Zarzucano jej ekspansjonizm i nadmierne apetyty terytorialne. Jak pisał z sarkazmem w styczniu 1919 r. referent ds. polityki wschodniej w Urzędzie Spraw Zagranicznych (Auswärtiges Amt) Rudolf Nadolny: „Olsztyn i Prusy Zachodnie [tj. Pomorze Gdańskie – P. Sz.], jak i okręg bydgoski także nie są polskimi ziemiami, ale były tylko przez pewien czas anektowane przez Polskę.
Jeśli Gdańsk stanie się polski, to tym bardziej Moskwa powinna być tatarska”. W Niemczech powszechnie żywiono nadzieję, że Polacy nie wykażą instynktu państwowego. Jak donosił z Berlina jeden z polskich dyplomatów: „niemiecka opinia publiczna żyje ślepą i nieprzejednaną nienawiścią do Polski”.
Podczas wojny polsko-bolszewickiej Niemcy sprzyjali Rosji Radzieckiej, licząc na szybki upadek Polski i powrót do granic sprzed 1914 roku. Doskonale obrazują to wypowiedzi dowódcy Reichswery Hansa von Seeckta. W liście z 31 stycznia 1920 r. pisał: „Ponieważ jako niewzruszony cel naszej polityki widzę przyszłe polityczne i gospodarcze porozumienie z wielką Rosją, musimy próbować, aby co najmniej nie zrobić sobie z niej wroga [...] Odrzucam udzielenie Polsce wsparcia, nawet jeśli miałaby ona zostać pożarta. Wprost przeciwnie. Liczę się z tym i jeśli w chwili obecnej nie możemy pomóc Rosji w przywróceniu starej granicy Rzeszy [tj. sprzed 1914 r. – P. Sz.], to nie powinniśmy jej w tym przecież przeszkadzać [...] Jeśli bolszewizm nie wyrzeknie się światowej rewolucji, to trzeba mu będzie stawić opór na naszych własnych granicach”.
Trzy tygodnie później podczas wykładu dla oficerów w Hamburgu powiedział: „Jeśli chodzi o uratowanie przed bolszewizmem Polski, tego śmiertelnego wroga Rzeszy, tworu i sojusznika Francji, złodzieja niemieckiej ziemi, niszczyciela niemieckiej kultury, to do tego dzieła nie powinna być przyłożona żadna niemiecka ręka, i jeśli diabeł będzie chciał zabrać Polskę, to powinniśmy mu w tym pomóc. Nasza przyszłość leży w bliskości z wielką Rosją i czy podoba nam się ta dzisiejsza [tj. Rosja komunistyczna – P. Sz.], czy nie, nie mamy innego wyjścia”.
Polska jednak przetrwała, m.in. dzięki Naczelnikowi. Nie zmieniło to jednak priorytetów niemieckiej polityki zagranicznej. „Istnienie Polski jest nie do pogodzenia z warunkami życiowymi Niemiec. Musi ona zniknąć i zniknie przez własną słabość i przez Rosję – z naszą pomocą. Polska jest dla Rosji jeszcze bardziej nie do zniesienia niż dla nas; żadna Rosja [tj. bez względu na panujący w niej ustrój – P. S]. nie pogodzi się z Polską” – pisał we wrześniu 1922 r. Ulrich von Brockdorff-Rantzau, I dalej: „Z Polską runie najważniejszy filar traktatu wersalskiego, dominująca pozycja Francji. Osiągnięcie tego celu powinno być jednym z najważniejszych celów niemieckiej polityki, ponieważ ten cel jest do osiągnięcia”. Dwa miesiące później objął on funkcję niemieckiego ambasadora w Moskwie.