Rówieśnicy: Wildstein i Maleszka

Było trzech zdolnych studentów. Jeden zginął, drugi zdradził, a trzeci nie przebaczył. Są to żywoty równoległe, których dramat zaczął się w latach 70., ale epilog rozegrał się dopiero kilka lat temu. Leszek Maleszka i Bronisław Wildstein są z rocznika 1952. Jak nazwa Polska Rzeczpospolita Ludowa. Kilkanaście lat po upadku PRL warto spojrzeć na losy jej rówieśników

Aktualizacja: 03.03.2008 18:37 Publikacja: 03.03.2008 13:37

Red

Józef Ruszar, współzałożyciel SKS, dziś jeden z dyrektorów NBP

Staszek Pyjas spotkał Leszka Maleszkę i Bronka Wildsteina na krakowskiej polonistyce. Prawdziwe marzenie – założenie własnego pisma – stanie się w maju 1976 roku punktem zwrotnym w ich życiu.

Zostaną przesłuchani przez SB, a zainstalowany w środowisku studenckim prowokator (Jarosław Reszczyński – obecnie profesor prawa na UJ) wytypuje Leszka Maleszkę jako najlepszego kandydata na kapusia. Jak się okazało – trafnie.

Początek lat 70. to były złote czasy dla studentów. Kwitła studencka kultura. Co tydzień młodzi poeci walczyli o Jaszczurowy Laur, a krytycy Nowej Fali ogłaszali w „Studencie” kolejny sukces poezji zaangażowanej. Po dusznej atmosferze ostatnich lat rządów Gomułki nagle w księgarniach pojawiły się cenne przekłady. W szybkim tempie nadrabiano zaległości w zakresie krytyki literackiej oraz teorii literatury, więc studenci polonistyki co pół roku mogli zachłysnąć się nowym prądem intelektualnym.

Michnik nie zgodził się na usunięcie Maleszki i do dziś redaguje on publicystykę polityczną „Gazety” w domu

Bronek, Leszek i Staszek noszą – jak niemal wszyscy – brody i długie włosy. Leszek i Staszek są przez to do siebie podobni i z daleka widać przede wszystkim różnicę wzrostu. Jedynie Bronek, któremu włosy się kręcą, ma coś w rodzaju afro i bardziej przypomina Angelę Davis niż najbliższych przyjaciół.

Piją jak wszyscy i palą jak wszyscy (nawet ci, którzy nie palą, i tak spędzają cały czas w kłębach kawiarnianego dymu). Namiętnie czytają nowości i zawzięcie dyskutują o filozofii, literaturze lub polityce. Nie ma w nich zgody na świat, więc zachwycają się anarchistami albo miejską partyzantką (stąd miłość do Che oraz Baader-Meinhof). Nic dziwnego, że przylgnęła do nich łatka anarchiści, choć byli zaledwie rozwichrzonymi indywidualistami.

Naprawdę polityką się nie interesowali. Kochali eksperymentalny teatr, jeździli więc do Wrocławia, by dotknąć Grotowskiego (30 lat później Wildstein napisze autobiograficzną powieść „Mistrz”). Mieli ambicje literackie: chcieli założyć pismo!

Rok później nie ma już trzech przyjaciół. Akcja w obronie robotników Ursusa i Radomia kończy się dla studentów fatalnie. Staszka zatłuką esbecy. Bronek wraz ze starymi i nowymi (katolickimi) przyjaciółmi założy Studencki Komitet Solidarności i stanie się nieprzejednanym wrogiem systemu. A Leszek będzie donosił i doradzał, jak się rozprawić z ludźmi, którzy uważają go za przyjaciela i opozycyjnego współprzywódcę.

Kiedy w 2001 roku koledzy Staszka Pyjasa przeczytali pracę magisterską poświęconą metodom rozpracowania krakowskiego SKS, wyszło na jaw, kto donosił. Maleszka – wbrew środowisku „Gazety Wyborczej” – przyznał się, ale też pomniejszał swą rolę przestraszonego kapusia.

Z późniejszych dokumentów ukazała się postać złowrogiego prowokatora. Donosił już od wiosny 1976 roku. Po śmierci najbliższego przyjaciela poucza esbeków, jak walczyć z SKS, ma bowiem zarówno wiedzę operacyjną, jak i osobisty wpływ na decyzje grupy. A kiedy oficerowie nie są wystarczająco bystrzy i nie stosują się do inteligentnych zaleceń, donosi na tępych esbeków ich przełożonym.

Jako jeden z głównych opozycjonistów Krakowa zaprzyjaźnia się z przywódcami KOR, przez których jest bardzo ceniony. Jeździ po kraju i nawiązuje kontakty, także w środowiskach ROPCiO i RMP. Jego informacje umożliwiają rozbijanie tajnych ogólnopolskich spotkań opozycjonistów, przejmowanie dużych partii bibuły oraz blokowanie ważnych inicjatyw. Jego obszerne analizy sytuacji i propozycje gier operacyjnych są cenione na szczytach policyjnej władzy, a jednocześnie opinie wygłaszane na opozycyjnych spotkaniach przyjmowane są z szacunkiem.

