Reklama
Rozwiń
Reklama

Śmierć za bramą nr 2

Gdańsk: „Wojsko strzela, są ranni i zabici”

Publikacja: 13.12.2010 11:14

Płonie gdański Dworzec Główny, gdzie doszło do gwałtownych starć z MO

Płonie gdański Dworzec Główny, gdzie doszło do gwałtownych starć z MO

Foto: IPN

W roku 1970 nastroje załóg robotniczych Trójmiasta pogarszały się z miesiąca na miesiąc. Już we wrześniu władze odbierały sygnały o narastającej frustracji pracowników Stoczni Gdańskiej i przekonaniu o nadciągającym krachu gospodarczym.

[srodtytul]Gotowi na wszystko[/srodtytul]

Sytuacja była na tyle poważna, że 11 grudnia, z inicjatywy komendanta wojewódzkiego MO w Gdańsku płk. Romana Kolczyńskiego, powołano sztab antykryzysowy – Wojewódzkie Stanowisko Kierowania, z nadzorującym pion milicyjny płk. Bolesławem Aftyką na czele. Przygotowany plan działań przewidywał m.in. wzmocnienie i skoszarowanie jednostek ZOMO z Gdańska i Elbląga, przygotowanie sprawnej łączności radiowej pomiędzy komendą MO a KW PZPR, wzmożoną kontrolę operacyjną zakładów pracy, domów towarowych, szkół i uczelni oraz duchowieństwa katolickiego. Agentura otrzymała natomiast zadanie „ujawnienia i likwidowania wszelkich prób aktywizowania się pojedynczych osób i grup, organizatorów przerwań pracy, prowodyrów i demagogów”. Osoby wskazane przez osobowe źródła informacji miały zostać prewencyjnie zatrzymane i przesłuchane.

[srodtytul]Precz z Gomułką[/srodtytul]

14 grudnia, krótko po godzinie 6, dyrektor stoczni Stanisław Żaczek otrzymał wiadomość, że część załogi (kilkudziesięciu pracowników) wydziału S-4 nie przystąpiła do pracy i zorganizowała wiec. Dziś możemy przyjąć, że wtedy właśnie rozpoczął się gdański Grudzień ’70. Po godzinie 8 do strajku przyłączyły się kolejne wydziały stoczniowe. Robotnicy ruszyli pod gmach KW PZPR, śpiewając „Rotę”, „Boże, coś Polskę” i „Międzynarodówkę”. Parę minut przed godziną 11 ponad tysiąc osób dotarło przed siedzibę partii. Po dwóch godzinach robotnicy wrócili do Stoczni Gdańskiej i również z radiowozu nawoływali do manifestacji i strajku. Przeszli na teren Stoczni Remontowej i Stoczni Północnej, gdzie doszło do konfliktu z aktywem partyjnym, który próbował udaremnić akcję strajkową.

Reklama
Reklama

Przed godziną 14 ponownie opuścili stocznię i udali się pod Politechnikę Gdańską. Około 500 demonstrantów weszło na teren politechniki i rozeszło się po akademikach, prosząc studentów o wsparcie protestu. Niepowodzeniem zakończył się marsz do pobliskiej siedziby Polskiego Radia, gdyż mimo sforsowania drzwi wejściowych do pomieszczenia technicznego demonstranci nie zdołali nadać komunikatu radiowego informującego cały kraj o swoim proteście. Urządzenie nadawcze zostało wcześniej zdemontowane przez pracowników rozgłośni, z udziałem funkcjonariuszy SB, którzy przezornie „zabezpieczyli” także przekaźnikową stację radiowo-telewizyjną w Chwaszczynie.

Około 17 stoczniowcy, mieszkańcy Trójmiasta, ponad 200 portowców i marynarzy manifestowało pod Domem Prasy, chcąc później dotrzeć pod gmach KW PZPR. W okolicach dworca PKP i siedziby partii doszło do starć z milicją i wojskiem. Według MO protestowało wówczas od 10 do 15 tysięcy osób. W działaniach pacyfikacyjnych wzięło udział prawie 3300 funkcjonariuszy MO i żołnierzy ludowego Wojska Polskiego. Mimo użycia wozów bojowych, polewaczek, granatów i środków chemicznych sytuacja wymykała się spod kontroli. W meldunku z godziny 17.30 oficer dyżurny MO napisał: „Wznoszone są okrzyki »Precz z Gomułką«, »Precz z Cyrankiewiczem«, »Precz z Moczarem« oraz inne uwłaczające godności dostojników partyjnych. Tłum rzuca kamieniami w gmach KW i funkcjonariuszy MO”.

Ostatecznie akcję pacyfikacyjną zakończono w nocy z 14 na 15 grudnia o godzinie 1, zatrzymując 329 osób. Większość stanowili robotnicy, ale wśród zatrzymanych byli także uczniowie i studenci.

