Emeryt, rencista, konspirator

Ludzie opozycji. Ich CV składają się głównie ze słów: „zatrzymany”, „przesłuchiwany”, „aresztowany”. Dziś nie stać ich nawet na wizytę u lekarza

Aktualizacja: 06.10.2012 11:01 Publikacja: 05.10.2012 20:39

Emeryt, rencista, konspirator

Foto: ROL

Konspirator - emeryt. Opozycjonista - rencista. Brzmi surrealistycznie? Prawie jak depresja gangstera. Ale od czasów, kiedy rozpoczynali walkę o wolną Polskę, minęło już kilkadziesiąt lat. Nawet najmłodsi, którzy do działalności opozycyjnej włączyli się w latach 80., to dziś nobliwe panie i panowie.

Część spośród nich w latach 80. wyrzucono z oficjalnej pracy. Część skoncentrowała się na pracy konspiracyjnej do tego stopnia, że w ogóle przestała oficjalnie pracować. Ich główną aktywnością życiową stało się podziemie. A w związku z tym - nie wpływały za nich składki do ZUS-u. Gdy teraz przechodzą na emerytury, wyliczane są im szokująco niskie świadczenia. Szokująco niskie nie tylko w porównaniu do emerytur dawnych SB-ków, ale też w stosunku do świadczeń, otrzymywanych przez ich rówieśników, którzy po prostu nie udzielali się w podziemiu...

Krzysztof Michalec, rocznik 1963, uświadomił to sobie wiosną tego roku. Redaktor i drukarz w Oficynie Wydawniczej Pokolenie, uczestnik grupy do akcji specjalnych, kilka miesięcy temu natknął się na formularz Urzędu do spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych. Na jego podstawie potwierdza się opozycyjną przeszłość z okresu PRL. I dolicza w FUS do okresów składkowych czas pracy w konspiracji przed 4 czerwca 1989 r. Działalność w opozycji musi poświadczyć dwóch świadków.

- Nie mam problemu z udowodnieniem przeszłości. Ale czas ucieka. Część z nas odeszła do polityki, reszta się rozproszyła. Coraz więcej kolegów choruje, wchodzi w wiek emerytalny, umiera. Wielu żyje w bardzo trudnych warunkach. Stąd wzięła się nasza akcja. Ujawnijmy się! - apeluje Michalec.

Zachęca, by dawni konspiratorzy poświadczali sobie wzajemnie opozycyjną przeszłość. - Co każdy z nas zrobi z tymi oświadczeniami, to już indywidualna sprawa - podkreśla Michalec.

W akcję „Konspiratorze, odbierz świadectwo pracy” zaangażował się europoseł Paweł Zalewski i Stowarzyszenie Wolnego Słowa oraz Oficyna Wydawnicza Pokolenie. Patronat objął marszałek Senatu Bogdan Borusewicz.

W świetle prawa - bezrobotny

O tym, że problem ubezpieczeń społecznych byłych opozycjonistów istnieje, wiadomo od dawna. Do przyznania emerytury przez ZUS wymagane jest minimum 25 lat stażu pracy i odprowadzania składek. Nie każdemu dane było tyle uzbierać. Kiedy zachorował Jacek Kuroń, okazało się, że od 1964 do 1989 r. w świetle prawa był bezrobotny. Żadnym sposobem nie mógł więc wypracować sobie emerytury. Problem rozwiązał premier Jerzy Buzek, przyznając Kuroniowi emeryturę specjalną.

Jednak na emerytury specjalne mogą liczyć osoby znane. Cichym bohaterom pozostaje dodatek z Urzędu ds. Kombatantów lub pomoc kolegów.

Andrzej Górski ma 62 lata. Odkąd skończył szkołę, wkręcił się w wir opozycji. W marcu 1968 r. bił się pod uniwersytetem z oddziałami ORMO. Jako mieszkaniec dysydenckiego Żoliborza w naturalny sposób został współpracownikiem KOR. Od 1979 r. przez 11 lat był drukarzem i organizatorem produkcji wydawnictwa NOW-a. Dzięki jego pracy powstawały nowe drukarnie, ukazywał się „Tygodnik Mazowsze”.

