Cypr upamiętnia 50 lat podziału wyspy: żałoba na południu, celebracja na północy

Dla cypryjskich Greków była to smutna rocznica, dla cypryjskich Turków – złoty jubileusz. Tak można określić nastroje towarzyszące tegorocznym obchodom 50-lecia podziału wyspy.

Publikacja: 07.08.2024 00:27

Arcybiskup Makarios III, prezydent Cypru, wita generała Georgiosa Grivasa, przywódcę cypryjskiej par

Arcybiskup Makarios III, prezydent Cypru, wita generała Georgiosa Grivasa, przywódcę cypryjskiej partii EOKA. Rodos, 7 października 1959 r.

Foto: Associated Press/East News

Kilka tygodni rozbijania Cypru i kilkadziesiąt lat nieudanych prób poskładania go z powrotem – tak z kolei światowe media podsumowują rocznicę greckiego przewrotu wojskowego na wyspie w 1974 r. (15 lipca), a następnie dwóch tureckich inwazji na nią (20 lipca oraz 14–16 sierpnia 1974 r.), które skończyły się trwającym do dziś konfliktem. Sięgającym zresztą poza wyspę, gdyż w uroczystościach po przeciwnych stronach przecinającej Cypr granicy wzięli udział grecki premier Kyriakos Mitsotakis oraz turecki prezydent Recep Tayyip Erdogan, upewniając swoich rodaków z wyspy, że nie są sami w tym podziale. Podziale, który dziś wydaje się trwalszy niż kiedykolwiek. Zapewnił o tym prezydent Recep Tayyip Erdogan. – Nie wierzymy, żeby jakiekolwiek rozwiązanie o charakterze federalnym było na Cyprze możliwe – kwitował turecki przywódca, zapewniając miejscowych o tym, że Turecka Republika Cypru Północnego pozostaje „oczkiem w głowie” rodaków z kontynentu. – Nie pozwolimy na żadne jednostronne akcje, ani też cypryjscy Turcy nie poddadzą się żadnym groźbom. Nie jest możliwe zignorowanie starożytnego i fundamentalnego składnika wyspy, cypryjskich Turków – dorzucał.

Greckie przewroty

Cypr rozpadł się – albo został rozbity, zależnie od poglądów opowiadającego – wskutek napięć i nacjonalizmów w patronujących obu społecznościom metropoliach. Od 1967 r. Grecją rządziły junty, z czego ta druga – u władzy od 1973 r. – była jeszcze bardziej ultranacjonalistyczna od pierwszej. Jej przywódcy, postrzegający Cypr jako terytorium Grecji pod tymczasowym zarządem quasi-gabinetu arcybiskupa Makariosa III, darzyli duchownego-prezydenta niewielkim zaufaniem, dlatego niemal natychmiast poparli spiski cypryjskich mundurowych zmierzające do przewrotu na wyspie.

Na początku lipca Makarios III nie miał już wątpliwości, co się święci: nakazał wyrzucenie z wyspy kilkuset oficerów podejrzewanych o udział w tajnej wojskowej organizacji EOKA-B, która szykowała zamach stanu. Z Aten przyszedł zatem sygnał do przyspieszenia planów przewrotu – i rzeczywiście, przewrót miał miejsce 15 lipca 1974 r. Makarios III w dramatycznych okolicznościach niemal cudem uniknął śmierci z rąk rodaków i został ewakuowany z wyspy przez Brytyjczyków.

Cypr rozpadł się – albo został rozbity, zależnie od poglądów opowiadającego – wskutek napięć i nacjonalizmów w patronujących obu społecznościom metropoliach. 

Wydarzenia na wyspie popchnęły do działania rząd w Ankarze. Ówczesny premier Turcji, Bülent Ecevit sam był pod niemałą presją – ledwie cztery lata wcześniej tureccy wojskowi obalili cywilny rząd pod hasłem przywracania w kraju spokoju. A było co przywracać: Turcją przełomu lat 60. i 70. co i rusz wstrząsały polityczne niepokoje – aktywne były uciekające się do metod terrorystycznych grupy, z tureckimi ultranacjonalistami i komunistami na czele, w parlamencie toczyła się bezpardonowa (i równie bezproduktywna) walka partii, gospodarka zaczynała utykać, na marginesach sceny politycznej aktywizowały się partie islamistyczne, napięcie panowało w tureckim Kurdystanie.

Dwa lądowania

Ankara na grecki przewrót zareagowała listą żądań dotyczących przede wszystkim zapewnienia bezpieczeństwa i ochrony interesów cypryjskich Turków. W chaosie panującym na wyspie nie było to jednak realne: w pierwszych dniach dochodziło do mniejszych lub większych pogromów tureckich społeczności. Ecevit uznał więc, że nie będzie czekać na ruchy ze strony Zachodu czy Rady Bezpieczeństwa ONZ i 20 lipca 1974 r. na wyspie wylądował pierwszy kontyngent tureckich żołnierzy.

To pierwsze lądowanie miało jednak ograniczony zasięg: kilkadziesiąt godzin po desancie ogłoszono na wyspie rozejm, w efekcie tureccy żołnierze kontrolowali zaledwie 3 proc. terytorium Cypru. Wkrótce później zaczęła się konferencja pokojowa w Genewie, która miała zażegnać konflikt. I – jak olbrzymia większość spotkań Greków i Turków w ostatnim półwieczu – rozmowy niemal natychmiast zamieniły się w wymianę żądań, a nie rozmowę o nich. Ale w tle zaszła olbrzymia zmiana: w Atenach upadł rząd wojskowych. I sympatia świata, która po 20 lipca była raczej po stronie Turków, niemal z dnia na dzień przeniosła się na Greków.

