O wyznaczonej godzinie 4.45 gdańska rozgłośnia radiowa nadała komunikat o rozpoczęciu przez Niemcy działań wojennych w Polsce, a „Schleswig-Holstein" nadal manewrował w kanale portowym, powoli zajmując stanowisko bojowe. Pierwsza komenda wojenna na okręcie, oznaczająca atak na Westerplatte, padła jednak dopiero o godzinie 4.47, a w minutę później rozpoczął się szturm ogniowy z dwóch najcięższych armat kalibru 280 mm. Był to sygnał do rozpoczęcia ataku ogniowego wszystkich pododdziałów niemieckich i gdańskich rozmieszczonych w Nowym Porcie na garnizon kompanii wartowniczej Wojska Polskiego i zmobilizowanych pracowników cywilnych Wojskowej Składnicy Tranzytowej na Westerplatte. Okręt strzelał pociskami zapalającymi i burzącymi na wprost z dziobowych dwóch najcięższych armat i części dziobowej lewej burty dwiema armatami średniego kalibru. Po chwili przemieścił się i strzelał już salwą burtową.
Niemiecki reporter zapisał: „ciężkie granaty wyrzucają fontanny ziemi i płomienie, wygląda, jakby rozpadło się piekło z piorunami i błyskawicami. Cały okręt przypomina górę zionącą ogniem, spowitą w chmury dymu". W Nowym Porcie pękały domy i spadały dachówki. Jak opisuje niemiecki świadek: „hałas był piekielny, nasz dom zaczął się chwiać". Na przedpolu Westerplatte zapaliły się warsztaty portowe i znajdujące się tam beczki z paliwem ropopochodnym. Czarne kłęby dymu uniemożliwiały jakąkolwiek obserwację. W tym czasie wystrzelono osiem pocisków z najcięższych dział, 59 pocisków z dział średnich i około 600 z ckm-ów C/30, zwanych też działami lekkimi lub działkami. Na Westerplatte w ciągu zaledwie kilku minut jedynie z najcięższych i średnich dział spadło ponad 5 ton pocisków. W trakcie kolejnych tego dnia ostrzałów artyleryjskich ze „Schleswig-Holsteina" wystrzelono 112 pocisków 280 mm, 425 – 150 mm, 355 – 88 mm i 11 tys. sztuk naboi 20 mm.
Ataki piechoty
Wstrzymanie ostrzału przez okręt pozwoliło ruszyć do ataku pierwszoliniowym dwóm plutonom piechoty i plutonowi saperskiemu kompanii szturmowej. Dopiero po tym ogłoszono komunikat niemiecki o walkach na Westerplatte przekazany przez radiostację gdańską. W tym dniu również drugi atak kompanii, wzmocniony plutonem SS, przedzielony długotrwałymi ostrzałami artyleryjskim i ogniem wszystkich kalibrów okrętowych i ckm-ów w Nowym Porcie, nie przyniósł spodziewanego zwycięstwa. W dodatku na Westerplatte został ciężko ranny i wkrótce zmarł dowódca i twórca niemieckiej kompanii, a polegli (16 żołnierzy), ranni i kontuzjowani stanowili połowę stanu kompanii. Po pierwszym dniu kompania nie była zdolna do walki. Do kolejnego, trzeciego ataku piechoty (rozpoznawczego) doszło dopiero rankiem 7 września.
W trakcie walk korespondenci wojenni towarzyszyli atakującej kompanii szturmowej. Na zdjęciach widzimy, jak jeden z nich w mundurze i hełmie siedzi pod murem składnicy z mikrofonem i krótkofalówką nadaje bezpośrednią transmisję. Ujęcia filmowe i zdjęcia wskazują, że korespondenci szli wraz z atakującymi żołnierzami. Radiostacja gdańska zaś miała według relacji obrońców nadać komunikat, że Westerplatte padło po dwóch godzinach, co wywołało śmiech załogi. Dziesiątki zdjęć, sekwencje filmowe z pierwszych strzałów ze „Schleswiga-Holsteina" i nagrana płyta audycji radiowej z tych początkowych minut wojny świadczą o wadze, jaką przywiązywano do dokumentacji medialnej na potrzeby propagandowe. W tym samym czasie dokonywano brutalnej pacyfikacji Polaków mieszkających w Gdańsku oraz zniszczenia i przejmowania mienia polskich organizacji i instytucji państwowych, co też znalazło odbicie w dokumentacji fotograficznej, szczególnie gdańskiej. O początkowych salwach z okrętu pisały wszystkie dzienniki gdańskie, a w prasie niemieckiej w Rzeszy ukazały się szczegółowe reportaże. Tego jednak dnia słowo „wojna" – za przyczyną zarządzenia Josepha Goebbelsa, ministra propagandy – nie pojawiało się w doniesieniach niemieckich agencji, w artykułach i komentarzach. Obowiązywała wersja, że „Niemcy odpierają polską napaść". Działania wojskowe, w tym atak na Westerplatte i Pocztę Polską przedstawiano jako konieczne, bo przywracające macierzy odwiecznie niemiecki Gdańsk. Później bieżące komunikaty i reportaże z walk o Westerplatte nadawano często, aż do kapitulacji.
Brak błyskawicznego sukcesu tak zaskoczył Hitlera, że rozkazał wykorzystać wszelkie dostępne środki do zdobycia Westerplatte, a tych na miejscu brakowało. Wódz nie mógł uznać, by w niemieckim mieście, prestiżowym dla niego, tak mało znacząca operacja pozostała nierozstrzygnięta. Marszałek Herman Göring, naczelny dowódca lotnictwa wojskowego, przystał na wcześniejszą prośbę dowódcy okrętu dotyczącą zbombardowania Westerplatte. Drugiego dnia obrony akcja 58 maszyn Ju 87B, bombardujących samolotów nurkujących, miała zniszczyć wszelkie punkty oporu na Westerplatte i zmusić załogę do poddania. Wiadomość o zapowiadanym ataku rozeszła się po Gdańsku. Fotoreporterzy i filmowcy zebrali się w rejonie Wisłoujścia, a radiowcy popędzili samochodem prasowym do jednego z wysokich budynków w Nowym Porcie, by stamtąd „na żywo" nadawać relację z pola bitwy. Na okręcie oficerowie stanęli na górnym pokładzie i obserwowali potężne detonacje. Wszyscy byli „najgłębiej przekonani, że to musi być koniec Westerplatte". W ciągu 45 minut na Westerplatte spadło 26,5 tony pocisków.