Pierwszych 16 miesięcy historii „Solidarności” często nazywa się karnawałem. Nie znaczy to jednak, że w Polsce panowała atmosfera beztroskiego święta. Był to czas nieustannych konfliktów z władzami PRL, które dążyły do unieszkodliwienia związku.
[srodtytul]Plan „W”[/srodtytul]
Przez pewien czas rządzący rozważali wkomponowanie „Solidarności” w ramy istniejącego systemu. W praktyce oznaczało to przejęcie kontroli nad ruchem i wyeliminowanie „ekstremistów” z KOR i KPN. Wydaje się jednak, że komuniści zdawali sobie sprawę z braku szans na sukces tych działań. W czasie kolejnych kryzysów w stosunkach NSZZ „Solidarność” z władzami PRL powstawały kolejne plany zastosowania wariantu siłowego. W czasie sporu o rejestrację związku w październiku 1980 r. rozpoczęto opracowywanie planu „W” (tj. stanu wojny).
Wewnątrz kierownictwa PZPR trwały ostre dyskusje. Dogmatycy nawoływali do natychmiastowego uderzenia w związek. Pierwszy sekretarz KC PZPR Stanisław Kania uważał, że należy się przygotowywać i czekać na odpowiedni moment. Podobnego zdania był późniejszy główny architekt stanu wojennego Wojciech Jaruzelski. Nie wierzył on w możliwość zapanowania nad ogromną falą protestów. „Czy można wyegzekwować skutki stanu wojennego wobec milionów strajkujących?” – pytał retorycznie na posiedzeniu Biura Politycznego KC PZPR 8 listopada 1980 r.
Zaostrzenie konfliktu nastąpiło na skutek aresztowania 21 listopada 1980 r. Jana Narożniaka oraz Piotra Sapiełły, których oskarżono o ujawnienie opracowanej przez prokuratora generalnego PRL instrukcji zalecającej represjonowanie działaczy opozycyjnych. „Solidarność” odpowiedziała falą protestów ostrzegawczych. Na posiedzeniu Biura Politycznego KC PZPR 26 listopada 1980 r. rozważano natychmiastowe wprowadzenie stanu wojennego. Członkowie kierownictwa partii doszli jednak do wniosku, że nie są jeszcze przygotowani do tego kroku. Narożniaka i Sapiełłę wypuszczono.