[srodtytul]Uwolnić aresztowanych![/srodtytul]

We wtorek 15 grudnia okazało się, że akcja strajkowa w Gdańsku rozszerzyła się na inne zakłady. W samej Stoczni Gdańskiej im. Lenina pracę przerwało osiem wydziałów. Po godzinie 6, a przed 7 robotnicy przeszli pod budynek dyrekcji stoczni, domagając się zwolnienia aresztowanych. „Odbijemy uwięzionych kolegów, idziemy na więzienie!” – krzyczeli stoczniowcy. Wówczas zapadła decyzja o wyjściu na miasto i demonstracji pod gmachem KW PZPR.

Około godziny 7.15 robotnicy ruszyli w stronę Śródmieścia i idąc całą szerokością ulicy, wykrzykiwali hasła: „Precz z podwyżką!”, „Uwolnić aresztowanych!”. Kilkanaście minut później na wysokości dworca głównego PKP było już ponad 7 tysięcy osób. Tutaj doszło do pierwszych starć z milicją. Oddziały ZOMO zostały zmuszone do odwrotu i część demonstrantów ruszyła w stronę siedziby KW PZPR, a stamtąd pod budynek Prezydium Miejskiej Rady Narodowej i Komendę Miejską MO przy ulicy Świerczewskiego.

Reklama
Reklama

Krótko przed 8 robotnicy zaczęli szturmować milicyjny budynek. Według różnych meldunków w okolicach komendy zgromadzić się miało od 6 do 10 tysięcy osób. Po walkach i wyparciu z rejonu ulicy Świerczewskiego demonstranci skierowali się w stronę siedziby Wojewódzkiej Rady Związków Zawodowych i siedziby partii, gdzie zaatakowali „Reichstag” (tak od grudnia 1970 r. w Gdańsku określano gmach KW PZPR).

Po godzinie 9 centrum Gdańska przerodziło się w pole regularnej bitwy. Naprzeciw siebie stanęło około 20 tysięcy demonstrantów oraz ponad 5 tysięcy interweniujących milicjantów i żołnierzy.

[srodtytul]„Mordercy, mordercy!”[/srodtytul]

Tego dnia, wskutek użycia broni lub w wyniku wypadków towarzyszących walkom, zginęło siedmiu demonstrantów: Bogdan Sypka (zginął, wyskakując z samochodu przy zbiegu ulic Podwale Grodzkie i Wały Jagiellońskie), Kazimierz Stojecki (zmiażdżony pod gąsienicami transportera wojskowego przy dworcu PKP), Andrzej Perzyński (trafiony w głowę w rejonie Podwala Grodzkiego i Wałów Jagiellońskich), Waldemar Rebinin (trafiony przez pocisk w rejonie Podwala Grodzkiego i Wałów Jagiellońskich), Kazimierz Zastawny (trafiony przez pocisk w klatkę piersiową w rejonie Podwala Grodzkiego i Wałów Jagiellońskich) oraz Józef Widerlik (trafiony pociskiem w szyję podczas walk w rejonie ulicy Świerczewskiego). Setkom rannych udzielono pomocy medycznej w szpitalach. W ciągu dnia i w nocy z 15 na 16 grudnia zatrzymano i osadzono w areszcie 500 osób, ponadto 120 osób zidentyfikowanych jako „aktywni uczestnicy ekscesów” było tropionych przez SB.

16 grudnia kontynuowano akcję strajkową. Do pracy nie przystąpiła również zdecydowana większość pierwszej zmiany w Stoczni Gdańskiej im. Lenina (8 tys. osób). Robotnicy, oburzeni obecnością wojska w rejonie stoczni, po godzinie 7 zaczęli gromadzić się pod budynkiem dyrekcji. Sytuację w stoczni nadal monitorowała SB: „W czasie trwania omawianego wiecu ruszyła grupa zebrana na drodze do bramy nr 2. Po paru minutach w rejonie bramy nr 2 rozległa się seria wystrzałów, a następnie z tego kierunku przybiegł jeden z pracowników, ogłaszając przez megafon, że wojsko strzela i prawdopodobnie są ranni i zabici”. Niestety, informacja o rannych i zabitych okazała się prawdziwa. W momencie, kiedy ponad

100 robotników przekroczyło bramę nr 2, po wezwaniu oficera do cofnięcia się, żołnierze otworzyli ogień. Na miejscu zginęło dwóch stoczniowców – Jerzy Matelski (trafiony w klatkę piersiową) i Stefan Mosiewicz (trafiony w głowę), a 11 zostało rannych. Wstrząśnięci robotnicy cofnęli się na teren stoczni, skąd skandowali w stronę wojska: „Mordercy, mordercy!”.

Reklama
Reklama

[srodtytul]Strajk[/srodtytul]

Krótko po serii strzałów pod bramą nr 2 ostatecznie ukształtował się Komitet Strajkowy Stoczni Gdańskiej im. Lenina, powołany formalnie już dzień wcześniej. Jednak informacje o aresztowaniu komitetu strajkowego w stoczni gdyńskiej wywołały presję i strach przed kolejną pacyfikacją. Część załogi opowiedziała się za opuszczeniem zakładu, zwłaszcza po tym, gdy o godzinie 20.40 dyrektor Żaczek zacytował robotnikom słowa gen. Korczyńskiego: „Wojsko daje cztery godziny na opuszczenie zakładu, a po tym czasie będą strzelać i bombardować”.

