Król Karol ma nowotwór. Czy królewska choroba oznacza kryzys państwa?

W mediach na całym świecie pojawiają się pytania czy choroba nowotworowa króla Karola III może wywołać kryzys konstytucyjny Zjednoczonego Królestwa? Na szczęście Brytyjczycy są przygotowani na taki scenariusz. Historia tego kraju podpowiada jak uniknąć impasu ustrojowego.

Publikacja: 06.02.2024 17:19

Wielka Brytania przechodziła kryzysy ustrojowe związane z chorobą władcy i ma wypracowane odpowiedni

Wielka Brytania przechodziła kryzysy ustrojowe związane z chorobą władcy i ma wypracowane odpowiednie scenariusze

Foto: AFP

W związku z chorobą króla Karola III często pojawia się określenie „prawa konstytucyjne”. Nie jest ono tożsame z republikańskim pojęciem konstytucji. Zjednoczone Królestwo Wielkiej Brytanii i Irlandii Północnej nie posiada jednolitej ustawy zasadniczej. Za prawa konstytucyjne uznaje się zbiór ustaw z różnych epok zebranych i opublikowanych jako „Podstawowe ustawy ustrojowe Zjednoczonego Królestwa Wielkiej Brytanii i Irlandii Północnej". Gdyby uznać je za jedną ustawę zasadniczą, to należałoby ją uznać za najstarszą na świecie, albowiem prawa konstytucyjne Zjednoczonego Królestwa otwiera Wielka Karta Wolności z 1297 r., powszechnie znana jako Magna Carta. Tak więc publikacja, którą Brytyjczycy nazywają swoją konstytucją, rozpoczyna się od wiekopomnych słów panującego w Anglii od 6 kwietnia 1199 do 19 października 1216 r. króla Jana bez Ziemi: „Po pierwsze, przyznaliśmy wobec Boga, a poprzez tę naszą kartę potwierdziliśmy, w imieniu naszym i naszych następców po wsze czasy, że kościół Anglii jest wolny, a jego wszystkie prawa i wolności są nienaruszalne. Przyznaliśmy także i daliśmy wszystkim wolnym ludziom naszego królestwa, po wsze czasy w imieniu naszym i naszych następców, te wolności podpisane, aby dysponowali nimi oni i ich następcy wobec nas i naszych następców po wsze czasy". Tymi oto słowami 31. król Anglii ustanowił także w imieniu swoich następców, że poddani posiadają prawa, a nie tylko obowiązki wobec władcy, o których winni przypominać suwerenowi, kiedy ten przestanie je respektować.

Każdy król powinien pamiętać o losie Karola I

Kolejnym aktem prawnym wpisanym do zbioru praw konstytucyjnych Zjednoczonego Królestwa jest przełomowa dla roli monarchii karta Bill of Rights (nazywana także Patronatem Korony) z 1688 r. – ustawa proklamująca prawa i wolności poddanych i ustalająca sukcesję tronu. Także ona w długim wstępie przypomina każdemu kolejnemu władcy, jaka jest jego rola w porządku ustrojowym państwa, tłumacząc, dlaczego król Karol I, choć nigdy formalnie korony nie został pozbawiony, stracił głowę, na której tę koronę nosił.

Czytaj więcej

Król Karol ma nowotwór. Oficjalny komunikat Pałacu Buckingham

Od tej pory suwerenowi nie wolno samodzielnie zawieszać jakichkolwiek praw lub wprowadzać nowych bez zgody parlamentu. Ustawa z 1688 r. likwidowała też sądy kościelne, zabraniała królowi nakładać podatki bez zgody parlamentu, wprowadzała zasadę, że każdy poddany ma prawo wręczyć królowi petycję, za którą – niezależnie od treści – nie będzie mógł być ukarany. Prawo to zakazywało suwerenowi bez zgody parlamentu tworzyć stałą armię w czasach pokoju, nadawało protestanckim poddanym przywilej noszenia broni, ustanawiało wolność wyborów dla wszystkich stanów, zakazywało nakładania przez urzędy królewskie wygórowanych grzywien i niewspółmiernych do czynu surowych kar, wprowadzało ławy przysięgłych w sądach, zakazywało konfiskaty mienia przed prawomocnym wyrokiem sądu oraz postulowało, aby parlament był znacznie częściej zwoływany, niż to miało miejsce dotychczas.

