Pożytki z osiodłania krowy

Późny PRL był nieporównanie bardziej zrozumiały i naturalny niż ten pierwotny, stalinowski, dlatego też okazał się znacznie bardziej trwały. Bez jego zrozumienia nie da się jednak zrozumieć specyfiki polskiej modernizacji

Publikacja: 09.02.2008 01:25

Pożytki z osiodłania krowy

Foto: Reporter

Red

Szukając odziedziczonych po przeszłości kodów mentalnych wpływających na dziś i jutro Polski, nie sposób uniknąć pytania o mentalne dziedzictwo PRL. Zarazem poszukiwanie w tym dziedzictwie takich postaw i skłonności, które sprzyjają cywilizacyjnemu rozwojowi naszego kraju, nie jest łatwe. Myślimy wszak o rozwoju w warunkach wolnego rynku, demokracji i rządów prawa, tymczasem komunistyczna dyktatura oznaczała zanegowanie wszystkich tych swobód. Na szczęście historia Polski pod rządami PZPR to nie tylko niewydolność i absurdy zetatyzowanej gospodarki oraz opresja i nadużycia władzy. Ponadto nawet ewidentne wady ówczesnego reżimu mogły prowadzić do skutków przydatnych w nowych warunkach, jak spróbuję to niżej pokazać.

Choć Polska komunistyczna istniała tylko 40 lat, to ten stosunkowo krótki okres ma nieproporcjonalnie wielki wpływ na naszą współczesność. Po pierwsze, jest to historia czasowo najbliższa, historia współczesna, czyli ta przeszłość, która w największym stopniu jest obecna (paradoksalna nazwa „historia współczesna“, czyli „współczesna przeszłość“, to właśnie ma uwypuklić).

Większość żyjących dziś Polaków wychowała się w PRL lub spędziła tam większą część życia i dopiero w 1989 roku „wyemigrowała“ do III Rzeczypospolitej – kraju o bardzo podobnym krajobrazie i języku, ale innych regułach gry. Grupa ta, naturalną koleją rzeczy, z każdym rokiem maleje, ale wobec spadku przyrostu naturalnego w latach 90. proces ten jest powolny i jeszcze przez co najmniej kilkanaście lat „imigranci z PRL“ stanowić będą znaczną część ludności Polski.

Po drugie, dekady PRL, zwłaszcza pierwsze, to czas Wielkiej Przemiany – przejścia od społeczeństwa wiejskiego i rolniczego do miejsko-przemysłowego. Tempo modernizacji, rozumianej wąsko jako połączone procesy urbanizacji, uprzemysłowienia, wzrostu poziomu wykształcenia ludności, było wtedy szybsze niż kiedykolwiek. W trakcie tych przemian nie tylko zmienił się tryb życia i sposoby myślenia bardzo wielu ludzi, ale też ukształtowały się nowe (całkowicie lub częściowo) wzory zachowań i życia: różne zachowania właściwe dla życia w mieście – sposoby bycia mieszkańcem miasta, wyobrażenia, co to znaczy być robotnikiem przemysłowym (czy pracownikiem najemnym w ogóle), wzory zdobywania i wykorzystywania wiedzy.

Odbywało się to w specyficznych warunkach, w narzuconych Polsce sowieckich rozwiązaniach organizacyjnych obejmujących państwo i gospodarkę. Tu można uczynić porównanie z okresem zaborów. Ówczesny dylemat: czy wejść w służbę zaborczego mocarstwa w administracji, wojsku, szkolnictwie lub sądownictwie – robić karierę, spełniać się w społecznej aktywności, czy też odrzucić taką możliwość i skazać się na pasywność w sferze publicznej, w PRL przybrał jeszcze ostrzejszą postać. Wspomniane sowieckie wzory obejmowały bowiem nieporównanie więcej sfer działalności, w szczególności zaś upaństwowioną gospodarkę, więc nie można było uciec we względnie apolityczną w XIX wieku niszę gospodarczą.

Trzeci wzgląd, dla którego warto zwrócić uwagę na PRL, jest taki, że komunizm był projektem modernizacyjnym. Andrzej Walicki ma rację, dowodząc, że marksistowska rewolucja miała służyć przede wszystkim wyzwoleniu ludzkości z bezosobowej tyranii rynku, ale miała też stworzyć bardziej racjonalny, czyli efektywny, system gospodarczy, zdolny przynieść masom nowoczesne dobrodziejstwa szybciej i skuteczniej. Co najmniej od lat 70., a być może sporo wcześniej, radziecki projekt modernizacyjny był anachroniczny – służył budowaniu przyszłości, która już minęła. Dodajmy jeszcze, że porządek zaprowadzany przez komunistów miał wyrugować nie tylko kapitalistyczny wyzysk, ale bardzo wiele odziedziczonych po przeszłości kodów mentalno-kulturowych, o których dziś mówimy. Sporo udało im się zmienić, ale wiele rzeczy zmieniło się nie tak, jak planowali, a niemało zgoła zupełnie inaczej.

