O królu, który piekł ciastka i bił wikingów

Choć historia najsłynniejszej monarchii świata jest powodem dumy narodowej Brytyjczyków, to na przestrzeni wieków zaledwie dwóch jej przedstawicieli doczekało się przydomka „Wielki”. Pierwszym z nich był panujący w IX w. król Alfred, który nie tylko zdołał obronić swój kraj przed krwawymi najazdami wikingów, ale nawet skłonić ich władcę Guthruma do przyjęcia chrztu.

Publikacja: 11.10.2024 04:30

Alfred Wielki, posąg z brązu pomnik w Winchesterze autorstwa Hamo Thornycrofta

Alfred Wielki, posąg z brązu pomnik w Winchesterze autorstwa Hamo Thornycrofta

Foto: Odejea, CC BY-SA 3.0, via Wikimedia Commons

Urodzony około 849 r. Alfred, syn Ethelwulfa i Osburgi, jako 22-latek wstępował na tron Wesseksu (jednego z siedmiu państw, na jakie podzielona była wówczas Anglia) w warunkach dalekich od spokojnych. Jego starszy brat, król Ethelred I, zmarł w wyniku ran doznanych podczas stoczonej z duńskimi najeźdźcami bitwy pod Merton (24 kwietnia 871 r.). Duńczycy nie uszanowali czasu żałoby i nie zaprzestali ekspansji. Wskutek tego Alfred, zajęty ceremoniami pogrzebowymi brata, nie był w stanie skutecznie odeprzeć agresji wroga, który w maju 871 r. dwukrotnie jeszcze uderzył na Anglosasów, łamiąc ich opór. Zdruzgotany osobistą stratą oraz ciosem, jaki spadł na państwo już na samym początku jego panowania, Alfred został zmuszony podpisać z napastnikami akt pokoju, który zagwarantował im władzę nad północną częścią wyspy.

Czytaj więcej

Bogusław Chrabota: Stylicho, człowiek, który wyprowadził Anglię z Europy

Chociaż panowanie Alfreda rozpoczęło się w tak niefortunnych okolicznościach, to mógł on być zadowolony z faktu, iż w ogóle udało mu się zdobyć koronę. Poza Ethelredem, po którym odziedziczył koronę, Alfred miał jeszcze bowiem dwóch starszych braci, którzy po śmierci ojca kolejno obejmowali władzę. Obaj zmarli jednak przedwcześnie i tylko kaprys losu sprawił, że najmłodszy z całej czwórki rodzeństwa Alfred został królem. Z pewnością jednak cieszył się troską i opieką swoich rodziców, którzy starali się zapewnić wszystkim swoim dzieciom jak najlepsze wykształcenie. W 855 r. towarzyszył swojemu ojcu w pielgrzymce do Rzymu, podczas której papież Leon IV przyjął monarchę na osobistej audiencji. W drodze powrotnej możnowładca z synem zatrzymał się jeszcze z wizytą na dworze króla Franków Zachodnich Karola Łysego (wnuka Karola Wielkiego). Anglicy gościli tam przez pewien czas, a mały Alfred miał okazję obserwować sposób rządzenia najsilniejszej dynastii w ówczesnej Europie. Znający osobiście Alfreda walijski mnich Asser, autor biografii monarchy zatytułowanej „Z żywota króla Alfreda”, przytoczył inną ciekawą anegdotę z jego dzieciństwa. Podobno któregoś razu Osburga obiecała synom, że podaruje księgę (a były to wówczas niezmiernie cenne i rzadkie prezenty) temu z nich, który jako pierwszy nauczy się czytać. Sprytny Alfred znalazł rozwiązanie: rozkazał swojemu nauczycielowi tak długo czytać sobie księgę, aż nauczył się jej na pamięć... i oczywiście zdobył upragnioną nagrodę.

Wiking – odwieczny wróg

Kiedy pięć lat po zawarciu pokoju Duńczycy zaatakowali ponownie, tym razem za swój cel obierając południe wyspy, młody król był już w pełni gotowy na konfrontację. Zdążył się otrząsnąć z szoku po tragedii, która dotknęła królestwo w 871 r., a także przypomnieć własne sukcesy z czasów, gdy jako następca tronu aktywnie towarzyszył bratu w kampaniach przeciwko wikingom. U boku Ethelreda Alfred walczył i uczestniczył w: zwycięstwie pod Englefield (870 r.), klęsce pod Reading (871), zwycięstwie pod Ashdown (871) oraz w klęsce pod Basing (871). Bogaty w te militarne doświadczenia Alfred nie tylko czuł, że może stawić przeciwnikowi skuteczny opór, ale wręcz był przekonany, że państwa brytyjskiej heptarchii powinny raz na zawsze rozwiązać problem wikińskich łupieżców.

