Janusz Kurtyka odciął się wczoraj Aleksandrowi Kwaśniewskiemu, który nazwał IPN Instytutem Kłamstwa Narodowego. – W latach 1983 – 1989 był rejestrowany przez bezpiekę jako TW „Alek”. Myślę, że pan Kwaśniewski nie jest w stanie nikogo obrazić – stwierdził szef IPN w wywiadzie dla dziennika „Polska”.
SLD uznało tę wypowiedź za skandaliczną i złożyło u marszałka Sejmu wniosek o odwołanie Kurtyki. – Chcemy przerwać ten żenujący spektakl – wyjaśniał Wojciech Olejniczak, szef Klubu Lewica. – To, co mówi IPN o Kwaśniewskim, to absolutna nieprawda. Gdy startował w wyborach na prezydenta RP, przeszedł pomyślnie proces lustracyjny.
W lecie 2000 r. Sąd Apelacyjny w Warszawie uznał, że Kwaśniewski złożył prawdziwe oświadczenie lustracyjne. Jednak w kwestii jego rejestracji stwierdził to samo, co Kurtyka.
Sojusz wzywa Platformę do poparcia wniosku, zarzucając jej przy tym, że Kurtyka był kandydatem PO na szefa Instytutu, a za jego powołaniem głosowali wszyscy jej liderzy.
W Platformie zdania są podzielone. Wicemarszałek Sejmu Stefan Niesiołowski chce odwołania Kurtyki. W obronie prezesa IPN stanął za to minister sprawiedliwości Andrzej Czuma. – Kwaśniewski nie powinien się gniewać, że prezes Kurtyka przypomina mu, kim był wcześniej – mówił w Sejmie. Ocenił, że IPN jest „wspaniałą instytucją”, która opublikowała kilkaset niezwykle cennych pozycji o najnowszej historii Polski.