[„Wiarus”, nr 48 – 49, Warszawa, 5 grudnia 1936; „Monitor” z 11, 12, 15 listopada 1920]
[srodtytul]Paryż wita wybawcę Polski[/srodtytul]
Kiedy w listopadzie 1920 roku ostatecznie upadł Wrangel, okazało się nagle, że oczekiwanie Francji na zwycięstwo „białych” należy odłożyć do lamusa, że rolę Rosji na Wschodzie i wobec Niemiec musi przejąć Polska. Szczególnie było to oczywiste po zwycięstwie pod Warszawą i nad Niemnem. Nowa faza w stosunkach z Francją została otwarta przez zaproszenie Piłsudskiego do Paryża. 20 stycznia 1921 roku prasa opublikowała wymianę depesz między Briandem, premierem i ministrem spraw zagranicznych Francji a Piłsudskim. Briand telegrafował, że Francja gotuje się powitać Polskę i wielkiego patriotę, który ją od najazdu wybawił.
[ramka]KOŃ Z ZERWANEMI NOGAMI W GALOPIE
Jedną z największych cnót żołnierza jest opanowanie siebie i płynący stąd spokój. Żołnierz, a tym bardziej oficer, z „nerwami” niewiele wart. Jak na koniu z zerwanemi nogami w galopie czy wyścigu, tak na żołnierzu z „nerwami” w chwili niebezpieczeństwa i kryzysu polegać nie sposób.
[b]5 sierpnia 1921 r. „Polska Zbrojna”, aforyzmy do wydawnictwa „Żołnierzowi Polskiemu”[/b][/ramka]
W swej odpowiedzi Piłsudski wyraził podziękowanie za słowa, w których Briand „złączył moje imię ze wspomnieniem naszego zwycięskiego oporu”. Stwierdzał, że z najwyższą radością znajdzie się na ziemi francuskiej, gdzie będzie mógł zwiedzić pełne chwały pola bitew, „gdzie sztandary polskie powiewały wśród waszych sztandarów”.
3 lutego Piłsudskiego witano w Paryżu. Na dworcu był Briand i minister spraw wojskowych Barthou. W południe Marszałek rozmawiał z prezydentem Millerandem, a następnie z generałami Weygandem i Henrysem. Około godziny 15 złożył wieniec na Grobie Nieznanego Żołnierza, później jeszcze dyskutował z marszałkiem Fochem i gen. Weygandem. Pierwszy dzień wizyty zakończył się przyjęciem przez prezydenta Francji, wydanym w Pałacu Elizejskim
Piłsudski odwiedził Bibliotekę Polską 4 lutego, był na przyjęciu w ratuszu paryskim. Po przemówieniu prezydenta Rady Miejskiej, który przypomniał, że Paryż dawał schronisko emigrantom i wygnańcom po powstaniu listopadowym, Piłsudski podkreślił, że było to coś więcej niż gościnność, a mianowicie przenikanie wzajemne w głębokiej wierze i w nadziei. Poza tym w Paryżu Polacy mogli utworzyć płomienny ośrodek patriotyzmu, z którego przez usta poetów, uczonych i artystów promieniowały siły ożywcze; z nich ich bracia czerpali męstwo i otuchę.
5 lutego rano szkoła oficerska w Saint Cyr przyjmowała Piłsudskiego. Tam Piłsudski dekorował marszałka Focha Krzyżem Virtuti Militari, odpiętym ze swego munduru. Zaznaczył, że stojąc przed wielkim wodzem, nie może zapomnieć, iż jest żołnierzem, który podziwia olbrzymie dzieło, jakiego Foch dokonał. „I dlatego dziś z uczuciem głębokiej radości ofiarowuję Ci Krzyż Orderu Virtuti Militari, ten order, który mi jest tak drogi, a który nosiłem na swej piersi jako naczelny wódz armii polskiej”.
[Pisma Zbiorowe, t. V, s. 187]
Najważniejsze jednak były rozmowy o układzie politycznym i wojskowym. Ich decydująca faza przypadła na 5 i 6 lutego. Millerand, Briand, Barthou i Philippe Berthelot (dyrektor polityczny Ministerstwa Spraw Zagranicznych) oraz Piłsudski, Sapieha i Sosnkowski omówili podstawowe elementy układu politycznego, wojskowego i ekonomicznego. Dwa pierwsze stały się podstawą sojuszu politycznego między Polską a Francją. 19 lutego została podpisana jawna umowa polityczna, a 21 lutego tajna konwencja wojskowa. Obie stały się podstawą naszego systemu bezpieczeństwa w całym okresie międzywojennym. Dla naszego wojska układ był sposobem na pozyskanie sprzętu, podstawą koordynacji planów w odniesieniu do zagrożenia niemieckiego, a nawet transferu myśli wojskowej. Układ ekonomiczny, który przy obu porozumieniach podpisano, umożliwiał penetrację kapitału francuskiego w Polsce i był krytykowany.
