O twórcy tej opery – Józefie Michale Ksawerym Poniatowskim – można by nakręcić sensacyjny film.
Jego ojciec, Stanisław Poniatowski miał objąć tron po bezdzietnym stryjecznym bracie, ostatnim królu Polski, który szykował go na swego następcę. Po upadku Konstytucji Trzeciego Maja wyjechał jednak z kraju, sprzedał wszystkie majątki ziemskie i zamieszkał w Rzymie, gdzie obdarzył miłością piękną szewcową Cassandrę Luci. Ich najstarszy syn Józef Michał Ksawery zajął się polityką, ale w mocno dojrzałych latach.
Wcześniej został śpiewakiem, a ponieważ miał ładny, tenorowy głos, już debiut we Florencji w 1839 r. okazał się udany. Zyskał sławę na scenach włoskich i francuskich, od władz austriackich otrzymał tytuł księcia Monterondo. Był posłem Toskanii w Brukseli i Londynie, w 1854 r. osiadł w Paryżu, gdzie zdobył zaufanie Napoleona III, który obdarzył go tytułem senatora. Służył cesarzowi do końca, w 1871 r. udał się z nim na wygnanie do Londynu, gdzie dwa lata później zmarł w wieku 57 lat.
Nigdy jednak nie zrezygnował ze sceny. Nie tylko śpiewał, ale i komponował, już na swój debiut napisał operę „Giovanni di Procida" z popisową dla tenora rolą tytułową. Jego dorobek to 12 tytułów (dziewięć z librettem włoskim i trzy z francuskim), które wystawiano na największych ówczesnych scenach Europy: mediolańskiej La Scali, Opery Paryskiej, londyńskiej Covent Garden. Żaden inny polski kompozytor operowy nie może poszczycić się takimi sukcesami.
Dlaczego więc potem Józef Michał Ksawery Poniatowski popadł w kompletne zapomnienie? Bo był epigonem stylu belcanto, naśladowcą Rossiniego, Belliniego i Donizettiego. W porównaniu z Wagnerem, Verdim, czy później Puccinim i Czajkowskim wydawał się anachroniczny. Nie zmienia to faktu, że gdy w 1860 r. Opera Paryska zdecydowała się wystawić jego „Piotra Medyceusza", o takie samo uznanie ze strony dyrekcji bezskutecznie zabiegał Hector Berlioz dla swoich „Trojan". A po premierze recenzent „La Presse" napisał: „Pierre de Médicis odniósł w Operze błyskotliwe zwycięstwo". Rok później na tej scenie klęskę poniósł zaś „Lohengrin" Wagnera.