Ostatni zryw Gruzinów. Jedna z największych rebelii w ZSRR

Dokładnie 100 lat temu w Gruzji wybuchła jedna z największych antyradzieckich rebelii na terenie ZSRR. Ale powstańcom skrupulatne planowanie przysłoniły marzenia, a skuteczna dezinformacja czekistów mieszała im szyki i żaden zapewne nie przewidział, że rozdający wówczas karty w republice Ławrentij Beria utopi bunt we krwi ich bliskich.

Publikacja: 29.08.2024 21:00

Irakli Cereteli (1881–1959) – mienszewik, w latach 1918–1921 minister w rządzie gruzińskim, wyemigro

Irakli Cereteli (1881–1959) – mienszewik, w latach 1918–1921 minister w rządzie gruzińskim, wyemigrował do Francji

Foto: Ministerstwo obrony Gruzji

„Gruzińska socjaldemokracja należała do odnoszących największe sukcesy ruchów politycznych w Imperium Rosyjskim. Choć nie była liczna, zrodziła wielu rewolucyjnych przywódców 1917 roku, jak Irakli Cereteli, Nikoloz (Karlo) Czcheidze czy Józef Stalin” – dowodzi Stephen F. Jones, specjalizujący się we współczesnej historii Gruzji amerykański historyk, na stronach pracy „Socialism In Georgian Colors. The European Road To Social Democracy 1883–1917”, przekonując czytelnika, że gruzińscy socjaldemokraci byli jednym z najwcześniejszych wcieleń dojrzałej XX-wiecznej europejskiej lewicy.

„Gruziński ruch był częścią tej samej rosyjskiej socjaldemokracji, z której wywodzili się bolszewicy i mienszewicy. Ale innowacyjne teorie i taktyka wiodły gruziński ruch odrębną, niezależną drogą. Potężna organizacja zjednoczyła w Gruzji wszystkie klasy społeczne i stworzyła precedens dla wielu antykolonialnych ruchów XX wieku. W owym czasie tamtejsi socjaldemokraci byli przywiązani do »europejskiej« czy też »trzeciej« drogi, próbując łączyć demokrację, prywatną produkcję i własność ziemi z ideami socjalistycznymi” – twierdzi Jones.

Czytaj więcej

Ławrentij Beria: Czerwony Prometeusz

I tylko jednego w jego książce brakuje: zatrzymując swoją opowieść o gruzińskich socjaldemokratach na 1917 r. i utworzeniu zrębów gruzińskiej niepodległości, tworzy iluzoryczny happy end, w którym liderzy ruchu – choć rozproszeni po rozmaitych strukturach organizacyjnych – tworzą instytucje niepodległej Gruzji. Nie przetrwały one jednak czterech kolejnych lat, a olbrzymia większość przywódców kraju skończyła w smutnych, a nawet tragicznych okolicznościach.

Kaukaz w ogniu

Niepodległa Gruzja rodziła się niespiesznie i bez wielkich fanfar. Gdy w 1916 r. w Lozannie padła deklaracja całkowitego oderwania się Gruzji – a także Polski, Ukrainy, Litwy, Finlandii, Buchary, Krymu – od Rosji, niewiele wskazywało, że z tych zapowiedzi cokolwiek się ziści. Ale już w kolejnym roku, po wybuchu rewolucji, imperium rzeczywiście zaczęło się sypać. Przywrócono autokefalię Gruzińskiego Kościoła Prawosławnego, zjazd ogólnonarodowy wybrał Gruzińską Radę Narodową, zaczęto tworzyć Gwardię Ludową. 26 maja 1918 r. rada (wkrótce przemianowana na Parlament) ogłasza akt niepodległości, w kolejnych latach – teoretycznie – niepodległość i suwerenność kraju uzna Zachód, Polska, nawet Moskwa. Przez terytorium kraju przetaczają się jeszcze oddziały niemieckie, brytyjskie, radzieckie... Te ostatnie kilkakrotnie próbują wywołać jakieś większe powstanie przeciw władzom w Tbilisi, ale dosyć szybko radzieccy przywódcy się orientują, że nie mogą liczyć na znaczące poparcie w republice – wręcz przeciwnie.

