Japonia - kraj, w którym legendy zabijają

Opowieści o duchach i demonach są w Japonii nie tylko częścią folkloru, ale również pamięci historycznej. Wciąż są też bardzo żywe w popkulturze.

Publikacja: 30.10.2024 21:00

Moronobu Hishikawa (1618–1694), drzeworyt ukazujący ściętą głowę pokonanego Shuten-dōji zawiezioną t

Moronobu Hishikawa (1618–1694), drzeworyt ukazujący ściętą głowę pokonanego Shuten-dōji zawiezioną triumfalnie do Skarbca w Uji koło Kyōto

Foto: ALAMY/BE&W

Ksiądz Heartney F. był kapelanem bardzo lubianym przez żołnierzy, nazywali go „walecznym Heartym”. Ów walijski konwertyta na katolicyzm służył od 1941 r. w armii brytyjskiej i przeszedł długi szlak bojowy w birmańskiej dżungli. To wówczas po raz pierwszy zetknął się z istnieniem mniej znanego, mrocznego świata. Podczas jednego z frontowych postojów zbudził się w środku nocy z bardzo silnym przeczuciem, że ktoś kryje się za krzakami otaczającymi jego obozowisko. Podzielił się tym podejrzeniem z dowódcą oddziału, który na wszelki wypadek rozkazał otworzyć ogień z moździerzy. Salwa była celna. Zmasakrowano japoński szpital polowy. Następnego dnia Heartney, nękany wyrzutami sumienia, poszedł odwiedzić rannego jeńca – jedynego, który przeżył tę masakrę. Gdy zbliżył się do niego, Japończyk zaczął straszliwie się rzucać na noszach i wściekle krzyczeć. „Ojcze, on przeklina twój krzyż!” – stwierdził zszokowany oficer wywiadu dobrze znający język japoński. Heartney miał na sobie zwykły mundur, bez oznak kapelana. Nie nosił żadnego widocznego krzyżyka. Choć nie znał japońskiego, słyszał w swoim umyśle skierowaną do siebie wiadomość: „Odejdź razem ze wszystkim, co symbolizujesz. Służysz temu, co nienawidzimy”. Poprosił oficera wywiadu, aby spytał jeńca, czemu on nienawidzi krzyża. „Himiko! Himiko!” – powtarzał Japończyk. Oficer wywiadu nie wiedział, co znaczy to słowo.

Ksiądz Heartney poznał jego znaczenie kilka lat później, podczas okupacji Japonii. Gdy przebywał w Kyōto, dawnej stolicy Kraju Kwitnącej Wiśni, spotkał Obatę, nauczyciela w szkole buddyjskiej i zarazem badacza zjawisk paranormalnych. Obata wyjaśnił mu, że Himiko była królową-kapłanką rządzącą Japonią przed cesarzami i że istnieje sekta oddająca jej cześć jako królowej demonów mieszkającej w górach w okolicach Kyōto,. Kapelan oraz japoński badacz bardzo się zaprzyjaźnili i spędzili wiele godzin na przechadzkach po starej stolicy i dyskusjach o sprawach nadprzyrodzonych. Podczas jednego z takich spacerów przechodzili koło granicy Gion, dzielnicy gejsz. Obata w pewnym momencie się zatrzymał i nagle przewrócił się na twarz, uderzając czołem o krawężnik. „Hearty-san, im naprawdę się nie podoba, że z tobą przebywam. Pospieszmy się” – powiedział, podnosząc się. Nie wyjaśnił, jakim to siłom ziemskim lub demonicznym nie spodobała się ich znajomość. Ta historia, opisana przez o. Malachiego Martina w książce „Zakładnicy diabła”, jest jednak dobrą ilustracją tego, że w Japonii duchy i demony z bardzo starych legend bywały zadziwiająco żywotne, nawet w czasach stosunkowo nam bliskich.

