W 2013 r. agencja Associated Press przeprowadziła wśród Amerykanów sondaż na temat ich opinii w sprawie zamachu na Johna F. Kennedy’ego. Aż 59 proc. respondentów wyraziło przekonanie, że zamach nie był dziełem tylko jednego strzelca, 24-letniego Lee Harveya Oswalda, ale szeroko zakrojonym spiskiem, w który było zaangażowanych wiele osób. Tylko 24 proc. badanych zgodziło się z wnioskami Komisji Warrena, że Oswald działał sam. 16 proc. ankietowanych nie miało żadnego zdania. Te badania eksponują pewien osobliwy stosunek ludzi do sprawy śmierci 35. prezydenta USA. Większość chce, żeby zamach miał drugie dno. Są przekonani, że zamach zmienił losy ludzkości, ponieważ dla powojennego pokolenia Amerykanów John Fitzgerald Kennedy był niemal ikonicznym symbolem zdrowego, błyskotliwego i nieprzekupnego przywódcy, który w relacjach międzynarodowych kierował się jedynie szlachetnym pragnieniem ustanowienia światowego pokoju. Niestety był to obraz skrajnie wyidealizowany, a może wręcz fałszywy. Jedynie ludzie z najbliższego otoczenia 35. prezydenta USA wiedzieli, że ich szef był nie tylko kobieciarzem i narkomanem, ale także człowiekiem uwikłanym w mroczne i do tej pory niewyjaśnione interesy różnych organizacji przestępczych.
To był bardzo chory człowiek pozujący na wzór zdrowia. Kennedy nosił utrudniający mu oddychanie gorset na kręgosłup oraz pas podtrzymujący krocze. Ból bywał tak dotkliwy, że kierowca prowadzący jego słynną trzyrzędową limuzynę Ford SS-100-X musiał zachowywać dużą ostrożność w czasie jazdy po jakichkolwiek nierównościach.
Czytaj więcej
Żadna inna pierwsza dama Ameryki nie miała tyle uroku, kosmopolitycznej ogłady i erudycji, co Jacqueline Lee Bouvier Kennedy. Żadna inna nie była też tak starannie przygotowywana do tego typu roli od najwcześniejszych lat życia.
Ryzykowna trasa przejazdu limuzyny Johna F. Kennedy’ego
Trzecie co do wielkości miasto Teksasu miało być ważnym przystankiem na trasie kampanii wyborczej prezydenta Johna F. Kennedy’ego. Nie było to pierwsze teksańskie miasto na prezydenckiej trasie. Dzień wcześniej odwiedził San Antonio i Houston. Przyjaciel JFK, szef sztabu Białego Domu i zarazem szef zbliżającej się kampanii wyborczej Partii Demokratycznej Kenneth Patrick O'Donnell, uważał, że dzięki tej podróży prezydent pozyska sympatię centrowego elektoratu amerykańskiego Południa. Tylko w ten sposób Kennedy mógł pokonać wystawionego przez Partię Republikańską senatora z Arizony Barry’ego Goldwatera. Plan podróży ułożył już w lipcu wiceprezydent Lyndon B. Johnson, który był rodowitym Teksańczykiem. Johnson chciał, żeby podobnie jak w Dallas, Kennedy przejechał w otwartej limuzynie przez ulice Houston i jego rodzinnego San Antonio. Jednak ze względu na ograniczenia czasowe zdecydowano, że taki przejazd odbędzie się tylko w Dallas. Wizyta w tym mieście miała wieńczyć kolejny etap kampanii po rozpoczętej we wrześniu podróży prezydenta po 11 stanach i miastach Wybrzeża Wschodniego. Wiadomość, że Kennedy odwiedzi Dallas, przedostała się do mediów już 25 września 1963 r. Sześć lat później szef policji w Dallas, Jesse Curry, wspominał, że od samego początku ta wizyta przyprawiała go o ciarki na plecach. ,,W mieście dało się wyczuwać napięcie, które tworzyły niewielkie grupy ekstremistyczne” – rozpamiętywał Curry.
Prezydencki samochód prowadził agent Secret Service William R. Greer, obok którego siedział agent Roy H. Kellerman. Kierowca doskonale wiedział, że prezydent preferuje wolniejszą jazdę ze względu na chory kręgosłup. Musiał więc zachować szybkość gwarantującą bezpieczeństwo i dobre samopoczucie głównego pasażera.