Wszystkie twarze Lee Harveya Oswalda. Co wiadomo o człowieku oskarżonym o zabójstwo Kennedy’ego

Wiele poszlak wskazuje, że człowiek oskarżony o zabójstwo prezydenta Johna Kennedy’ego pracował dla sowieckich tajnych służb. Ale czy tylko dla nich?

Publikacja: 22.11.2024 04:56

Zdjęcie Lee Harveya Oswalda z karabinem zrobione na podwórku Oswalda przy Neely Street, Dallas w Tek

Zdjęcie Lee Harveya Oswalda z karabinem zrobione na podwórku Oswalda przy Neely Street, Dallas w Teksasie, marzec 1963 r.

Foto: Marina Oswald/Warren Commission

Już pod koniec listopada 1963 r. wielu Amerykanów zastanawiało się, czy 22 listopada ich prezydent zginął w wyniku działań wrogiego mocarstwa – Związku Sowieckiego. John Fitzgerald Kennedy był przecież przywódcą, który totalnie upokorzył Chruszczowa i Sowietów podczas kubańskiego kryzysu rakietowego. Wielu Amerykanów pamiętało go jako twardego antykomunistę z lat 50., przyjaciela senatora Josepha McCarthy’ego. Tymczasem Lee Harvey Oswald, człowiek oskarżony o jego zabójstwo, był „lewackim świrem” otwarcie wyrażającym poparcie dla reżimu Castro. Był też amerykańskim zdrajcą, który w 1959 r. wyjechał do ZSRR i wyrzekł się obywatelstwa USA, by po trzech latach wrócić do Ameryki z rosyjską żoną. Czyżby więc prezydenta zabił sterowany przez Sowietów zabójca? Osławiona komisja Warrena, badająca okoliczności zamachu w Dallas, stwierdziła, że „nie znalazła dowodów”, aby Oswald był uczestnikiem jakiegokolwiek spisku na życie prezydenta, ani też, że był agentem sowieckim, a nawet by „doświadczył wyjątkowo przychylnego traktowania podczas wyjazdu do ZSRR”. W 1979 r. tzw. komisja ds. zabójstw powołana przez amerykańską Izbę Reprezentantów stwierdziła w swoim raporcie, że „rząd sowiecki nie był zaangażowany w zabójstwo” JFK, a „reakcje rządu sowieckiego oraz obywateli ZSRR wydały się wynikać ze szczerego szoku i autentycznego żalu”. Te konkluzje zostały uznane za wyjątkowo naiwne choćby przez generała Iona Mihaia Pacepę, w latach 1972–1978 wiceszefa DIE, czyli rumuńskiego wywiadu cywilnego, a później najwyższego rangą uciekiniera z komunistycznych tajnych służb na Zachód. Pacepa był przekonany, że Oswald zabił Kennedy’ego na rozkaz Chruszczowa, i twierdził, że taką opinię podzielało wielu funkcjonariuszy komunistycznych tajnych służb.

Czytaj więcej

Zabłąkana kula. John F. Kennedy, część VII

Lee Harvey Oswald. Spokojny Amerykanin

W białoruskim Mińsku, przy ul. Komunistycznej 4, znajduje się kamienica, w której w latach 1959–1962 mieszkał młody Amerykanin Lee Harvey Oswald. Ta okolica, przypominająca pod względem architektonicznym warszawski MDM, była wówczas resortowym osiedlem. O rzut kamieniem od dawnego mieszkania Oswalda znajduje się pomnik upamiętniający „poległych” funkcjonariuszy MWD i KGB. Oswald był wówczas oficjalnie zatrudniony w mińskiej fabryce „Gorizont” produkującej toporny sowiecki sprzęt elektroniczny. Gdy zapraszał kolegów z fabryki do swojego mieszkania, byli zdumieni tym, w jakich warunkach żyje. Jego mieszkanie było bowiem duże, kontrastujące z klitkami, w których gnieździli się sowieccy robotnicy (jednym z przyjaciół Oswalda, oddelegowanym do uczenia go rosyjskiego, był wówczas fizyk Stanisław Szuszkiewicz, w latach 1991–1994 pierwszy przywódca niepodległej Białorusi). Oswald otrzymywał też zarobki niewspółmiernie wysokie jak na stanowisko, na którym był oficjalnie zatrudniony. Miał też pozwolenie na broń, co jednoznacznie wskazywało na jego „resortowe” powiązania. Amerykanin wżenił się też w „resortową” rodzinę. Wiosną 1961 r. poślubił, po sześciu tygodniach znajomości, Marinę Prusakową, której wujek był funkcjonariuszem Ministerstwa Spraw Wewnętrznych. Prusakowa, wówczas 19-letnia studentka, mieszkała wcześniej w Leningradzie z innym Amerykaninem – dezerterem z NSA, czyli agencji zajmującej się wywiadem radiowym i elektronicznym.