Od czasu słynnego ataku na klasztor benedyktynów w Lindisfarne, który 8 czerwca 793 r. został doszczętnie złupiony i spalony przez przybyszów z Północy, wikingowie nie przestawali kolejnymi najazdami nękać mieszkańców regionu. Napad na klasztor w Lindisfarne uznawany jest za symboliczny początek epoki wikińskich najazdów na brytyjskie wyspy. Bezbronne klasztory, w których nierzadko przechowywano drogocenne precjoza i dewocjonalia, stanowiły kuszący łup, choć oczywiście wikingowie nie ograniczali się wyłącznie do nich. Atakowane przez nich miasta, wsie, obiekty sakralne i kulturowe obracały się w ruinę. Setki Anglosasów trafiało do niewoli lub ginęło w trakcie nieustannych najazdów, a bezcenne dobra materialne były masowo rabowane. Chociaż większość tych wydarzeń miała miejsce na długo przed narodzeniem Alfreda, to monarcha był ich świadomy, a tym samym zdeterminowany, aby raz na zawsze położyć kres tym zbrodniom.

Czytaj więcej

Jacek Borkowicz: Barbarzyńcy zadeptali Rzym

Dlatego po chwilowym marazmie, podczas którego dowódcy wikingów Guthrumowi udało się zdobyć Wareham, a następnie jeszcze bardziej wysunięte na południe Exeter, Alfred zebrał wojsko i otoczył Duńczyków w zajętym przez nich Exeter. W tym momencie młodemu władcy przyszły w sukurs siły natury, gdyż sztorm zniszczył flotę agresora, co skłoniło Guthruma do zawarcia pokoju z Alfredem. Wypadek ten nie nauczył jednak Duńczyka pokory na długo, gdyż już w 878 r. oddziały pod jego dowództwem zaatakowały miasto Chippenham, w którym Alfred spędzał Boże Narodzenie. Pogrążony w religijnym skupieniu władca nie spodziewał się ataku i być może dlatego nie zdołał go odeprzeć. Miasto zostało zdobyte, a mieszkańcy wymordowani. Alfred z niewielką grupą najbliższych towarzyszy broni zdołał jednak wymknąć się z kleszczy wroga i zbiec na północ kraju. Wędrówka przez lesiste i bagniste bezdroża zajęła mu kilka miesięcy. Dopiero około Świąt Wielkanocnych udało mu się dotrzeć do Athelney, wyizolowanego miasta położonego na mokradłach Somerset Levels. Tam rozpoczął kompletowanie armii, zdecydowany, aby z pomocą fyrdu (jak nazywano w średniowiecznej Anglii pospolite ruszenie) raz na zawsze przegnać znienawidzonego wroga z ojczystych ziem.

Pechowy kucharz, doskonały strateg

To właśnie z tym etapem życia Alfreda związany jest popularny i jakże znamienny epizod, który przekazał potomnym mnich Asser. Według relacji duchownego, podczas kilkumiesięcznej wędrówki z Chippenham do Athelney król miał zostać ugoszczony w jednej z wiosek przez kobietę, która nie znała tożsamości przybysza. W pewnej chwili gospodyni miała poprosić Alfreda, aby przypilnował piekących się ciastek. Władca prędko jednak popadł w zadumę nad sprawami wagi państwowej i wskutek tego rozproszenia pozwolił, aby łakocie uległy przypaleniu. Kiedy kobieta zorientowała się w sytuacji, ostro zrugała króla za ten brak uwagi. W końcu też odkryła, kim jest Alfred, i błagała go o wybaczenie. Monarcha zapewnił ją wtedy, iż nic się nie stało i że jak najbardziej zasłużył na naganę za swoje niedopatrzenie.

Na szczęście Alfred okazał się lepszym dowódcą niż kucharzem. Po zebraniu wojska jeszcze raz wyruszył naprzeciw nieprzyjacielowi, pokonując go w bitwie pod Edington (znanej też jako bitwa pod Ethandun, 6–12 maja 878 r.). Guthrum zbiegł z pola walki i schronił się w Chippenham, jednak po 14 dniach został zmuszony do kapitulacji i ułożenia się z Alfredem. Zawarty wówczas tzw. traktat z Wedmore swoimi postanowieniami nakładał na duńskiego władcę obowiązek przyjęcia chrztu. Wraz z nim nową religię przyjęło 21 jego najbliższych dworzan, a ojcem chrzestnym Guthruma został sam Alfred. Dokonano także podziału spornych ziem; Alfred miał sprawować pieczę nad południowo-zachodnią częścią kraju, a północny wschód oddano we władanie Guthrumowi. Kronika anglosaska, jedno ze źródeł najbardziej precyzyjnie przybliżających historię Alfreda Wielkiego, tak opisuje szczegóły tych wydarzeń: „Wówczas armia najeźdźców przekazała mu [Alfredowi] zakładników oraz przysięgła, iż opuści jego królestwo, jak również, że ich król [Guthrum] ochrzci się; dotrzymali słowa. Trzy tygodnie później król Guthrum przybył doń jako jeden z trzydziestu najgodniejszych ludzi w armii pod Aller – to jest w pobliżu Athelney – zaś król przyjął jego chrzest. Krzyżmo uświęcone zostało pod Wedmore”.

