Tajemnica mulla-mullung. Pięćset pokoleń, czyli chichot prehistorii

Socjologowie rozszczepili włos na czworo: podzielili pojęcie „tradycja” na wiele kategorii – wyróżnili w nich typy, grupy i podgrupy. Ale najbardziej pierwotny mechanizm tradycji ukazała ostatnio archeologia.

Publikacja: 15.08.2024 21:00

Tajemnica mulla-mullung.  Pięćset pokoleń, czyli chichot prehistorii

Foto: Stock Adobe

Najprostszą definicję tradycji podaje „Słownik mitów i tradycji kultury” Władysława Kopalińskiego. To przekazywanie „z pokolenia w pokolenie” w zasadzie wszystkiego – wierzeń, obyczajów, poglądów, umiejętności. A jednak, po trzech stuleciach „wałkowania” tematu przez naukę, najbardziej pierwotny mechanizm tradycji pokazała nieoczekiwanie archeologia. Odkrycia tego dokonano w jaskini Cloggs, u podnóża Alp Australijskich, na południowym wschodzie kontynentu. O odkryciu informuje artykuł na łamach tegorocznego, lipcowego numeru „Nature Human Behaviour”.

Archeolodzy po raz pierwszy zawitali do jaskini w roku 1970. Odkopali wówczas kości olbrzymich kangurów, na jakie polowali i jakie spożywali pierwsi ludzie korzystający z tego miejsca, w epoce kamienia. Jaskinia leży na terytorium zamieszkiwanym przez plemię/lud Gunaikurnai. Jego przedstawiciele nie byli pytani o zgodę na te wykopaliska, dlatego badania stanowiska należącego do przodków tych tubylców przebiegały w ciężkiej atmosferze. I prędko je zakończono, ponieważ wyniki były rozczarowujące.

Archeolodzy zjawili się w jaskini ponownie w 2020 r. Tym razem badacze z Monash University w Melbourne, nauczeni poprzednimi nieprzyjemnymi doświadczeniami, porozumieli się z przedstawicielami GLaWAC – Gunaikurnai Land and Waters Aboriginal Corporation – organizacją reprezentującą miejscową aborygeńską ludność.

W przeciwieństwie do poprzednich wykopalisk, te przyniosły odkrycie, którego sens i znaczenie wyszły na jaw dopiero teraz, w wyniku poszukiwań archiwalnych. W jaskini badacze natrafili na pozostałości po dwóch miniogniskach, naprawdę mini, wielkości dłoni. W jednym i drugim przetrwała resztka drewnianych, nadpalonych patyczków, zastruganych z obu końców w taki sposób, aby móc je wbić pionowo w podłoże. Analiza wykazała, że jeden patyk został nadpalony 11 tys. lat temu, drugi zaś – 12 tys. lat temu. Oba posmarowane były tłuszczem, ponieważ dawało to efekt zbliżony do tlącego się z wolna knota.

W jakim celu ledwie, ledwie tliły się drewniane patyki? Takie „ogniska” nie nadawały się ani do ogrzewania, ani do przyrządzania strawy. „Mieliśmy przed oczami chwilę zatrzymaną w czasie, bardzo dziwną, zagadkową, toteż zastanawialiśmy się, co tu się wydarzyło” – wspomina uczestnik wykopalisk Russell Mullet z GLaWAC.

Tajemnicze rytuały mulla-mullung

Rozwiązanie zagadki znalazło się w archiwum jednego z muzeów. Jak to możliwe? Otóż Alfred Howitt (1830–1908), badacz kultury aborygenów, spisywał ich legendy, wierzenia, opisywał obyczaje i ceremonie, których był naocznym świadkiem. Jego zasługi na tym polu są nieocenione, ale znaczna część jego notatek pozostała nieopublikowana do dziś. Właśnie wśród nich współcześni badacze natrafili na opis rytuału praktykowanego przez aborygeńskich „mulla-mullung” – uzdrowicieli obojga płci; Aborygeni uważali te osoby za obdarzone wielką mocą. Alfred Howitt, opisując postępowanie tych uzdrowicieli, zanotował, że podczas obrzędu przywracania zdrowia śpiewają imię chorego, ale – uwaga! – rozpalają przy tym miniognisko wielkości dłoni, zastrugują patyk z drewna kazuaryny (in. rzewnia skrzypolistna, występuje naturalnie w Australii i na wyspach Oceanii) – czyli z takiego drewna, z jakiego pochodzą patyki odkopane w jaskini Cloggs. Howitt widział, jak mulla-mullung smarują owe patyki kangurzym tłuszczem, wbijają sztorcem w „ognisko” i tak długo odprawiają obrzęd, jak długo tli się patyk; gdy się przewraca, obrzęd jest dokonany.

Właśnie to działo się w jaskini Cloggs 12 tys. lat temu. Skoro rytuał ten był praktykowany jeszcze w XIX stuleciu, oznacza to, że tradycja ta trwała 500 pokoleń, licząc 25 lat na pokolenie.

„Tradycja to dąb, który tysiąc lat rósł w górę. Niech nikt kiełka małego z dębem nie przymierza” – oświadcza jeden z bohaterów filmu Stanisława Barei „Miś” (1981). Parafrazując to poetyckie porównanie, tradycja ludu Gunaikurnai to dąb, który rósł nie jedno, ale tuzin tysiącleci.

Zazdrość jest uczuciem nieobcym także badaczom prehistorii. Archeolodzy prowadzący wykopaliska w europejskich jaskiniach często napotykają ślady sprzed 20–30 tys. lat, które intuicyjnie interpretują jako pozostałości jakichś rytuałów. Jakich? Nie wiadomo, zagadka, chyba już nie do rozwiązania, ponieważ obrzędy europejskich jaskiniowców skończyły się wraz z końcem ich kultury, to zaś zbiegło się z końcem epoki lodowej. Koniec tej epoki nastąpił mniej więcej 12 tys. lat temu. Tak się przejawia chichot prehistorii.

Najprostszą definicję tradycji podaje „Słownik mitów i tradycji kultury” Władysława Kopalińskiego. To przekazywanie „z pokolenia w pokolenie” w zasadzie wszystkiego – wierzeń, obyczajów, poglądów, umiejętności. A jednak, po trzech stuleciach „wałkowania” tematu przez naukę, najbardziej pierwotny mechanizm tradycji pokazała nieoczekiwanie archeologia. Odkrycia tego dokonano w jaskini Cloggs, u podnóża Alp Australijskich, na południowym wschodzie kontynentu. O odkryciu informuje artykuł na łamach tegorocznego, lipcowego numeru „Nature Human Behaviour”.

Pozostało 89% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Historia świata
Krystyna Skarbek - szpieg wszech czasów, polski skarb w Londynie
Historia świata
Überkuh, czyli nadkrowa Hitlera. Pradawne zwierzęta miały pokazać potęgę Niemiec
Historia świata
Zadziwiająca koalicja opowiadająca się za dyktaturą. Prosowiecki rząd generała Rómmla
Historia świata
Wstrząs pod wyspą Honsiu. Czego uczy nas sejsmologia?
Materiał Promocyjny
Energetycznych wyspiarzy będzie przybywać
Historia świata
Zanim narodził się Rzym