Od 1967 r. Grecją rządziły junty, z czego ta druga – u władzy od 1973 r. – była jeszcze bardziej ultranacjonalistyczna od pierwszej. Jej przywódcy, postrzegający Cypr jako terytorium Grecji pod tymczasowym zarządem quasi-gabinetu arcybiskupa Makariosa III, darzyli duchownego-prezydenta niewielkim zaufaniem, dlatego niemal natychmiast poparli spiski cypryjskich mundurowych zmierzające do przewrotu na wyspie.

Na drugą rundę rozmów w Genewie, zaplanowaną w połowie sierpnia, Turcy przyjechali z poczuciem, że muszą działać teraz, bo z każdym dniem ich pozycja słabnie. Gdy pierwsze spotkanie stron 14 sierpnia skończyło się niczym, szef tureckiej dyplomacji Turan Güneş zadzwonił do Ankary. W pozornie niewinnej rozmowie padło zdanie „Ayşe powinna pojechać na wakacje”. Wzmianka o córce ministra była sygnałem, że na wyspę powinien ruszyć drugi desant. Tak też się stało: w ciągu kilkudziesięciu godzin tureckie siły na wyspie zostały wzmocnione do poziomu 40 tys. żołnierzy i zajęły obszar równy 37 proc. powierzchni kraju. To status quo przez kolejne pół wieku okrzepło i utrzymuje się do dziś, choć Turecka Republika Cypru Północnego wciąż pozostaje uznawana jedynie przez rząd w Ankarze.

Przegapione okazje

Tegoroczne jubileuszowe celebry niewiele wnoszą do życia na wyspie. Cypryjscy Grecy, choć upamiętniają tragiczny rozpad w 1974 r. i teoretycznie pragną zjednoczenia, wolą pozostawać w osobnym państwie. Cypryjscy Turcy, ze względu na swoją izolację (choćby możliwości prowadzenia handlu czy nawet wyjeżdżania i wjeżdżania na wyspę, możliwego wyłącznie przez terytorium Turcji) są bardziej skłonni do szukania jakiejś formuły ponownego zjednoczenia.

Ale ostatnią realną możliwością zakopania podziałów była akcesja Cypru do UE. Zakładano wówczas, że w referendum obie społeczności opowiedzą się za zjednoczeniem – w dowolnej, również federalnej formule – ale okazało się, że o ile Turcy zagłosowali nad takim rozwiązaniem (przy cichym błogosławieństwie dbającego jeszcze o relacje z Brukselą Erdogana), to już dla Greków było ono nie do przyjęcia. A Unia Europejska ostatecznie zdecydowała się na rozszerzenie obejmujące wyłącznie południe wyspy.

Jubileusz nic w tym obrazku nie zmienia. Poza symbolicznym detalem: po raz pierwszy od pół wieku Ayşe Güneş skomentowała swój symboliczny udział w historii. – To wspomnienie, z którego jestem dumna, szczęśliwa, o które dbam i przekażę mojej córce. Moje imię stało się symbolem, choć nie byłam bohaterką tamtych wydarzeń. Gdybym o tym mówiła, nabrałoby to pewnie innego znaczenia – tłumaczyła swoje milczenie w minionych latach. Ale też nie unikała pewnych dwuznaczności. – Jako profesor nauk politycznych mam swój pogląd na kwestię cypryjską, który nie zawsze może być po linii ze znaczeniem tego symbolu. Dlatego też przez lata nie angażowałam się w polityczne spory. Rozmawiamy tylko dlatego, że mija pięćdziesiąt lat – dodawała.

Być może zatem gdzieś za twardymi deklaracjami polityków tli się uczucie, że te wakacje trwają już zbyt długo?

Kilka tygodni rozbijania Cypru i kilkadziesiąt lat nieudanych prób poskładania go z powrotem – tak z kolei światowe media podsumowują rocznicę greckiego przewrotu wojskowego na wyspie w 1974 r. (15 lipca), a następnie dwóch tureckich inwazji na nią (20 lipca oraz 14–16 sierpnia 1974 r.), które skończyły się trwającym do dziś konfliktem. Sięgającym zresztą poza wyspę, gdyż w uroczystościach po przeciwnych stronach przecinającej Cypr granicy wzięli udział grecki premier Kyriakos Mitsotakis oraz turecki prezydent Recep Tayyip Erdogan, upewniając swoich rodaków z wyspy, że nie są sami w tym podziale. Podziale, który dziś wydaje się trwalszy niż kiedykolwiek. Zapewnił o tym prezydent Recep Tayyip Erdogan. – Nie wierzymy, żeby jakiekolwiek rozwiązanie o charakterze federalnym było na Cyprze możliwe – kwitował turecki przywódca, zapewniając miejscowych o tym, że Turecka Republika Cypru Północnego pozostaje „oczkiem w głowie” rodaków z kontynentu. – Nie pozwolimy na żadne jednostronne akcje, ani też cypryjscy Turcy nie poddadzą się żadnym groźbom. Nie jest możliwe zignorowanie starożytnego i fundamentalnego składnika wyspy, cypryjskich Turków – dorzucał.

Pozostało 85% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Historia świata
Największe powodzie w historii świata
Historia świata
Czy Meksyk zawdzięcza niepodległość Napoleonowi?
Historia świata
Otto Skorzeny – wielki oszust, który zmyślił większość swoich wyczynów wojennych
Historia świata
Polacy i Turcy: przeciwnicy, ale nie wrogowie
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Historia świata
Krystyna Skarbek - szpieg wszech czasów, polski skarb w Londynie