Monarcha panuje, ale nie rządzi

12 lat później kolejne prawo redukowało rolę króla w angielskim systemie władzy. Ustawa o następstwie tronu z 1700 r. (Act of Settlement) nosiła dopisek „Ustawa zwiększająca ograniczenia Korony i lepiej zabezpieczająca prawa i wolności poddanych". To zdanie tłumaczyło wszystko. Po śmierci króla Jakuba I Stuarta parlament ustalił, że następcami tronu imperialnego i tytułów królów Anglii, Francji i Irlandii będą potomkowie księżniczki Zofii Doroty Wittelsbach, wnuczki zmarłego króla Jakuba I Stuarta. Parlament jasno i surowo stawiał ostrzeżenie, że „każdy, kto ma lub może przyjąć, lub odziedziczyć wspomnianą koronę na podstawie niniejszej ustawy, a kto pojedna się z biskupstwem lub Kościołem rzymskim, lub pozostanie we wspólnocie z nim, lub wyznawać będzie religię papistyczną, lub poślubi papistę, podlega takim wyłączeniom zdolności, jakie w takich przypadkach przewiduje, zarządza i ustanawia przytoczona ustawa. Oraz że każdy król i królowa tego królestwa obejmujący imperialną koronę tego królestwa na podstawie niniejszej ustawy złoży przysięgę koronacyjną podczas koronacji zgodnie z ustawą parlamentu (...)".

Ograniczony przepisami, ale tylko z własnej woli

Ustawa o następstwie tronu z 1700 r. oraz Karta Praw z 1688 r. stanowią w zasadzie jedyne przepisy konstytucyjne bezpośrednio odnoszące się do prerogatyw monarchy. Władza króla Karola III, podobnie jak wszystkich jego poprzedników na tronie angielskim od czasów Jerzego I, jest zatem w pewnym stopniu ograniczona z jego własnego wyboru. W rzeczywistości brytyjski suweren ma olbrzymią władzę, której wcale nie wykorzystuje. Żadne prawo ani żaden człowiek nie może przymusić brytyjskiego monarchy do złożenia podpisu pod ustawą uchwaloną przez parlament. Nie jest to jedynie przysługujące głowie państwa weto, ale ostateczne i niepodlegające żadnej dyskusji ani wyjaśnieniom jednoznaczne odrzucenie ustawy – tylko i wyłącznie na podstawie własnego osądu, z którego władca nikomu tłumaczyć się nie musi.

Należy pamiętać, że Karol III jest też zwierzchnikiem brytyjskich sił zbrojnych – piątej potęgi atomowej świata. Monarcha nadal ma prawo mianować czy odwoływać dowódców wojskowych według własnego uznania. Nic nie stoi na przeszkodzie, by król odmówił mianowania premiera wyznaczonego przez Izbę Gmin lub aby jawnie krytykował rządzący gabinet. To daje brytyjskiemu władcy ogromny zakres władzy, z którego monarchowie nie korzystają już od kilku pokoleń, głównie ze względu na konwenanse i liczne odwołania do precedensów historycznych, kiedy monarcha ustępował przed wolą parlamentu. Jednak to król jest suwerenem, a nie naród. Brytyjczycy, choć cieszą się pełnią wolności i praw obywatelskich, są zawsze jej poddanymi. Karol III jest protestantem i głową Kościoła anglikańskiego. Oznacza to, że wszelkie nominacje, święcenia czy zmiany wymagają jego zgody – na takiej samej zasadzie, jak to czyni papież w Kościele katolickim.

Choroba królewska? To już było!

Bez wątpienia skomplikowana terapia antynowotworowa brytyjskiego monarchy może poważnie ograniczyć jego obowiązki. Ale czy w przypadku silnej niedyspozycji może stać się powodem zawieszenia jego monarszych praw? W żadnym wypadku. Wielka Brytania przechodziła podobne kryzysy ustrojowe związane z chorobą władcy i ma wypracowane odpowiednie scenariusze. Jednak żyjący monarcha jest pomazańcem bożym i tylko on sam i nikt więcej nie może decydować o jego dalszym zasiadaniu na tronie. Nawet jeżeli choruje na chorobę psychiczną, która zaburza jego jasność myślenia lub powoduje podejmowanie niewłaściwych decyzji, nadal pozostaje królem aż do śmierci.

Z historii wiemy, że przynajmniej dwóch władców przejawiało poważne objawy choroby psychiczne: Henryk VIII i Jerzy III. Rządy pierwszego stały się czasem największego terroru w historii Anglii. Drugi, mimo swojej królewskiej godności, został odizolowany, poddany brutalnej, eksperymentalnej kuracji, a jego obowiązki monarsze wykonywał następca tronu, podniesiony do rangi regenta królestwa. I to właśnie w odwołaniu do precedensu obecnie można się spodziewać, że obowiązki reprezentacyjnej króla Karola III przejmie następca tronu, książę Walii William. Wątpliwe jest czy w związku z tym zostanie mu nadana przez parlament regencka królestwa, ale bez wątpienia pod wieloma względami zastąpi swojego ojca w codziennych podróżach i uroczystościach publicznych.

