Śladami Lawrence’a z Arabii

13 maja 1935 r. Thomas Edward Lawrence został śmiertelnie ranny w wypadku motocyklowym blisko swojego domku letniskowego Clouds Hill w Dorset. Zmarł sześć dni później, w wieku 46 lat.

Publikacja: 23.05.2025 04:17

Śladami Lawrence’a z Arabii

Foto: BOGUSŁAW CHRABOTA

Tego dnia Lawrence dosiadał nowoczesnego motocykla  Brough Superior SS100, miał świetny humor i wiele planów. Dopiero przed dwoma miesiącami opuścił siły zbrojne Zjednoczonego Królestwa i mimo że mentalnie wciąż „w mundurze”, to przygotowywał się już do nowych, cywilnych ról w służbie króla. Zgubiła go nieuwaga? Czy nadmierna pewność siebie? Nie spostrzegł nadjeżdżających chłopców na rowerach, czy zasłoniła ich nierówność na drodze? Skręcił, aby ich ominąć, stracił kontrolę nad maszyną i wystrzelony jak z katapulty przeleciał przez kierownicę, by uderzyć głową w kamienie. 

Thomas Edward Lawrence – Geniusz wśród szpiegów

W Jordanii Lawrence jest wszędzie, jak w Ameryce butelki z coca-colą. Lawrence był tu i tam. Tu pił kawę, tu sporządzał notatki, tu spotykał się z agentami, tu nocował, a tu nie. W syryjskim Aleppo w pobliżu cytadeli był hotel Baron (zniszczony przez wojnę w 2024 r.), w którego wielkiej sali balowej stała szafa z głównym eksponatem – jakimiś notatkami Lawrence’a. Prawdopodobnie Anglik spisywał zamówione trunki lub wypite filiżanki kawy. Widać, że był skrupulatny. Miał porządny, przechylony w prawo styl pisma. Liter od siebie nie oddzielał, co świadczy o silnej woli i mocnym charakterze. Pewnie dlatego imperium wysłało go do Arabii, by wzniecił arabską rewoltę. Między nami mówiąc, niczego nie wzniecił, przyłączył się tylko do powstańców, posklejał pełne wzajemnej niechęci i antagonizmów plemiona w militarną siłę i grzmocił oddziały otomańskie, aż się kurzyło. Śmiem twierdzić, że był agentem wszech czasów, bo o ile miarą wielkości wodza są jego triumfy i armie, to miarą wielkości agenta jest ranga wydarzeń historycznych spowodowanych jego aktywnością. T.E. Lawrence był niewątpliwie agenturalnym geniuszem.

Czy coś tę wielkość Thomasa E. Lawrence’a zapowiadało? Chyba nie. Był nieślubnym dzieckiem arystokraty, i to którymś z kolei. Nie miał szans na tytuł, spadek ani pozycję w armii. Miał jednak genialną pamięć, inteligencję i coś, co w każdej epoce przynosi wyjątkowe korzyści – łatwość nawiązywania kontaktów. Na dodatek ludzie mu ufali. To wszystko.

Lawrence w mundurze szeregowego RAF na motocyklu Brough Superior SS100, ok. 1925 r. Dekadę później,

Lawrence w mundurze szeregowego RAF na motocyklu Brough Superior SS100, ok. 1925 r. Dekadę później, jadąc takim motorem, będzie miał śmiertelny w skutkach wypadek

Foto: Wikimedia Commons

Bunt na pustyni

Jako student archeologii jeszcze przed wojną bywał na wschodzie, w Syrii i Iraku. Po wybuchu wojny w 1914 r. trafił do armii. W 1916 r. ktoś z Biura Arabskiego brytyjskiego Secret Intelligence Service postanowił zaryzykować – wysłał marudnego kartografa i autora przewodników na pierwszą linię frontu. Lawrence miał wtedy 28 lat. Jego kariera na pustyni skończyła się, zanim osiągnął trzydziestkę. Ale zanim dobiegła kresu, dokonał rzeczy wiekopomnych.