Oswald przybył do ZSRR w 1959 r., korzystając z wizy turystycznej. W Moskwie poprosił o azyl, argumentując, że jest komunistą mającym dosyć życia w kraju kapitalistycznym. Zrezygnował też wówczas z obywatelstwa amerykańskiego. Oficjalna wersja mówi, że KGB potraktowała go jako nieszkodliwego wariata, nie dostrzegając w nim żadnego pożytku. Wiadomo, że w Mińsku był cały czas obserwowany przez funkcjonariuszy bezpieki, którzy nadali mu pseudonim Lichoj. Czyżby czujnym kagebistom umknęło, że Oswald był wcześniej żołnierzem marines, operatorem radaru w bazie Atsugi w Japonii, z której startowały do lotów zwiadowczych nad ZSRR supertajne samoloty U-2?

Jeden z tych samolotów, pilotowany przez Francisa Gary’ego Powersa, został zestrzelony 1 maja 1960 r. w okolicach Swierdłowska. A właściwie nie tyle zestrzelony, co strącony przez zmodyfikowany myśliwiec Su-9, który po zdemontowaniu uzbrojenia był w stanie wzbić się na pułap lotu U-2. Pilotujący go kapitan Igor Mientukow złapał amerykański samolot w swój cień aerodynamiczny, zakłócając lot U-2 i prowadząc do uszkodzenia jego skrzydeł (Sowieci wystrzelili wówczas też przeciwko U-2 trzy rakiety SA-2. Tylko jedna z nich wypaliła, ale zestrzeliła sowiecki myśliwiec Mig-19). Zasadzka przeciwko U-2 udała się bo, że Sowieci dowiedzieli się, na jakim pułapie lata ten samolot. Informacje na ten temat zdobyła KGB. – To najlepszy pierwszomajowy prezent, jaki kiedykolwiek zrobiliśmy towarzyszowi – powiedział w czerwcu 1960 r., podczas wizyty w Bukareszcie, generał Aleksander Sacharowski, szef pierwszego zarządu głównego (wywiadu zagranicznego) KGB w latach 1956–1971. Pacepa wzniósł wówczas toast za sukces Sacharowskiego. – Do dna, wypijmy za zdrowie sierżantów – powiedział, odwołując się do sowieckiej strategii wywiadowczej polegającej na rekrutowaniu niższych rangą amerykańskich funkcjonariuszy. – Cóż, on nawet nie był sierżantem – odparł Sacharowski. Czy była to aluzja do Oswalda, który w marines dosłużył się jedynie stopnia kaprala, a później został zdegradowany do szeregowego?

Oswald obsługiwał radar nie tylko w bazie Atsugi, ale również w bazie El Toro w południowej Kalifornii, czyli tam, gdzie odbywały się loty ćwiczebne U-2. Powers stwierdził, że Oswald miał tam dostęp do ówcześnie najnowszego radaru MPS-16 potrafiącego precyzyjnie ustalić wysokość lotu. Poziom lotu U-2 był największym sekretem związanym z tym radarem.

Co ciekawe, Oswald był obecny na moskiewskim procesie Powersa. 15 lutego 1962 r. napisał do swojego brata Roberta: „Słyszałem w Głosie ameryki, że wypuścili Powersa, gościa od samolotu szpiegowskiego U-2. Podejrzewam, że u was to głośna nowina. Powers wydawał się typowym miłym i bystrym amerykaninem, gdy widziałem go w Moskwie”. Słowa: „ameryki” i „amerykaninem” Oswald celowo pisał z małej litery…