Ogry z gór i ich król

Shintō, czyli narodowa religia Japonii, jest wiarą w miliony bóstw (jap. kami). Niektóre z tych boskich istot są potężne i przypominają bogów z panteonów innych starożytnych kultur, inne są po prostu duszkami opiekuńczymi konkretnych wiosek, gór, strumyków czy nawet konkretnych drzew. Ów ludowy szintoizm często miesza się z wierzeniami różnych buddyjskich sekt, tak więc stanowi system wierzeń bardzo rozbudowanych i zagmatwanych, w których pomiędzy bóstwem a demonem istnieje czasem bardzo cienka granica. Skoro obdarzana kiedyś wielką czcią królowa-kapłanka Himiko stała się później władczynią demonów, to podobną drogę mogły przebyć pomniejsze bóstwa opiekuńcze, które z różnych powodów straciły sympatię elit i ludu. Na żyznej glebie japońskiego synkretyzmu religijnego powstawał bardzo bogaty folklor dotyczący demonów oraz innych istot nadprzyrodzonych. Istoty te – czasem dobre, czasem złe – są nazywane yōkai, co można przetłumaczyć jako „dziwne zjawy”. Do tej kategorii zalicza się wiele gatunków duchów i potworów.

Czytaj więcej

Yasukuni: świątynia sprawców i ofiar

Gdy zagłębiamy się w japoński folklor, często możemy napotkać swojsko brzmiące określenie „oni”. To nazwa gatunku demonów nieco podobnych do ogrów z europejskich legend. Typowy oni jest potężnie zbudowanym, humanoidalnym potworem, z kolorową skórą, wystającymi zębiskami i różkami na głowie. Zwykle mieszka w górskich jaskiniach, nosi przepaskę z tygrysiej skóry i dzierży wielką maczugę. Oni to zazwyczaj prymitywny potwór gustujący w ludzkim mięsie. W wierzeniach buddyjskich oni strzeże bram zaświatów i torturuje grzeszników w piekle zarządzanym przez demonicznego króla Yamę. Co roku w lutym podczas festiwalu Setsubun panuje zwyczaj, by wyrzucać za próg domu prażone ziarna soi, krzycząc: „Oni wynocha! Błogosławieństwa przybywajcie!”. To ponoć nawiązanie do historii o buddyjskim mnichu, który w X stuleciu obronił się przed oni, rzucając im w oczy gorące ziarna. Zazwyczaj jednak pokonanie oni wymagało dużo większego wysiłku.

Jedna z najbardziej znanych legend o oni mówi, że w roku 995 doszło do fali zaginięć młodych dziewcząt w okolicach Kyōto. Słynny cesarski wróżbita Abe no Seimei jako sprawcę zidentyfikował króla oni, demona o imieniu Shuten-dōji, rezydującego na górze Ōe. Cesarz wysłał więc swoich wiernych samurajów – Minamoto no Raikō (znany też jako Minamoto no Yorimitsu) i Fujiwarę no Hōshō (znany też jako Fujiwara no Yasumasa), by zgładzili tego potwora. Po wielu perypetiach (w tym spotkaniu boskich istot), dotarli do dworu króla oni przebrani za kapłanów. Przyjął ich on na uczcie z dużą ilością sake i wyjaśnił, że oni zamieszkują górę Ōe od 849 r. Wcześniej zostali wyparci ze swoich ojczystych gór Hira, po tym jak ludzie zbudowali tam wielką buddyjską świątynię Enryaku-ji. Gdy Shuten-dōji zasnął, upojony specjalną usypiającą sake podarowaną samurajom przez bogów, Minamoto obciął mu głowę. Odcięty łeb skoczył jednak, by wbić zęby w swojego zabójcę. Minamoto został uratowany przez gruby hełm, w który wbiły się zębiska króla demonów. Głowę Shuten-dōji zawieziono później triumfalnie do Skarbca w Uji koło Kyōto.

Moronobu Hishikawa (1618–1694), drzeworyt ukazujący ściętą głowę pokonanego Shuten-dōji zawiezioną t

Moronobu Hishikawa (1618–1694), drzeworyt ukazujący ściętą głowę pokonanego Shuten-dōji zawiezioną triumfalnie do Skarbca w Uji koło Kyōto

Foto: ALAMY/BE&W

Bohaterem walki z oni był również Momotarō, czyli cudowny chłopiec znaleziony w wielkiej brzoskwini przez parę staruszków pod miastem Okayama. Staruszkowie nazwali go „brzoskwiniowym chłopcem”. Wyrastał na wielkiego siłacza: w wieku pięciu lat potrafił ściąć drzewo starym scyzorykiem. Gdy był już dorosły, wyruszył w podróż na wyspę demonów, czyli na Onigashimę, po drodze przyjmując do swojej drużyny gadającego psa, małpę i bażanta. Razem z nimi pokonał oni, by wrócić do Okayamy z ich skarbem i wziętym do niewoli demonicznym królem. Historia Momotarō stała się pod koniec XIX w. lekturą szkolną. Zaczęto wówczas przedstawiać owego „brzoskwiniowego chłopca” jako dowódcę wojskowego, który podbija dla cesarza tereny na północnym wschodzie Japonii (czyli ziemie Ajnów) zamieszkane przez oni. W czasie II wojny światowej wyprodukowano natomiast animację, w której Momotarō bombarduje amerykańską flotę inwazyjną. Po wojnie znów zrobiono z historii Momotarō lekką opowiastkę dla dzieci.