Pod nazwą PRL kryje się kilka różnych rzeczy. Oficjalnie państwo o tej nazwie pojawiło się w 1952 roku wraz z uchwaleniem nowej konstytucji (zredagowanej osobiście przez Stalina), ale zwykle rozszerza się stosowanie nazwy PRL na okres od 1948/1949 roku, od kiedy można mówić o Polsce komunistycznej, a nie tylko rządzonej przez komunistów. Rok 1956 przyjmowany jest za cezurę między okresem ideologicznej ofensywności totalitarnej, odgórnej rewolucji a okresem postępującego uwiądu ideologii, utraty rewolucyjnej dynamiki i dryfowania reżimu ku dyktaturze posttotalitarnej.

Polska Gomułki i Gierka zachowuje jeszcze wiele cech Polski Bieruta, ale krok po kroku oddala się od wzorów stworzonych przez Stalina. Po przejściu pokojowej rewolucji „Solidarności“ i stanu wojennego PRL zmienia się jeszcze bardziej, stając się dziwnym wytworem postępującego rozkładu i połowicznych reform, na które nie ma jeszcze dobrej nazwy.

Ten „ostatni PRL“, z lat 80., jest godny uwagi jako chronologicznie najbliższy, w wielkim stopniu kształtujący pamięć o całym PRL, mający szczególny wpływ na postawy w następnej dekadzie, aż do dziś. To okres, w którym, odwrotnie niż w fazie rewolucyjnej, władza starała się politycznie demobilizować obywateli (bo się tej mobilizacji bała) i krok po kroku odpuszczała różne sfery życia społecznego. To PRL, w którym system społeczno-gospodarczy jawnie nie działa, w wysoce niezadowalający sposób wywiązuje się z podstawowych funkcji i w powszechnym już przekonaniu nie jest czynnikiem modernizacji, ale rosnącego zapóźnienia. „Socjalistyczne państwo opiekuńcze“ jeszcze trwa, ale już bez efektów, zmuszając swych obywateli do szukania prywatnych sposobów radzenia sobie z codziennymi problemami.

Na trzy PRL w wymiarze czasowym nakładają się jeszcze dwa istniejące w wymiarze społecznym: PRL pierwotny i wtórny. PRL pierwotny to sowieckie wzory organizacji państwa, gospodarki i w ogóle życia społecznego, narzucane Polsce szczególnie intensywnie za rządów Bieruta. Stalin powiedział kiedyś, że nie ma sensu narzucać Polsce komunizmu, bo byłoby to niczym siodłanie krowy. Trzymając się tej metafory, możemy powiedzieć, że potem jednak osiodłał krowę, a ponieważ siodło nie pasowało, dopasował do niego krowę, wyciosawszy ją siekierą.

W okresie postalinowskim zarzucono najbardziej brutalne metody dostosowywania, ale siodło pozostało (choć nieco rozluźnione). Tkanka społeczna, której narzucono te sztywne formy, stopniowo się zabliźniała, zaczęła owe formy rozpychać i rozsadzać, szukając szczelin i przestrzeni do ekspansji, otorbiając najbardziej dotkliwe fragmenty. Tak zwane udomowienie komunizmu było procesem dostosowania wzajemnego: obok ograniczonych reform reżimu postępowało oswajanie i akceptowanie tego, co jawiło się jako niezmienne i nieuchronne. Tak właśnie ukształtował się PRL wtórny – formy i reguły życia społecznego powstałe w niezamierzony sposób w reakcji na PRL pierwotny, nierzadko wbrew niemu lub obok niego, ale zawsze z nim związane, charakterystyczne dla życia w „realnym socjalizmie“.

Wtórny PRL był nieporównanie bardziej „własny“ – zrozumiały i naturalny – niż ten pierwotny, dlatego też okazał się znacznie bardziej trwały. Był funkcjonalny, nierzadko patologiczny i niemało takich funkcjonalnych patologii obciąża teraz III Rzeczpospolitą. Jednak zgodnie z zadaniem konferencji spójrzmy na jedną z jego jasnych stron.