Wildstein jest najbardziej znienawidzony przez warszawski salon i staje się symbolem „krwiożerczej prawicy”

Jest pracowity, inteligentny i wpływowy. Trudno powiedzieć, co działo się w duszy „Ketmana” (pseudonimów miał więcej), ale rola cichego demiurga przypadła mu do gustu. Jeszcze w 1990 roku chce, aby go przyjęto do UOP, który powstał na miejsce starej SB.

Nie został zweryfikowany, ale robi karierę w mediach. Najpierw jest wicenaczelnym wpływowej w Małopolsce „Gazety Krakowskiej”, a następnie w „Gazecie Wyborczej” jednym z najbliższych współpracowników Adama Michnika. Ma ogromny wpływ na linię gazety w czasie jej największej potęgi. Nawet po ujawnieniu „Ketmana” Michnik nie zgodził się na usunięcie Maleszki i do dziś redaguje on publicystykę polityczną „Gazety” w domu. Tyle że znikł z oficjalnego życia środowiska i pracuje w cieniu.

Wildstein do roku 1980 działa w opozycji, wspiera sławny strajk w stoczni, a w czasie karnawału „Solidarności” wyjeżdża po raz pierwszy na Zachód, gdzie zastaje go stan wojenny. Podejmuje różne akcje na rzecz Polski i „Solidarności” i współpracuje z antykomunistami z innych krajów totalitarnych. W Paryżu zostaje naczelnym opozycyjnego „Kontaktu”, ale w wyniku nieporozumień z wydawcą (Mirkiem Chojeckim) zostaje wyrzucony.

Po powrocie do Polski zaczyna się burzliwa kariera „niezłomnego Bronka” w mediach. Najpierw zostaje dyrektorem Polskiego Radia w Krakowie, gdzie unowocześnia program i rozbija komunistyczną sitwę, ale sam popada w konflikt z kolegami opozycjonistami zaproszonymi do radia, więc musi odejść. W tym czasie związany z Unią Demokratyczną, zmierza na prawo i zrywa z dawnym środowiskiem z powodu niechęci ludzi pokroju Krzysztofa Kozłowskiego (ministra spraw wewnętrznych w rządzie Mazowieckiego) do wyjaśnienia sprawy śmierci Pyjasa. W „Życiu Warszawy” wespół z Tomaszem Wołkiem popiera Wałęsę, a kiedy pismo zostaje sprzedane Jakubasowi, razem z dużą grupą dziennikarzy zakłada nowe „Życie”, gdzie jest zastępcą naczelnego. Odchodzi jednak z powodu kłótni z Wołkiem. Od tego czasu przylgnie do niego opinia człowieka trudnego we współpracy i awanturnika.

Po roku 2000 Wildstein (najpierw wolny strzelec, potem publicysta „Rzeczpospolitej”) stanie się heroldem dekomunizacji, a swoje poglądy najpełniej wyrazi w książce „Dekomunizacja, której nie było”. W tej sprawie prowadzi uporczywą walkę z „Gazeta Wyborczą”, „Tygodnikiem Powszechnym” i postkomunistycznymi mediami. Jest najbardziej znienawidzonym publicystą warszawskiego salonu i staje się symbolem „krwiożerczej prawicy”, zwłaszcza po opublikowaniu indeksu nazwisk z IPN. „Gazeta Wyborcza” i postkomunistyczne media najpierw sugerowały, że tzw. lista Wildsteina to lista agentów, a następnie oskarżyła go o mieszanie z błotem niewinnych ludzi, ponieważ indeks jest spisem nazwisk występujących w teczkach, bez rozróżnienia, czy chodzi o inwigilowanych czy współpracujących z SB.

Ówczesny naczelny „Rzeczpospolitej” Grzegorz Gauden wyrzuca go z pracy za „podejmowanie działań politycznych” i przez pewien czas Wildstein jest publicystą „Wprost”. Gdy do władzy w Polsce dochodzi PiS, Jarosław Kaczyński mianuje go prezesem TVP. Na krótko. Wildstein polityk popada w konflikt z politykami PiS-owskiej koalicji (tzn. Samoobrony i LPR) i po kilku miesiącach znów jest publicystą „Rzeczpospolitej”, w której w tym czasie zmieniło się kierownictwo. Obecnie wraca do TVP jako komentator polityczny prowadzący własny program „Cienie PRL”.

Za co młot na czerwone czarownice jest znienawidzony najbardziej? Wydaje się, że za trzy cechy. Po pierwsze, jest nieobliczalny i w każdym konflikcie gotów rzucić na szalę całe swoje życie. Po drugie, nie można z nim iść na ugodę. A po trzecie, mimo zajadłej prawicowości nie można go oskarżyć o antysemityzm.

Józef Ruszar, współzałożyciel SKS, dziś jeden z dyrektorów NBP

Staszek Pyjas spotkał Leszka Maleszkę i Bronka Wildsteina na krakowskiej polonistyce. Prawdziwe marzenie – założenie własnego pisma – stanie się w maju 1976 roku punktem zwrotnym w ich życiu.

Pozostało 96% artykułu
Historia
Telefony komórkowe - techniczne arcydzieło dla każdego
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Historia
Paweł Łepkowski: Najsympatyczniejszy ze wszystkich świętych
Historia
Mistrzowie narracji historycznej: Hebrajczycy
Historia
Bunt carskich strzelców
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Historia
Wojna zimowa. Walka Dawida z Goliatem