[srodtytul]Karabiny samopowtarzalne[/srodtytul]
W czasie II wojny standardowym uzbrojeniem piechoty pozostawał powtarzalny karabin (np. Mosin 1891/30, Mauser 98K, Lee-Enfield Mk III). W kilku armiach pojawiły się jednak karabiny samopowtarzalne, a w armii amerykańskiej, jako jedynej, broń ta stała się standardem. W karabinie powtarzalnym po każdym strzale należało zazwyczaj wykonać cztery chwyty, trzymając za rączkę zamkową; następowało wówczas wyrzucenie pustej łuski, napięcie iglicy i wprowadzenie kolejnego naboju do komory. W broni samopowtarzalnej cały ten cykl następował samoczynnie. Dzięki odprowadzaniu gazów prochowych przez boczny otwór w lufie przedostawały się one do rury umieszczonej pod lub nad lufą i tam pchały tłok. Współgrał on z suwadłem, a to z kolei działało na zamek, powodując jego odryglowanie i ruch wsteczny; po wyrzuceniu pustej łuski zamek powracał na swoje miejsce pod wpływem sprężyny powrotnej, wprowadzając kolejny nabój.
Za każdym razem żołnierz musiał jedynie naciskać spust, broń bowiem posiadała przerywacz – podobnie jak w pistoletach – co różniło ją od karabinów automatycznych, gdzie ogień trwał dopóty, dopóki trzymano wciśnięty spust. Zwiększono szybkostrzelność, poza tym strzelający nie musiał odrywać wzroku od celu. W ZSRR żołnierze mieli karabiny Simonowa (AWS 36), zastąpione szybko bronią Tokariewa (SWT 40), produkowaną do 1942 roku w wielkich ilościach. Niemcy wprowadzili w czasie wojny walthery: G41, a po nim znacznie bardziej udany G43.
Amerykańscy żołnierze dysponowali garandem M1 wprowadzonym do uzbrojenia w 1936 roku. Broń była dobrze dopracowana i uchodziła za celną; do magazynka wchodziło osiem nabojów wraz z ładownikiem, który był wyrzucany po wystrzeleniu ostatniego naboju. Wszystkie wymienione wzory strzelały standardowymi nabojami karabinowymi: radzieckie 7,62 x 54 mm, niemieckie 7,92 x 57 mm, a garand 7,62 x 63 mm. Każdy z nich miał też swoją wersję snajperską z optyczną lunetą.
[srodtytul]Wielkie koty[/srodtytul]