W stanie wojennym ukrywał się. Był dwukrotnie aresztowany. Na Rakowieckiej protestacyjnie głodował pięć miesięcy. Pobyt w areszcie znosił tym ciężej, że wiedział, iż w domu umiera ojciec. Dopiero kilka lat temu z akt IPN dowiedział się, że na ich grupę donosił jego rodzony brat - TW Kaktus. Po roku 1989 Górski wyjechał do Stanów Zjednoczonych, by się podleczyć. Został osiem lat. W Polsce rozpadła mu się rodzina.

Barwne życiorysy, szara rzeczywistość

Dla Leszka Jaranowskiego przygoda z konspiracją zaczęła się od stanu wojennego. W WSK-PZL w Krakowie był członkiem komisji zakładowej „Solidarności”. 14 grudnia po przyjściu do pracy ogłosił strajk.

Akcja nie wypaliła, ale Jaranowski nie zrezygnował. W zmilitaryzowanym zakładzie zakładał tajną komisję „S”. Pracował przy wydawaniu „Hutnika”, opozycyjnego pisma wychodzącego w Krakowie.

Jesienią 1982 r., w ramach tzw. drugiej fali internowania, został wcielony do wojska. W obozie specjalnym w Czerwonym Borze spędził prawie rok. Potem związał się z Solidarnością Walczącą i Pomarańczową Alternatywą.

Adam Pietrasiewicz zaczynał jako 14-letni chłopak, uczeń liceum Batorego w Warszawie, od zrywania czerwonych flag i zapalenia 1 sierpnia zniczy na Powązkach. Kiedy zaczął się karnawał „S”, Pietrasiewicz - działacz NZS - rozpoczął współpracę przy drukowaniu i kolportowaniu podziemnych pism. W stanie wojennym odebrał dyplom ukończenia studiów dziennikarskich, ale wraz z nim - zakaz pracy we wszystkich wydawnictwach RSW Prasa-Książka-Ruch. - Nie widząc perspektyw, wybrałem emigrację - wspomina. We Francji mieszkał 13 lat. Do kraju wrócił z córkami w 1997 r.

Te trzy barwne życiorysy z punktu widzenia obowiązujących przepisów i świadczeń ZUS nie wyglądają imponująco. Co prawda Andrzej Górski przez kilkanaście lat pracował jako kierowca w SPHW, jednak zwolniono go, gdy zaangażował się w „S”. Żeby chronić się przed nakazami pracy, zatrudnił się jako sekretarz Andrzeja Brauna. W latach 80. został jednak zawodowym konspiratorem. Dlatego w wielu miejscach CV musi pisać „zatrudniony dorywczo”. Po powrocie ze Stanów pomagał w restauracji założonej przez przyjaciela z czasów konspiracji. - Knajpa padła. Potem padła też moja własna firma remontowa - opowiada. Teraz ma problemy ze zdrowiem. Jest rencistą.

Leszek Jaranowski z pracy w WSK zwolnił się sam. - W PRL goła pensja była mała, liczyły się premie. Ja byłem już na czarnej liście - opowiada. Potem nikt go nie chciał zatrudnić. W prywatnym zakładzie produkował pustaki. Wreszcie udało mu się znaleźć legalną pracę w Veritasie, a potem w PAN.

W nowym ustroju założył własną drukarnię. Zarabiała tak mało, że w ubiegłym roku zakończył działalność.

Ordery to nie wszystko

Pietrasiewicz ma 54 lata. Prowadzi Spółdzielnię Socjalną Akces Lab specjalizującą się w przystosowywaniu przestrzeni - a także cyberprzestrzeni - do potrzeb niepełnosprawnych. Sam porusza się na wózku. Nie obawia się o świadczenia, które należą mu się za czas pracy we Francji.

- Mówię jednak, że tak być nie powinno, by poważnie chorzy koledzy mieli trudności z leczeniem. Wydaje mi się, że zasługują na coś więcej niż ordery.

