Zygfryd Kapela, dezerter z ludowego Wojska Polskiego, od lat domaga się rehabilitacji. Bezskutecznie składa kolejne wnioski o uchylenie skazującego go wyroku. – Próbowałem uciec z państwa totalitarnego, 25 lat po odzyskaniu wolności nadal nasze prawo korzeniami sięga czasów PRL – twierdzi.
Kapela ma 67 lat, dziś mieszka w hiszpańskiej Andaluzji (jego córka prowadzi tam hodowlę koni). W czasach PRL dwa razy próbował przedostać się nielegalnie za granicę, w czasie jednej z ucieczek został postrzelony.
Pożegnać PRL udało mu się dopiero za trzecim razem – 24 grudnia 1988 r., kilka miesięcy przed upadkiem komunizmu w Polsce, wyjechał do Berlina Zachodniego i w RFN pozostał.
Wpadka przed granicą
– Pan się zdziwi, ale decyzję o dezercji z ludowego Wojska Polskiego podjąłem jeszcze przed zgłoszeniem się do armii. Wymyśliłem sobie, że przy pomocy wojsk, które tych granic strzegą, najłatwiej będzie uciec – opowiada.
Jako 20-latek na ochotnika zgłosił się do wojskowej komendy uzupełnień w Zielonej Górze. Stwierdził, że chce zostać podoficerem Wojsk Ochrony Pogranicza (WOP). Jesienią 1967 r. został skierowany do szkoły WOP w Kętrzynie. ?– Ukończyłem ją z wyróżnieniem. To było mi potrzebne, gdyż w nagrodę mogłem wybrać granicę, na której chcę służyć.