Ile można wycisnąć z małego, biednego, okupowanego kraju takiego jak Grecja? Jeśli rabuje się z niemiecką zachłannością i metodycznością, to da się w ten sposób ukraść bardzo, bardzo wiele. „Niemcy zabierają Grekom nawet sznurówki do butów" – mówił włoski dyktator Benito Mussolini swojemu ministrowi spraw zagranicznych i zarazem zięciowi, hrabiemu Galeazzo Ciano. Walther Funk, skazany w Norymberdze minister gospodarki III Rzeszy, przyznawał zaś, że Grecja została w czasie wojny obrabowana „jak żaden inny kraj". Kompleksową próbę wyliczenia skali tego rabunku podjęła grupa greckich ekspertów pracująca dla rządu Antonisa Samarasa (rządzącego w latach 2012–2015). W 2013 r. przedstawili oni raport mówiący, że Niemcy są winni Grecji 162 mld euro, czyli sumę stanowiącą wówczas blisko 80 proc. greckiego PKB. To i tak bardzo umiarkowane szacunki, nieuwzględniające np. odsetek. Francuski ekonomista Jacques Delpla szacuje reparacje należne Grecji na 575 mld euro.