Otóż śmiem twierdzić, że jeden z największych sukcesów III RP, jakim była eksplozja drobnej przedsiębiorczości na początku lat 90., był w dużym stopniu owocem wtórnego PRL. Obawy, że blisko dwa pokolenia gospodarki nakazowej wykorzeniły ducha przedsiębiorczości, tworząc pasywnego i roszczeniowego homo sovieticus, okazały się nieuzasadnione. Miliony Polaków dzielnie rzuciły się w fale rynku, poczynając od handlu na łóżkach polowych i w „szczękach“ – składanym stalowym straganie, który powinien stanąć na głównym placu któregoś z naszych miast jako pomnik tej biznesowej rewolucji.

Ta eksplozja przedsiębiorczości była następstwem ekspansji różnorodnych form zaradności, którą liczni obserwatorzy zanotowali w latach 80. Niewydolność schyłkowego PRL, przede wszystkim jego niewydolność gospodarcza, pobudziła w obywatelach ducha prywatnej zaradności, bez którego miliony potrzeb i ambicji pozostałoby niespełnionych. Łącznikiem między dawnymi a nowymi laty byli tak zwani prywaciarze, czyli prywatni drobni przedsiębiorcy, tolerowani w PRL w ściśle ograniczonych niszach, którzy w latach 80. wykorzystywali rosnące szczeliny w systemie, ale nowe formy zaradności praktykowano we wszystkich grupach społecznych.

Bez uwzględnienia tego faktu nie zrozumiemy, skąd się wzięły miliony nowych przedsiębiorców w Polsce lat 90. PPUH – przedsiębiorstwa produkcyjno-usługowo-handlowe, czyli wehikuły, którymi Polacy wjechali na nieznane terytorium kapitalizmu – złożono z elementów przygotowanych w dużej mierze w latach 80., niczym popularne wówczas samochody składaki. Pojazdy te (PPHU), jak wiadomo, miały swoje ograniczenia i nie zawsze sprawdzały się w dalszej podróży.

Natomiast wysoka ocena nadawana cnocie zaradności wydaje się trwałym i cennym dziedzictwem zmagań z niedostatkami „socjalistycznego państwa dobrobytu“. Ma ono i mroczne strony: wątpliwe, a niekiedy jawnie amoralne zasady, ufundowaną na powszechnej nieufności niezdolność do budowy złożonych organizacji, reguły działania dalekie od anglosaskiego proceduralizmu. Trawestując jednak znany cytat z filmu Barei: „Te minusy nie powinny przesłonić nam plusów“.

Po stronie plusów zapiszmy też, choć może to wzbudzić kontrowersje, utratę wiary w państwo opiekuńcze. Dotkliwe doświadczenie rozkładu socjalistycznego welfare state w latach 80. uwolniło Polaków z więzów, w których zdają się nadal tkwić Francuzi i Niemcy.

Drugi przykład pozytywnego dziedzictwa PRL pochodzi w większym stopniu z PRL pierwotnego. Chodzi o upowszechnienie wykształcenia podstawowego i średniego oraz wiarę w przydatność i nobilitujące skutki wykształcenia wyższego. Zjawiska te powstały gdzieś na styku rewolucyjnego mitu wyzwolenia ciemiężonego ludu, projektu modernizacyjnego, praktycznych potrzeb rosnącego przemysłu i biurokracji oraz istniejącego już wcześniej szacunku dla wykształcenia. Choć trudno w PRL mówić o merytokracji, to awans społeczny poprzez wykształcenie okazał się awansem najlepszym – ogólnie cenionym i najbardziej trwałym, zwłaszcza w wymiarze międzypokoleniowym. Inne ścieżki awansu były może szybsze, zwłaszcza za pomocą partyjnej windy, ale stabilność nowej pozycji osiągniętej tą drogą była dużo bardziej wątpliwa. Awans poprzez wykształcenie był zarazem masowy i trwały.

Nie znaczy to, iż zgadzam się z Mieczysławem Rakowskim, że gdyby nie komunizm, on nadal pasałby krowy. Przekonanie takie podziela wielu ludzi z licznej rzeszy pierwszego pokolenia, które wyszło ze wsi i służyło za niebłahy składnik legitymizacji reżimu. Myślę, że Rakowski i jemu podobni pracowici, inteligentni i ambitni chłopscy synowie wspinaliby się po społecznej drabinie także pod innym reżimem.

Podobnie jak w przypadku rewolucji przedsiębiorczości dowodem na pozytywne dziedzictwo PRL w dziedzinie wykształcenia jest rewolucja edukacyjna, która dokonała się w latach 90. Od 1989 roku liczba studentów wzrosła ponadczterokrotnie, a odsetek maturzystów wybierających dalszą naukę zwiększył się z kilkunastu procent do ponad połowy. W świecie, w którym wiedza jest bodaj najważniejszym czynnikiem rozwoju, znaczenie tych zmian doprawdy trudno przecenić.

