Tuż po Wrześniu próbowano na Marszałka zrzucić odpowiedzialność za klęskę, ale już podczas okupacji powróciło przekonanie, że gdyby żył Wielki Marszałek, nie doszłoby do upadku Rzeczypospolitej. Jak celnie zauważył Józef Czapski, dla Piłsudskiego ludzie gotowi byli umierać, przy generale Sikorskim chcieli robić kariery.
Najbardziej dobitnie owa różnica unaoczniła się Ferdynandowi Goet-lowi nad grobami katyńskimi. Opisuje swe wrażenia następująco: „Generalskie szlify straciły już swój blask. Ale na płaszczu widniała świeża jeszcze, błękitno-czarna wstążeczka Virtuti Militari z tamtej wojny. I powiedziała nam więcej o tym człowieku, niż mogła powiedzieć jego postać i twarz. Przyklęknąłem i odpiąłem wstążkę, by ją zawieźć do Warszawy. Ktoś za mną odezwał się: »... Na stos... na stos... nasz życia los...«.
Uczułem w sercu straszliwą bezradność i zaraz potem zaciekłość i gniew. Stara pieśń legionowa zabrzmiała mi w duszy gorzką, a zapomnianą prawdę, jak trudno być Polakiem i jak nie sposób Polakiem nie być.
Po powrocie do Warszawy długo patrzałem na podobiznę Marszałka i powtarzałem sobie: przyjdzie jeszcze Twój czas”.
Refleksję Goetla uzupełnijmy wspomnieniami biskupa polowego Józefa Gawliny, który opisując wizytę W. Sikorskiego w jednym z obozów szkoleniowych polskich żołnierzy w Wielkiej Brytanii podczas II wojny światowej, ku konsternacji otoczenia, dla podniesienia ducha zaintonował „Pierwszą Brygadę”.
[J. Gawlina, „Wspomnienia”, gdzie także relacja o audiencji biskupa u Ojca Świętego w 1938 i wypowiedzi papieża o Piłsudskim w samych superlatywach; Ferdynand Goetel, „Wspomnienie o Piłsudskim”, „Wiadomości”, nr 22 (113), Londyn 1948]
Klamry spinające XX wiek
Istotnie! Bez odwołania do Marszałka odzyskanie niepodległości nie byłoby chyba możliwe. Dowodzą tego dzieje polskiego oporu, a można je prześledzić na podstawie stosunku do Piłsudskiego. Łatwo wykazać pewne prawidłowości w postawie zarówno władz komunistycznych, jak i samej opozycji. Otóż władcy Polski Ludowej nie chcieli dopuścić do najmniejszego marginesu swobody w dyskusji nad miejscem Piłsudskiego w naszych dziejach.
Po pierwszym przełomie, w roku 1956, odwilż zatrzymała się na waloryzacji pamięci o Wrześniu i Armii Krajowej. Żołnierzy 1939 roku nobilitowano do grona obrońców ojczyzny, nieświadomych, bo dowodzili nimi sanacyjny pułkownicy. Podobnie zaczęto pisać o konspiracji akowskiej, że byli to szczerzy w swym umiłowaniu polskości żołnierze, nad którymi kontrolę sprawował reakcyjny rząd w Londynie. Z kolei w okresie pierwszej „Solidarności” odgrzebano gen. Sikorskiego, chwaląc go za realizm polityczny i układ z Rosją stalinowską w lipcu 1941 roku. Bo akurat wtedy, w przededniu „Solidarności”, władze kładły niebywale silny nacisk na realizm w ocenie naszego położenia geopolitycznego. Uświadomienie potęgi Rosji miało studzić marzenia. Sikorski był więc użyteczny, ale nie Piłsudski. On pozostał wyzwaniem. Aż do końca PRL!
