Bitwa pod Verdun i walki o fort Vaux

Fenomen bitwy o Verdun w czasie I wojny światowej wynika z szerszego kontekstu, lecz istota tkwi we fragmentach – takich jak fort Vaux.

Publikacja: 04.07.2024 21:00

Fort Vaux, marzec 1916 r. Prawdziwe piekło Niemcy zgotowali obrońcom pod koniec maja: w ciągu zaledw

Fort Vaux, marzec 1916 r. Prawdziwe piekło Niemcy zgotowali obrońcom pod koniec maja: w ciągu zaledwie jednego dnia wystrzelili 8 tys. pocisków artyleryjskich

Foto: nieznany fotograf/Le Miroir 134, s. 8/Garitan/Wikimedia Commons/domena publiczna

Z zaciekłych walk o Verdun można wnosić, że twierdza była do wygrania wojny światowej niezbędna, jednak nie miała znaczenia dla żadnej strony. „Ta wojna rozstrzygnie się w polu” – argumentował gen. Auguste Dubail, gdy w 1915 r. z fortów wyprowadzono wojsko, zapasy i artylerię. Okręg został na łasce losu. Lecz także Niemcom Verdun było zbędne, gdyż nie szturmowali fortecy przez półtora roku. Osiemset tysięcy ciał, które zaległy pod miastem kilka miesięcy później, zdają się skutkiem błędu, ale to zbrodnia z premedytacją.

30 fortów obronnych nad Verdun: Cała Francja budowała swoją twierdzę

Po świetności Verdun w czasach Świętego Cesarstwa Rzymskiego została tysiącletnia katedra i baszta bramy obronnej. Miasto pielęgnowało reputację pokaźnej twierdzy, ale mocno anachronicznej – podczas wojny 1792 r. Prusacy wzięli fortecę po dwóch dniach oblężenia. Rola obrony wschodniej granicy przypadła twierdzy Metz w Lotaryngii, w 1870 r. jeszcze wzmocnionej o nowe forty, jednak senne miasteczko obudziły skutki wojny z Prusami; mało, że Francja straciła Metz, to granica Niemiec podeszła na 40 km pod samo Verdun – ostatnią, a teraz jedyną twierdzę w drodze na Paryż.

Czytaj więcej

Piekło Verdun

Wstrząśnięci politycy i generałowie miotali się między paniką a traumą, na czym korzystał świeżo awansowany, choć leciwy brygadier Séré de Rivières, architekt wojsk inżynieryjnych. Oficer zalecał fortyfikację całej granicy – od Dunkierki aż do Nicei – z szeregiem twierdz stojących w sposób, który zwróci przeciwnika w wymuszonym kierunku – oczywiście daleko od samego Paryża. W tej roli Verdun miało centralne znaczenie, gdyż miasto blokuje główny szlak drogowy i kolejowy od niemieckiej granicy, a górzyste obwałowanie Mozy na prawym brzegu dominuje nad wschodnią równiną.

W atmosferze grozy łatwo przebiły się najradykalniejsze pomysły, ledwo więc okupant opuścił Francję, już jesienią 1873 r. rząd wysupłał pieniądze, a łopaty ryły ziemię następnej wiosny. Tylko w pierwszym roku Verdun pochłonęło 28 mln franków w złocie, a to ledwo zaliczka sum, jakie Francja inwestowała w projekt Séré de Rivières’a.

Jakkolwiek prace postępowały szybko, to nie miały końca. Natychmiast stwierdzono – gdy pierwszy pierścień umocnień już powstał – że system stoi zbyt blisko miasta, zatem od 1880 r. rozbudowano twierdzę o nowy, szerszy krąg na skraju wyżyny, poszerzając Verdun o dziewięć kolejnych fortów. Wśród nich był większy, a do dziś najsłynniejszy fort Douaumont, opodal zaś wystawiono fort Vaux, który ma historię równie ciekawą i nie mniej symboliczną.

Gorzej, że jeszcze nie wyschła zaprawa, gdy system okazał się archaiczny, a wręcz bezużyteczny. Wraz z końcem lat 80. XIX w. wyścig zbrojeń artylerii i fortyfikacji wygrały armaty. Powstały nowe potężne środki kruszące i miotające, a z nimi olbrzymie działa i coraz większe pociski z wyrafinowanymi zapalnikami, dla których cegły były zabawką.