[srodtytul]Nadzieja płynie zza oceanu[/srodtytul]
Pomimo plusów sojuszu z najsilniejszą wówczas armią świata Piłsudski w dalszym ciągu szukał reasekuracji. W odniesieniu do Wschodu postawił na Rumunię, nie zaprzestał także prób wobec Ameryki. Jej postawa podczas wojny 1920 roku dawała nadzieje na przekucie sympatii w konkrety, szczególnie na polu gospodarczym. 21 grudnia 1919 roku Piłsudski przyjął senatora Stanów Zjednoczonych Mac Cormicka, jednego z wybitnych działaczy Partii Republikańskiej, wydawcę „Chicago Tribune”, a w dzień wigilijny wysłał depeszę do Herberta Hoovera, przewodniczącego American Relief Administration, dziękując za dary dla polskich dzieci.
W dniu, w którym depeszę wysłano, znany z pacyfistycznych poglądów senator Reed ze stanu Missouri oskarżył na forum Kongresu akcję American Relief Administration (kierowaną przez Hoovera) i jego osobiście o sprzeniewierzenie kredytu dla celów militarnych „na wspomożenie polskiej armii, zaangażowanej w wojnę, której Ameryka nigdy nie autoryzowała”.
Okazuje się bowiem, że pod pozorem pomocy dla potrzebujących Hoover prowadził w 1919 i 1920 roku akcję wspierania Polski w obronie przed bolszewizmem i Niemcami. Sam Hoover napisał w kwietniu 1920 roku na łamach „National Review”: „Dzisiejsza Polska jest zmuszona do utrzymania linii frontu broniącej Europę przed inwazją bolszewicką. Będąc w rozpaczliwej sytuacji ekonomicznej, musi utrzymać 500 tys. armię, walczącą na froncie długości półtora tysiąca mil i będącą strażnicą Europy”.
W okresie szczytowego zagrożenia Warszawy, gdy rząd w Pradze wstrzymał transporty sprzętu, Waszyngton wywarł poważną presję na rzecz odblokowania dostaw. Amerykanie zagrozili, że ich stosunek do tego państwa będzie rozpatrywany przez pryzmat stosunku Pragi do Polski. Po wojnie Waszyngton obserwował sytuację w Polsce, pozostając, aż do pierwszej połowy lat 30., liderem państw nieuznających reżimu w Moskwie. Niestety, po roku 1920 nastąpił odwrót od spraw europejskich i powrót do izolacjonizmu. Piłsudski zapamiętał wszakże, że jedynie Stany Zjednoczone nie motywowały swej polityki wobec Rzeczypospolitej egoistycznymi względami i widokami na korzyści materialne.
[Z. L. Stańczyk, Herberta Hoovera wojna z bolszewikami, „Rzeczpospolita”, nr 238 (4795), 11 – 12 października 1997; B. Winid, After the Colby Note: The Wilson Administration and the Polish-Bolshevik War, „Presidential Studies Quarterly”, Vol. XXVI (1996), no. 4, 1165 – 1169]
[srodtytul]Sojusz z Rumunią chroni południową flankę[/srodtytul]
Budowanie systemu bezpieczeństwa oznaczało konieczność wciągnięcia w sojusz obrony Rumunię. Kraj ten posiadał długą granicę z Rosją i spór o pograniczne terytoria, istniała też wspólna granica z Polską, chociaż w wojnie 1920 roku nie było okazji do przekonania się o gotowości Rumunów do przyjścia nam z pomocą. Piłsudski postanowił zawrzeć układ wojskowy i polityczny, co też nastąpiło 3 marca 1921 roku, niemal nazajutrz po wizycie we Francji. Do 1922 roku poprawiono jego brzmienie w tym zakresie, że druga układająca się strona została zobowiązana do natychmiastowego wystąpienia zbrojnego, a nie tylko ogłoszenia mobilizacji.
Po sfinalizowaniu tych rozmów Piłsudski udał się na parodniową oficjalną wizytę do Rumunii. Wyjazd nastąpił 12 września 1922 roku. Towarzyszył mu minister spraw zagranicznych Gabriel Narutowicz.
14 września przybyli do Sinai, letniej rezydencji króla Ferdynanda, który z następcą tronu Karolem i jego bratem, księciem Mikołajem, oczekiwał Piłsudskiego na dworcu. Po latach książę Mikołaj opowiadał posłowi polskiemu w Pradze Wacławowi Grzybowskiemu o przyjeździe Piłsudskiego. „Udaliśmy się z mym ojcem, królem Ferdynandem, na dworzec, aby spotkać przybywającego z oficjalną wizytą Naczelnika Państwa Polskiego, Marszałka Piłsudskiego. Miałem wrażenie, że ojciec mój ma zamiar przyjąć swego gościa serdecznie, ale z pewną nonszalancją.
