Koncepcja ta kształtowała się w czasie pięcioletniej wyprawy uczonego dookoła świata na pokładzie HMS „Beagle". Badając przywiezione z tej podróży skamieniałości, wyciągał śmiałe wnioski, jakim zmianom musiały ulegać gatunki, by przetrwać w zmiennym środowisku przyrodniczym.
Nie wiedział, że w tym samym czasie inny brytyjski biolog i przyrodnik, młodszy od niego o 14 lat Alfred Russel Wallace, który rozpoczął dwuletnie badania nad Rio Negro w Amazonii (1848–1850), a później w Malezji i Indonezji w latach 1854–1862, doszedł do niemal identycznych wniosków i stworzył konkurencyjną teorię doboru naturalnego prowadzącą do jego własnej wersji teorii ewolucji.
Zaproponowany przez Karola Darwina oraz Alfreda R. Wallace'a mechanizm selekcji naturalnej jako koła napędowego ewolucji ma do dzisiaj zaciekłych zwolenników i przeciwników. Zakłada on, że życie powstało na naszej planecie jako spontaniczne zjawisko i zrodziło się z „chemicznej zupy" ponad 3 miliardy lat temu.
Wydawałoby się, że największym przeciwnikiem poglądów Darwina będzie zatem Kościół rzymskokatolicki, który mógł potraktować teorię ewolucji jako zaprzeczenie dogmatowi o stworzeniu świata przez wszechmogącego Boga.
W rzeczywistości teoria ewolucji spotkała się głównie z fanatyczną krytyką jedynie Kościołów protestanckich, natomiast nigdy nie została odrzucona w nauczaniu papieskim. Świadczy o tym chociażby fakt, że publikacja Darwina „O powstawaniu gatunków" z 1849 r. nie znalazła się w indeksie ksiąg zakazanych. W wydanym w 1864 r. dokumencie „Syllabus errorum", będącym dodatkiem do encykliki papieża Piusa IX „Quanta cura" („O współczesnych błędach"), nie znalazło się nawet jedno słowo krytyki o teorii selekcji naturalnej zaproponowanej przez Karola Darwina jako wytłumaczenie różnorodności gatunków w przyrodzie. Kościół co prawda nie przychylał się do poglądu, że złożone organizmy zwierzęce wyewoluowały z prymitywnych form życia w procesie stopniowych zmian i selekcji gatunkowej, ale też nie przedstawiał jasnego stanowiska przeciwnego w tej sprawie.