W lecie 1038 r. na Polskę wyprawił się czeski książę Brzetysław I. Nie napotykając oporu Czesi weszli głęboko w ziemie państwa Kazimierza. Według relacji czeskiego kronikarza Kosmasa Brzetysław "wtargnął do polskiej ziemi owdowiałej po swoim księciu i nieprzyjacielsko ją napadł, i jak niezmierna burza szaleje, sroży się, wszystko zwala - tak wsie rzeziami, rabunkami, pożarami pustoszył, obronne miejsca siłą zdobywał". Niektóre grody, zdając sobie sprawę, że nie mają co liczyć na odsiecz, poddawały się bez walki. Tak uczynili grodzianie i okoliczni wieśniacy, którzy znaleźli schronienie w Gieczu. Na ich prośbę Brzetysław przesiedlił ich do Czech. Otrzymali tam wiele przywilejów - książę nadał im "niemałą część lasu zwanego Cemin, ustanawiając jednego z nich ich zwierzchnikiem i sędzią, i postanowił, aby tak oni, jak ich potomkowie żyli na wieki według prawa, jakie mieli w Polsce". Widocznie ci dobrowolni emigranci woleli czeskie rządy, niż chaos panujący w Polsce.

Wojska Brzetysława poszły dalej w głąb Wielkopolski. Czesi zdobyli i spalili Poznań. W tamtejszej katedrze zburzyli groby przodków Kazimierza - pradziada Mieszka I, dziada Bolesława Chrobrego i ojca Mieszka II. Jednak głównym celem wyprawy było stołeczne Gniezno. Jak pisze Kosmas, Czesi bez problemu zajęli miasto i gród. Nie było komu obsadzić umocnień i zorganizować skutecznej obrony. Miasto na skutek kolejnych wstrząsów politycznych i społecznych było po prostu wyludnione. Brzetysław na czele możnowładców wszedł do gnieźnieńskiej archikatedry. Tu znajdował się najdroższy skarb, dla którego przedsięwzięto całą wyprawę - "ciało najbardziej błogosławionego Wojciecha męczennika. [...] Weszli w progi świętego kościoła - relacjonuje Kosmas - i wszelką zdobycz za nic mając, żądali wydania im samych tylko drogich szczątków świętego ciała". Dziś może dziwić urządzanie wyprawy wojennej, by zdobyć relikwie. Jednak Brzetysław doskonale wiedział, co robi. W 973 r. czeska Praga stała się stolicą biskupią, podporządkowaną metropolii mogunckiej. Jednak ambicją kolejnych władców Czech było utworzenie samodzielnej prowincji kościelnej dla swego kraju, czyli stworzenie sieci biskupstw podporządkowanych arcybiskupstwu praskiemu. Polsce udało się to w roku 1000 (arcybiskupstwo w Gnieźnie i biskupstwa w Krakowie, Kołobrzegu i Wrocławiu). Własna prowincja uniezależniałaby Czechy od Niemiec w ważnym, kościelnym, wymiarze. Był tylko jeden problem - aby przekształcić diecezję w archidiecezję niezbędne było złożenie pod ołtarzem katedry świętych relikwii. Stąd cała wyprawa. Oczywiście rabunek relikwii był czystym bezprawiem, który narażał świętokradcę na bardzo poważne konsekwencje.

Brzetysław jednak, jeśli wierzyć Kosmasowi, miał w końcu uzyskać zgodę na przeniesienie czcigodnych szczątków od... samego Wojciecha. Co prawda początkowo męczennik stawiał opór - bezbożnicy, którzy próbowali otworzyć grób świętego, mieli na kilka godzin stracić mowę i wzrok. W końcu jednak miał ukazać się Czechom i zgodzić na powrót w rodzinne strony. O właściwy przebieg "przeprowadzki" świętego miał zadbać specjalnie zabrany na tę okazję na wyprawę biskup praski Sewer. Jako swego rodzaju bonus Czesi wywieźli z Gniezna jeszcze inne relikwie. Do Pragi zabrano szczątki świętych Pięciu Braci Polskich (benedyktynów, którzy zginęli śmiercią męczeńską w 1003 r.). Brzetysław zagrabił też zwłoki przyrodniego brata św. Wojciecha, pierwszego arcybiskupa na stolicy gnieźnieńskiej -Radzima - Gaudentego. Nie był (i nie jest) on uznany oficjalnie za świętego, lecz jego kult był w Czechach bardzo popularny.

23 sierpnia 1039 r. w uroczystej procesji do praskiej katedry wniesiono relikwie. Czeski kronikarz zanotował, że oprócz nich w pochodzie niesiono najcenniejsze łupy. Był wśród nich złoty krucyfiks, ofiarowany świątyni gnieźnieńskiej przez Mieszka I. Miał on ważyć trzy razy tyle co jego fundator. Niesiono również "trzy ciężkie płyty ze złota, które były położone koło ołtarza, gdzie spoczywało święte ciało. Największa płyta, pięć łokci (czyli ok. trzech metrów) długa i dziesięć dłoni (ok. dwóch metrów) szeroka, była bardzo ozdobiona drogimi kamieniami i kryształowymi bursztynami, a na skraju której ten wiersz był napisany? Waży to dzieło aż trzysta grzywien (ponad 15 kg) złota". Dalej na stu wozach transportowano olbrzymie dzwony i "wszystek skarb Polski". Bogactwo czeskich zdobyczy, nawet jeśli trochę przesadzone, pokazuje jak zamożnym państwem była Polska. Brzetysław przyłączył jeszcze do Czech Śląsk i Małopolskę.