Pomimo wszystko Marszałek, Naczelnik Państwa, to nie król. Ojciec mój rozmawiał z nami wesoło, gdy pociąg podchodził, a gdy stanął, zapalił właśnie papierosa. Z salonki, wprost przed nami, wyskoczyli dwaj adiutanci i świetnie stanęli na baczność po obu stronach drzwi. Po chwili ukazał się w tych drzwiach wasz Marszałek i lekko pochylony naprzód patrzał na naszą grupę. Potem wolno, bardzo wolno zaczął wychodzić. Było w tym wzroku coś takiego, że wyprostowałem się mimo woli. Spojrzałem na mego ojca i, nie zapomnę nigdy, skonstatowałem, że zanim Marszałek zdążył zejść, ojciec mój rzucił papierosa i stanął na baczność…”.
[W. Grzybowski, Spotkania i rozmowy z Józefem Piłsudskim, „Niepodległość”, t. 1, Londyn 1948]
W trakcie pobytu w Sinaia wręczono mu krzyż Michała Walecznego 4. klasy oraz Wielką Wstęgę Orderu Karola I. Z kolei król Ferdynand udekorowany został krzyżem Virtuti Militari. W drodze powrotnej na stacji Ploesti wsiadł do pociągu Piłsudskiego Władysław Baranowski, delegat rządu w Konstantynopolu. Piłsudski powiedział: „[…] wizyta tutaj, o której sądzicie, że mnie zmęczyła, była dla mnie odpoczynkiem, odskocznią, od wszystkiego, co się w kraju dzieje, aczkolwiek wiecie, że nienawidzę pomp i reprezentacji.
Tu sytuacja jest jasna i wiem, z czym przychodzę i na czym zakończę. Tu patrzą na mnie nie tylko jako na Naczelnika Państwa przyjacielskiego narodu, ale widzą Piłsudskiego, zwycięskiego wodza. W Polsce jestem ciągle zwierzyną w klatce, do której każdy śmierdziuch strzelać może… lecz mniejsza z tym. Najwstrętniejsze przeszedłem i mam to poza sobą, niech inni z tym się parają. Cztery lata!”. Co do wizyty w Rumunii Piłsudski był zadowolony.
[ramka]WOJNA I KOCHANKA Dla żołnierza wojna to nie jest to, co dla panów ubranych w tużurki: wojna dla żołnierza – to kochanka.
[b]11 stycznia 1920 r. Przemówienie w Lublinie[/b][/ramka]
Sojusz, choć nie idealny, spełniał swe zadania. O ile ten z Francją zabezpieczał głównie od strony Niemiec, to ten z Rumunią chronił południową flankę na granicy z Rosją.
20-milionowa Rumunia była naonczas prężnym państwem, a jej liczna armia pokazała się podczas I wojny światowej z dobrej strony. Z polskiego punktu widzenia brak było dla niej wiarygodnego substytutu. Łączył nas także interes, oba kraje narażone były na odwet ze strony Rosji, oba, co napisano wyżej, miały w swoich granicach terytoria, do których Moskwa rościła pretensje.
[W. Baranowski, Rozmowy z Piłsudskim 1916 – 1931, Warszawa 1938, s. 166 – 170. M. Leczyk, Polska i sąsiedzi. Stosunki wojskowe 1921 – 1939, Warszawa 2004, s. 20 – 22]
[srodtytul]Żołnierze przemykają na Śląsk[/srodtytul]
Podpisanie dwóch ważnych sojuszy odbyło się w cieniu ostatniego zbrojnego zrywu o kształt Rzeczypospolitej. Już 17 sierpnia 1919 roku, po tym jak decyzją Lloyda George’a zdecydowano o plebiscycie, wybuchło I powstanie śląskie. Stłumiono je jednak po zaciętych walkach. Rok później Niemcy wykorzystali pogłoski o upadku Warszawy, by 18 sierpnia dokonać pogromu Polaków.
W odpowiedzi 19 sierpnia wybuchło drugie powstanie. Wojciechowi Korfantemu udało się uzyskać koncesje w postaci usunięcia policji i bojówek niemieckich i wprowadzenia policji plebiscytowej. Głosowanie odbyło się 20 marca 1921 roku, około 40 proc. optowało za Polską, reszta za Niemcami, przy czym około 16 proc. stanowili sprowadzeni z Niemiec ziomkowie, urodzeni na terenie plebiscytowym. Przeforsowano podział terytorialny, w wyniku którego zaledwie 25 proc. obszaru przypaść miało Rzeczypospolitej, a ponad 310 tys. osób głosujących za Polską pozostać miało po drugiej stronie granicy.