Czytaj więcej

Jacqueline Kennedy – ikona Stanów Zjednoczonych

Japońskie noce Lee Harveya Oswalda

Edward Jay Epstein zebrał w książce „Legend: The Secret World of Lee Harvey Oswald” relacje blisko 80 marines, którzy służyli z Oswaldem w Japonii. Większość z nich nigdy nie została przesłuchana ani przez FBI, ani przez komisję Warrena. Jeden z nich, Zack Stout, opowiedział, że Oswald związał się wówczas z atrakcyjną japońską hostessą pracującą w klubie Queen Bee. To był wówczas jeden z najdroższych lokali w Tokio, a przychodzili do niego wysokiej rangi amerykańscy wojskowi. Jeden wieczór z hostessą kosztował tam więcej niż miesięczny żołd szeregowego. Koledzy dziwili się, czemu ta japońska dziewczyna poświęca Oswaldowi tak dużo czasu i skąd on ma pieniądze, by chodzić do Queen Bee. – Poznałem paru komunistów w Japonii, którzy wzbudzili we mnie ekscytację i zainteresowanie. To był jeden z czynników, który przekonał mnie do podróży do ZSRR, żeby zobaczyć, jak tam jest – zwierzał się później Oswald swojemu przyjacielowi George’owi de Mohrenschildtowi.

W październiku 1957 r. Oswald dowiedział się, że jego jednostka zostanie przerzucona z Japonii na Filipiny. Postrzelił się więc w ramię z pistoletu, który nielegalnie kupił. Widocznie nie chciał opuszczać Kraju Kwitnącej Wiśni. To samookaleczenie nie na wiele się jednak zdało. Stanął przed sądem wojskowym, został zdegradowany i odsunięty od obsługi radaru (przydzielono go do mesy). Później pobił się z sierżantem i trafił na miesiąc do aresztu. W listopadzie 1958 r. opuścił Japonię i pod koniec grudnia zaczął służyć w bazie El Toro. Przełożeni wspominali go jako bardzo kompetentnego żołnierza. Wyróżniał się tym, że uczył się rosyjskiego i prenumerował rosyjskojęzyczną gazetę. Koledzy nazywali go wówczas „Oswaldowicz”. W lutym 1959 r. przystąpił do egzaminu z rosyjskiego, ale uzyskał tylko ocenę „mierną”.

Nelson Delgado, współlokator Oswalda w bazie El Toro, zauważył raz u niego stos zdjęć przedstawiających samoloty wojskowe. Oswald upchnął je do worka marynarskiego i poprosił Delgada, żeby włożył ten worek do skrytki w automatycznej przechowalni bagażu na dworcu autobusowym w Los Angeles. „Przy założeniu, że ta opowieść jest zgodna z prawdą, poza szpiegostwem trudno znaleźć jakiekolwiek inne wytłumaczenie zdeponowania torby z tajnymi materiałami w automatycznej przechowalni bagażu” – napisał Pacepa.

Spotkanie w Mexico City i spotkanie Lee Harveya Oswalda z członkiem KGB

1 czerwca 1962 r. Oswald i jego rosyjska żona opuścili ZSRR i udali się do USA. To bardzo zastanawiające, zwłaszcza że zwykli obywatele sowieccy mieli problem z otrzymaniem paszportu nawet na wyjazd do krajów satelickich, takich jak Polska. Jednak Oswalda dziwnie ulgowo potraktowali też Amerykanie. W ambasadzie w Moskwie szybko uzyskał paszport, a Departament Stanu opłacił jego podróż do USA.

Podczas pobytu w Teksasie Oswald zaprzyjaźnił się z przedstawicielem „wyższych sfer” George’em de Mohrenschildtem, który według Pacepy był sowieckim nielegałem. Przybył do USA w 1938 r. z Polski, a jego dokumenty wskazywały, że nazywa się von Mohrenschildt i jest synem niemieckiego barona kierującego szwedzką firmą naftową w Baku. Później, gdy Niemcy przegrywali wojnę, zmienił nazwisko na de Mohrenschildt i udawał Francuza. Po 1945 r. twierdził, że jego ojciec był inżynierem na rumuńskich polach naftowych, zabitym przez NKWD. De Mohrenschildt obracał się w środowisku rosyjskiej emigracji, grając wielkiego antykomunistę. Jednocześnie spotykał się z rezydentem wywiadu PRL na Haiti. Znał też pierwszą damę Jackie Kennedy. „Nic dziwnego, że Mohrenschildt popełnił samobójstwo, gdy w 1977 r. otrzymał wezwanie do złożenia zeznań pod przysięgą przed Komisją Izby Reprezentantów ds. Zabójstw” – wyzłośliwiał się Pacepa.

