Dlaczego morscy rozbójnicy atakowali statki? Piracki bard Jose Carlos Ulloa odpowiada: „Ziemię ma klecha, dzierży ją pan/ Dla nas ziemi nie stało/ Diabłu pozostaw ugorny łan/ Zmień na rycerski niewolny stan/ Gdy mórz cię woła wspaniałość".
    W ramach tej „wspaniałości" w XVII i XVIII wieku w wielu portach – na molach, deptakach, głównych placach – stały szubienice z wiszącymi na nich ryzykantami, którzy ulegli kuszącym, ale złudnym, perspektywom morskiego rozboju. Rzeczywistość z reguły była inna, trafnie przedstawia ją w pieśni Włodzimierz K. Głowacki: „Z całej załogi jeden został zuch/ Choć wypłynęło ich czterdziestu dwóch./ Tom Evry dostał nożem po policzku/ A monsieur Tessain zadyndał na stryczku./ Trup Bellamy'ego, sczerniały i suchy,/ Wisi pod Kingston, aż brzęczą łańcuchy". Ale, uwaga! Stop! W tym ostatnim punkcie pieśń się myli, ponieważ Samuel Bellamy, legendarny angielski pirat, który w ciągu roku złupił ponad 50 żaglowców, o czym świadczą notatki w archiwach wielu krajów, zginął pokonany przez ocean, nie zaś przez ludzi.