Była jesień 1916 r. Arabskie powstanie, mimo że wybuchło ledwie kilka miesięcy wcześniej, powoli umierało. Buntownicy grzebali swoją szansę w ciągłych kłótniach i niekończących się dysputach. Warto dodać, że turecka okupacja terenów pustynnych nie była specjalnie dotkliwa. Szejkowie i emirowie mieli pewne obowiązki, ale wiązały się one głównie z ponoszeniem symbolicznych opłat. Jednak i to dla wolnych ludzi pustyni było zbyt wiele. Płacili niechętnie i z opóźnieniem, natomiast administracja otomańska, sama przeżarta do szpiku kości korupcją, miała kłopoty z księgowaniem opłat. Wywoływało to mityczne awantury, których ofiarą padali najczęściej tureccy poborcy podatkowi i ich eskorta. Takim sposobem na stronę powstańców przeszedł jeden z plemiennych przywódców Huwajtatów, szejk Auda abu Tayi, który nie wytrzymał rządowych roszczeń o już zapłacone podatki i zarżnął dwóch tureckich żołnierzy tym samym sztyletem, którego używał zwykle do rzezania baranów. Auda był wielkim wojownikiem, ale stał na czele zaledwie kilkuset pustynnych bandziorów, zainteresowanych zresztą głównie grabieżą. Nie była to więc nawet namiastka armii zdolnej do pokonania Turków.

Faisal, potomek Proroka

Poznawszy księcia, bystry Anglik nie miał wątpliwości. To właśnie w nim, jedynym spośród czterech synów króla, Lawrence dostrzegł ziarno geniuszu. Szybko się zaprzyjaźnił z Faisalem i odtąd jako zgrany duet skutecznie rewoltowali Bliski Wschód. Lawrence kompletnie zmienił taktykę Arabów. Miast atakować okupowaną przez Turków Medynę, wymusił na Arabach wydłużenie linii frontu i przyjęcie klasycznej taktyki wojny partyzanckiej. Skierował siły arabskie na położony na północy port Al-Wadżh. Pomysł okazał się genialny. Przejęcie kontroli na tureckim garnizonem w Wadżh oznaczało faktyczną wygraną w wojnie hidżaskiej. Nie ono jednak przesądziło o całości kampanii na Wschodzie i legendzie Lawrence’a.

Najważniejszym epizodem w karierze Anglika był atak na garnizon turecki w Akabie w lipcu 1917 r. Zapewne rajd ów by się nie udał, gdyby nie sojusz z wojowniczym Audą abu Tayi. Auda, jak już wiemy, nie należał do ludzi najłatwiejszych. Swoimi rządził ręką tak twardą, że mieli opinię najlepszych wojowników Arabii. Był banitą, za którego głowę rząd w Stambule wyznaczył wysoką nagrodę. Ale dla Audy był to czysty żart, bo na jego rodzinnych bezdrożach to on był panem i prawem i dokąd stała za nim siła pustynnych zastępów Huwajtat, nie bał się nikogo. Czym go przekonał Lawrence? Zapewne pieniędzmi, choć znawcy tematu i Beduini przekonują, że przeważyło umiłowanie wolności.

Auda abu Tayi (1870–1924) – przywódca Beduinów w czasie powstania arabskiego, w latach 1916–1918

Auda abu Tayi (1870–1924) – przywódca Beduinów w czasie powstania arabskiego, w latach 1916–1918

Foto: Matson Collection/Wikimedia Commons

Sukcesy Beduinów i Lawrence’a 

Jest lipiec 1917 r. Armia beduińska z odzianym z arabska Lawrence’em zdobywa Akabę. Potem siły powstańcze przemieszczają się na północ w kierunku Damaszku. Turecka ofensywa na Kanał Sueski jest zatrzymana. Anglicy wiosną 1918 r. opuszczają swoje stanowiska w okolicach Gazy i podejmują równoległą ofensywę na Damaszek. Na ich czele stoi generał Edmund Allenby, którego, gdyby nie to, że ktoś zawłaszczył to miano ćwierć wieku później, można by bez chwili wahania nazwać „lisem pustyni”. Był tego miana wyjątkowo godny. Oto więc Allenby zdobywa Jerozolimę. Potem kieruje się na Damaszek, ale gdy dochodzi do miasta, stolica Syrii jest już zajęta przez Arabów Lawrence’a.

