Najprostszym skojarzeniem w relacjach polsko-tureckich jest bitwa pod Wiedniem z 1683 r. lub wojny prowadzone w XVII w. na Kresach Wschodnich Rzeczypospolitej. Jednak pierwszy, odnotowany w kronice Jana Długosza, dyplomatyczny kontakt z państwem osmańskim miał charakter pokojowy. Posłańcy Władysława Jagiełły wypracowali rozejm między sułtanem Mehmetem I a królem Węgier Zygmuntem Luksemburczykiem i uwolnienie węgierskich jeńców. Od tego wydarzenia mija właśnie 600 lat, co posłużyło za wdzięczny pretekst dla Roku Polsko-Tureckiego.
Czwartkowa inauguracja to wstęp, najciekawsze wydarzenia dopiero nabierają rozpędu i będą trwały wiele miesięcy po zakończeniu oficjalnych bankietów. Wyliczenie wszystkich ponad 100 projektów organizowanych również w Ankarze, Izmirze i Bursie – historycznej stolicy Turcji – to zadanie karkołomne. Nie można jednak nie wspomnieć choćby o majowych pokazach spektakli Grzegorza Jarzyny: „Macbeth", „Nosferatu" i „Między nami dobrze jest". Albo o już zakończonym przeglądzie filmów Krzysztofa Kieślowskiego, występie folkowego tria Janusza Prusinowskiego na festiwalu jazzowym w Izmirze, który właśnie trwa, czy o koncercie Marcina Maseckiego 26 marca w Stambule.
Poza teatrem, filmem i muzyką w Turcji do końca roku będzie obecny też polski design, plakat, malarstwo i literatura. Będą prowadzone wykłady, warsztaty i dyskusje z udziałem polskich artystów, kuratorów i teoretyków sztuki. Podsumowaniem ma być wystawa „Orientalizm w polskim malarstwie, rysunku i grafice" w stambulskim Muzeum Pera. Część wystawy zostanie poświęcona Stanisławowi Chlebowskiemu, XIX-wiecznemu malarzowi, który pracował na dworze sułtana Abdülaziza.
Jedną z pierwszych prac, które już można zobaczyć w Stambule, jest „Nose Twister" duetu Slavs & Tatars. Tworzą go Polka i Amerykanin z irańskimi korzeniami. Tureckie Muzeum Sztuki Nowoczesnej poprosiło młodych twórców ze świata o prace na wystawę o „współczesnych narracjach wokół Turcji" zatytułowaną „Neighbours" („Sąsiedzi").
Duet Słowianie i Tatarzy przygotował rzeźbę dużego drewnianego nosa, obitego zieloną skórą. Z góry układa się on w kształt arabskiej litery kaf. W tle słychać lektora czytającego „Kutadgu Bilig", XI-wieczny utwór o „wiedzy, która przynosi szczęście" zapisany w języku ujgurskim. Pomysł, by zamiast jednego spektakularnego wydarzenia przeprowadzić dziesiątki mniejszych, ma tę zaletę, że wymaga aktywności wielu instytucji i środowisk kulturalnych z całej Polski. Instytut Adama Mickiewicza przygotowywał się do Roku Polsko-Tureckiego ponad dwa lata.
– To nigdy nie działa na takiej zasadzie, że pokazujemy się i uciekamy – mówi „Rz" dyr. Paweł Potoroczyn. – Tureckich partnerów przede wszystkim interesowała jakość naszych projektów, która odpowiadałyby aspiracjom ich publiczności.