Jest kilka. Najważniejsze są bolszewickie pojazdy, które z tymi prawdziwymi mają niewiele wspólnego. Samochody pancerne to wz.29 i wz.34 – polskie, a więc z okresu międzywojennego! Gdy w „Lotnej" Wajdy z 1959 r. radzieckie czołgi T-34 udające czołgi niemieckie były obłożone blachami i przemalowane, to u Hoffmana samochodów nawet nie przemalowano! Są na nich jedynie czerwone gwiazdy, których zresztą na bolszewickich samochodach pancernych w 1920 r. nie było. Kolejny przykład – polscy harcerze atakujący wroga ubrani są w mundurki i krótkie spodenki, a na głowach mają skautowskie kapelusze. Obawiam się, że u niektórych widzów takie pokazanie – autentycznego przecież – bohaterstwa harcerzy może jedynie budzić śmiech! Wielu harcerzy zaciągnęło się do wojska, tyle że dostawali mundury wojskowe...
A jak film Hoffmana wygląda na tle innych produkcji historycznych, choćby serialu „Wojna i miłość", także opowiadającego o wojnie polsko-bolszewickiej?
Zdecydowanie lepiej. Mundury są dobrze dobrane, dobrze uszyte, choć np. ten dla Nataszy Urbańskiej niepotrzebnie został skrojony tak, by podkreślał jej kobiece wdzięki. W innych filmach widać, że producenci brali to, co mieli w magazynach.
Organizuje pan rekonstrukcje historyczne. Czy przeciętny Polak zna i rozumie tamte czasy?
Wielu ludzi sądzi, że wojna polsko-bolszewicka to wyłącznie Bitwa Warszawska. Nie zdają sobie sprawy, że wtedy mieliśmy prawie milionową armię. Wojna 1920 r. niemal nie funkcjonuje w naszej świadomości. Ale przed drugą wojną było za wcześnie, by rok 1920 stawiać na piedestale, a potem – za późno, bo przyszli komuniści. Widziałem wyniki badań, z których wynika, że tylko 3 proc. Polaków uważa Bitwę Warszawską za znaczącą w naszej historii.
—rozmawiał Piotr Kościński