Czytaj więcej

Prezydentura pełna błędów. John F. Kennedy, część VI

We wrześniu 1963 r. Oswald wybrał się w podróż autobusem do Mexico City. Współpasażerom rozpowiadał, że chce się dostać na Kubę. Oswald złożył wniosek wizowy w tamtejszej kubańskiej ambasadzie. Miał się też tam spotkać z „towarzyszem Kostinem”, czyli Walerym Kostikowem, funkcjonariuszem Wydziału XIII KGB zajmującego się zabójstwami zagranicznymi. Wspominał o tym w liście napisanym w listopadzie 1963 r. do ambasady sowieckiej w Waszyngtonie. W liście tym użył kryptonimu operacyjnego Kostikowa. Śledczy znaleźli później w rzeczach Oswalda przewodnik po Mexico City z zapisanym cyrylicą nazwiskiem „Kostin”, numerem telefonu do ambasady sowieckiej, a ponadto z zaznaczonymi: pięcioma kinami, muzeum Palacio de Bellas Artes, areną Plaza Mexico i adnotacją, że musi kupić bilety na walkę byków. „Wbrew temu, co twierdził Oswald, w trakcie pobytu w Meksyku nie był ani razu widziany w ambasadzie radzieckiej, chociaż przez cały ten czas na wejście były skierowane kamery CIA. Wszystkie powyższe fakty w połączeniu ze sobą sugerują mi, że było to niezaplanowane lub »żelazne spotkanie« (po rosyjsku: »żelaznaja jawka«), do którego uciekł się Oswald, gdyż chciał pilnie porozmawiać z Kostikowem. »Żelazne spotkanie« było standardową procedurą KGB w sytuacjach awaryjnych – »żelazne« oznaczało »pewne« lub »niezmienne«. Za moich czasów zatwierdziłem całkiem sporo »żelaznych spotkań« w mieście Meksyk. Było to ulubione miejsce kontaktu z ważnymi agentami z USA, a to, co zrobił Oswald, wygląda na typowe »żelazne spotkanie«. Typowe, czyli: krótki kontakt w kinie, by zaaranżować spotkanie następnego dnia na walce byków (…), krótki kontakt przed Palacio de Bellas Artes w celu przekazania Kostikowowi jednego z kupionych przez Oswalda biletów na walkę byków; w końcu dłuższe spotkanie i dyskusja w trakcie niedzielnej walki” – wskazywał Pacepa.

Według Pacepy Oswald został wysłany do USA jako zabójca. W międzyczasie jednak Chruszczow zmienił zdanie w sprawie zamachu na Kennedy’ego. W październiku 1962 r. odbył się bowiem w RFN proces Bohdana Staszyńskiego, zabójcy z KGB, który zlikwidował Stepana Banderę. Wyszło na jaw, że Chruszczow zleca zabójstwa polityczne za granicą. Zamach na prezydenta USA był już zbyt ryzykowny dla Sowietów. KGB próbowała więc dezaktywować Oswalda, który jednak był tak zindoktrynowany, że dążył do samodzielnego wykonania misji.

Druga strona medalu

W historii Oswalda jest wciąż wiele anomalii. Jak to bowiem było możliwe, że po powrocie z ZSRR ten zdrajca i dezerter znalazł pracę w firmie wywołującej zdjęcia satelitarne? To była posada wymagająca odpowiednich poświadczeń bezpieczeństwa. Byli pracownicy ambasady amerykańskiej w Moskwie widzieli go wcześniej na czwartym piętrze tej placówki, czyli w miejscu, gdzie wpuszczano tylko ludzi z odpowiednimi certyfikatami. Ciekawie wyglądały też kontakty Oswalda w Nowym Orleanie. Rozdawał tam na ulicy ulotki komitetu „Ręce Precz od Kuby!”. Na ulotkach widniał adres biura detektywistycznego Guya Bannistera, byłego dyrektora FBI w Butte w Montanie. Oswald spotykał się również z antykomunistycznymi kubańskimi uchodźcami: Davidem Ferriem, byłym pilotem wojskowym i zarazem współpracownikiem CIA, a także z Clayem Shawem, biznesmenem powiązanym z CIA.

W ciekawym świetle ówczesny okres w życiu Oswalda pokazał w książce „Flashback” jego przyjaciel Ron Lewis, były pilot wojskowy i drobny przestępca. Według niego Oswald był autentycznym radykalnym lewicowcem, zafascynowanym światem szpiegostwa i uważającym, że infiltruje spisek CIA.

Lee H. Oswald (w środku), domniemany zabójca prezydenta Johna F. Kennedy’ego, został śmiertelnie pos

Lee H. Oswald (w środku), domniemany zabójca prezydenta Johna F. Kennedy’ego, został śmiertelnie postrzelony przez właściciela klubu nocnego Jacka Ruby’ego w siedzibie policji w Dallas 24 listopada 1963 r.