Dodajmy, że większość studentów w III RP płaci: płacą wszyscy studenci uczelni prywatnych i blisko połowa na uczelniach państwowych (które komercjalizowały się chyłkiem, zachowując państwowe dotacje). Czesne stanowi całkiem pokaźne obciążenie domowych budżetów.

Fundamentem rewolucji edukacyjnej, być może najbardziej udanej z wielu rewolucyjnych przemian w Polsce od 1989 roku, jest zatem silne i masowe przekonanie, że wykształcenie to coś ważnego, coś, w co warto inwestować swe ograniczone zasoby.

Przekonanie to nie wzięło się znikąd. Choć wzrost liczby studentów nie nastąpił tak szybko jak przedsiębiorców i pewien wpływ na niego miały czynniki właściwe już II Rzeczypospolitej (zwłaszcza wyraźnie wyższe ryzyko bezrobocia wśród ludzi o niższym wykształceniu), to jednak bez zmian społecznych i doświadczeń wyniesionych z PRL przekonanie to byłoby na pewno rzadsze.

Trzeci przykład kulturowo-mentalnego spadku po PRL jest dużo bardziej ambiwalentny. Organizatorzy naszego spotkania spytali w szczególności o „potencjał adaptacyjności, elastyczności i mobilności“. Można powiedzieć, że cała historia wtórnego PRL to wielka historia „adaptacyjności i elastyczności“, szukania niekonwencjonalnych rozwiązań, wychodzenia poza narzucone ramy. Jej ważnym składnikiem była dwoistość, specyficzna schizofrenia życia, w którym próbowano godzić wymogi PRL pierwotnego z własnym interesem i przekonaniami, z odziedziczonymi po przodkach wartościami i instytucjami.

Oznaczało to też dwójmyślenie, świeczkę dla jednego i ogarek dla drugiego, praktyki zamazywania sprzeczności oraz rozwiniętą nad podziw sztukę uniku. Powstały też społeczne, zbiorowe formy takich zachowań, w tym dwoiste organizacje, służące z jednej strony rządzącym, z drugiej zaś interesom swych członków – zwykłych ludzi, bynajmniej niemarzących o tym, by w wolnych chwilach budować socjalizm. Był to rodzaj milczącej umowy społecznej, zawartej za czasów Gomułki, która dawała tysiącom ludzi pole do półautonomicznej działalności społecznej.

W zasadzie wszelkie organizacje masowe miały taki charakter: ZBoWiD, Liga Kobiet, Ochotnicza Straż Pożarna i ZHP – by wymienić te największe, w pewnym sensie nawet sama PZPR. Wszystkie one były – w mniejszym lub większym stopniu (by nie urazić harcerzy i strażaków postawionych tu nazbyt blisko PZPR) – dwoistymi szkołami „adaptacyjności i elastyczności“ indywidualnej i organizacyjnej. Wiedza, umiejętności i kody mentalne z nich wyniesione są równie dwoiste: pomagają w zbiorowym działaniu, ale i mu zagrażają.

Autor jest pracownikiem Instytutu Studiów Społecznych Uniwersytetu Warszawskiego

Szukając odziedziczonych po przeszłości kodów mentalnych wpływających na dziś i jutro Polski, nie sposób uniknąć pytania o mentalne dziedzictwo PRL. Zarazem poszukiwanie w tym dziedzictwie takich postaw i skłonności, które sprzyjają cywilizacyjnemu rozwojowi naszego kraju, nie jest łatwe. Myślimy wszak o rozwoju w warunkach wolnego rynku, demokracji i rządów prawa, tymczasem komunistyczna dyktatura oznaczała zanegowanie wszystkich tych swobód. Na szczęście historia Polski pod rządami PZPR to nie tylko niewydolność i absurdy zetatyzowanej gospodarki oraz opresja i nadużycia władzy. Ponadto nawet ewidentne wady ówczesnego reżimu mogły prowadzić do skutków przydatnych w nowych warunkach, jak spróbuję to niżej pokazać.

Pozostało jeszcze 95% artykułu
Historia
Nieprzyzwoity zachwyt nad kością słoniową
Materiał Promocyjny
Jak przez ćwierć wieku zmieniał się rynek leasingu
Historia
Jerzy Haszczyński: Jaką rolę w moim życiu odegrał Jimmy Carter
Historia
Pomimo wojny polskie instytucje pomagają ratować zabytki w Ukrainie
Historia
Jezus Chrystus nie urodził się w roku zerowym. Takiego roku bowiem nie było
Materiał Promocyjny
5G – przepis na rozwój twojej firmy i miejscowości
Historia
Boże Narodzenie w wiekach średnich
Materiał Promocyjny
Nowości dla przedsiębiorców w aplikacji PeoPay