Jako jeden z głównych opozycjonistów Krakowa zaprzyjaźnia się z przywódcami KOR, przez których jest bardzo ceniony. Jeździ po kraju i nawiązuje kontakty, także w środowiskach ROPCiO i RMP. Jego informacje umożliwiają rozbijanie tajnych ogólnopolskich spotkań opozycjonistów, przejmowanie dużych partii bibuły oraz blokowanie ważnych inicjatyw. Jego obszerne analizy sytuacji i propozycje gier operacyjnych są cenione na szczytach policyjnej władzy, a jednocześnie opinie wygłaszane na opozycyjnych spotkaniach przyjmowane są z szacunkiem.
Wildstein jest najbardziej znienawidzony przez warszawski salon i staje się symbolem „krwiożerczej prawicy”
Jest pracowity, inteligentny i wpływowy. Trudno powiedzieć, co działo się w duszy „Ketmana” (pseudonimów miał więcej), ale rola cichego demiurga przypadła mu do gustu. Jeszcze w 1990 roku chce, aby go przyjęto do UOP, który powstał na miejsce starej SB.
Nie został zweryfikowany, ale robi karierę w mediach. Najpierw jest wicenaczelnym wpływowej w Małopolsce „Gazety Krakowskiej”, a następnie w „Gazecie Wyborczej” jednym z najbliższych współpracowników Adama Michnika. Ma ogromny wpływ na linię gazety w czasie jej największej potęgi. Nawet po ujawnieniu „Ketmana” Michnik nie zgodził się na usunięcie Maleszki i do dziś redaguje on publicystykę polityczną „Gazety” w domu. Tyle że znikł z oficjalnego życia środowiska i pracuje w cieniu.
Wildstein do roku 1980 działa w opozycji, wspiera sławny strajk w stoczni, a w czasie karnawału „Solidarności” wyjeżdża po raz pierwszy na Zachód, gdzie zastaje go stan wojenny. Podejmuje różne akcje na rzecz Polski i „Solidarności” i współpracuje z antykomunistami z innych krajów totalitarnych. W Paryżu zostaje naczelnym opozycyjnego „Kontaktu”, ale w wyniku nieporozumień z wydawcą (Mirkiem Chojeckim) zostaje wyrzucony.
Po powrocie do Polski zaczyna się burzliwa kariera „niezłomnego Bronka” w mediach. Najpierw zostaje dyrektorem Polskiego Radia w Krakowie, gdzie unowocześnia program i rozbija komunistyczną sitwę, ale sam popada w konflikt z kolegami opozycjonistami zaproszonymi do radia, więc musi odejść. W tym czasie związany z Unią Demokratyczną, zmierza na prawo i zrywa z dawnym środowiskiem z powodu niechęci ludzi pokroju Krzysztofa Kozłowskiego (ministra spraw wewnętrznych w rządzie Mazowieckiego) do wyjaśnienia sprawy śmierci Pyjasa. W „Życiu Warszawy” wespół z Tomaszem Wołkiem popiera Wałęsę, a kiedy pismo zostaje sprzedane Jakubasowi, razem z dużą grupą dziennikarzy zakłada nowe „Życie”, gdzie jest zastępcą naczelnego. Odchodzi jednak z powodu kłótni z Wołkiem. Od tego czasu przylgnie do niego opinia człowieka trudnego we współpracy i awanturnika.