Robiłeś ostatnio nowe tłumaczenie prozy Tadeusza Borowskiego na rynek niemiecki. Czy tam rzeczywiście jest zapotrzebowanie na taką literaturę? 80 lat po wojnie?
Jest takie zapotrzebowanie, ponieważ niemiecki czytelnik nie zna zbyt dobrze twórczości Borowskiego, czasami coś tam gdzieś słyszał o tych „strasznych” opowiadaniach z Auschwitz. Na Zachodzie ludzie głównie czytają teksty obozowe Prima Leviego, które są wyśmienite, ale nie tak realistyczne i wyraziste aż do bólu jak opowiadania polskiego autora – tą ostrością spojrzenia fascynował się Imre Kertész, który uważał opowiadania Borowskiego za najważniejsze świadectwo literackie z najokrutniejszego obozu zagłady i w ogóle Holokaustu. Tu więc ufam bardziej opinii Kertésza niż Czesława Miłosza, który powiedział, że Borowski naczytał się Hemingwaya i napisał w tym stylu o Auschwitz.
Czy Borowski jest w Niemczech rozpoznawalny jako pisarz?
Tak, jest rozpoznawalny, jest tylko mało czytany. Dlatego mój wydawca Rainer Weiss z Frankfurtu nad Menem, który zapoznał się z prozą obozową Borowskiego już w latach 70. i 80. XX w. poprosił mnie o nowe tłumaczenie. Weiss był kiedyś redaktorem u Pipera, to monachijskie wydawnictwo już dawno temu wydało prozę Borowskiego. Ona zawsze wracała i znikała, nie osiągnęła takiego znaczenia jak proza obozowa Leviego. Kertész – było, nie było noblista – też nie zdołał zmienić jej statusu.
Czytaj więcej
Symboliczne zdjęcie zwłok syryjskiego trzylatka otworzyło w 2015 r. serca Niemców i niemieckie granice przed setkami tysięcy imigrantów. Zamach 28-letniego Afgańczyka je zamyka.