Jest 1 listopada 1918 r. Brytyjczycy ze zdumieniem obserwują działania zebranej przez Lawrence’a Rady Arabskiej. Nie ma defilad ani feerii sztucznych ogni. Angielski Camel Corps może tylko obserwować, jak rodzą się zręby arabskiej państwowości. Tak kończy się kampania bliskowschodnia 1918 r.

Lawrence wraca do ojczyzny. Jego wielki sen o zjednoczonym państwie Arabów nigdy się jednak nie spełni. Mocarstwa zadecydują inaczej. Ale nie ma porażki. Na miejscu imperium otomańskiego powstają haszymidzkie królestwa Syrii, Iraku i Jordanii. Jedno z nich istnieć będzie jeszcze na początku XXI w. I to w niezłej kondycji.

Faisal przyjmuje koronę Syrii, a potem Iraku. Auda ibu Tayi buduje pałac w Al-Jafr, wykorzystując tanią siłę roboczą niewolników tureckich. Umiera przed zakończeniem swojej ostatniej inwestycji w 1924 r. A Lawrence? Obija się beznadziejnie między armią i gazetami w ojczyźnie, by zginąć ostatecznie w absurdalnym wypadku motocyklowym w 1935 r.

Thomas Edward Lawrence (1888–1935), zwany Lawrence’em z Arabii – na zdjęciu z ok. 1919 r.

Thomas Edward Lawrence (1888–1935), zwany Lawrence’em z Arabii – na zdjęciu z ok. 1919 r.

Foto: Harry Alonzo Chase/Wikipedia

Jordania i Lawrence

Legenda Lawrence’a wyrasta w Jordanii na państwowy mit założycielski. Lawrence jest tu obecny w niemal każdym calu przestrzeni. Przewodnicy z pietyzmem pokazują ruiny zamku Qasr al-Azraq w pustynnej oazie na wschód od Ammanu, gdzie Lawrence zimował przed atakiem na Damaszek. Zamczysko jest posępne, z ciemnego bazaltu. W jego konstrukcji widać ślady myśli fortyfikacyjnej krzyżowców, ale budowali go ponoć jeszcze Rzymianie, co w lokalnych realiach świadczy o dużo dłuższej genealogii. Lawrence mieszkał nad południowo-zachodnią bramą, w dwóch obszernych pomieszczeniach. Dziś nie mają dachu, śladu podłogi ani mebli. Wypada wierzyć.

Na Wadi Rum Beduini pokazują „źródło Lawrence’a”. To bajorko chłodnej wody schowane głęboko pod megalityczną skałą, jakieś 100 metrów nad poziomem pustyni. Trzeba tam iść dobre pół godziny, niewiele krócej schodzić, by na chwilę zanurzyć dłonie w brudnej, bogatej we wszystkie formy życia roślinnego i zwierzęcego wodzie, popatrzeć na nabatejskie runy na brunatnej skale i na koniec przeczytać w przewodniku, że źródło, które właśnie się „zdobyło”, to nie źródło Lawrence’a, tylko inne (Ain Abu coś tam), to prawdziwe zaś, opisywane przez Lawrence’a w „Siedmiu filarach mądrości” Ain al-Shalalah, jest niewielkim wodospadem, mieści się zupełnie gdzie indziej – przy wiosce – i prowadzi do niego wielbłądzia ścieżka.

Niebo w oczodołach czaszki

Podobnych wątpliwości nie ma przynajmniej w przypadku domu Lawrence’a. To resztki potwornej rudery, dość głęboko w pustyni. Z trzech ścian (czwartą była naturalna skała) ocalały dwie, nadburzone, bez dachu i podłogi; kryją się jak termitiera w cieniu czerwonych gór. Wokół mocne słońce i czerwony żelazisty piasek.