Czytaj więcej

Wampiry, upiory i strzygi, czyli historia naszych lęków

Oni z ludowych opowieści nie są jednak tylko śmiertelnie groźnymi ludożerczymi potworami. Bywa, że są głupimi diabłami oszukiwanymi przez sprytnych chłopów. Zdarza się także, że są istotami bardzo ludzkimi. Tak jest choćby w opowieści o oni, który płakał. Jej bohater, czerwony ogr, bardzo chciał się zaprzyjaźnić z ludźmi, ale za każdym razem, gdy zbliżał się do wioski, jej mieszkańcy uciekali w panice. Jego przyjaciel – niebieski ogr – zaproponował więc dokonanie inscenizacji, która pozwoli mu ich zjednać. Niebieski oni udawał, że atakuje wioskę, a czerwony, że ją broni. Wieśniacy uznali czerwonego za swojego wybawcę. Wkrótce niebieski ogr zniknął, zostawiając list, w którym tłumaczył czerwonemu, że musiał odejść, by nie wzbudzać podejrzeń u mieszkańców wioski i by pozwolić czerwonemu rozwijać z nimi przyjaźń. Czerwony oni gorzko zapłakał za swoim przyjacielem.

Tengu kappa i tanuki

Legendy głoszą, że niektórzy słynni samurajowie uczyli się szermierki od tengu, czyli jednego z gatunków demonów zamieszkujących góry. To one miały w XI w. uczyć Minamoto no Yoshitsune (przywódcę klanu Minamoto podczas domowej wojny Genpei) jednoczesnego posługiwania się mieczem i wachlarzem bojowym. Tengu są przedstawiane zwykle jako skrzydlate istoty o ptasich dziobach (przypominające bliskowschodnich wysłanników bogów) lub jako człekokształtne postacie z bardzo długimi nosami, czerwoną skórą i białymi brodami. Tengu początkowo były uznawane za wrogów buddyzmu lubiących płatać mnichom różne figle. Zdarzało się, że porywali wędrownych mnichów w powietrze i zostawiali ich w odległej głuszy. Mogły też opętać kobietę, by kusiła mnicha. Bywało, że tengu bronili zamieszkiwanych przez siebie lasów przed ludzką ingerencją. W okolicach Tokio mieli mieszkać rzeczni tengu (kawa-tengu), czasem nękający rybaków i tworzący dziwne ogniste kule na niebie.

Yuki-onna pojawia się w nocy, gdy pada śnieg. Zazwyczaj ukazuje się jako wysoka kobieta z długimi cz

Yuki-onna pojawia się w nocy, gdy pada śnieg. Zazwyczaj ukazuje się jako wysoka kobieta z długimi czarnymi włosami i czerwonymi ustami

Foto: ALAMY/BE&W

Japoński folklor posiada też swoich wodnych yōkai, spośród których najbardziej znane są stwory nazywane kappa. To istoty o zielonej skórze, mające błonę między palcami, skorupę na plecach i wgłębienie na głowie, w którym trzymają wodę, gdy wychodzą na ląd. Kappy lubią się siłować, dlatego zdarza im się wciągać pod wodę ludzi lub zwierzęta gospodarskie, aby stoczyć z nimi walkę zapaśniczą. W niektórych legendach jest mowa o tym, że piją ludzką krew, zjadają wątroby czy połykają dusze. Kappa nie jest jednak z natury złą istotą. Da się ją obłaskawić jej ulubionym pokarmem – ogórkiem. W niektórych miejscach w Japonii zachował się więc zwyczaj wrzucania do rzeki ogórka, na którym zapisano imiona członków rodziny. Jeśli kappa znajdzie ten ogórek, to będzie ich chronił przed utonięciem.