Posłużono się zatem swoistym precedensem, który do dziś wydaje się użyteczną zagrywką w kremlowskim arsenale: w Niżnym Kartli wybucha w styczniu 1921 r. bolszewickie powstanie, któremu z odsieczą rusza Armia Czerwona. Jej oddziały wchodzą do Gruzji w połowie lutego, dziesięć dni później są w Tbilisi, ogłaszając powstanie Gruzińskiej Socjalistycznej Republiki Rad. Niespełna miesiąc później gruziński rząd decyduje o zaprzestaniu oporu i 18 marca drogą morską opuszcza ojczyznę. Większość liderów wyląduje na uchodźstwie w Paryżu, przez kilka kolejnych lat snując plany powrotu na Kaukaz i odbicia kraju z rąk bolszewików.

Fantazje te były podsycane nieustannym wrzeniem w ojczyźnie. Donald Rayfield, emerytowany już profesor studiów rosyjskich i gruzińskich na Queen Mary University of London, wylicza w swojej historii Gruzji („Edge of Empires. A History of Georgia”) plagi, jakie spadły na Kaukaz wraz z Armią Czerwoną: przykładowo, pierwotna koncepcja polityczna zakładała powstanie jednej Transkaukaskiej Federalnej Republiki Rad, w której obrębie znalazłyby się trzy republiki – Gruzja, Armenia i Azerbejdżan. Gruzińscy komuniści – można by rzec, o odchyleniu nacjonalistycznym – próbowali stawić czoła tej koncepcji, co owocowało m.in. rękoczynami podczas posiedzeń. Lenin, który poniewczasie miał uznać, że Moskwa potraktowała narody Kaukazu zbyt twardą ręką, był już po pierwszym udarze (lada chwila miały przyjść drugi i trzeci, a wreszcie śmierć w styczniu 1924 r.) i nie był w stanie udzielić Gruzinom znaczącego wsparcia. A ich rodacy – wspomniany już Stalin czy odpowiadający za sowietyzację Zakaukazia Grigorij (Sergo) Ordżonikidze – byli najwyraźniej zdecydowani spacyfikować swoich krajan.

Jak łatwo się domyślać, „nowe” oznaczało też w Gruzji głód. Podział ziemi na wsiach był dalece niewystarczający – w zależności od regionu i wielkości rodziny na dom przypadało średnio 2–4 hektary ziemi, w całym kraju brakowało – jak szacuje Rayfield – jakichś 350 tys. ha. W 1920 r. zbiory wypadły wyjątkowo słabo, rok później wojna utrudniła prace na polach, a rabunkowe zaspokajanie potrzeb stacjonującej w republice Armii Czerwonej w kolejnych latach uniemożliwiało rolnictwu stanięcie na nogi. Po Gruzji krążyły opowieści o sklepikarzu z Tbilisi, Mirianaszwilim, którego zastrzelono za potajemne zgromadzenie 79 serów i 12 szynek; o kupcu Akopanie, którego spotkał podobny los za ukrycie 44 par skarpet; i jeszcze o Nowosilcewie, który chomikował cukier i mydło.

„Dwa bunty – jeden spontaniczny, a drugi zaplanowany – wybuchły wskutek sowieckiej inwazji” – pisze w swojej monografii Rayfield. „Latem 1921 r. cała Swanetia powstała pod wodzą Mosestro Dadeszkelianiego, wyrzucając lokalny Rewkom, rozbrajając czerwone milicje, blokując drogi: delegacja Swanów, która w Tbilisi domagała się wyjścia Armii Czerwonej i wolnych wyborów, została aresztowana. Powstanie rozlało się do Leczchumi” – dodaje Rayfield. W lipcu robotnicy i żołnierze na spotkaniu ze Stalinem w Tbilisi wykrzyczeli swoje żale, nie dopuszczając go do głosu. Ale moment był fatalny: bolszewicy uporali się już z przeciwnikami w samej Rosji i innymi lokalnymi rebeliami – do Gruzji zaczęto ściągać największych zamordystów Czeka, m.in. z Baku przyjechał tam Beria. Represje spadły na wszystkie środowiska: od arystokratów i intelektualistów po żołnierzy i wieśniaków, od duchownych po mienszewików i gruzińskich komunistów.

