Dlaczego relaks proletariuszy i kołchoźników zamienił się w koszmar? Zacznijmy od tego, że urlop w ZSRR należał do towarów deficytowych. Komunistyczna gospodarka słynęła z wiecznych niedoborów, które rozciągały się także na sferę wypoczynku. Niedostatki kumulowała polityka ówczesnego Kremla.
Teoretycznie władza deklarowała troskę o wszystkich obywateli, ale w praktyce inwestowała większość środków w zbrojenia. Pieniędzy na wypoczynek w godziwych warunkach po prostu nie wystarczało. W związku z tym putiowkę, czyli urlopowe skierowanie do kurortów, otrzymywała jedynie partyjna nomenklatura i wybrani przodownicy pracy. Pozostała część społeczeństwa była traktowana jak obywatele drugiej kategorii. Na dodatek w latach 80. XX w. nad radzieckim wypoczynkiem zawisły burzowe chmury. Ekonomiczna niewydolność połączona z technicznym zacofaniem wywołała niebezpieczną zapaść infrastruktury. Jej tragiczne następstwa wzmacniał bolszewicki bałagan.
Rejsy śmierci
Wobec istnienia żelaznej kurtyny oddzielającej ZSRR od reszty świata szczytem urlopowych marzeń był rejs po Wołdze. Nielicznym szczęśliwcom chodziło tyleż o interesującą podróż, co o luksus niedostępny szaremu obywatelowi. Spełnieniem oczekiwań był wycieczkowiec „Aleksander Suworow". Podobnie jak siedem bliźniaczych jednostek został wybudowany w połowie lat 70. przez czechosłowackie stocznie, które zadbały o najwyższy standard. Komfort zapewniały kabiny z własnymi toaletami, bar, restauracja z dansingiem, solarium i kino. Łącznie na czterech pokładach wypoczywało 340 pasażerów obsługiwanych przez 75 osób załogi.
Feralny rejs z Rostowa do Moskwy rozpoczął się 1 czerwca 1983 r. Na pokładzie znaleźli się donbascy górnicy – była to forma wyróżnienia za wydajną pracę. W piątej dobie wycieczki na statku panowała beztroska atmosfera. Następnego dnia zaplanowano plażowe lenistwo i degustację ryb, z których słynie Wołga. Dlatego po kolacji większość pasażerów udała się na czwarty, częściowo odkryty pokład rozrywkowy. Wiele górniczych rodzin bawiło się na dansingu, inne oglądały film w sali kinowej. Pozostali podziwiali nocne światła mijanego właśnie Uljanowska, miasta Włodzimierza Lenina (Uljanowa). Właściwie tylko osoby z małymi dziećmi lub w starszym wieku zdecydowały się na powrót do kabin sypialnych.
Na mostku kapitańskim czuwali starszy oficer i doświadczony sternik. Dochodziła godzina 23, gdy śpiących obudził wstrząs i zgrzyt metalu. Ciekawscy usiłowali dostać się na najwyższy pokład, aby poznać przyczynę hałasów. Nie zdołali, ponieważ schody były śliskie od spływającej potokami krwi. Nieliczni, którym mimo to udało się wspiąć na górę, doznali szoku. Najwyższego pokładu po prostu nie było. Zniknęły: mostek kapitański, restauracja, dansing i sala kinowa. Na ich miejscu rozpętało się piekło. Zmiażdżone konstrukcje stalowe były zmieszane z tonami węgla, drewnianymi balami i masą zboża. Lecz największy wstrząs wywołało bezładne kłębowisko ludzkich kadłubów oraz oderwanych kończyn. Pewien górnik, który usiłował przyjść z pomocą rannym, zapamiętał młodą dziewczynę bez nóg. Innemu rzuciła się w oczy oderwana głowa kobiety. Po jej włosach spływała woda mieszająca się z krwią innych ofiar. Ze względu na panujące ciemności wszyscy zadawali sobie dramatyczne pytanie: co się stało?