W Japonii można często spotkać figurki tanuki przed sklepami czy restauracjami. To talizmany mające zapewnić szczęście w interesach

Według japońskiego folkloru magicznymi zdolnościami mogą zostać obdarzone określone gatunki zwierząt. Tak jest choćby w przypadku jenotów (tanuki). Potrafią one zmieniać się w inne zwierzęta, przedmioty i ludzi. Zwykle są istotami sympatycznymi i przyjaznymi, choć mają skłonność do psot. W Japonii można często spotkać figurki tanuki przed sklepami czy restauracjami. To talizmany mające zapewnić szczęście w interesach. Taki tanuki jest zwykle gruby, uśmiechnięty, nosi bambusowy kapelusz, w jednej łapce trzyma butelkę sake, a w drugiej weksel z obietnicą zapłaty. Rolę talizmanu spełniają również figurki kotów ruszających łapką i próbujących łapać szczęście. Kot w japońskiej mitologii również potrafi zmieniać się w człowieka. Bywa jednak mniej sympatyczny niż tanuki. Jeśli ma rozdwojony ogon, potrafi wskrzeszać zmarłych i ich kontrolować.

Moja dziewczyna to lisica

Zmieniają się w człowieka również japońskie lisy (kitsune). Czasem są one posłańcami Inari, czyli bóstwa m.in. rolnictwa, płodności, przemysłu i sukcesu. Często jednak na własny rachunek zwodzą ludzi i wyrządzają im różne psoty. Zdarza się, że ograniczają się do kradzieży lampionów z domów, ale mogą również zesłać na człowieka chorobę lub go opętać. Są bardzo inteligentnymi, długowiecznymi stworzeniami i lubią się zmieniać w piękne kobiety. Zwodzą mężczyzn, by karmić się ich energią seksualną lub mieć z nimi dzieci. W wielu legendach pojawia się motyw męża odkrywającego po wielu latach, że jego żona to kitsune. Ot, czasem tylko zdradzała ją niechęć do psów czy... rudy ogon wystający spod kimona. Młodym mężczyznom mówiło się więc, że jeśli zobaczą bardzo ładną kobietę samotnie idącą w nocy przez las, to jest ona kitsune. Notabene magiczne i zmiennokształtne lisice występują również w chińskich, wietnamskich i koreańskich legendach. W Korei są one znane jako kumiho lub gumiho. Jedna z popularnych koreańskich telenoweli z ostatnich lat nosiła tytuł „Moja dziewczyna to gumiho” i pokazywała perypetie takiej lisicy w czasach współczesnych.

Czytaj więcej

Śmierć po japońsku, czyli historia seppuku

W 1544 r. Takeda Shingen, jeden z głównych panów feudalnych ówczesnej Japonii, ożenił się ze swoją 14-letnią siostrzenicą, córką pobitego wroga. Wkrótce dostał na jej punkcie takiej obsesji, że wielu ludzi uznało jego młodocianą małżonkę za inkarnację białej lisicy o dziewięciu ogonach, czczonej w świątyni Suwa. Z tego związku narodził się Takeda Katsuyori, który objął przywództwo nad klanem i doprowadził go do spektakularnej klęski w bitwie pod Nagashino w 1575 r. Uznano wówczas, że jego narodziny zostały ukartowane przez kitsune, by dokonać zemsty na rodzie Takeda.

W wielu regionach Japonii znane są legendy o dziewczynie ubranej na biało, przechadzającej się w górach po śniegu. Często bywa, że napotkanych ludzi mrozi ona oddechem na śmierć

Zimą należało natomiast uważać na śnieżną kobietę (yuki-onna). W wielu regionach Japonii znane są legendy o dziewczynie ubranej na biało, przechadzającej się w górach po śniegu. Często bywa, że napotkanych ludzi mrozi ona oddechem na śmierć. Zdarza się, że pożera ich energię. Ale bywa też, że może uratować młodego mężczyznę przysypanego lawiną. Każe mu później przysiąc, by nie mówił nikomu, że ją spotkał. Jeśli złamie obietnicę, to go znajdzie i zabije. W jednej z legend mężczyzna po latach wyjawia ów sekret swojej żonie. Małżonka zamienia się wówczas w yuki-onnę, ale rezygnuje z zabicia go ze względu na uczucie, którym go darzy.