Niestety, jeśli Alfred liczył na to, że nowa religia nauczająca pokoju i miłości bliźniego utemperuje nieco wojenne zapędy Skandynawów, to był w błędzie. Pokój potrwał zaledwie kilka lat, a Duńczycy zaatakowali ponownie w 884 lub 885 r., tym razem próbując zdobyć Kent. Przybyłych zza morza agresorów wsparli Duńczycy zamieszkujący wschodnią Anglię. Alfredowi udało się opanować sytuację, zawierając po raz kolejny pokój z Guthrumem w zdobytym Londynie, ale i ten nie potrwał długo.

Czytaj więcej

Hastings 1066: Rajd na Anglię

Jesienią 892 lub 893 r. wikingowie znów nadpłynęli – i to flotą liczącą aż 330 łodzi. Zaatakowali na dwa fronty: jedna grupa zaczęła nacierać z okolicy miejscowości Appledore, a druga z rejonu Milton. W ten sposób osaczani z obu stron Anglosasi znaleźli się w bardzo trudnym położeniu. Tym razem Alfred mógł liczyć na wsparcie swojego syna Edwarda, który w okresie krótkiego pokoju wyrósł na sprawnego dowódcę. Podlegające Edwardowi wojsko ścigało Duńczyków i zmusiło do wycofania się do Hertfordshire Colne. Nie próżnował również Alfred, który uwolnił od oblężenia miasto Exeter. Duńczykom udało się jednak okopać w Chester, a ponieważ nadciągała zima, wojska anglosaskie postanowiły nie ryzykować oblężenia. Zanim się wycofały, Alfred nakazał im jednak zniszczyć wszystkie zapasy żywności w okolicy, aby pokonać wroga głodem. Metoda ta okazała się skuteczna; na początku kolejnego roku cierpiący głód najeźdźcy podjęli nieudaną próbę przebicia się do Essex. W tym celu skierowali swoje statki na Tamizę, lecz Alfred, chociaż nie powiódł mu się bezpośredni atak na te statki, zablokował rzekę, uniemożliwiając wikingom kontynuowanie realizacji planu. W tej sytuacji wojownicy, którzy przetrwali głód, porzucili armię i wrócili do swoich siedzib na terenie podległej im Anglii wschodniej, zwanej Danelaw.

W czym tkwił sekret militarnych sukcesów Alfreda? Choć na to pytanie nie ma jednoznacznej odpowiedzi, to pewne poczynione przez niego innowacje na polu strategii militarnych są godne uwagi. Władca m.in. wprowadził nowy typ okrętów, które kronika anglosaska określa jako „szybsze, stabilniejsze oraz posiadające wyższe burty niż jakiekolwiek inne”. Mimo że miały one swoje wady, w tym znaczną podatność na uszkodzenia w przypadku sztormów, to do dziś zarówno brytyjska marynarka królewska Royal Navy, jak i amerykańska marynarka US Navy nazywają Alfreda swoim założycielem. Pierwszy okręt wykorzystany przez USA podczas wojny o niepodległość nazwano właśnie „Alfred”.

Król nie zaniedbywał również reform dotyczących wojsk lądowych. Odrestaurował szereg fortec, które rozsiane były po kraju od czasów rzymskich i na przestrzeni stuleci popadły już w ruinę. Pobudował też nowe obiekty, tworząc sieć umocnionych wzgórz, na których stacjonowały stale jednostki wojskowe. Wiele z nich stało się później zalążkami nowych miast i osad. Przeorganizował również pospolite ruszenie, dzieląc tworzących je wojowników na dwie grupy, z których jedną przeznaczano do walki, a drugą trzymano w rezerwie. W ten sposób w razie klęski władca nie tracił od razu całej armii. Wzmocnił także swoją straż przyboczną.

