Otwierało to drogę do piemonckiego Turynu i lombardzkiego Mediolanu, a przy tym utrudniało połączenie wrogich armii, możliwe już tylko po drodze biegnącej 70 km dalej na północ. Szansa powodzenia ryzykownego manewru tkwiła w kombinacji zaskoczenia i operacji mylących przeciwnika co do celu ofensywy, ale przede wszystkim w szybkości.

11 kwietnia 1796 roku Armia Włoch, jakby w odpowiedzi na podjętą dzień wcześniej ofensywę austriacką, weszła między przeciwników, rozpoczynając serię błyskawicznych zwycięstw. Pobicie wojsk austriackich pod Montenotte (12 kwietnia) i Dego (14 i 15 kwietnia), a sardyńskich pod Millesimo (13 kwietnia) ostatecznie rozdzieliło sprzymierzonych i przypieczętowało los Sardyńczyków. Klęska poniesiona 22 kwietnia pod Mondovi i brak nadziei na pomoc osłaniających Mediolan Austriaków zmusiły dwór w Turynie do podpisania rozejmu. Król Wiktor Amadeusz III wystąpił z koalicji i wydał Francuzom twierdze Cuneo, Tortone i Alessandrię oraz ważną przeprawę przez Pad. Skracało to francuskie linie komunikacyjne i zapewniało zaopatrzenie. W czerwcowym pokoju Francja wydrze jeszcze Sardynii Sabaudię i Niceę. Jak pisał Marian Kukiel, „w ciągu czternastu dni Bonaparte pobił dwie armie, odniósł sześć zwycięstw i wymógł na królu Sardynii to, do czego nie mogły zmusić go trzechletnie wysiłki jego poprzedników”.

Teraz przyszedł czas na Austriaków. Zwodząc ich skutecznie, Bonaparte sforsował 6 maja Pad pod Placencją, czym skłonił Beaulieu do porzucenia Pawii i Mediolanu. Nie zdołał zapobiec przejściu przeciwnika przez Addę, ale 10 maja, wezwawszy posiłki, młody generał uderzył z samą tylko awangardą i jazdą na austriacką tylną straż pod Lodi. Osłaniany ogniem dział atak Francuzów po 195-metrowym moście, zgrany z szarżą przeprawionej powyżej Lodi jazdy, zmusił Austriaków do odwrotu. Mimo ciężkich strat Bonaparte nawiązał tego dnia ową szczególną więź z żołnierzami, która przetrwa do Waterloo. Nawet jeśli nadanie mu honorowego tytułu „małego kaprala” wieczorem po bitwie jest tylko legendą.