W japońskim folklorze zdarzają się też demony pasożytujące na młodych kobietach. Historia pokonania jednego z nich jest upamiętniana w świątyni Kanayama, w mieście Kawasaki, podczas wiosennego Kanamari Matsuri, czyli Festiwalu Żelaznego Fallusa. Lokalna legenda mówi, że demon miał obsesję na punkcie jednej z miejscowych dziewczyn i zagnieździł się w jej waginie. Nie mogła przez to znaleźć sobie męża, bo yōkai odgryzał penisa każdemu młodzieńcowi, który uprawiał z nią seks. Miejscowy kowal znalazł jednak rozwiązanie tego problemu. Wykuł wielkiego stalowego penisa i wepchnął go w waginę „opętanej” dziewczyny. Demon połamał sobie na nim zęby i uciekł z płaczem. To niecodzienne zwycięstwo nad demonem jest świętowane co roku podczas uroczystości, w której obnosi się wokół świątyni rzeźbę przedstawiającą penisa, a na odpustowych stoiskach sprzedaje się ciastka i lizaki w kształcie męskich i kobiecych genitaliów. Ta forma świętowania jest jednak stosunkowo młoda, kultywowana zaledwie od roku 1969. Więcej w tym kiczu dla turystów niż autentycznej tradycji.

Popkulturowe bogactwo

Legendy o różnego rodzaju yōkai nie są w Japonii bynajmniej na wpół zapomnianymi opowiastkami z książek pokrytych grubą warstwą kurzu. One wciąż są mocno wykorzystywane – zarówno w kulturze wysokiej, jak i w popkulturze, w tym w mandze i anime. Do niektórych legend odwoływał się Akira Kurosawa w swoich „Snach” (1990 r.). Jest tam przejmująca scena, w której oficer wracający po przegranej wojnie do domu spotyka czekające na rozkazy, idące zwartą kolumną duchy żołnierzy ze swojego oddziału. Jest tam też historia o chłopcu, który podpatrzył orszak weselny kitsune i opowieść o tym, jak katastrofa nuklearna sprawia, że ludzie zmieniają się w oni.

Czytaj więcej

Paweł Łepkowski: Kto jest prawdziwym potworem?

Wśród pełnometrażowych animacji Studia Ghibli są też te odwołujące się do japońskiego folkloru, choćby „Księżniczka Kaguya”, czy „Szopy w natarciu” – sympatyczna opowieść o rodzinie tanuki mieszkającej w Kyōto. W popularnym serialu anime „Naruto” głównym bohaterem jest młodym ninja, w którym uwięziony jest duch potężnego lisiego demona. Wokół motywów nadprzyrodzonych koncentruje się natomiast akcja innego znanego serialu anime – „Bleach”. Jego główny bohater zostaje pomocnikiem dziewczyny będącej shinigami, czyli „bogiem śmierci” lub „aniołem śmierci”. Owi shinigami walczą z yōkai i zapobiegają przemianie ludzkich dusz w demony. Są zorganizowani na sposób wojskowy w Stowarzyszenie Dusz podzielone na dywizje, na których czele stoją oficerowie o najróżniejszych osobowościach. Zupełnie inaczej shinigami zostali przedstawieni w serialu „Deathnote”. Tam jeden z nich, znudzony swoją pracą, daje młodemu geniuszowi tytułowy Notatnik Śmierci. Ten, kto ma ten notes, może za pomocą jednego wpisu uśmiercić osobę, której zna nazwisko i twarz. Młody geniusz rozpoczyna w ten sposób swoją misję oczyszczenia świata i toczy niezwykle wyrafinowaną grę z idącą jego śladem policją.

W serialu „Śnieżny chłopak i cool dziewczyna” w biurze w Kyōto pracuje grupa potomków yōkai