Wiosną 1922 r. wybuchła Chewsuretia. Tamtejszy książę Kaichosro Czolokaszwili, nazywany Kakucą, zebrał grupę partyzantów (nazywaną z kolei Konspiratorami) i przez dwa kolejne lata – pomimo bombardowań artyleryjskich – przemykał dolinami łączącymi Gruzję z Czeczenią, stawiając opór czerwonoarmistom. Gdy 19 maja 1923 r. bolszewicy zorganizowali egzekucję 15 schwytanych rebeliantów, Kakuca dopadł wykonawców egzekucji, co uczyniło go w ojczyźnie legendą. Wzmocnił ją rajd na przedmieścia Tbilisi i tymczasowe zajęcie miasta Manglisi.

Książę Kaichosro „Kakuca” Czolokaszwili (1888–1930) – przywódca antysowieckiej partyzantki w Gruzji

Książę Kaichosro „Kakuca” Czolokaszwili (1888–1930) – przywódca antysowieckiej partyzantki w Gruzji w latach 20. XX w.

Ministerstwo obrony gruzji

Poza tym, jak Gruzja długa i szeroka, w całym kraju działały rozmaite – z reguły niewielkie – bandy, przeważnie o kryminalnym charakterze, które dawały się okupantowi we znaki może nawet bardziej niż motywowani politycznie rebelianci. Ordżonikidze odgrażał się, że wybiłby i półtora miliona Gruzinów, byleby przywrócić na Kaukazie spokój. Beria w marcu 1924 r. pisał, że Gruzja jest „dosłownie zalana sieciami przestępczych i politycznych band, zdominowanych przez mienszewików”. Współpracowników partyzantów doszukiwał się nawet wśród dowódców Armii Czerwonej gruzińskiego pochodzenia – i być może nie bezzasadnie. Okazywało się, że wygnanie legalnych władz kraju to fraszka w porównaniu z zaprowadzeniem realnej nad nim kontroli.

Złudne nadzieje

Władze, które w marcu roku 1918 pospiesznie wyjeżdżały z ojczyzny na Zachód, osiadły – i okrzepły – w Paryżu. „Przy pomocy francuskich władz zorganizowały wyprzedaż 69 skrzyń z drogocennymi dziełami sztuki ewakuowanymi wraz z rządem, co pozwoliło sfinansować zakup nieruchomości w położonym na południe od Paryża Leuville-sur-Orge oraz opłacać ministrów” – odnotowuje Rayfield. W gabinetach gruzińskiego rządu na uchodźstwie panował niczym nieuzasadniony entuzjazm: uchodźcze władze kaukaskich republik zawiązały na obczyźnie sojusz, którego wcześniej nie były w stanie wypracować w swoich ojczyznach, ZSRR nie został uznany de iure, w przeciwieństwie choćby do rządu prezydenta Noego Żordanii.

Minister spraw wewnętrznych w jego gabinecie, Noe Ramiszwili, należał do największych „jastrzębi” tej ekipy. „Wbrew dowodom Ramiszwili wierzył, że dobrze zaplanowane i dobrze sfinansowane powstanie zdobędzie poparcie w Europie i pozwoli wyrzucić Sowietów z Gruzji” – pisze Rayfield. Przekonanie to podzielał też Żordania: jak pisze w swojej historii XX-wiecznej Gruzji Wojciech Materski, w liście prezydenta do działającego w podziemiu Komitetu Niepodległości znalazł się zarys wizji takiego powstania. „Według Żordanii miałoby ono szanse jedynie wówczas, gdyby objęło całe Zakaukazie z Dagestanem włącznie. Bolszewicy będą mogli przeciwstawić mu dalece mniejszą siłę, niż dysponował w wieku XIX carat, któremu pokonanie (czeczeńskich – przyp. red.) powstańców Szamila zajęło aż trzydzieści lat. Jeśli więc przeciwko sowietyzacji wystąpi jeszcze większa społeczność, nie tylko szanse takiego zrywu wzrosną, ale zarazem musi on wywołać reakcje na świecie”.

