Poważny najeźdźca miał w arsenale wiele metod, by pokonać umocnienia. Znane doskonale były balisty, w powszechnym użyciu tarany i drabiny, była na koniec taktyka, np. pozorowanego ataku. Ludy Wielkiego Stepu, Hunowie czy później Mongołowie, umieli symulować natarcie, by odwrócić uwagę obrońców od prawdziwego celu. Jednocześnie przeprowadzali prawdziwy atak sto mil dalej na wschód czy na zachód i pokonywali umocnienia bez większych problemów. Niby to jasne, a jednak mur budowano na przestrzeni 20 wieków, od czasów pierwszych cesarzy, aż po późną dynastię Ming. Budowano konsekwentnie, co musi świadczyć o skuteczności tego typu idei obronnej. Całe północne i zachodnie Chiny są pełne pozostałości po konstruowanych przed wiekami murach i wałach. To zarazem dowód, że legenda o jednym, ciągłym murze jest nieprawdziwa. Mur to dziesiątki rozproszonych fortyfikacji z różnych okresów. Co więcej, idea muru nigdy nie stanowiła chińskiej wyłączności. Podobne umocnienia budowali w tym samym czasie również Rzymianie.
Nie tylko mur Hadriana
Najsłynniejszym był mur Hadriana, na północnym limes w Brytanii, który chronił rzymskie prowincje przed najazdami wojowniczych Piktów z górzystych terenów dzisiejszej Szkocji. Rzymianie nie poprzestali na murze Hadriana. Podjęli dalszą ekspansję i kolejny zdobyty teren odgrodzili od terenów barbarzyńskich murem Antonina. Obie fortyfikacje przegradzały wyspę liniami obronnymi o długości ponad 100 i 60 km. Piszę „fortyfikacje”, bo mur nie był jedynie wałem, ale skomplikowanym zespołem umocnień z basztami, zamkami i zapleczem stacjonujących w cieniu umocnień garnizonów.
Czytaj więcej
Chińska policja zatrzymała dwie osoby, które podejrzane są o uszkodzenie fragmentu Wielkiego Muru Chińskiego. Lokalne media podają, że aresztowani, chcąc skrócić sobie drogę na pobliski plac budowy, wybili fragment budowli koparką.
Podobnie zresztą wyglądał Wielki Mur Chiński. Do dziś na pustyni Gobi podziwiać można potęgę glinianych zamków chroniących wielotysięczną załogę muru. Strażnicy imperium byli świetnym, doskonale zorganizowanym i skutecznym wojskiem, którego trzon tworzyły szybkie oddziały kawalerii. To dlatego mur był skuteczny. Chronił przed bandami włóczęgów, które nie potrafiły sforsować muru, ale kiedy u jego podnóża stawała potężniejsza siła militarna, wygrywała (lub przegrywała) logistyka, a więc duża mobilność większych jednostek.
Sojusze skuteczniejsze niż mury
Bywały mury także w nowożytnej Europie (najdłuższy, który przetrwał do dziś, znajdziemy nieopodal miejscowości Ston w Chorwacji), ale nasza rodzima strategia bezpieczeństwa od czasów rzymskich opierała się jednak bardziej na sojuszach niż na monstrualnych projektach obronnych. Czy to kwestia braku odpowiednich zasobów, czy ukształtowania terenu, filozofia obronności w Europie polegała na odstraszaniu: nie zaczynaj z małym, bo oberwiesz od jego sojusznika – dużego. Skuteczność tej metody? Równie mała, a może nawet mniejsza od budowy murów. Historia Europy od niepamiętnych czasów to ciągłe utarczki, zmienne sojusze, niekończące się konflikty i marzenia o Pax Dei. Ale i ten okres przeszedł do historii.