Wojsko i artylerię profilaktycznie wyprowadzono z fortów, gdy w 1887 r. nowa wojna wisiała w powietrzu, tymczasem Francja stała przed dylematem, czy inwestycję rozebrać i zacząć od nowa, czy jakimś sposobem modernizować. Twierdzę ocalił zapomniany od czasów rzymskich i odkryty na nowo materiał – na forty wylano ponaddwumetrową warstwę betonu (jeszcze niezbrojonego), a przestrzeń między ceglanym stropem i sarkofagiem amortyzował metr piasku. Bastiony coraz głębiej wgryzły się w skałę i zjawił się żelazobeton, z grubsza niwelując przewagę armat.

Czytaj więcej

Rocznica bitwy pod Verdun

Uzbrojenie również wymyślono od nowa – stare kazamaty zastąpiły zmyślne, wysuwane mechanicznie wieże stalowe, chronione żelazem pozycje obserwatorów i pancerne gniazda karabinu maszynowego. Budowa faktycznie nie ustała przez cztery dekady, kontynuowana była jeszcze w 1914 r., co – wliczając plan modernizacji z 1908 r. – kosztowało… 700 mln franków.

Ostateczny efekt wyglądał imponująco: nad Verdun stało blisko 30 fortów chronionych żelazobetonem i stalowymi wieżami, a wszystko najeżone kilkuset lufami dział i moździerzy, z górą 200 karabinów maszynowych i polami zasieków, a magazyny amunicji pękały w szwach od zapasów. Rzecz w tym, że gdy wojna wybuchła, nikt nie zamierzał twierdzy szturmować, a wkrótce też bronić.

Trudno się dziwić uderzeniu Niemców na Verdun. Francja się o to prosiła

Nadzieje włożone w Verdun sprawdził upadek Belgii i pierwszy sukces planu Schlieffena – Niemcy nie musieli zajmować twierdzy, bo ją obeszli przez północ Francji, gdzie fortecę Montmédy porzucono bez walki, a Verdun od zaczepnego ataku w 1914 r. było chyba najspokojniejszym miejscem na froncie.

Sztab Generalny nie bał się wyciągać brutalnych wniosków: Verdun było zbędne, a wręcz szkodliwe dla sytuacji frontowej. Istotnie, twierdza nie zatrzymała Niemców w marszu na Paryż, lecz zrobiły to oddziały polowe – i tylko one miały klucz do złamania frontu. Francji nie były potrzebne twierdze, lecz ofensywa, co wymagało mobilizacji wszystkich zasobów, których wielkie rezerwy stały bezużyteczne w Verdun.

Koniec defensywnej taktyki spisał fortecę na straty. W 1915 r. kazano forty rozbroić, a większość wprost porzucono – usunięta z nich artyleria opuściła Verdun, wyjąwszy armaty zbyt kłopotliwe do demontażu, co objęło również zapasy, amunicję i sam garnizon – załogę Douaumontu zmniejszono trzynastokrotnie, fort Vaux zaś ewakuowano w całości i przygotowano do wysadzania, odwlekając destrukcję do przyjścia Niemców. Komendant Countanceau dyskusję o sensie rozkazu opłacił dymisją, lecz wbrew obawom sceptyków w Verdun nic się nie działo, a początek 1916 r. też się zapowiadał spokojnie (jak się wszystkim zdawało).

Dziś, po 100 latach erozji, teren pod fortami wciąż przypomina wzburzone morze – tylko darń ukrywa podobieństwo z Księżycem, bo ziemia pod Verdun to pole kraterów wybitych w innych kraterach, z których każdy może zmieścić samochód. Niepokojący krajobraz nie powstał stopniowo – trudno pojąć, że w jedną noc z 21 na 22 lutego 1916 r. na forty spadły 2 miliony pocisków artyleryjskich, a następne miesiące tylko zmieniały konfigurację lejów.

Trudno się dziwić uderzeniu w Verdun, skoro Francja się o nie prosiła. Nawet zamysł Ericha von Falkenhayna mieści się w paranoicznej logice wojny, gdy krach planu Schlieffena ujawnił brak zapasowej strategii i gasnącą wiarę w sukces ofensyw. Naprawdę zdumiewa entuzjastyczna zgoda gen. Josepha Joffre’a na niemieckie reguły gry narzucone atakiem. Nie szło wszak o zdobycie Verdun, lecz warunki, jakie dała Niemcom bitwa o twierdzę.