Był zbyt bezkompromisowy w swym dążeniu do utrzymania niepodległości i nikt nie mógł go posądzić o gotowość do frymarczenia interesami narodowymi. Posiadał też jeden z niewybaczalnych rysów: nie ufał Rosji. On, człowiek lewicy, przez kilkanaście lat przywódca Polskiej Partii Socjalistycznej – pokonał w roku 1920 pierwszą ojczyznę proletariatu. Była to jedyna porażka Armii Czerwonej w całej jej historii. Ani w Moskwie, ani w gierkowskiej nawet Warszawie nie odważono się tego zapomnieć. Taka „zbrodnia” nie ulega zatarciu.
[wyimek]SEN PIĘKNY Z przeżyć moich sięgam do dni największego mojego tryumfu, gdym do Wilna jako zwycięzca wkraczał, gdy przede mną szwadron po bruku podkowami tętnił i gdy wtedy w takt podków śnił mi się dźwięk łańcucha. I gdzieś pod powieką u zwycięzcy łza tęsknoty się zbierała za snami pięknymi niewoli, które Mickiewicza nam dały, za cierpieniami i bólami, za zapachem kwiatów, które kajdany ubierają.
16 listopada 1924 r. Warszawa, „Pierwsze dni Rzeczypospolitej. Wykład drugi”[/wyimek]
Także i opozycja w PRL przeszła interesującą drogę. Zbrojne podziemie lat 1944 – 1956 nie do końca związane było z imieniem gen. Sikorskiego, w istocie było już piłsudczykowskie i antystalinowskie. Stłumienie zbrojnej opozycji oraz powstania węgierskiego 1956 roku otworzyło drogę do powstania koncesjonowanej opozycji, której celem było złagodzenie dolegliwości systemu. Na tej też bazie pojawiła się „Solidarność”, jakkolwiek bardzo szybko przeszła ewolucję w kierunku pełnej suwerenności.
Z drugiej strony analizy historyków i polityków z wielu krajów wskazują na wpływ postawy papieża dla odrodzenia ducha wolności w całej Europie Środkowo-Wschodniej.
[por.: Bernard Lecomte, „Prawda zawsze zwycięży. Jak Papież pokonał komunizm”, Warszawa 2005]
Piłsudski wraz z papieżem, w sposób mniej lub bardziej dla nas świadomy, spinają dzieje XX stulecia. Bo Piłsudski był u steru na początku tego wieku, a papież przy jego końcu i na samym początku następnego.
[srodtytul]Siła magnetyczna iskrząca blaskiem legendy...[/srodtytul]
Realizacja wielkich zamierzeń nie byłaby możliwa bez owej trudnej do zdefiniowania, acz niezbędnej umiejętności gromadzenia wokół siebie ludzi. Żaden wielki ruch społeczny nie mógł się bez tego obejść, żaden polityczny plan nie został zrealizowany. Przechowujemy w pamięci magnetyzm oddziaływania Jana Pawła II udowodniony pod każdą szerokością geograficzną.
Także i Piłsudski miał podobny wpływ na otoczenie. W relacji o wyprawie kijowskiej 1920 roku pisaliśmy już, jak nieprzychylny, bo złożony z arystokratów pułk kawalerii, przeobraził się w jednym momencie w dozgonnych stronników Komendanta. A relacji takich przechowało się dużo więcej.
9 listopada 1928 roku Piłsudski był na premierze filmu „Pan Tadeusz”. Film ten stanowił główny punkt obchodów Święta Niepodległości. Jak relacjonuje w swym „Dzienniku” Anna Iwaszkiewicz, kiedy z ekranu w trakcie projekcji padły słowa „Nam potrzeba wodza Polaka, Jana albo Józefa”, cała sala zatrzęsła się od oklasków. „Obserwowałam na drugich jak w sobie, jak przywykliśmy od tych kilku lat widzieć w Piłsudskim po prostu jakieś wcielenie Polski. Patrząc na film, myślałam o tym, że on właśnie jest tym wszystkim, co Mickiewicz tu przedstawia, ma wszystkie dodatnie i ujemne cechy polskie, począwszy od niebywałej sarmackiej powierzchowności. Irytuje mnie zawsze ten bezkrytyczny, adoracyjny stosunek całej „kliki” piłsudczyków do niego i właściwie ta klika jemu najbardziej szkodzi, ale co do niego samego moje uczucia zmieniły się bardzo od czasów „majowych”. Jednak on jeden ma siłę i umie wszystko trzymać w garści i coś zrobić!!!”.