Foto: UPPA/Photoshot/be&w

Zdaniem Lewisa prawdopodobnie Oswald nie strzelał do prezydenta. W chwili zamachu świadkowie widzieli go spokojnie siedzącego w stołówce składnicy książek. Testy kryminalistyczne nie wykazały śladów prochu na jego dłoniach i policzkach. Według Lewisa później podwieźli Oswalda do domu policjanci John Tippit i Roscoe White, który w jednej z teorii miał być tym, który oddał strzał do JFK z trawiastego pagórka. W trakcie przejażdżki Oswald zorientował się, że chcą go wrobić w zabójstwo prezydenta. Uciekł więc z radiowozu. Zaczął go ścigać Tippit, który został zastrzelony. Oswalda później złapano, gdy czekał na kogoś w jednym z kinoteatrów w Dallas. Czyżby miał tam odbyć „żelazne spotkanie”? Dwa dni później Oswald został zastrzelony w piwnicy komendy policji w Dallas przez Jacka Ruby’ego, gangstera z kubańskimi powiązaniami, w którego klubie ze striptizem pracowała żona White’a.

Z tą historią współgra też opowieść Richarda Case’a Nagella. T wierdził on bowiem, że był agentem amerykańskiego wywiadu wojskowego i podczas infiltracji środowisk komunistycznych dowiedział się o spisku na życie JFK. KGB uznało go za „swojego”, kazało mu przeszkodzić spiskowcom i ostrzec Oswalda. Nagell postanowił się wyłączyć z tej gry. We wrześniu 1963 r. oddał dwa strzały w sufit w banku w El Paso. W dniu zamachu na JFK siedział w areszcie za „napad” i tak zachował życie. Był mądrzejszy od Oswalda.

Już pod koniec listopada 1963 r. wielu Amerykanów zastanawiało się, czy 22 listopada ich prezydent zginął w wyniku działań wrogiego mocarstwa – Związku Sowieckiego. John Fitzgerald Kennedy był przecież przywódcą, który totalnie upokorzył Chruszczowa i Sowietów podczas kubańskiego kryzysu rakietowego. Wielu Amerykanów pamiętało go jako twardego antykomunistę z lat 50., przyjaciela senatora Josepha McCarthy’ego. Tymczasem Lee Harvey Oswald, człowiek oskarżony o jego zabójstwo, był „lewackim świrem” otwarcie wyrażającym poparcie dla reżimu Castro. Był też amerykańskim zdrajcą, który w 1959 r. wyjechał do ZSRR i wyrzekł się obywatelstwa USA, by po trzech latach wrócić do Ameryki z rosyjską żoną. Czyżby więc prezydenta zabił sterowany przez Sowietów zabójca? Osławiona komisja Warrena, badająca okoliczności zamachu w Dallas, stwierdziła, że „nie znalazła dowodów”, aby Oswald był uczestnikiem jakiegokolwiek spisku na życie prezydenta, ani też, że był agentem sowieckim, a nawet by „doświadczył wyjątkowo przychylnego traktowania podczas wyjazdu do ZSRR”. W 1979 r. tzw. komisja ds. zabójstw powołana przez amerykańską Izbę Reprezentantów stwierdziła w swoim raporcie, że „rząd sowiecki nie był zaangażowany w zabójstwo” JFK, a „reakcje rządu sowieckiego oraz obywateli ZSRR wydały się wynikać ze szczerego szoku i autentycznego żalu”. Te konkluzje zostały uznane za wyjątkowo naiwne choćby przez generała Iona Mihaia Pacepę, w latach 1972–1978 wiceszefa DIE, czyli rumuńskiego wywiadu cywilnego, a później najwyższego rangą uciekiniera z komunistycznych tajnych służb na Zachód. Pacepa był przekonany, że Oswald zabił Kennedy’ego na rozkaz Chruszczowa, i twierdził, że taką opinię podzielało wielu funkcjonariuszy komunistycznych tajnych służb.

Pozostało 89% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Historia świata
Komu zawdzięczamy gotyckie katedry?
Historia świata
„Gorączka złota” w średniowiecznej Europie
Historia świata
Człowiek nie pochodzi od małpy
Historia świata
Krwawy sen o Himmlerstadt: „Action Zamość”
Materiał Promocyjny
Przewaga technologii sprawdza się na drodze
Historia świata
Jak zwężano bramę do Stanów Zjednoczonych
Materiał Promocyjny
Transformacja w miastach wymaga współpracy samorządu z biznesem i nauką