Czytaj więcej

Upadek Francji w 1940 roku. Klęska na własne życzenie

Po okrzepnięciu frontu w 1915 r. Verdun było daleką, a przez to prawie izolowaną enklawą na prawym brzegu Mozeli. Francuskie dostawy do miasta stały się trudne, a wręcz niemożliwe po zniszczonych torach i drogach, gdy niemieckie linie zaopatrzenia były wydolniejsze od potrzeb. Wobec logistycznych braków armii francuskiej matnia Verdun oferowała Niemcom przewagę, z nadzieją zniszczenia sił Joffre’a „metodą salami”. Jednak strategia zakładała współpracę Francuzów, a poddanie Verdun – co po rozbrojeniu fortów zdawało się pewne – paliło niemiecki plan na panewce. Może jednak Falkenhayn wiedział o przeciwnikach coś szczególnego, gdy w ciemno założył wejście Joffre’a w jego strategię wojny wyniszczającej. Istotnie poglądy szefa francuskiego sztabu były niepokojąco zbliżone, ale to Niemcy postawili warunki. Verdun stało się „świętym sercem Francji” niemal z dnia na dzień, Joffre zaś, który prawie porzucił twierdzę, żądał egzekucji za rozkaz odwrotu. Już toczyły się walki, gdy wycofane dywizje wracały do twierdzy, a fort Vaux znów obsadzono piechotą.

Nakryty betonem i wysunięty pod pozycje niemieckie fort był ważny w obronie twierdzy, chroniąc przedpole i fort Douaumont na północy – wszelako w czasach, gdy miał artylerię. Teraz był faktycznie bezbronny, bo większość armat wywieziono z Verdun, a dwie ostatnie, których demontaż się nie opłacał, zniszczył niemiecki pocisk. Niemal każda osłona była wątpliwa, gdyż spośród 1220 dział, jakie Niemcy wytoczyli pod twierdzę, aż 33 to ciężkie haubice, począwszy od kalibru 305 mm Skody, aż po moździerze 420 mm kruszące mur kilkanaście metrów pod ziemią.

Przy tym fort Vaux nie miał czego flankować i sam nie miał wsparcia, gdyż porzucony Douaumont Niemcy wzięli bez walki, jedyną więc ochroną przedpola były okopy na zewnątrz schronu. Placówka nie mogła się bronić, służąc za koszary i schronienie przed artylerią, ale nie dała się także wysadzić, jak planowano w poprzednim roku, gdyż niemieckie trafienie zniszczyło urządzenia detonacyjne.

Bitwa pod Verdun i walki o fort Vaux: Kałuże i honor

Rozkaz obrony Vaux równał się egzekucji, jednak placówka odparła atak z 8 marca, mimowolnie ośmieszając propagandę niemiecką, która podała gotowy przed szturmem komunikat o zwycięstwie. Jednak Vaux było miejscem relatywnie spokojnym, zwłaszcza wobec Douaumontu, szturmowanym, odbijanym i traconym co dnia przez Francuzów lub Niemców. Tylko po jednej eksplozji strop zabił 700 niemieckich żołnierzy, a to ledwie incydent. Aktywność francuskich dział nie ustępowała niemieckim i była morderczo skuteczna, choć słabo zorientowana w pozycji oddziałów, dlatego ze 100 tys. strzałów oddanych dziennie wiele trafiało we własnych żołnierzy.

Dopiero w maju do Vaux przyszło wsparcie, wszelako nie pod postacią armat, tylko nowego dowódcy, kpt. Sylvaina Raynala, który już trzykrotnie był ranny, lecz wbrew kalectwu poszedł do Verdun ochotniczo, co w oczach dowództwa podniosło morale fortu.

Optymizm był pilnie potrzebny, bo w schronie projektowanym dla 250 żołnierzy tkwiło 700 osób, wliczając spaniela jednego z saperów – Vaux pęczniał tłumem zagubionych piechurów i rannych, a część korytarzy i stropów już się waliła. Co gorsza, od eksplozji pękła betonowa cysterna, z której uciekła woda, a zbiornik już przedtem nie zaspokajał potrzeb.

Vaux stało się celem Niemców zwłaszcza w ostatnich dniach maja, poczynając od starcia z powierzchni ziemi wioski Vaux-devant-Damloup w dolinie pod wzgórzem. Potem na fort (mowa o obszarze 200 na 200 metrów) w jeden dzień spadło 8 tys. pocisków artyleryjskich, zawierających również iperyt, czego nie przeżył nikt w okopach pod twierdzą. Z przekonaniem, że w Vaux nie ma żywego ducha, 1 czerwca Niemcy weszli do fortecznych podziemi, gdzie zaskoczył ich ogień obrońców.

Istnieje wiele relacji o walkach miejskich, gdzie zdobywa się dom za domem, lecz żadna nie przypomina okoliczności z Vaux. Niemieccy szturmowcy dziennie zdobywali zaledwie kilka metrów przestrzeni, mimo że drogę do wnętrza torowali sobie miotaczami płomieni i wpuszczali przez wyrwy w stropie gazy bojowe i kosze granatów.