[A. Iwaszkiewicz, „Dzienniki i wspomnienia”, oprac. P. Kądziela, Warszawa 2000, s. 229 – 230, „Polska Zbrojna”, nr 313, Warszawa 10 listopada 1928; wiele przykładów magnezytu Piłsudskiego w szkicu jego ideowego kontestatora, prof. Janusza Pajewskiego, „Postać dziejowa Józefa Piłsudskiego”, w: „Józef Piłsudski i jego legenda”, Warszawa 1988, s. 20 – 23]
Jeszcze bardziej krytyczny wobec Piłsudskiego Jędrzej Giertych zapisał w jednej ze swych książek. „Jest na ten temat sporo relacji, które, warto by kiedyś zestawić i ogłosić. Ograniczam się tu tylko do przytoczenia słów Kajetana Morawskiego, dyplomaty, byłego wiceministra skarbu i ambasadora. Opisując seanse hipnotyczne, pisze on: „W obu opisanych tu seansach brałem udział tylko jako widz. Wspominałem je jednak nieraz w późniejszym życiu, obserwując wpływ, który nie wahałbym się nazwać magnetycznym, wywieranym przez osobistości tak różne, jak o. Bernard Łubieński z zakonu redemptorystów, Józef Piłsudski, Aristide Briand, Benito Mussolini lub Adolf Hitler.
[…] Trudno zestawiać z Briandem lub z dyktatorami Włoch i Niemiec Józefa Piłsudskiego. […] Był chyba większym od obu (ostatnich) czarodziejem. Iluż znałem ludzi dosłownie przez niego oczarowanych! Nie podzielali jego poglądów, krytykowali jego postępki, potępiali jego wybryki słowne, a nie mogli się oprzeć jego urokowi. Pamiętam jak jeden z moich przyjaciół mawiał mi, że za swego mistrza, za największego w Polsce męża stanu uważa Romana Dmowskiego, ale z Dmowskim chciałby rozmawiać, a Piłsudskiego pocałować w rękę.
Widziałem w roku 1919 hrabiego Jean de Castellane, jak w mundurze oficera francuskiego wybierał się z nieco ironicznym uśmiechem do Belwederu. Francuz, wielki pan, szedł oglądać przywódcę band polskich, po audiencji spotkałem go znowu. Milczał, a gdy nalegałem, powiedział tylko: – Wie pan, gdy ten dziwny człowiek do nas się zwraca, trudno nie stanąć na baczność”.
[J. Giertych, „Józef Piłsudski 1914 – 1919” tom 1, Londyn 1979, s. 137]
„Dyplomaci zagraniczni po przyjęciu przez Naczelnika Państwa wyznawali, że wracali urzeczeni nie potęgą, nie rozumem, lecz Wielkością. Chyba składnikiem tej wielkości była siła magnetyczna, która najbardziej zwykłą i codzienną rozmowę roziskrzała blaskiem legendy, która jednych wiązała na zawsze, a innych odpychała”.
[Kajetan Morawski „Wakacyjne trzy po trzy”, „Wiadomości”. Londyn, 9 listopada 1958]
[srodtytul]Odwołanie do ponadczasowych wartości[/srodtytul]
Piłsudski o lata świetlne wyprzedzał współczesnych mu polityków. W kształtowaniu jego wizerunku w społeczeństwie ważną rolę odgrywały często zwalczające się środowiska, artyści, sportowcy, profesjonaliści wszystkich odcieni. Piłsudski znakomicie komunikował się ze społeczeństwem. Tak jak i nasz papież. Chodzi o umiejętności integracji społeczeństwa wobec określonego programu oraz systemu wartości. Program to niepodległość, system wartości to tradycja i imponderabilia. Wydaje się, że Marszałek zdawał sobie sprawę, że to nie najbardziej nawet liberalny system konstytucyjny czy parlamentarny, ale sprawne państwo, wsparte etosem służby i odwołaniem do wielopokoleniowej tradycji mocniej i szybciej zintegrują społeczeństwo, zapewniając mu trwanie. W przeciwieństwie do wielu polityków zdawał sobie sprawę, że niepodległość nie jest nam dana raz na zawsze.
