Fałszywy fortepian Chopina

Wielki kompozytor nie grał na instrumencie pokazywanym w Muzeum UJ. Czy podmiany dokonali Niemcy?

Publikacja: 20.01.2010 00:01

W Sali Zielonej Muzeum Uniwersytetu Jagiellońskiego od lat pokazywano fortepian, na którym miał grać

W Sali Zielonej Muzeum Uniwersytetu Jagiellońskiego od lat pokazywano fortepian, na którym miał grać Chopin

Foto: Fotorzepa, Pio Piotr Guzik

To historia jak z filmu sensacyjnego – jest wielka postać, związana z nią tajemnica i zaskakujący finał.

Eksponowany od lat w Sali Zielonej Muzeum Uniwersytetu Jagiellońskiego fortepian, na którym miał grać w Szkocji Fryderyk Chopin, z kompozytorem nie ma nic wspólnego.

Za to skromnie stojący od niedawna na zapleczu muzeum drugi instrument, w nieco gorszej kondycji, prawdopodobnie – tak. Był przechowywany w pałacu Pusłowskich w Krakowie.

Oba pochodzą z XIX wieku i oba zostały wykonane w znanej francuskiej firmie Pleyel.

[srodtytul]Tajemnica numerów[/srodtytul]

Przez lata żadnego z ekspertów, którzy widzieli eksponowany w muzeum instrument – jak sądzono, kupiony na przyjazd mistrza do Szkocji przez zakochaną w nim uczennicę Jane Stirling – nie uderzyła niezgodność numeru seryjnego na niewielkiej listwie, widocznej po otwarciu wieka instrumentu, z innymi numerami zapisanymi we wnętrzu.

Dziś wiadomo, że listwa została przełożona z innego fortepianu. W dodatku podpis, który od lat podziwiano na tym pięknym instrumencie, też – być może – nie wyszedł spod pióra kompozytora. Duma muzeum, na której zaszczytu gry dostępowali nieliczni artyści, straci miejsce na piedestale historii.

[wyimek]Instrument, na którym zapewne grał Chopin, jest uszkodzony, stoi na zapleczu muzeum [/wyimek]

– Nie mam już wątpliwości, że stojący w naszej Zielonej Sali instrument nie jest tym, na którym Chopin grał w Szkocji – mówi prof. Stanisław Waltoś, dyrektor Muzeum UJ. – By jednak stwierdzić ponad wszelką wątpliwość, że słynnym fortepianem jest drugi z instrumentów, które mamy, trzeba przeprowadzić specjalistyczne badania.

Zapewnia, że takie ekspertyzy zostaną zlecone. Prawdopodobnie grafolog zweryfikuje też autograf wirtuoza. Co najważniejsze, są już pieniądze na konserwację drugiego fortepianu. Jednak nazwiska prywatnego sponsora chętnego do pokrycia jej kosztów dyrektor na razie nie ujawnia.

Różnicę numerów zapisanych na „chopinowskim” fortepianie widział Antoni Markowski – muzyk Filharmonii Krakowskiej, znawca instrumentów dawnych i stroiciel, który od lat opiekuje się zabytkiem.

Dopiero niedawno zwrócił uwagę, że niezgodne z innymi cyfry z listwy odpowiadają numerom drugiego instrumentu, na którym od lat nikt nie grał.

– Zauważyłem to pod koniec ubiegłego roku przy okazji sporządzania zdjęć fortepianu – wspomina Markowski. – Natychmiast poinformowałem o tym prof. Waltosia.

Według muzyka zapomniany instrument, choć pęknięty w kilku miejscach, może wrócić do dawnej świetności. Niewykluczone, że i na nim współczesny wirtuoz zagra kiedyś niejeden koncert chopinowski.

Skąd się wziął w Krakowie fortepian Chopina? W 1942 r. kupił go od Edouarda Ganche’a, francuskiego kolekcjonera wyprzedającego pamiątki po kompozytorze, niemiecki gubernator Hans Frank, który lubił muzykę Chopina.

[srodtytul]W spadku po gubernatorze Franku[/srodtytul]

Nie wiemy, czy okupant zapłacił Francuzowi godziwą cenę, ale to wtedy instrument przywieziono z Paryża nad Wisłę.