Kilkanaście minut później za pośrednictwem telewizji i radia do mieszkańców Trójmiasta ponownie przemawiał wicepremier Stanisław Kociołek. Po raz kolejny oznajmił, że „niemożliwe jest odwrócenie podjętych decyzji”, i wezwał do powrotu do „normalnej pracy”. Zrezygnowano z kontynuowania strajku. Po złamaniu oporu w Stoczni Gdańskiej podobna sytuacja miała miejsce w pozostałych strajkujących zakładach. Najdłużej protestowała załoga Zarządu Portu Gdańskiego, gdzie strajk wygasł około południa 18 grudnia 1970 r.

Mimo to już 17 grudnia sytuację uznano za opanowaną. W porannym meldunku przygotowanym dla MSW komendant wojewódzki MO w Gdańsku płk Roman Kolczyński oraz jego zastępca nadzorujący pion SB płk Władysław Pożoga z satysfakcją raportowali: „Wobec zdecydowanej postawy organów MO, SB i wojska (zastosowano całkowitą blokadę stoczni, wojsko użyło broni podczas próby wyjścia na miasto, prawdopodobnie dziesięciu rannych) oraz polityczno-organizacyjnej działalności wewnątrz stoczni – dyrekcji i organizacji partyjnej – w nocy z dnia 16 na 17 grudnia 1970 r. pracownicy Stoczni Gdańskiej opuścili zakład (reszta nadal wychodzi)”.

[srodtytul]Metodyczna pacyfikacja [/srodtytul]

Reklama
Reklama

Bardzo szybko się okazało, że w największych zakładach pracy w Gdańsku w dalszym ciągu utrzymywał się stan wrzenia i organizowano protesty. Nie zapobiegły temu również liczne aresztowania podczas „wydarzeń grudniowych” i obławy na uczestników gdańskiego Grudnia ’70 urządzane od godzin wieczornych 18 grudnia przez SB. Były one efektem przesłuchań, donosów agenturalnych i analizy materiału fotograficzno-filmowego z 14 – 16 grudnia Efekty i statystyka tych działań jeszcze dzisiaj budzą przerażenie. Według danych sporządzonych w pierwszych dniach stycznia 1971 r.: w dniach 14 – 19 grudnia 1970 r. na terenie województwa gdańskiego zatrzymano 2300 osób (w Gdańsku – 1543, w Gdyni – 327, w Elblągu – 390, na prowincji – 40); w stosunku do 318 osób wszczęto postępowania przygotowawcze; 196 osób później formalnie aresztowano.

Główny ciężar działań operacyjnych przeciwko robotnikom spoczął wówczas na gdańskiej SB wspieranej przez funkcjonariuszy bezpieki z Lublina, Białegostoku, Olsztyna, Katowic, Bydgoszczy i Koszalina. Skuteczne przeciwdziałanie protestom i pogrudniowej konspiracji było możliwe jedynie dzięki agenturze. Skalę prowadzonych działań i efekty pracy operacyjnej SB ukazują dane statystyczne z połowy stycznia 1971 r. W okresie „wydarzeń grudniowych” i bezpośrednio po nich (14 – 31 grudnia) zwerbowano do współpracy z gdańską SB 53 osoby, zaś w okresie 1 – 16 stycznia 1971 r. kolejne 86 osób.

W ramach operacji „Jesień 70” zidentyfikowano i zarejestrowano w kartotekach SB łącznie 3300 osób. Pod szczególnym nadzorem SB znaleźli się członkowie komitetów strajkowych, przedstawiciele strajkujących załóg, którzy podjęli rozmowy z dyrekcją zakładów pracy, oraz aktywni demonstranci. Poddano ich operacyjnemu rozpracowaniu i drobiazgowej inwigilacji (śledzenie, podsłuchiwanie, kontrolowanie korespondencji, podstawianie agentów). Dopiero w lutym 1978 r. uznano, że cele operacji „Jesień 70” zostały osiągnięte.

[i]Sławomir Cenckiewicz[/i]

W roku 1970 nastroje załóg robotniczych Trójmiasta pogarszały się z miesiąca na miesiąc. Już we wrześniu władze odbierały sygnały o narastającej frustracji pracowników Stoczni Gdańskiej i przekonaniu o nadciągającym krachu gospodarczym.

[srodtytul]Gotowi na wszystko[/srodtytul]

Pozostało jeszcze 97% artykułu
Reklama
Historia
Kongres Przyszłości Narodowej
Historia
Prawdziwa historia agentki Krystyny Skarbek. Nie była polską agentką
Historia
Niezależne Zrzeszenie Studentów świętuje 45. rocznicę powstania
Historia
Którędy Niemcy prowadzili Żydów na śmierć w Treblince
Historia
Skarb z austriackiego zamku trafił do Polski
Reklama
Reklama