Na świecie do organizacji wolnomularskich należy 5 mln osób. Zazwyczaj są to ludzie dobrze wykształceni i zamożni. Około 500 tys. członków liczą loże w Anglii, Szkocji i Irlandii. W samych Stanach Zjednoczonych jest ich około 2 mln. Część z nich należy do organizacji, które nie mają z wolnomularstwem wiele wspólnego i stanowią raczej kluby towarzyskie oferujące dreszczyk „wielkiej tajemnicy”. Dobrze podsumował to hiszpański pisarz Juan Carlos Castillon, który w książce „Panowie świata” sportretował typowego amerykańskiego masona w osobie Freda Flintstone’a, bohatera animowanego serialu dla dorosłych i dzieci: „Fred Flintstone, podobnie jak setki milionów innych białych Amerykanów z klasy średniej i poniżej średniej, był członkiem »braterskiego stowarzyszenia« inspirowanego ideami wolnomularskimi i uczęszczał regularnie do loży, gdzie tanio pił, grał w karty z przyjaciółmi i – co było świetną wymówką, by uwolnić się od żony – organizował imprezy dobroczynne, które były dowodem jego solidarności z mniej uprzywilejowanymi. Loże dostarczały wszystkiego, czego potrzebował mężczyzna, by czuć się szczęśliwym poza domem: piwa po cenie zbytu, przyjaciół, z którymi łączył go sekretny uścisk dłoni i z którymi spotykał się i uzyskiwał od nich pomoc w lokalnej izbie handlowej albo w banku, gdzie miał swój rachunek oszczędnościowy”.
Czy w takim razie wszystkie teorie spiskowe o tajnych i elitarnych organizacjach mających ogromne wpływy na Kapitolu i w Białym Domu są wyssane z palca?
Czytaj więcej
Gdybyśmy chcieli jednym słowem podsumować wszystko, co wiąże się z historią tajnych stowarzyszeń, bractw oraz organizacji, z których powstała dzisiejsza masoneria, słowo to brzmiałoby: tajemnica.
Konspiracja, czyli wspólnota celu
Istnieją w Stanach Zjednoczonych stare i potężne organizacje stroniące od wszelkiego rozgłosu. Wielu sławnych i zamożnych ludzi zabiega o przyjęcie w poczet tych stowarzyszeń, często zresztą bez sukcesu. Kandydaci muszą wykazać się nie tylko pewnym statusem społecznym, osiągnięciami czy wkładem w rozwój państwa. Poszukiwacze teorii spiskowych doszukują się w ich działalności negatywnej roli. Tymczasem zapominają, że bywają one ostatnią deską ratunku w sytuacjach kryzysowych. Łacińskie słowo „conspirare” oznacza „wspólne oddychanie”. Termin „konspiracja” nie musi mieć zatem złowrogich konotacji, wręcz przeciwnie – oznacza bliskość, intymność, harmonię wspólnoty, która dąży do określonego celu.
Bez wątpienia 9 z 56 sygnatariuszy Deklaracji Niepodległości należało do bractw wolnomularskich. Wśród nich był pierwszy prezydent Stanów Zjednoczonych Jerzy Waszyngton, który chętnie pozował do portretów w masońskim fartuszku. Wielu tropicieli tajnych obrzędów (które notabene są jawne) doszukuje się nawet we wzorach na fartuszkach z portretów Waszyngtona jakiejś ukrytej informacji. Tymczasem był to zwyczajny strój symbolizujący przynależność do jednej z lóż, na którym zazwyczaj znajdowały się cyrkiel, węgielnica, Świątynia Salomona, słońce – symbol rozumu i oświecenia, akacja jako symbol nieśmiertelności czy trzy kolumny architektoniczne reprezentujące wiedzę, piękno i siłę. Także dzisiaj te symbole są wszechobecne na ulicach amerykańskich miast. Samochody są najczęściej ozdobione odznaką z cyrklem, węgielnicą i literą G pośrodku. Według masonów symbolizują one mądrość, równowagę i szczerość. Biorąc pod uwagę, jak wiele samochodów w Ameryce jest ozdobionych owym „tajnym” symbolem wolnomularzy, co niewątpliwie oznacza przynależność do tego ruchu, zastanawiać może, dlaczego jeszcze ktokolwiek traktuje masonerię jako ruch ezoteryczny?