Pierwsza dama Lou Henry Hoover najchętniej wspominała 16-miesięczny pobyt z mężem w Chinach. Z tej wyprawy przywieźli bezcenną kolekcję waz i figur, którymi prezydent uwielbiał się chwalić przed gośćmi odwiedzającymi Biały Dom.
W samym środku powstania bokserów
W czasie pobytu w Chinach zrodziła się fascynacja Hooverów Dalekim Wschodem, orientalną muzyką i sztuką. Nawet rozpoczęte 2 listopada 1899 r. powstanie bokserów nie zraziło małżeństwa do przemierzania Państwa Środka wzdłuż i wszerz. W pewnym momencie zaczęło się jednak robić w Chinach bardzo niebezpiecznie. Rebelia ludowa, nosząca swoją nazwę od tajnego stowarzyszenia Yihequan („Pięść w Imię Sprawiedliwości i Pokoju”), zataczała coraz większe kręgi w prowincjach północno-wschodnich. Adepci szkół kung-fu wierzyli, że tradycyjne chińskie sztuki walki uchronią Państwo Środka przed inwazją kulturową i ekonomiczną cudzoziemców. „Bokserzy” uważali, że ich gospodarka narodowa stanie się wkrótce własnością Niemców i Brytyjczyków otwierających kolejne kopalnie i zakłady przemysłowe na obszarach wiejskich. Agresywny prozelityzm, prowadzony głównie przez niemieckich misjonarzy, wzbudził gniew chińskich tradycjonalistów. Dlatego pierwszymi ofiarami powstańców byli właśnie niemieccy misjonarze z Szantungu.
Czytaj więcej
Herbert Hoover był wyjątkowym pechowcem: zaledwie pół roku po jego zaprzysiężeniu na prezydenta wybuchł największy kryzys gospodarczy w historii Stanów Zjednoczonych i świata.
W połowie listopada 1899 r. Lou znalazła się w oblężonym przez bokserów Pekinie. Herbert nalegał, żeby ukryła się w utworzonej specjalnie dla cudzoziemców, bezpiecznej Dzielnicy Posłów, lecz ona z charakterystyczną dla siebie przekornością przeprowadziła się do najbardziej oblężonej dzielnicy i zaangażowała się w dostarczanie zaopatrzenia żołnierzom broniącym miasta. Dowództwo obrony Pekinu wyposażyło ją w karabin i rower, którym codziennie woziła żołnierzom gorącą herbatę.
Któregoś dnia odnaleziono na ulicy ten rower, prawdopodobnie zniszczony pociskiem moździerzowym. Miejscowa gazeta, wydawana po południu, opublikowała nekrolog Lou Herbert, który o mały włos nie przyprawił jej męża o zawał serca. Okazało się jednak, że Lou zdążyła się ukryć i przeżyła. To doświadczenie wcale nie zniechęciło jej do dalszej pomocy wojsku. Wręcz przeciwnie. Życie pod kulami, w nieustannym napięciu okazało się jej żywiołem.