To przeważyło za wybuchem w nocy z 2/3 maja 1921 roku ostatniego, trzeciego powstania. Walki były bardzo zaciekłe, wspomagano je z kraju dyskretnie, wielu żołnierzom ułatwiano przekraczanie granicy. Jednak obecność Komisji Plebiscytowej uniemożliwiała otwartą interwencję. W każdym razie powstanie przyniosło zmianę decyzji, teraz 1/3 obszaru plebiscytowego i około 2/3 tych, co głosowali za Polską, weszło w skład Rzeczypospolitej.
[srodtytul]Pokój w Rydze i zarzewie kłopotów[/srodtytul]
Kończyła się zbrojna batalia o kształt granic, należało teraz nadać państwu trwałe ramy prawne. Debata na temat konstytucji toczyła się dotychczas w cieniu wojny, już w maju 1919 roku przedłożono założenia ustawy zasadniczej. Generalnie ścierały się pomysły prawicy, która dążyła do maksymalnego ograniczenia uprawnień głowy państwa, bojąc się, że urząd prezydenta obejmie Piłsudski. Na drugim biegunie stała lewica, natomiast komisja rzeczoznawców z profesorem Michałem Bobrzyńskim stała na stanowisku wzmocnienia władzy wykonawczej i uprawnień głowy państwa.
W uchwalonej 17 marca 1921 roku konstytucji, zwanej potem marcową, zagwarantowano republikański ustrój państwa, prawa i wolności obywatelskie wraz z czynnym prawem wyborczym po ukończeniu 21. i biernym od 25. roku życia. Prezydenta na siedmioletnią kadencję wybierał parlament, ale premiera desygnował naczelnik państwa (do czasu wyboru prezydenta), a dopiero w drugiej kolejności Sejm.
Rząd musiał posiadać większość w Sejmie wybieranym na pięcioletnią kadencję, co przy wprowadzeniu zasady proporcjonalności w wyborach do izby, powodowało jego rozproszkowanie i trudności w budowie trwałej większości, a tym samym stabilizacji rządów. Mniejszościom narodowym gwarantowano równe prawa, podobnie gdy chodzi o swobodę wyznania dla wszystkich obywateli. Artykuł 114 konstytucji przyznawał jednak Kościołowi katolickiemu „naczelne stanowisko”.
Konstytucja skrojona na miarę sejmowych obrońców ojczyzny przyniosła wiele szkody. Odarcie prezydenta z rzeczywistej władzy osłabiło państwo już u jego kolebki, a niejednoznaczność przepisów o desygnowaniu kandydata na premiera podważyła jej wiarygodność już rok po jej uchwaleniu.
Pokój w Rydze położył kres federacyjnej koncepcji Piłsudskiego. Podpisany ostatecznie 18 marca tego roku wyznaczał granicę wzdłuż Dźwiny, ku Wilii, dalej ku rzece Łań aż do jej ujścia do Prypeci. Dalej przez m. Korzec, rzeką Horyń, a następnie wzdłuż Zbrucza. Obie strony zrzekały się pretensji do terytoriów po drugiej stronie granicy i prowadzenia wrogiej propagandy. Rosja miała zwrócić archiwa i dobra kultury, a także zapłacić 60 mln rubli w złocie z tytułu uczestnictwa Królestwa Polskiego w gospodarczym rozwoju Rosji. Te ostatnie warunki nie zostały dotrzymane.
Niemniej trzyletni okres wojen o ukształtowanie państwa został pomyślnie zakończony. Odradzająca się Rzeczpospolita posiadała około 389 tysięcy kilometrów kwadratowych i 27 milionów ludności. Potencjał ów był zdecydowanie mniejszy od dwóch wielkich sąsiadów, dlatego należało go wzmocnić poprzez wiarygodny system sojuszy oraz silną władzę wykonawczą. Rzecz charakterystyczna, tam, gdzie decydował Piłsudski, rezultat był pozytywny: wygranie wojny i dwa solidne sojusze. Tam, gdzie majstrowała endecja, otrzymaliśmy słabą konstytucję, a wraz z nią zarzewie późniejszych kłopotów.
[ramka][b]Janusz Cisek [/b]
[link=http://www.januszcisek.pl ]www.januszcisek.pl [/link]
[mail=jcisek@muzeumwp.pl]jcisek@muzeumwp.pl[/mail]
dyrektor Muzeum Wojska Polskiego. W latach 90. dyrektor Instytutu Józefa Piłsudskiego w Nowym Jorku. Autor m.in. „Kalendarium życia Józefa Piłsudskiego” (wspólnie z Wacławem Jędrzejewiczem) oraz albumu „Józef Piłsudski”. Profesor w Instytucie Europeistyki UJ[/ramka]