Szalony tyran na angielskim tronie

Dynastia Tudorów, której najwybitniejszym przedstawicielem był Henryk VIII, jest znakomitym przykładem, jak kondycja fizyczna i psychiczna władców wpływała na losy rządzonego przez nich społeczeństwa. Ten potężnie zbudowany, dynamiczny mężczyzna czerpał z życia pełnymi garściami. Niekończące się uczty, pijaństwa, liczne pozamałżeńskie romanse, polowania i turnieje rycerskie, w których brał czynny udział, wskazywały, jak się zdaje, na niezniszczalność władcy, który całkiem dobrze radził sobie ze sprawami państwowymi w procesie organizacji i reformowania państwa.

Czytaj więcej

Rishi Sunak o nowotworze Karola III: Został wcześnie wykryty. Mamy nadzieję

Jednak 24 stycznia 1536 r. podczas turnieju rycerskiego król spadł z konia, raniąc się w nogę. Nadworni medycy zastosowali fatalne metody, nie pozwalając na samooczyszczenie się rany, która po prostu gniła. Wcześniej król cierpiał z powodu niegojącego się wrzodu na tej samej nodze. Współcześni historycy badający historię chorób Henryka VIII przypuszczają, że cierpiał także na nieudokumentowany syfilis oraz cukrzycę.

Największą sensacją było odkrycie, że król nosił we krwi antygen Kell, który miał odziedziczyć po swojej prababce ze strony matki Jakobinie Luksemburskiej. Tym genem obciążone jest 9–10 proc. populacji Europejczyków. Jest to rzadka przypadłość genetyczna, określana w medycynie jako zespół McLeoda. Jeśli krew matki nie zawiera antygenu Kell, jej organizm traktuje płód jak ciało obce, które należy zniszczyć. Jeśli płód jakimś cudem zdoła przeżyć, dziecko ma znikome szanse na dłuższe i zdrowe życie.

Dopiero współczesna genetyka odkryła tajemnice związane z antygenem Kell i wyjaśniła przyczyny licznych poronień kolejnych królewskich dzieci. Wiedza o schorzeniach króla, tych genetycznych, kardiologicznych, metabolicznych, składa się na obraz władcy, który cierpiał na zespół głębokich depresji wyrażających się gwałtownymi zmianami nastroju, podejrzliwością i wybuchowością wobec wszystkich dookoła. Z dawnego uroczego kompana częstych biesiad nie pozostało nic. Zastąpił go wybuchowy despota, nieustannie doszukujący się spisków wokół siebie. Demencja Henryka VIII, świadomość postępującego zniedołężnienia i nieustanne irytacje powodowały, że wyładowywał swe depresyjne stany na otoczeniu. Ofiarami niepohamowanej furii króla padli m.in. Thomas Morus i Thomas Cromwell, niegdyś jego bliscy doradcy. Popadający w neurotyczny obłęd król żył w coraz większym przeświadczeniu o swej nieomylności i poczuciu absolutnej, nieomal boskiej władzy nad wszystkim, co go otaczało. Pod wieloma względami Henryk VIII, kolejno zabijający oddanych mu ludzi, włącznie ze swoją drugą żoną Anną Boleyn, przypominał króla Judei Heroda II Wielkiego. Ten w 29 r. p.n.e. za podszeptem siostry Salome kazał zabić swoją ukochaną żonę Mariamme, po czym popadł w depresję, która po latach przerodziła się w chorobę psychiczną. Kilka lat po śmierci żony zlecił zabicie swoich trzech synów, których obsesyjnie podejrzewał o spisek w celu przejęcia władzy.

Szaleni monarchowie

Najgłośniejszym przypadkiem obłędu wśród angielskich monarchów była choroba pochodzącego z dynastii hanowerskiej Jerzego III. Otoczenie króla w porę dostrzegło jego z początku anormalne, a z czasem paranoiczne zachowanie. Niepokój dworu wzbudził fakt, że któregoś dnia Jerzy III wyskoczył z powozu, aby przywitać się i porozmawiać z drzewem, które wziął za pruskiego króla Fryderyka Wielkiego.

