Ksiądz Heartney F. był kapelanem bardzo lubianym przez żołnierzy, nazywali go „walecznym Heartym”. Ów walijski konwertyta na katolicyzm służył od 1941 r. w armii brytyjskiej i przeszedł długi szlak bojowy w birmańskiej dżungli. To wówczas po raz pierwszy zetknął się z istnieniem mniej znanego, mrocznego świata. Podczas jednego z frontowych postojów zbudził się w środku nocy z bardzo silnym przeczuciem, że ktoś kryje się za krzakami otaczającymi jego obozowisko. Podzielił się tym podejrzeniem z dowódcą oddziału, który na wszelki wypadek rozkazał otworzyć ogień z moździerzy. Salwa była celna. Zmasakrowano japoński szpital polowy. Następnego dnia Heartney, nękany wyrzutami sumienia, poszedł odwiedzić rannego jeńca – jedynego, który przeżył tę masakrę. Gdy zbliżył się do niego, Japończyk zaczął straszliwie się rzucać na noszach i wściekle krzyczeć. „Ojcze, on przeklina twój krzyż!” – stwierdził zszokowany oficer wywiadu dobrze znający język japoński. Heartney miał na sobie zwykły mundur, bez oznak kapelana. Nie nosił żadnego widocznego krzyżyka. Choć nie znał japońskiego, słyszał w swoim umyśle skierowaną do siebie wiadomość: „Odejdź razem ze wszystkim, co symbolizujesz. Służysz temu, co nienawidzimy”. Poprosił oficera wywiadu, aby spytał jeńca, czemu on nienawidzi krzyża. „Himiko! Himiko!” – powtarzał Japończyk. Oficer wywiadu nie wiedział, co znaczy to słowo.
Ksiądz Heartney poznał jego znaczenie kilka lat później, podczas okupacji Japonii. Gdy przebywał w Kyōto, dawnej stolicy Kraju Kwitnącej Wiśni, spotkał Obatę, nauczyciela w szkole buddyjskiej i zarazem badacza zjawisk paranormalnych. Obata wyjaśnił mu, że Himiko była królową-kapłanką rządzącą Japonią przed cesarzami i że istnieje sekta oddająca jej cześć jako królowej demonów mieszkającej w górach w okolicach Kyōto,. Kapelan oraz japoński badacz bardzo się zaprzyjaźnili i spędzili wiele godzin na przechadzkach po starej stolicy i dyskusjach o sprawach nadprzyrodzonych. Podczas jednego z takich spacerów przechodzili koło granicy Gion, dzielnicy gejsz. Obata w pewnym momencie się zatrzymał i nagle przewrócił się na twarz, uderzając czołem o krawężnik. „Hearty-san, im naprawdę się nie podoba, że z tobą przebywam. Pospieszmy się” – powiedział, podnosząc się. Nie wyjaśnił, jakim to siłom ziemskim lub demonicznym nie spodobała się ich znajomość. Ta historia, opisana przez o. Malachiego Martina w książce „Zakładnicy diabła”, jest jednak dobrą ilustracją tego, że w Japonii duchy i demony z bardzo starych legend bywały zadziwiająco żywotne, nawet w czasach stosunkowo nam bliskich.
Ogry z gór i ich król
Shintō, czyli narodowa religia Japonii, jest wiarą w miliony bóstw (jap. kami). Niektóre z tych boskich istot są potężne i przypominają bogów z panteonów innych starożytnych kultur, inne są po prostu duszkami opiekuńczymi konkretnych wiosek, gór, strumyków czy nawet konkretnych drzew. Ów ludowy szintoizm często miesza się z wierzeniami różnych buddyjskich sekt, tak więc stanowi system wierzeń bardzo rozbudowanych i zagmatwanych, w których pomiędzy bóstwem a demonem istnieje czasem bardzo cienka granica. Skoro obdarzana kiedyś wielką czcią królowa-kapłanka Himiko stała się później władczynią demonów, to podobną drogę mogły przebyć pomniejsze bóstwa opiekuńcze, które z różnych powodów straciły sympatię elit i ludu. Na żyznej glebie japońskiego synkretyzmu religijnego powstawał bardzo bogaty folklor dotyczący demonów oraz innych istot nadprzyrodzonych. Istoty te – czasem dobre, czasem złe – są nazywane yōkai, co można przetłumaczyć jako „dziwne zjawy”. Do tej kategorii zalicza się wiele gatunków duchów i potworów.
Czytaj więcej
Dla wielu Yasukuni to świątynia przeklęta, ale mimo to pielgrzymują do niej o każdej porze roku tysiące ludzi.
Gdy zagłębiamy się w japoński folklor, często możemy napotkać swojsko brzmiące określenie „oni”. To nazwa gatunku demonów nieco podobnych do ogrów z europejskich legend. Typowy oni jest potężnie zbudowanym, humanoidalnym potworem, z kolorową skórą, wystającymi zębiskami i różkami na głowie. Zwykle mieszka w górskich jaskiniach, nosi przepaskę z tygrysiej skóry i dzierży wielką maczugę. Oni to zazwyczaj prymitywny potwór gustujący w ludzkim mięsie. W wierzeniach buddyjskich oni strzeże bram zaświatów i torturuje grzeszników w piekle zarządzanym przez demonicznego króla Yamę. Co roku w lutym podczas festiwalu Setsubun panuje zwyczaj, by wyrzucać za próg domu prażone ziarna soi, krzycząc: „Oni wynocha! Błogosławieństwa przybywajcie!”. To ponoć nawiązanie do historii o buddyjskim mnichu, który w X stuleciu obronił się przed oni, rzucając im w oczy gorące ziarna. Zazwyczaj jednak pokonanie oni wymagało dużo większego wysiłku.