Nie było też politycznej i społecznej alternatywy dla Piłsudskiego jako przywódcy w wielokulturowym tyglu, jakim była II Rzeczpospolita. Gwarantował bezpieczeństwo także i w tym wymiarze. Wreszcie na popularność w społeczeństwie wpływ mają jego związki z Kresami. Był ich obrońcą i wyzwolicielem, odbudowując związki przerwane zaborami. Zaskarbił sobie autentyczną miłość kresowian przechowaną w najtrudniejszych warunkach i w wiele lat po swym zgonie.
Był politykiem konsekwentnym i skutecznym, realizującym swoje cele mimo częstego braku większości w Sejmie. Na ważną cechę zwraca uwagę Andrzej Nowak, który w znakomitym szkicu poświęconym tradycjom politycznego myślenia trafnie lokalizuje wartości, które w polityce Piłsudskiego są obecne. Pisze tam, że Piłsudski był politykiem, który stawiał społeczeństwu wysokie i odległe zadania zawierające pierwiastki moralne i etyczne, często i gęsto odwołując się do ponadczasowych wartości, a nie do polityki dnia codziennego.
Do zdrowia moralnego odwołuje się w swej kuracji duszy polskiej także i Jan Paweł II. W obu przypadkach łączy ich jeszcze jedna cecha wspólna: zdolność zbudowania pokolenia przełomu, zorientowanego na przyszłość, ale i osadzonego w tradycji. W owej tradycji obaj mężowie stanu poszukiwali inspiracji. Wielki historyk dwudziestolecia, prof. Oskar Halecki (historyk Kościoła, ale i federalista piłsudczyk) gotów był w czasie II wojny udowadniać, że nieszczęścia spadają na Rzeczpospolitą, gdy ta oddala się od swoich korzeni. Piłsudski to doskonale wyczuwał, dla papieża był to niewzruszony kanon.
[srodtytul]Ostrzeżenie zza grobu[/srodtytul]
Trwanie legendy Piłsudskiego nie byłoby możliwe, gdyby nie jej autentyczność. Było w tej legendzie i ziarno przestrogi przed nieuprawnionym czy przedwczesnym zawłaszczeniem. Dotyczyło to nawet bliskich współpracowników.
Można powątpiewać w zdolności mediumistyczne Piłsudskiego, mimo to przywołajmy pewne wydarzenia równające się ostrzeżeniu marszałka Rydza-Śmigłego przed nadciągającą katastrofą wrześniową. Piłsudski miał je przekazać w grudniu 1937 roku za pośrednictwem Walerii Sikorzyny, znanej w owym czasie medium. Na podstawie tej instrukcji Sikorzyna udała się do Sztabu Głównego w Warszawie, żądając widzenia z marszałkiem Śmigłym.
Adiutantowi Śmigłego, który ją w zastępstwie przyjął, opisała dokładnie kierunek przyszłego ataku sił niemieckich, a nawet datę uderzenia. Sikorzyna upierała się, że czyni to wszystko na polecenie Piłsudskiego, nic dziwnego, że traktowano ją z niedowierzaniem jako wariatkę. Sikorzyna przedstawiła na dostarczonej mapie kierunki uderzeń niemieckich, a gdy kpt. Edward Mańkowski zapytał, dlaczego kreśli przebieg konfliktu tak, jakby nie było w ogóle armii polskiej, odpowiedziała, że wojsko polskie odrodzi się dopiero w Rosji.
Przebywając w pokoju Śmigłego, Sikorzyna zapytała nawet, gdzie znajduje się popiersie Piłsudskiego (usunięte, jak się okazuje, tuż przed jej przyjazdem). Przewidziała także, że na miejscu, gdzie znajdował się portret Piłsudskiego, zawiśnie na jakiś czas podobizna Stalina.