Snuciu takich wizji sprzyjały tradycyjne więzi między Gruzinami o rozmaitych poglądach i proweniencji. Członkowie rozmaitych gruzińskich politycznych frakcji, uchodźcy i ci, którzy pozostali, byli połączeni sieciami klanowych struktur, przyjaźni szkolnych, bywali kumami, towarzyszami biesiad, szaleństw wieku młodzieńczego i całkiem dojrzałego. Ba, na granicy z Turcją obowiązywała – oprotestowana daremnie przez czekistów – umowa zakładająca, że mieszkańcy obszarów w promieniu 10 mil od granicy mogą ją swobodnie przekraczać i pozostawać po drugiej stronie przez 21 dni – a ci żyjący w promieniu 2 mil od granicy mogli korzystać z przywileju przebywania po drugiej stronie granicy przez rok. Innymi słowy, rubież ta była permanentnie dziurawa, co pozwalało agentom rządu uchodźczego praktycznie do woli odwiedzać kraj.

Ale nie brakowało też niepokojących sygnałów, zwłaszcza odnośnie do struktur Komitetu Niepodległości w ojczyźnie, który na przełomie lat 1923 i 1924 wyglądał na kompletnie spacyfikowany przez bolszewików. Mało tego: za eskapadę do Gruzji życiem zapłacił jeden z ministrów Żordanii, mienszewik Noe Chomeriki. Wraz z nim wpadło – i zginęło – wielu innych liderów komitetu. To przy nich znaleziono list z roztaczaną przez Żordanię wizją powstania.

„W rok 1924 antybolszewicki ruch sprzeciwu wszedł ze stosunkowo dobrze rozwiniętymi strukturami dołowymi: były to głównie ukryte w górach bądź rozproszone na zimowe leże oddziały partyzanckie – zauważa Materski. – Natomiast zupełnie zdezorganizowane przez areszty, rozstrzelania i więzienia zostało jego ewentualne zaplecze polityczne, niezbędne w wypadku akcji zbrojnej o charakterze ogólnonarodowym. Działające w podziemiu lub półjawnie partie były bliskie zaniku. Nawet najliczniejsza od lat partia mienszewicka spadła liczebnie do stanu z początków swojej działalności”. W Paryżu najwyraźniej jednak panowała – być może zresztą uzasadniona – atmosfera spod znaku „albo teraz, albo nigdy”.

Spryt i bezwzględność

Początkowo powstanie miało wybuchnąć w lutym. Ale tuż przed zaplanowaną datą na Komitet Niepodległości spadła fala aresztowań obejmująca większość Komisji Wojskowej Komitetu. Niepewność, co z tym fantem zrobić, trwała do czerwca, kiedy to zapadła ponownie decyzja na rzecz zrywu: na jego czele miał stanąć generał Spiridon Czawczawadze, a datę jednoczesnego wybuchu w całym kraju ustalono na 17 sierpnia.

„Wydaje się, że Beria, jak i jego zwierzchnik, Kwantalani, sprowokowali ten wybuch, aby uzyskać pretekst do eksterminacji wszystkich przeciwników politycznych. Jeden ze schwytanych przywódców rebelii (przed sowiecką agresją generał i szef sztabu Gwardii Ludowej ewakuowany wraz z rządem na Zachód – przyp. red.), Waliko Dżugeli, prosił funkcjonariuszy Czeka, by pozwolili mu poinformować towarzyszy, iż plan został zdemaskowany i nakłonić ich do rezygnacji z powstania. Czeka odrzuciła jego argumenty i powstanie wybuchło” – pisze w biografii „Beria. Prawa ręka Stalina” amerykańska badaczka Amy Knight.

