Z loggii pierwszego piętra zamku mówił do zgromadzonego na dziedzińcu tłumu o Juliuszu Słowackim, którego prochy zostały właśnie – z inicjatywy Marszałka – sprowadzone z paryskiego cmentarza Montmartre. Dwa tygodnie wcześniej trumnę przewieziono z Paryża do Cherbourga, dalej drogą morską do Gdyni, następnie Wisłą do Warszawy, a po uroczystościach w stolicy szczątki poety przetransportowane zostały do Krakowa.
Piłsudski, miłośnik poezji Słowackiego i jej znawca, wzniósł się w tym – wygłoszonym z pamięci! – natchnionym przemówieniu na szczyty sztuki oratorskiej. Powiedział m. in.:
„Zda się, że są ludzie, którzy żyć muszą dłużej, których życie trwa nie latami, a wiekami, wbrew prawdzie przyrodzenia ludzkiego. I gdy teraz szczątki Słowackiego wprowadzamy do grobowców królewskich, wiemy, że przedłużamy mu życie dalej jeszcze i że żyć będzie tak długo, aż murów Wawelu nie naruszy czas zniszczeniem, a skała, która nad Wisłą samotnie tu stoi, nie ulegnie śmierci. (...)
Słowackiego wielkość sięga stu lat, gdy na ziemiach polskich przedostatnie powstanie 1830 roku skasowało jedną prawdę życia historycznego, skasowało wojsko. Wojsko to prawda siły ramienia, co broni i chroni, co życie dając, życie innym otwiera, co krwią jak cementem mości prawdę historii i trwania narodu, znikło w roku 1830. Wtedy zapanowało wahanie na tym skręcie drogi danym nam przez los.
W trosce prawdy siły ramienia, w trosce prawdy nadziei, że ramię się wzmocni, znikły i upadły. I mamy zaraz próby, by miecze, co w podziemiach zasnęły lub tylko echem grają, zastąpić inną siłą, siłą ducha. Gdy miecze się skrzyżują, skry padają. Starano się wykrzesać prawdy duszy, tak silne i mocne, że w pracy skry padały także. Starano się zastąpić prawdy proste, siłę miecza prawdą siły ducha, tak by wzmocniwszy ducha, móc trwać w niewoli i móc uzyskać siły, gdy tych sił będzie potrzeba.