Żaden z opozycjonistów nie zastanawiał się, czy sam skorzystałby ze świadczeń. - Mam przyjaciół. Jestem w tej dobrej sytuacji, że mam to zaplecze. Moi przyjaciele martwią się o mnie bardziej niż ja sam - zapewnia Górski.

- Nie oczekuję od państwa niczego dla siebie - tłumaczy Jaranowski. Chciałby tylko, by zatroszczyło się o ludzi, którzy dla tego kraju ryzykowali zdrowie i życie, a teraz nie mogą dostać się do lekarza. I stworzyło szansę na pracę. - Trzeba zadać pytanie, kto był beneficjentem zmian, które zaszły w 1989 r. - podkreśla historyk Włodzimierz Domagalski, sam były opozycjonista.

Jako pełnomocnik projektu Encyklopedii Solidarności prześledził losy kolegów działających na Mazowszu i w Łódzkiem. Na tej podstawie szacuje, że w całej Polsce 2-3 tys. byłych opozycjonistów ma obecnie trudności z tego właśnie powodu, że w czasach PRL byli zaangażowani w działalność konspiracyjną. Części nie udało się ukończyć studiów, przegrywali zatem na rynku pracy z tymi, którzy mogli wylegitymować się dyplomem uczelni. Inni - zwłaszcza robotnicy z dużych państwowych przedsiębiorstw - za działalność w opozycji byli represjonowani, pomijani przy podwyżkach i awansach, a w końcu zmuszani do odejścia z pracy. W rezultacie, po roku 1989 ich świadczenia są znacznie mniejsze niż ich kolegów.

Kolejna grupa byłych opozycjonistów okazała się zbyt ideowa, zbyt dociekliwa i nie potrafiła się wpasować w tworzące się lokalne sitwy.

- Widać to szczególnie w małych i średnich miejscowościach. Takich jak Żyrardów, gdzie właściwie wszystkie zakłady pracy po 1989 r. padły. Tam byli opozycjoniści wegetują. I to dotyczy praktycznie wszystkich - ocenia Domagalski. - Jak ktoś był zwykłym robotnikiem, skala trudności się mnoży. Po 1989 r. oznaczało to problemy z pracą, często ze zdrowiem. A w konsekwencji spychanie tych ludzi w sferę biedy. Teraz często okazuje się, że dziedzicznej, bo ich dzieci też nie mają pieniędzy, by się dobrze wykształcić i usamodzielnić.

Konspirator - emeryt. Opozycjonista - rencista. Brzmi surrealistycznie? Prawie jak depresja gangstera. Ale od czasów, kiedy rozpoczynali walkę o wolną Polskę, minęło już kilkadziesiąt lat. Nawet najmłodsi, którzy do działalności opozycyjnej włączyli się w latach 80., to dziś nobliwe panie i panowie.

Część spośród nich w latach 80. wyrzucono z oficjalnej pracy. Część skoncentrowała się na pracy konspiracyjnej do tego stopnia, że w ogóle przestała oficjalnie pracować. Ich główną aktywnością życiową stało się podziemie. A w związku z tym - nie wpływały za nich składki do ZUS-u. Gdy teraz przechodzą na emerytury, wyliczane są im szokująco niskie świadczenia. Szokująco niskie nie tylko w porównaniu do emerytur dawnych SB-ków, ale też w stosunku do świadczeń, otrzymywanych przez ich rówieśników, którzy po prostu nie udzielali się w podziemiu...

Pozostało jeszcze 89% artykułu
Historia
Zrabowany pierścień króla Zygmunta Starego w niemieckich rękach
Historia
Lądowa epopeja żaglowca Vasa
Historia
Wikingowie: w poszukiwaniu nowego domu
Historia
07 potyka się o własne nogi. Odtajnione akta ujawniły nieznane fakty o porwaniu Bohdana Piaseckiego
Materiał Promocyjny
Firmy, które zmieniły polską branżę budowlaną. 35 lat VELUX Polska
Historia
Gobi – pustynia jak z innej planety