Dość łatwo wyobrazić tu sobie przebranego w arabski strój Anglika o błękitnych oczach (stara Arabka powiedziała mu kiedyś, że wyglądają jak skrawki nieba w przestrzelonych oczodołach czaszki), który siedzi po turecku na plecionej macie, pije herbatę i konferuje z władcą pustyni Audą abu Tayi. W popiele grzeje się czajnik z herbatą. W chłodne powietrze bucha aromatyczna para. Lawrence mówi o imperiach, Auda zaś o wolności. Lawrence przekonuje, że trzeba walczyć rozumnie, Auda pyta – w imię czego. Lawrence obiecuje, że Faisal odbuduje kalifat, Auda mówi, że to mrzonki.

Faisal I (1885–1933) – w 1920 r. przez krótki okres król Syrii, w latach 1921–1933 król Iraku

Faisal I (1885–1933) – w 1920 r. przez krótki okres król Syrii, w latach 1921–1933 król Iraku

Foto: Wkimedia Commons

Co po latach napisze Anglik o swoim rozmówcy? Poświęcił mu w swoich wspomnieniach wyjątkowo dużo miejsca: „Auda odziany był w sposób prosty, jak ludzie z północy, w białą bawełnianą galabiję i czerwony zawój z Mosulu. Mógł być nieco po pięćdziesiątce, a jego czarne włosy przeplatały się z siwymi; ciągle jednak był mocny, trzymał się prosto, giętki, sprężysty, jakby dużo młodszy. Jego twarz była wspaniała ze wszystkimi swoimi bruzdami i zmarszczkami. […] Miał wielkie, wymowne oczy w kolorze czarnego jedwabiu. Wysokie i szerokie czoło, haczykowaty nos, również wysoki i ostry, usta duże i ruchliwe; brodę i wąsy przystrzyżone w szpic w sposób charakterystyczny dla ludzi plemienia Huwajtat. […]

Życie widział jako wieczną sagę, wszystkie wydarzenia wokół jako wyjątkowe, osoby, które spotykał, jako heroiczne; w jego umyśle kryła się nieskończona liczba poematów o dawnych wyprawach i eposów o dawno przebrzmiałych walkach. Jego ludzie stali się najwaleczniejszymi na pustyni, ze szczególną tradycją desperackiej odwagi i wyjątkowym poczuciem wyższości, która ich nigdy nie opuszczała […], ale która zarazem wyludniła ich zastępy z tysiąca dwustu do mniej niż pięciuset ledwie w trzydzieści lat”. „Skromny, bezpośredni, uczciwy, dobry i ciepły…” – tak kończy Lawrence swój szkic o arabskim wodzu Audzie abu Tayi w „Siedmiu filarach mądrości”.

Czyż jego duch nie unosi się wciąż jak sokół nad czerwonymi piaskami Wadi Rum?

Tego dnia Lawrence dosiadał nowoczesnego motocykla  Brough Superior SS100, miał świetny humor i wiele planów. Dopiero przed dwoma miesiącami opuścił siły zbrojne Zjednoczonego Królestwa i mimo że mentalnie wciąż „w mundurze”, to przygotowywał się już do nowych, cywilnych ról w służbie króla. Zgubiła go nieuwaga? Czy nadmierna pewność siebie? Nie spostrzegł nadjeżdżających chłopców na rowerach, czy zasłoniła ich nierówność na drodze? Skręcił, aby ich ominąć, stracił kontrolę nad maszyną i wystrzelony jak z katapulty przeleciał przez kierownicę, by uderzyć głową w kamienie. 

Pozostało jeszcze 95% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Historia świata
Dżihad: korzenie konfliktu
Historia świata
Kahina – berberyjska prorokini i królowa Aurès
Historia świata
Sukcesja apostolska pod znakiem zapytania
Historia świata
Argentyna: W piwnicy Sądu Najwyższego znaleziono 83 pudełka z zawartością z III Rzeszy
Historia świata
Co chcieli zrobić Niemcy w Teheranie?