Walka toczyła się w betonowych tunelach o szerokości metra, gdzie dorosły mężczyzna musiał się schylać – tam obrońcy barykadowali się, czym popadło, zwykle wałem z chlebaków i gruzem, a wszystko to w ciemności, gdyż światło latarek nikło w dymie i pyle – zwłaszcza że Niemcy wlali do fortu płonąca naftę.

Brak łączności, z której dostępne były tylko gołębie, uniemożliwił wezwanie pomocy. Tylko dowódca i podoficer przeżyli z dziewięciu piechurów, którzy poszli się przebić, a próby zwieńczył desperacki kontratak – ze 175 żołnierzy zginęło 150, zanim przebiegło fosę.

Ostatni z gołębi pocztowych zdechł od gazów bojowych, gdy dotarł do sztabu, a i tak zgubił wiadomość Raynala z żądaniem ostrzału fortu. I chociaż ptak zawiódł, francuska artyleria nie dała się prosić, kładąc na Vaux ciężki ogień, ledwo samolot zwiadu wykrył obecność Niemców – przez kilka godzin schronienie w forcie jednało obrońców i wrogów.

Dopiero po siedmiu dniach piekła Raynal poddał Vaux, o czym zdecydowała woda. Od pęknięcia zbiornika była racjonowana niemal na krople, aż porcje skurczyły się do litra na dobę, a i ten przydział spadł o połowę, w efekcie zdesperowani żołnierze gasili pragnienie moczem.

Gdy przyszło wyjść z fortu, nie pomógł apel o godną kapitulację – szyk rozpadł się na widok kałuż stojących w lejach – żołnierze łapczywie pili z nich wodę, lekceważąc niemiecki trud utrzymania porządku.

Choć zdobyli ruinę, Niemcy najeżyli fort artylerią i karabinami maszynowymi – od teraz Vaux szturmowali Francuzi, tracąc do listopada batalion za batalionem, aż załoga sama opuściła pozycję. Jedynym rannym podczas zdobycia fortu był francuski oficer, który spadł z muru, ale najbardziej rzucał się w oczy zapas wody mineralnej w butelkach, porzucony przez Niemców.

Generalnie wojna na wyczerpanie udała się Niemcom, również względem ich armii (po Verdun niezdolnej do ofensywy), ponieważ straty dzieliła pół na pół z Francuzami. Generał Joffre zwycięsko utrzymał stertę gruzu pośrodku cmentarza, płacąc za sukces życiem 400 tys. żołnierzy i złamanym na dziesięciolecia kręgosłupem narodu, ocierając się niemal o klęskę. Wprawdzie generałowie obwiesili się medalami i dystynkcjami marszałków, lecz to nie Joffre, Nivelle czy Pétain obronili Verdun, ale gen. Brusiłow na froncie wschodnim, zatem do listy sukcesów trzeba dodać katastrofę rosyjską.

Generalnie cała lekcja Verdun poszła na marne, łącznie z genezą twierdzy – nie bacząc na los systemu Séré de Rivières’a, niedługo Francja cały wysiłek obronny złożyła w pomysł André Maginota.

Z zaciekłych walk o Verdun można wnosić, że twierdza była do wygrania wojny światowej niezbędna, jednak nie miała znaczenia dla żadnej strony. „Ta wojna rozstrzygnie się w polu” – argumentował gen. Auguste Dubail, gdy w 1915 r. z fortów wyprowadzono wojsko, zapasy i artylerię. Okręg został na łasce losu. Lecz także Niemcom Verdun było zbędne, gdyż nie szturmowali fortecy przez półtora roku. Osiemset tysięcy ciał, które zaległy pod miastem kilka miesięcy później, zdają się skutkiem błędu, ale to zbrodnia z premedytacją.

Pozostało 96% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Historia świata
Dwight Eisenhower, część III: Droga ku Olimpowi
Materiał Promocyjny
Dodatkowe korzyści dla nowych klientów banku poza ofertą promocyjną?
Historia świata
Skarb z „San José” na dnie Morza Karaibskiego. Miliardy dolarów w podwodnym „świętym Graalu”
Historia świata
Paweł Łepkowski: Ameryka jest i pozostanie wzorcową demokracją
Historia świata
Paweł Łepkowski: Adolf Hitler – od hodowli psów do Holokaustu
Materiał Promocyjny
Lidl Polska: dbamy o to, aby traktować wszystkich klientów równo
Historia świata
Kulisy powstania teorii heliocentrycznej. Czego nie odkrył Mikołaj Kopernik?