Czytaj więcej

Jak Ławrientij Beria chciał rozbić ZSRR

Inna sprawa, że Dżugeli – według Materskiego – został schwytany 16 sierpnia, w przeddzień planowanej akcji. „Nie jest jasne, czy załamał się podczas śledztwa. W każdym razie prasa sowieckiej Gruzji ogłosiła list, który jakoby napisał w więzieniu do przywódców Komitetu Niepodległości. Ostrzegał ich przed »strasznym wpływem powietrza CzeKi«, stanowiącym »drugą stronę« ewentualnej decyzji o wybuchu powstania” – pisze z kolei Materski. I podkreśla: „Publikacja niewątpliwie wywołała konsternację i wpłynęła na decyzję Komitetu wstrzymania sygnału do walki”. Nowy termin wyznaczono na 29 sierpnia.

A i tak powstanie zaczęło się falstartem: o 4 nad ranem 28 sierpnia 112 bojowników w górniczym miasteczku Cziatura, uzbrojonych w broń podręczną i karabin maszynowy, który wkrótce się zaciął, zaatakowało stację kolejową i mosty w okolicy. 1000 innych rebeliantów ruszyło na okolice Kutaisi. Przez trzy następne dni kolejne oddziały powstańców zdobywały przyczółki w rozmaitych częściach kraju, wypierając lub zabijając stacjonujących tam czerwonoarmistów i czekistów, likwidując bolszewickie urzędy, oddając wcześniej zarekwirowaną własność. Największe sukcesy powstańcy odnosili w tej fazie we wschodniej części kraju, aż po terytorium Dagestanu.

„Ale też rosyjski komendant w Gruzji, [szef zakaukaskiej Czeka, Solomon] Mogilewski, wzmocnił wszystkie strategiczne pozycje w i wokół Tbilisi i odparł najważniejszy atak Gruzinów, dowodzony przez księcia Czolokaszwilego (którego rebelia stała się po latach częścią ogólnonarodowego zrywu – przyp. red.)” – pisał w wydanej w 1962 r. „A Modern History of Georgia” brytyjski specjalista od Kaukazu profesor David Marshall Lang. „Mogilewski zginął potem w dramatyczny sposób: młody gruziński pilot, który kierował przewożącym Mogilewskiego samolotem, najwyraźniej celowo rozbił maszynę. Zginęli wszyscy na pokładzie” – dorzucał. Amy Knight również wspomina o tej katastrofie, choć według przytaczanej przez nią wersji wydarzeń do eksplozji doszło w czasie lotu, a autorstwo zamachu przypisywano Berii.

Karl Kautsky – niemiecko-austriacki działacz robotniczy, krytyk Lenina – z wizytą u gruzińskich socj

Karl Kautsky – niemiecko-austriacki działacz robotniczy, krytyk Lenina – z wizytą u gruzińskich socjaldemokratów. Tbilisi, 1920 r. Siedzą od lewej: Seit Dewdariani, Noe Ramiszwili, Noe Żordania, Karl Kautsky z żoną Luizą, Silibistro Jibladze i Razhden Arsenidze

Archiwa Narodowe Gruzji

Po pierwszych sukcesach i opanowaniu znacznych obszarów powstanie zaczęło jednak tracić impet. Atakom rebeliantów oparły się Tbilisi i Batumi. Sytuacja w Kutaisi, Ozurgeti, Zugdidi i Senaki była niejednoznaczna. Zryw został z niechęcią przywitany przez Abchazów, Adżarów i Osetyjczyków. Czerwonoarmiści w coraz większym stopniu odcinali od siebie poszczególne ogniska buntu, w ciągu kolejnych kilku tygodni odbijając je z rąk rebeliantów, wyjąwszy – jak zwykle na Kaukazie – miejsca położone wysoko w górach.

Swoją kontrolę nad Gruzją ugruntowywał Beria: niemal od pierwszych dni powstania przywódców rebelii można było na podstawie specjalnego dekretu rozstrzelać bez sądu. W atakach na pozycje buntowników używano żywych tarcz, ściągając na linię frontu m.in. rodziny rebeliantów. „W pewnej wiosce wymordowano wszystkich mieszkańców noszących określone nazwisko, łącznie z kobietami i małymi dziećmi” – wspomina Amy Knight. Zapewne o tej samej wiosce pisze też Lang: podaje jednak nazwę wioski (Ruisi) i nazwisko wymordowanego klanu: Paniaszwili. „Według oficjalnych danych sowieckich (…) na przełomie sierpnia i września regularne jednostki sowieckie rozstrzelały co najmniej 12 578 osób, nie licząc powstańców i cywili zabitych w trakcie działań wojennych” – pisze Wojciech Materski, przywołując też szacunki około 20 tys. zabitych ogółem.