Wątki nadprzyrodzone są też często w interesujący sposób podejmowane w mniej znanych anime. W serialu „In/Spectre” poruszająca się o lasce dziewczyna o zdolnościach paranormalnych prowadzi śledztwa w sprawie działalności yōkai. W jednym z nich pojawia się yuki-onna jako romantyczna kobieta po trzydziestce uwikłana w morderstwo. Natomiast w serialu „Śnieżny chłopak i cool dziewczyna” w biurze w Kyōto pracuje grupa potomków yōkai. Tytułowy śnieżny chłopak jest synem yuki-onny. Jedna z jego biurowych koleżanek to kitsune, o osobowości wesołej plotkary, która gdy się podekscytuje, to radośnie macha ogonem wystającym spod spódnicy. W anime „Sewayaki kitsune no Senko-san” zestresowany pracownik biurowy po powrocie do mieszkania spotyka bardzo młodo wyglądającą 800-letnią kitsunę, która ma za zadanie prowadzić mu dom i pomóc znaleźć szczęście. Od nadprzyrodzonych stworzeń roi się też w uniwersum serialu „Monogatari Series”. Główny bohater odkrywa tam m.in., że jego piękna a zarazem bardzo grzeczna licealna koleżanka, „typowa kujonka”, zamieniła się w seksownego kociego demona będącego wypartą częścią jej osobowości. W komediowym anime „Arakawa under the bridge” jednym z bohaterów jest kappa mieszkający w pobliżu mostu, na przepływającej przez Tokio rzece Arakawa (gdy podczas pobytu w Tokio wspomniałem swojemu gospodarzowi, że spacerowałem w pobliżu tego mostu, żartobliwie spytał: „Widziałeś kappę?”).

Wątki z ludowego folkloru są też bardzo mocno eksploatowane w horrorach, w tym jednym z moich ulubionych anime tego rodzaju – „Gdy zapłaczą cykady”. Pokazana jest w nim wioska na głębokiej prowincji, żyjąca w cieniu legendy o miejscowym mrocznym bóstwie Oyashiro-sama. Sielankę przerywa seria morderstw. Ale gdy wszyscy bohaterowie giną, dochodzi do resetu historii. Wszyscy uwięzieni są tam w pętli czasowej, w której na przemian stają się mordercami i ofiarami. Czy to skutek działań owego mrocznego boga, czy też inni yōkai są tam czynni? Pokazana tam wioska jest wzorowana na prawdziwym, drobiazgowo odtworzonym miejscu…

W Japonii łatwo poczuć legendy. W mieście Nara, pierwszej japońskiej stolicy, idąc do otwieranej raz na wiele lat cesarskiej świątyni, mijając kamienne latarenki i wiekowe drzewa, miałem wrażenie, że czuję w leśnej gęstwinie obecność jakiegoś pradawnego bóstwa, które mnie obserwuje... Czy to była tylko moja wyobraźnia?

Ksiądz Heartney F. był kapelanem bardzo lubianym przez żołnierzy, nazywali go „walecznym Heartym”. Ów walijski konwertyta na katolicyzm służył od 1941 r. w armii brytyjskiej i przeszedł długi szlak bojowy w birmańskiej dżungli. To wówczas po raz pierwszy zetknął się z istnieniem mniej znanego, mrocznego świata. Podczas jednego z frontowych postojów zbudził się w środku nocy z bardzo silnym przeczuciem, że ktoś kryje się za krzakami otaczającymi jego obozowisko. Podzielił się tym podejrzeniem z dowódcą oddziału, który na wszelki wypadek rozkazał otworzyć ogień z moździerzy. Salwa była celna. Zmasakrowano japoński szpital polowy. Następnego dnia Heartney, nękany wyrzutami sumienia, poszedł odwiedzić rannego jeńca – jedynego, który przeżył tę masakrę. Gdy zbliżył się do niego, Japończyk zaczął straszliwie się rzucać na noszach i wściekle krzyczeć. „Ojcze, on przeklina twój krzyż!” – stwierdził zszokowany oficer wywiadu dobrze znający język japoński. Heartney miał na sobie zwykły mundur, bez oznak kapelana. Nie nosił żadnego widocznego krzyżyka. Choć nie znał japońskiego, słyszał w swoim umyśle skierowaną do siebie wiadomość: „Odejdź razem ze wszystkim, co symbolizujesz. Służysz temu, co nienawidzimy”. Poprosił oficera wywiadu, aby spytał jeńca, czemu on nienawidzi krzyża. „Himiko! Himiko!” – powtarzał Japończyk. Oficer wywiadu nie wiedział, co znaczy to słowo.

Pozostało 93% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Historia świata
Ameryce naprawdę zagrażał komunizm
Historia świata
Przewodnik średniowiecznego obieżyświata: zwiedzanie Jerozolimy
Historia świata
Tysiąc kilometrów adrenaliny na Karakorum Highway
Historia świata
Chiński smok w złotych kajdanach partii
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Historia świata
Rozwój sieci neuronowych jako narzędzia sztucznej inteligencji, cz. II