Został umieszczony w Bibliotece Jagiellońskiej, która wówczas nosiła nazwę Biblioteka Państwowa. Rok później właśnie w niej Niemcy otworzyli wystawę złożoną z pamiątek Ganche’a. Kiedy w 1945 r. opuścili Kraków, kolekcja pozostała.

W 1950 r. część przedmiotów została przekazana ówczesnemu dyrektorowi Muzeum UJ prof. Karolowi Estreicherowi. Gdzie dokładnie były przechowywane, nie wiadomo. Nie wiemy też, skąd wziął się w Krakowie drugi fortepian. – O kolekcji pamiątek przechowywanych w pałacu Pusłowskich dowiedziałem się, kiedy zostałem następcą Karola Estreichera – mówi prof. Waltoś, który pieczę nad Muzeum UJ sprawuje od 1977 r. – W pałacu były wówczas magazyny uniwersytetu.

Okazało się, że w Krakowie są dwa XIX-wieczne fortepiany Pleyela wyprodukowane w niewielkim odstępie czasu – różni je 107 numerów katalogowych firmy. Ale tylko o jednym mówiono jako o tym, na którym grywał Chopin, bo to na nim widniał autograf kompozytora z 15 listopada 1848 r. Na drugi instrument, uszkodzony, nikt nie zwracał uwagi. W 1983 r. ukazał się nawet francuski katalog przygotowany przez dwóch ekspertów, którzy przyjechali do Krakowa, obejrzeli „chopinowski” instrument i nie mieli uwag co do jego autentyczności.

Trzy lata później instrument przeniesiono z pałacu Pusłowskich do Collegium Maius, gdzie mieści się Muzeum UJ, by wszyscy zainteresowani mogli go zobaczyć. Drugi fortepian do niedawna pozostawał w pałacu.

Kiedy i dlaczego oryginalną listwę z jego numerem przełożono do innego fortepianu, okrzykniętego na lata instrumentem Chopina?

Według hipotezy prof. Waltosia zrobili to Niemcy, kiedy stwierdzili, że kupiony z kolekcji Ganche’a oryginalny fortepian jest uszkodzony. – Prawdopodobnie szybko kupili podobny, w lepszej kondycji, bo zrozumieli, że na tym oryginalnym nie da się grać – przypuszcza dyrektor muzeum.

[srodtytul]Coś jest na rzeczy[/srodtytul]

W 1982 r. inny specjalista – dr Beniamin Vogel – także widział „chopinowski” instrument i nie zaintrygowały go niezgodne numery.

– Pod koniec 2009 r. pojawiła się u nas Bożena Weber z Narodowego Instytutu Fryderyka Chopina z Warszawy i poprosiła o sporządzenie fotografii obu fortepianów. To wtedy pan Markowski zauważył tę zadziwiającą zbieżność numerów na obu instrumentach – opowiada prof. Waltoś. – Gdyby nie pani Weber i te zdjęcia, być może nadal nikt by tego nie dostrzegł.

Wkrótce potem dyrektor Muzeum UJ rozesłał do mediów niezbyt czytelną dla laika informację o zamienionych numerach widniejących na obu fortepianach. Postanowił ujawnić, że coś jest na rzeczy. – Zaczęliśmy też sprawdzać, czy są ślady przenoszenia tej listwy z jednego instrumentu na drugi. I są – potwierdza prof. Waltoś.

Muzeum już napisało do firmy Pleyel, licząc na pomoc w wyjaśnieniu zagadki drugiego z instrumentów, niemal na pewno autentycznego fortepianu Chopina. Najważniejsze jest jednak poddanie go konserwacji.

A „chopinowski” falsyfikat? Będzie grał nadal. Bo gra wyjątkowo pięknie – zgadzają się muzycy.

masz pytanie, wyślij e-mail do autorki

[mail=e.losinska@rp.pl]e.losinska@rp.pl[/mail]

Historia
Telefony komórkowe - techniczne arcydzieło dla każdego
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Historia
Paweł Łepkowski: Najsympatyczniejszy ze wszystkich świętych
Historia
Mistrzowie narracji historycznej: Hebrajczycy
Historia
Bunt carskich strzelców
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Historia
Wojna zimowa. Walka Dawida z Goliatem