Beria sięgał też po presję psychologiczną. Na początku września w ręce Czeka wpadli niektórzy liderzy Komitetu Niepodległości. „Następnego dnia sowiecka prasa republiki – wzorem poprzednich podobnych posunięć propagandowych – zamieściła jakoby ich wypowiedzi w trakcie śledztwa. Wskazywały one na zewnętrzną inspirację i źródła finansowania powstania, a także miały wywołać wrażenie, że dobiegło ono końca, że jego klęska stała się faktem” – pisze polski historyk. „Według niezweryfikowanej relacji przywódcy Komitetu zawarli »honorową« umowę z Berią. W zamian za oświadczenie, że powstanie dobiegło końca i dalszy opór nie ma sensu, uzyskali obietnicę, iż wstrzymane zostaną aresztowania i masowe egzekucje. Dlatego zdecydowali się podpisać podsunięte im dokumenty, w tym deklarację nazywającą powstanie »awanturą wywołaną przez klasy posiadające«. Jeśli nawet tak było, to mimo uzyskania kompromitujących dokumentów CzeKa i Armia Czerwona nie zaprzestały krwawego terroru” – podsumowuje Materski.

Czytaj więcej

Beria: Sowiecki Wallenrod?

Jak w przypadku wspomnianego wyżej gruzińskiego pilota, gruzińscy bolszewicy nieraz stawali przed dramatycznymi wyborami. Córka księcia Kakucy, którą aresztowano i więziono przez kilka lat po tym, jak jej ojciec wywołał rebelię w Chewsuretii, wspominała taki incydent z więzienia w Telawi. „Młody czekista niespodziewanie spotkał swojego ojca, który miał tej nocy zostać stracony wraz z grupą innych więźniów. Kiedy polecono mu rozstrzelać własnego ojca, zastrzelił dwóch przełożonych. Doprowadziło to do całonocnej krwawej orgii, w czasie której zmasakrowano setki więźniów” – relacjonuje opowieść Cicny Czolokaszwili Amy Knight. „Ulice były czerwone od krwi” – cytuje słowa Gruzinki.

Triumf ducha

Według Langa w ciągu trzech tygodni – a zatem gdzieś do połowy września 1924 r. – powstanie zostało spacyfikowane. O ironio, w jego schyłkowej fazie, 11 września, pod presją Paryża i Londynu Liga Narodów uchwaliła rezolucję protestującą przeciw okupacji Gruzji i popierającą rebelię: już w chwili uchwalenia uznawaną co najwyżej za moralne zwycięstwo Gruzinów. „Żadna z potęg, które uznały niepodległą Gruzję ledwie trzy lata wcześniej, nie kiwnęła palcem, by pomóc Gruzinom w ich walce” – kwitował gorzko Lang w 1962 r. W tym samym czasie przez kraj przeszła też wyjątkowo silna fala malarii, która spotęgowała ogólne wrażenie klęski. Nieliczni przywódcy powstania, którzy zdołali przeżyć walki i uniknąć aresztowań, przedostawali się na Zachód.

Skutki powstania można oceniać z rozmaitych perspektyw. Dla Materskiego „doświadczenia (…) 1924 r. wpłynęły w istotny sposób na polityczną emigrację kaukaską i zakaukaską. Uzmysłowiły raz jeszcze, że tylko wspólna skoordynowana akcja może dać pomyślne rezultaty w konfrontacji z potęgą sowieckiego aparatu przymusu”, co miało skutkować stworzeniem jeszcze w 1924 r. wspólnego Komitetu Niepodległości Kaukazu łączącego Gruzinów, Azerów i północnokaukaskich górali. Amy Knight widzi z kolei w zdławieniu gruzińskiego ruchu niepodległościowego trampolinę do kariery Ławrentija Berii, który na Kaukazie mógł się wykazać – tak cenionymi przez Stalina – sprytem i bezwzględnością.

