W dniu św. Kryspina, 25 października 1415 r., w okolicach zamku Azincourt w północnej Francji, zaledwie 4900 łuczników i 800 piechurów angielskich rozbiło atak 12 tys. zbrojnych kawalerzystów francuskich, 11 tys. piechurów i 3 tys. kuszników. Ta bitwa do dzisiaj jest jedną z największych zagadek w historii batalistyki. Anglicy wierzyli, że tylko bożą przychylnością można tłumaczyć ich nadzwyczajne zwycięstwo nad kwiatem rycerstwa francuskiego i porównywali je do walki Dawida z Goliatem. Uznali, że ostatecznie rozstrzyga ona roszczenia króla angielskiego do francuskiej korony. Dla Francuzów, jeżeli możemy użyć tego terminu w dzisiejszym jego znaczeniu, nastał czas mroku i niewoli. W takich okolicznościach rodzi się zawsze mesjanizm ludowy – eschatologiczne oczekiwanie na nadejście wyzwoliciela, który poprzez ofiarę swojego życia przyniesie upragnioną wolność i pokój.
„Delfin Francji” i niezwykły posłaniec
Zgodnie z zasadami legitymizmu prawowitym następcą tronu francuskiego był delfin Karol Walezy, ostatni syn pokonanego króla Karola VI Szalonego. Jednak cztery lata po bitwie pod Azincourt w Troyes podpisano traktat, który pomijał jego prawa do korony na rzecz króla Anglii Henryka V. Odtąd dla Francuzów „delfin Francji” stał się symbolem oporu, pomazańcem oczekującym w Bourges na znak z Nieba do walki o odzyskanie tronu Świętego Chlodwiga.
Czytaj więcej
Pozbawiona koni, wyczerpana bojem i obciążona zapewne 1,5 tys. jeńców (niemal wszyscy to rycerze)...
W 1429 r. ten znak się pojawił. Do Bourges przybył niezwykły „posłaniec”. Nie był to rycerz ani potomek wielkich rodów, ale prosta wiejska dziewczynka ze wsi Domrémy o imieniu Joanna (Jehanne), która sama siebie nazywała tylko „Dziewicą” (la Pucelle). Zdumiała wszystkich, kiedy tonem nieznoszącym sprzeciwu napisała w liście do Henryka V: „Królu Anglii i ty, książę Bedford, który nazywasz się regentem królestwa Francji (…), zwróćcie Dziewicy przysłanej przez Boga, Króla niebios, klucze do wszystkich znamienitych miast, któreście siłą zajęli we Francji”. Joanna oświadczyła, że zawrze pokój, kiedy Anglicy wycofają się z Orleanu i Francji, wrócą do swojej ojczyzny i zapłacą odszkodowania za wyrządzone krzywdy. Odmowa spotka się ze straszliwą karą: „Królu Anglii, jeśli tego nie uczynisz, wiedz, że stoję na czele armii, i gdziekolwiek we Francji znajdę twoich ludzi, zmuszę ich do odwrotu, czy będą tego chcieli, czy nie”.
Tak stała się „Dziewicą Orleańską”
Stanowczość dziewczyny i jej powoływanie się na wolę Boga wywołały zaniepokojenie teologów skupionych wokół Karola. Jednak delfin dostrzegł ogromną siłę w zachowaniu Dziewicy. Tym bardziej że po odważnych słowach przyszły odważne czyny. 29 kwietnia 1429 r. Joanna d’Arc przybyła do oblężonego przez Anglików Orleanu. Dowodzący obroną 30-letni książę Jan, nazywany Bastardem Orleańskim, przywitał ją uprzejmie, ale słysząc żądanie przeprowadzenia natychmiastowego ataku na oblegających miasto Anglików, stracił cierpliwość. Kim ona jest – pytał – taktykiem, strategiem czy prostą chłopką, której wydaje się, że gada z Bogiem? A jednak osiem dni później, mimo strzały tkwiącej pomiędzy szyją a ramieniem, jej śmiała szarża ze sztandarem w dłoni na basztę Tourelles doprowadziła do zakończenia oblężenia Orleanu. Po Francji rozeszła się wiadomość, że nie ma już żadnej wątpliwości, iż Joanna jest posłańcem bożym. Odtąd przylgnął do niej pseudonim „Dziewica Orleańska”.