Repatriacja w martwym punkcie

Nie ma już szans, by w tej kadencji uchwalono nową ustawę o powrocie do Rzeczypospolitej Polskiej osób pochodzenia polskiego deportowanych i zesłanych przez władze ZSRR, której projekt w grudniu w imieniu zmarłego pod Smoleńskiem Macieja Płażyńskiego wniósł do Sejmu jego syn Jakub

Publikacja: 15.07.2011 01:57

Nie ma już szans, by w tej kadencji uchwalono nową ustawę o powrocie do Polski osób pochodzenia pols

Nie ma już szans, by w tej kadencji uchwalono nową ustawę o powrocie do Polski osób pochodzenia polskiego deportowanych

Foto: Fotorzepa, Dariusz Gorajski Dariusz Gorajski

– Sądziłem, że uda nam się szybciej przejść przez kwestie merytoryczne – mówi „Rz" Jakub Płażyński po wczorajszym posiedzeniu podkomisji Komisji Administracji i Spraw Wewnętrznych, Komisji Łączności z Polakami za Granicą, Komisji Samorządu Terytorialnego i Polityki Regionalnej, zajmującej się repatriacją. – Myśmy położyli projekt zmiany na stole, a rząd, zamiast go udoskonalić w imię dobrego prawa, mówi mu tylko „nie".

– Jest wola, ale jesteśmy też realistami – mówi Paweł Orłowski (PO), przewodniczący podkomisji. – Jeśli dopracujemy ten projekt w kolejnej kadencji, to myślę, że stanowisko rządu będzie inne.

Rząd w oficjalnym stanowisku sprzeciwił się przyjęciu obywatelskiego projektu ustawy repatriacyjnej.

Projekt obywatelski ustawy repatriacyjnej zakłada zintensyfikowanie akcji przyjmowania Polaków z zagranicy chcących zamieszkać w Polsce. Zasadniczą zmianą wobec obecnych przepisów jest przeniesienie na rząd (MSWiA) obowiązku zapewnienia mieszkania przez co najmniej dwa lata dla repatrianta z rodziną. Miałoby to zlikwidować kolejkę tych, którym repatriacja się należy, a którzy nie mogą się w Polsce osiedlić, bo nie ma gmin, które chciałyby je przyjąć. Projekt zakłada także, że przez 36 miesięcy repatrianci mieliby otrzymywać 1175 zł miesięcznie. Zniesiono by także konieczność uzyskania karty pobytu dla jego rodziny, a małżonkom z mieszanych rodzin przyznawał prawo wniosku o polskie obywatelstwo. Oraz obejmował repatriacją Polaków mieszkających w obecnej Białorusi i Ukrainie.

Obecnie w bazie oczekujących na repatriację RODAK zarejestrowanych jest 2,5 tys. osób, które mimo przyznania prawa do repatriaci wciąż nie mogą osiedlić się w Polsce, gdyż nie wyznaczono dla nich lokali mieszkalnych. Zgodnie z obowiązującą ustawą za ich zapewnienie odpowiedzialne są gminy – mogą to zrobić, ale nie muszą.

Projekt przygotował Maciej Płażyński, przewodniczący Stowarzyszenia Wspólnota Polska. Miał go złożyć do laski marszałkowskiej 12 kwietnia 2010 r., ale zginął w katastrofie smoleńskiej dwa dni wcześniej. Dzieło ojca podjął jego syn. Pod projektem ustawy podpisało się przeszło 200 tys. osób, co pozwoliło rozpocząć prace w parlamencie.

Rząd podkreśla, że wobec braku wskazania w ustawie terminu zakończenia akcji repatriacyjnej należy zakładać, że „zakres świadczeń, które mają być zapewnione repatriantom spowoduje systematyczny wzrost zainteresowania repatriacją wśród osób, które posiadały obywatelstwo byłego ZSRR, co z kolei będzie powodowało znaczne obciążenie budżetu państwa w bliżej nieokreślonym czasie" – czytamy w stanowisku rządu.

– To nie są duże pieniądze. Koszty drugiego dnia wyborów (40 mln zł) razy 2,5 to cena tego obowiązywania ustawy – uważa poseł Jan Dziedziczak (PiS), wiceszef podkomisji.

– Jeśli mamy wydać pieniądze, to musimy mieć przekonanie, że te pieniądze będą dobrze wydane. Żeby też polscy obywatele, którzy przywitają tutaj repatriantów, uznali, że taka skala jest uzasadniona – tłumaczy poseł Orłowski.

Obowiązująca od dziesięciu lat ustawa o repatriacji w praktyce jest „raczej symboliczna niż skuteczna" – napisał dr Bronisław Jan Kozłowski w opinii przygotowanej dla Biura Analiz Sejmowych.

W 2001 r. państwo przyjęło tysiąc repatriantów, a w każdym kolejnym roku coraz mniej. W 2010 r. – 175. Ogółem – w ciągu dekady – 4245. Dla porównania w latach 1997 – 2000 na podstawie wcześniejszych przepisów przyjechały 1972 osoby.

W marcu do podkomisji trafił drugi projekt ustawy – autorstwa Senatu. Przewidywał m.in., że gminy, które zdecydują się przyznać repatriantom mieszkanie na czas nieokreślony, mają otrzymywać od państwa rekompensatę. Nad nim też nie zakończyły się prace. Jednak prace nad projektem obywatelskim – w odróżnieniu od senackiego – w nowej kadencji mogą być kontynuowane.

– To jest projekt obywatelski, wsparty bardzo dużą ilością głosów, dlatego na początku przyszłej kadencji trzeba uznać go za priorytet, by za półtora roku zakończyć pracę – deklaruje „Rz" Orłowski.

Jednak Płażyński jest sceptyczny. – Takiej deklaracji dotąd nie było – mówi.

 

– Sądziłem, że uda nam się szybciej przejść przez kwestie merytoryczne – mówi „Rz" Jakub Płażyński po wczorajszym posiedzeniu podkomisji Komisji Administracji i Spraw Wewnętrznych, Komisji Łączności z Polakami za Granicą, Komisji Samorządu Terytorialnego i Polityki Regionalnej, zajmującej się repatriacją. – Myśmy położyli projekt zmiany na stole, a rząd, zamiast go udoskonalić w imię dobrego prawa, mówi mu tylko „nie".

– Jest wola, ale jesteśmy też realistami – mówi Paweł Orłowski (PO), przewodniczący podkomisji. – Jeśli dopracujemy ten projekt w kolejnej kadencji, to myślę, że stanowisko rządu będzie inne.

Pozostało 84% artykułu
Historia
Krzysztof Kowalski: Heroizm zdegradowany
Historia
Cel nadrzędny: przetrwanie narodu
Historia
Zaprzeczał zbrodniom nazistów. Prokurator skierował akt oskarżenia
Historia
Krzysztof Kowalski: Kurz igrzysk paraolimpijskich opadł. Jak w przeszłości traktowano osoby niepełnosprawne
Materiał Promocyjny
Przewaga technologii sprawdza się na drodze
Historia
Kim byli pierwsi polscy partyzanci?
Walka o Klimat
„Rzeczpospolita” nagrodziła zasłużonych dla środowiska