Dla tych przywódców, którzy przez chwilę cieszyli się niepodległością, upadek powstania oznaczał chyba jednak definitywny kres nadziei. Wspomniany na wstępie Karlo Czcheidze, jeden z czołowych europejskich socjaldemokratów i przywódca Zgromadzenia Konstytucyjnego u progu lat 20., popełnił samobójstwo we Francji w 1926 r. Noe Ramiszwili, wspomniany szef MSW i „jastrząb” w gabinecie na uchodźstwie, został w 1930 r. tajemniczych okolicznościach zamordowany w Paryżu (według jednej z dopuszczanych wersji – przez agenta Kremla). Książę Czolokaszwili – niezmordowany rebeliant – przebił się do Turcji i ostatecznie również wylądował we Francji. Dopadła go tam gruźlica, na którą zmarł w 1930 r. Noe Żordania zmarł niespełna dwa miesiące przed Stalinem, 11 stycznia 1953 r.

Nikoloz Czcheidze (1864–1926) – gruziński socjaldemokrata, działacz mienszewicki, w 1921 r. wyemigro

Nikoloz Czcheidze (1864–1926) – gruziński socjaldemokrata, działacz mienszewicki, w 1921 r. wyemigrował do Francji

Ministerstwo obrony gruzji

„Założyciele międzywojennych republik byli pod wieloma względami wielkimi przegranymi. Stracili władzę wskutek bolszewickiej inwazji, musieli uciekać na przepełnionych statkach z portów, w których tłoczyły się rzesze innych uchodźców. Resztę życia spędzali w Paryżu, Stambule i innych miejscach, daremnie zabiegając o wolność dla swych dawnych ojczyzn. Gdy Europę ogarnęła II wojna światowa, próbowali rozmawiać z zachodnimi dyplomatami (…), ale trzymano ich na dystans” – ocenia amerykański historyk regionu Kaukazu i Morza Czarnego Charles King w pracy „Widmo wolności. Historia Kaukazu”. Cytuje on nawet pointę pewnego brytyjskiego dyplomaty w relacji ze spotkania z weteranem kaukaskich wojen o niepodległość: „ruch, który on reprezentuje, wydaje się nieco akademicki”.

Z drugiej strony King nie ma wątpliwości: „W głębszym sensie faktycznymi zwycięzcami mieli się okazać właśnie emigranci. Kiedy w 1991 r. Związek Radziecki się rozpadł, z ruin wynurzyło się właśnie to, na co wygnani przywódcy niezłomnie pracowali: dawne republiki Armenii, Azerbejdżanu i Gruzji, znów niepodległe” – konkluduje. Ot, zwycięstwo zza grobu, czy może raczej – tysięcy grobów.

„Gruzińska socjaldemokracja należała do odnoszących największe sukcesy ruchów politycznych w Imperium Rosyjskim. Choć nie była liczna, zrodziła wielu rewolucyjnych przywódców 1917 roku, jak Irakli Cereteli, Nikoloz (Karlo) Czcheidze czy Józef Stalin” – dowodzi Stephen F. Jones, specjalizujący się we współczesnej historii Gruzji amerykański historyk, na stronach pracy „Socialism In Georgian Colors. The European Road To Social Democracy 1883–1917”, przekonując czytelnika, że gruzińscy socjaldemokraci byli jednym z najwcześniejszych wcieleń dojrzałej XX-wiecznej europejskiej lewicy.

Pozostało 98% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Historia świata
Otto Skorzeny – wielki oszust, który zmyślił większość swoich wyczynów wojennych
Historia świata
Polacy i Turcy: przeciwnicy, ale nie wrogowie
Historia świata
Überkuh, czyli nadkrowa Hitlera. Pradawne zwierzęta miały pokazać potęgę Niemiec
Historia świata
Krystyna Skarbek - szpieg wszech czasów, polski skarb w Londynie
Historia świata
Zadziwiająca koalicja opowiadająca się za dyktaturą. Prosowiecki rząd generała Rómmla
Materiał Promocyjny
Jak wygląda auto elektryczne