Wizyta Walerii Sikorzyny w Sztabie miała miejsce 13 stycznia 1938 roku. Jeszcze w 1939 roku przesłała ona list z ponownym ostrzeżeniem dla Śmigłego, do którego załączyła także dwie obrączki ślubne na Fundusz Obrony Narodowej. Charakterystyczne, że Sikorzyna spotkała w 1944 roku Mańkowskiego w Palestynie. Potwierdził on pisemnie opisywane wydarzenia. Zresztą relację o ostrzeżeniu Sikorzyny wraz z potwierdzeniem kierunków uderzeń niemieckich i daty wybuchu wojny potwierdzili w osobnych oświadczeniach płk E. Czaruk, były zastępca komendanta Obrony Warszawy, i płk Marian Hekermer.
[W. Korabiewicz, [„Serce w dłoniach. Opowieść biograficzna o Walerii Sikorzynie”, Londyn 1984, s. 40 – 41, 85, 120 – 122]
Nie musimy udowadniać, że opisane wydarzenia istotnie miały miejsce. Przytaczamy je raczej dlatego, aby dowieść, jak głęboko naszą świadomość przeorało przeświadczenie, że pozostaje on niezastąpionym strażnikiem naszej suwerenności.
[srodtytul]Jan Paweł II: – Przechowajcie to dziedzictwo![/srodtytul]
Bruno Schulz napisał: „Mit Piłsudskiego gotowy był już za jego życia. Wisiał nie uformowany w powietrzu, wchodził i wychodził z oddechem piersi. Był to mit potencjalny, mit żywioł, sama nie uformowana dynamika wielkiej legendy. Błyskawice z tej chmury przewijały się zygzakami to tu, to tam, ale nikogo nie stać było na to, by wyspowiadać tę chmurę, skroplić jej bezimienną elektryczność, wycisnąć z niej meritum dziejowe...”.
[Bruno Schulz, „Powstają legendy. Trzy szkice wokół Piłsudskiego”, Kraków 1993, s. 29.]
Mit ten był zjawiskiem niewymuszonym, powszechnym i rzeczywiście głębokim. Nie zasługuje nań żadna udawana wielkość, nie wygeneruje go mistrz public relations ani płatne media.
Bezlitośnie i sprawiedliwie zweryfikowała go historia.
Oto, co o niej mówił Jan Paweł II: „Moi drodzy, te słowa mówi do was człowiek, który swoją duchową formację zawdzięcza od początku polskiej kulturze […] – polskiej historii, polskim tradycjom chrześcijańskim, polskim szkołom, polskim uniwersytetom. Mówiąc do was, młodych, w ten sposób, pragnę przede wszystkim spłacić dług, jaki zaciągnąłem wobec tego wspaniałego dziedzictwa ducha, jakie zaczęło się od »Bogurodzicy«. […] I proszę was: Pozostańcie wierni temu dziedzictwu! Uczyńcie je podstawą swojego wychowania! Uczyńcie je przedmiotem szlachetnej dumy! Przechowajcie to dziedzictwo! Pomnóżcie to dziedzictwo!
Przekażcie je następnym pokoleniom!”.
[J. Paweł II, Do młodzieży, Gniezno – Wzgórze Lecha, 3 czerwca 1979 r., w: „Jan Paweł II Nauczanie społeczne. Pielgrzymka do Polski 1979”, Warszawa 1982, s. 41]
Janusz Cisek - [link=http://www.januszcisek.pl]www.januszcisek.pl[/link]
[mail=jcisek@muzeumwp.pl]jcisek@muzeumwp.pl[/mail]
dyrektor Muzeum Wojska Polskiego. W latach 90. dyrektor Instytutu Józefa Piłsudskiego w Nowym Jorku. Autor m.in. „Kalendarium życia Józefa Piłsudskiego” (wspólnie z Wacławem Jędrzejewiczem) oraz albumu „Józef Piłsudski”. Profesor w Instytucie Europeistyki UJ