– To skandal, że na piątkowe obchody rocznicy tragedii wołyńskiej nie pofatygował się żaden z najważniejszych polskich polityków – mówi „Rz” zaangażowany w organizację uroczystości ksiądz Tadeusz Isakowicz-Zaleski. – W niedzielę Kresowiacy o niczym innym nie mówili, tylko o przykrości, jaka ich spotkała. Wszyscy byli rozgoryczeni.
Uczestników obchodów szczególnie dotknął fakt, że prezydent nie pojawił się na piątkowych uroczystościach na skwerze Wołyńskim w Warszawie, choć minister w Kancelarii Prezydenta Michał Kamiński zapewniał w „Rz”, że Lech Kaczyński tam będzie.
– Udział prezydenta w tych obchodach nie był planowany. Już od dłuższego czasu było wiadomo, że Lech Kaczyński ma w tym czasie inne obowiązki – tłumaczy sekretarz stanu w Kancelarii Prezydenta prof. Ryszard Legutko. To właśnie on reprezentował głowę państwa podczas piątkowych obchodów i odczytał list skierowany do uczestników. Jego treść także wzburzyła Kresowiaków.
„Jako Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej w imieniu całego narodu składam dzisiaj hołd wszystkim ofiarom wydarzeń wołyńskich z lat 1943 – 1944. (...) Tragedia Wołynia była przełomowym momentem zagłady polskich Kresów” – napisał Lech Kaczyński.
– Cały list składa się z ogólników. Szczególnie bulwersuje to, że ani razu nie padło słowo „ludobójstwo”. Nie zostali też nazwani sprawcy –ocenia ks. Isakowicz-Zaleski.