Sonda New Horizons została wystrzelona z przylądka Canaveral na Florydzie 19 stycznia 2006 r. W odróżnieniu od sond omawianych w dwóch poprzednich felietonach, które przed wyprawieniem się do najodleglejszych zakątków Układu Słonecznego rozpędzały się za pomocą odpowiednich manewrów w polach grawitacyjnych planet bliskich Ziemi (głównie Wenus), sonda New Horizons poleciała prosto do celu.
Siłowy start
Rakieta Atlas V 551 – wspomagana przez pięć doczepionych z boku rakiet na paliwo stałe, za pomocą której New Horizons wyniesiono w przestrzeń – była tak potężna, że od razu nadała sondzie prędkość 16 km/s (blisko 60 tys. km/h), co pozwalało na lot bezpośrednio do celu. Przy tej ogromnej szybkości sonda New Horizons już po dziewięciu godzinach przeleciała obok Księżyca. Przypomnijmy, że pojazdy kosmiczne serii Apollo, za pomocą których pierwsi ludzie dotarli na Księżyc, potrzebowały aż 69 godzin lotu na pokonanie dystansu od Ziemi do naszego naturalnego satelity.
Co więcej, rakieta wynosząca sondę na tyle precyzyjnie skierowała ją w kierunku celu, że z większości planowanych korekt trajektorii można było zrezygnować. Napiszmy jednak wreszcie, jaki był cel tej misji?
Tajemniczy Pluton
Wcześniej omawiane sondy kosmiczne badające dalekie planety: Jowisza, Saturna, Urana i Neptuna, nie brały pod uwagę Plutona. To ciało niebieskie krążące wokół Słońca po bardzo odległej orbicie przez pewien czas było traktowane jako dziewiąta planeta Układu Słonecznego. Do takiego traktowania szczególnie przywiązani byli Amerykanie, bo była to jedyna planeta, którą odkrył 18 lutego 1930 r. ich rodak, Clyde William Tombaugh. Niestety, 24 sierpnia 2006 r. Międzynarodowa Unia Astronomiczna uznała, że Pluton planetą nie jest.
Czytaj więcej
Opisane w poprzednim felietonie powodzenie misji sondy Pioneer 10, która jako pierwsza opuściła Układ Słoneczny i odleciała w przestrzeń międzygwiezdną, sprawiło, że jej śladem wysłano następne automatyczne próbniki. O ich zadaniach i osiągniętych sukcesach opowiem w tym felietonie.