Dzisiaj wiemy, że cierpiał na porfirię, która nawet współcześnie jest chorobą nieuleczalną. W wyraźnym złagodzeniu jej objawów pomógł królowi dr Francis Willis. W czasie największego nasilenia objawów Willis kazał ubierać władcę w kaftan bezpieczeństwa lub stawiał mu bańki. Przypadkowo odkrył, że szaleństwo króla malało, kiedy władca unikał mocnego światła i alkoholu.

Porfiria dokuczała również Ludwikowi II Bawarskiemu, którego „obłęd” przejawiał się w tworzeniu wyimaginowanej, baśniowej krainy wypełnionej mitycznymi stworami i muzyką Wagnera. Światłowstręt, bezsenność i depresja spowodowały, że król najchętniej przebywał w podziemiach swoich rezydencji, czując się Parsifalem, jednym z rycerzy króla Artura. Jego obsesja na punkcie muzyki Wagnera i legend arturiańskich przyczyniła się do budowy kilku baśniowych pałaców, z których najsłynniejszy jest Neuschwanstein, dziś największa atrakcja turystyczna Niemiec.

W XIX w. niemal wszystkie europejskie rody były ze sobą spokrewnione od pokoleń. Stąd też monarchów europejskich częściej niż jakąkolwiek inną grupę społeczną dotykały choroby psychiczne i fizyczne o podłożu genetycznym. Jürgen Thorwald, autor „Stulecia chirurgów” oraz „Stulecia detektywów”, uważa, że największy wpływ na historię miała hemofilia, będąca efektem kazirodczych związków w rodach królewskich. Wskazują na to losy wydziedziczonego następcy tronu hiszpańskiego Alfonsa, księcia pruskiego Waldemara oraz carewicza Aleksego, leczonego przez tajemniczego Rasputina. Prawdziwie tragiczne żniwo przyniosła choroba wnuka królowej Wiktorii, Wilhelma II Hohenzollerna, który od urodzenia miał ułomną lewą rękę. Książę do 12. roku życia był poddawany terapiom, które musiały przynosić cierpienie. Jego niedorozwiniętą rękę poddawano rozmaitym pseudomedycznym zabiegom, których sam opis budzi grozę. Niektórzy historycy skłaniają się ku opinii, że silna trauma z dzieciństwa wpłynęła na stosunek Wilhelma do Anglii i zdecydowała o wystąpieniu Cesarstwa Niemiec przeciwko państwom ententy.

W związku z chorobą króla Karola III często pojawia się określenie „prawa konstytucyjne”. Nie jest ono tożsame z republikańskim pojęciem konstytucji. Zjednoczone Królestwo Wielkiej Brytanii i Irlandii Północnej nie posiada jednolitej ustawy zasadniczej. Za prawa konstytucyjne uznaje się zbiór ustaw z różnych epok zebranych i opublikowanych jako „Podstawowe ustawy ustrojowe Zjednoczonego Królestwa Wielkiej Brytanii i Irlandii Północnej". Gdyby uznać je za jedną ustawę zasadniczą, to należałoby ją uznać za najstarszą na świecie, albowiem prawa konstytucyjne Zjednoczonego Królestwa otwiera Wielka Karta Wolności z 1297 r., powszechnie znana jako Magna Carta. Tak więc publikacja, którą Brytyjczycy nazywają swoją konstytucją, rozpoczyna się od wiekopomnych słów panującego w Anglii od 6 kwietnia 1199 do 19 października 1216 r. króla Jana bez Ziemi: „Po pierwsze, przyznaliśmy wobec Boga, a poprzez tę naszą kartę potwierdziliśmy, w imieniu naszym i naszych następców po wsze czasy, że kościół Anglii jest wolny, a jego wszystkie prawa i wolności są nienaruszalne. Przyznaliśmy także i daliśmy wszystkim wolnym ludziom naszego królestwa, po wsze czasy w imieniu naszym i naszych następców, te wolności podpisane, aby dysponowali nimi oni i ich następcy wobec nas i naszych następców po wsze czasy". Tymi oto słowami 31. król Anglii ustanowił także w imieniu swoich następców, że poddani posiadają prawa, a nie tylko obowiązki wobec władcy, o których winni przypominać suwerenowi, kiedy ten przestanie je respektować.

Pozostało 89% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Historia świata
Cud nad urną. Harry Truman, cz. IV
Historia świata
Niemieckie „powstanie” przeciw Hitlerowi. Dziwny zryw w Bawarii
Historia świata
Popychały postęp i były źródłem pomysłów. Jak powstawały akademie nauk?
Historia świata
Wenecki Kamieniec. Tam, gdzie Szekspir umieścił akcję „Otella"
Historia świata
„Guernica”: antywojenny manifest Pabla Picassa