Zdolności konspiracyjne wykazywały kolejne pokolenia Polaków, którym przyszło się rodzić i dojrzewać pod zaborami już od czasów przed powstaniem listopadowym. Do mistrzów polskiej konspiry należał z pewnością sam Józef Piłsudski.
To on ukrywał się, uciekał żandarmom, montował socjalistyczne grupy polityczne i zbrojne, drukował i rozpowszechniał bibułę (sam używał już tego określenia), a nawet przygotował napad z bronią w ręku i sam nim dowodził. W Galicji – obok struktur znanych władzom – istniały zawsze zakonspirowane, zmierzające do pełnej niepodległości. Powołanie fikcyjnego rządu narodowego Piłsudski przeprowadził w sierpniu 1914 roku za pomocą pieczątki wyciętej scyzorykiem.
Podczas I wojny światowej stanął zaś na czele Polskiej Organizacji Wojskowej, o której ciekawie pisze dziś Paweł Brudek. To było prawdziwe tajne państwo, jak przyznawali sami okupanci. Pasjonująca lektura.
Za 20 lat pokolenie POW stworzy wraz ze swymi dziećmi Polskie Państwo Podziemne – ewenement w dziejach, nawet II wojny światowej. Przypomina się przepiękne wspomnienie Wacława Gluth-Nowowiejskiego „Wacka” zamieszczone w 1. numerze naszego cyklu. Maluje tam portrety swych rodziców – mamy Marii, peowiaczki właśnie, i taty Alojzego – żołnierza „Zuchowatych”, czyli 5. pułku piechoty Legionów. Ojciec do śmierci w 1939 roku służył ojczyźnie w mundurze, a matka straciła trzech spośród czterech synów – wszystkich żołnierzy podziemnej (do powstania) Armii Krajowej.
Małżeństwo państwa Nowowiejskich przypomina wiele innych, na przykład państwa Ostrowskich. Por. AK Elżbieta (z domu Gross) „Ela” kierowała śródmiejską łącznością kanałową podczas powstania, a po wyjściu z oflagu spotkała Zygmunta, porucznika grenadierów od gen. Ducha. I „Wackowi”, i „Eli”, z którymi miałem szczęście i zaszczyt spotkać się w życiu, dziękuje za pomoc w „Powstaniu ‘44” Norman Davies. Akurat znów czytałem, więc przypomniałem sobie.