Dyplomata, mecenas nauki i reformator oświaty

Alfred Wielki zmarł 26 października 899 r. Przyczyna jego śmierci nie jest znana. Niemal natychmiast po zgonie władca otoczony został kultem. Poddani byli mu wdzięczni nie tylko za uwolnienie od koszmaru wikińskich najazdów, ale również za imponujące krzewienie oświaty i kultury. Odważnie stawał w obronie wiary chrześcijańskiej, co w czasach nieustannego plądrowania i bezczeszczenia angielskich świątyń przez pogańskich wikingów miało dla jego poddanych szczególne znaczenie. Strata klasztorów oznaczała bowiem nie tylko śmierć mnichów oraz przepadek zagrabionych dzieł kultury. Wiązała się również automatycznie ze spadkiem poziomu edukacji oraz umiejętności czytania, gdyż poza osobami duchownymi prawie nikt tej zdolności wówczas nie posiadał. Sam król zdawał sobie z tego sprawę, czemu dał wyraz, pisząc: „Nauka tak strasznie podupadła, że po naszej stronie rzeki Humber niewielu było takich, którzy potrafiliby przetłumaczyć mszał na angielski lub przełożyć listy z łaciny”. Co więcej, Alfred osobiście przetłumaczył kilka starożytnych dzieł, w tym „Cura pastoralis” papieża Grzegorza Wielkiego. To ostatnie dzieło Alfred rozesłał do wszystkich biskupów w Anglii z adnotacją, aby – kierując się zawartymi w nim wskazówkami – podnosili wśród ludu poziom oświaty. Sam również prężnie działał na tym polu, zakładając szkołę pałacową, w której uczyli sprowadzeni przez niego na dwór znamienici intelektualiści epoki: wspomniany już zakonnik Asser, a także benedyktyn Grimbald oraz mnich Jan z Korbei.

Czytaj więcej

Jerzy Limon: Szekspir gardził tłuszczą

Alfred nie zapomniał również o hojnym uposażeniu szkoły w Oxfordzie. Król dbał o to, aby krąg odbiorców nauki był jak najszerszy. Udowodnił to, polecając, aby wszyscy posiadający więcej niż dwa łany ziemi posyłali swoich synów do szkół. Nawet ten wymóg nie był jednak konieczny, jeśli dziecko okazywało się pojętne. Na naukę w pałacowej szkole króla Alfreda mogli liczyć również chłopcy z niższych stanów, o ile wykazywali zdolności i talenty.

Chociaż Alfred pozostawał przez całe życie gorliwym obrońcą chrześcijaństwa, to wcale nie stronił od dyplomatycznych stosunków z władcami wyznającymi inne religie. Z równą estymą i starannością, co z patriarchą Jerozolimy oraz papieżem, utrzymywał kontakty i korespondencję z dworem muzułmańskiego kalifa w Bagdadzie. Podobno rozważał nawet wysłanie misji do Indii. Ostatecznie jednak zrezygnował z tych ambitnych planów, gdy sytuacja polityczna zmusiła go w pierwszej kolejności do obrony własnych ziem przed najeźdźcą. Uczynił to z sukcesem, chociaż problem skandynawski nie zniknął na zawsze. Normanowie nękali Anglię najazdami przez kolejne stulecia. Kulminacją tego konfliktu był najazd w 1066 r., który zakończył się legendarną bitwą pod Hastings.

Urodzony około 849 r. Alfred, syn Ethelwulfa i Osburgi, jako 22-latek wstępował na tron Wesseksu (jednego z siedmiu państw, na jakie podzielona była wówczas Anglia) w warunkach dalekich od spokojnych. Jego starszy brat, król Ethelred I, zmarł w wyniku ran doznanych podczas stoczonej z duńskimi najeźdźcami bitwy pod Merton (24 kwietnia 871 r.). Duńczycy nie uszanowali czasu żałoby i nie zaprzestali ekspansji. Wskutek tego Alfred, zajęty ceremoniami pogrzebowymi brata, nie był w stanie skutecznie odeprzeć agresji wroga, który w maju 871 r. dwukrotnie jeszcze uderzył na Anglosasów, łamiąc ich opór. Zdruzgotany osobistą stratą oraz ciosem, jaki spadł na państwo już na samym początku jego panowania, Alfred został zmuszony podpisać z napastnikami akt pokoju, który zagwarantował im władzę nad północną częścią wyspy.

Pozostało 94% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Historia świata
Nowy Front w USA. John F. Kennedy, cz. V
Historia świata
Zdradziecki zamach na templariuszy. Złożona operacja przeciw potężnej formacji
Historia świata
W poszukiwaniu Eldorado. Polowanie na legendę
Historia świata
Próchnica zębów: odwieczny problem nie tylko u ludzi
Historia świata
Cyfrowo zrekonstruowana egipska „Księga umarłych”