Jeszcze na cztery dni przed złożeniem podpisów w Białym Domu Icchak Rabin siedział politycznie zabunkrowany w Jerozolimie, a jego adwersarz – Jasir Arafat – w swojej centrali w Tunezji. „Dopiero w ostatniej chwili Arafat wysłał pismo do dziadka” – zapisała wnuczka Rabina. Wyrzekał się w nim terroryzmu i uznał prawo Izraela do istnienia. Kiedy Rabin czytał list, nie mógł powstrzymać się od ironicznego komentarza: „Teraz Arafat będzie miał takie same problemy jak ja” – powiedział do wnuczki. Nie mylił się. W oczach palestyńskich „twardogłowych” Arafat kapitulował – podobnie jak dla izraelskich jastrzębi Rabin. W imię pokoju Icchak Rabin rozpoczął jednak politykę przekonywania nieprzekonanych.
Kluczowa rola Stanów Zjednoczonych
Porozumienie podpisano z inicjatywy prezydenta Billa Clintona w Ogrodzie Różanym Białego Domu. Na tę okoliczność Clinton zarządził, aby przygotować ten sam drewniany stół, na którym przywódcy Izraela i Egiptu 26 marca 1979 r. podpisali traktat pokojowy w Waszyngtonie. Wtedy Izrael zagrzebał topór wojenny z największym palestyńskim sojusznikiem, co egipskiego prezydenta Anwara Sadata kosztowało życie (zginął w Kairze w zamachu 6 października 1981 r.).
Gdy 13 września 1993 r. Rabin i Arafat uścisnęli sobie dłonie, gest dwóch nieprzejednanych wrogów wywołał westchnienie ulgi i spontaniczny aplauz 3 tys. zebranych w ogrodzie gości. Rabin, na którego twarzy wyryte były wspomnienia każdej z wojen izraelsko-palestyńskich, oświadczył: „My, żołnierze, którzy wróciliśmy z bitwy z zakrwawioną twarzą, którzy walczyliśmy z wami, mówimy dziś do was, Palestyńczycy, głośno i wyraźnie: Wystarczy krwi i łez! Dosyć!”. Parafowane w Waszyngtonie porozumienie w zamian za pokój kończyło okupację ziem palestyńskich przez Izrael od czasów tzw. wojny sześciodniowej w 1967 r. Nie tworzyło państwa palestyńskiego, ale je zapowiadało (podstawa prawna istnienia Autonomii Palestyńskiej). Był to iście rewolucyjny krok.
Na krótko przed wojną w 1967 r. obszar Izraela nie przekraczał 20 tys. km kw., czyli mniej niż, wynosi powierzchnia województwa zachodniopomorskiego. Nowo powstałe w 1948 r. państwo, hojnie obdarzone słońcem, białym piaskiem, plażami i cytrusami, zamieszkiwało wówczas 600 tys. Żydów. Za mało, by rozwinąć nowoczesny przemysł powiązany z nauką i wysoką technologią. Do biblijnej ziemi obiecanej płynął jednak strumień Żydów z całego świata. Do wojny w 1967 r. między Morzem Śródziemnym a Jordanem żyło już 2,4 mln Żydów i 1,2 mln Arabów. Zrobiło się gęsto. Izrael potrzebował przestrzeni do życia.
Dramatyczne skutki wojny sześciodniowej
5 czerwca 1967 r. egipscy i jordańscy piloci siedzieli jeszcze przy kawie i śniadaniu, kiedy izraelskie bombowce przeprowadziły pierwszy nalot. W ciągu trzech godzin przestało istnieć egipskie i jordańskie lotnictwo. Na drugi dzień izraelscy komandosi weszli przez Bramę Lwów do Jerozolimy, zajęli Wzgórze Świątynne i wywiesili biało-niebieską flagę z gwiazdą Dawida. Przed Ścianą Płaczu, jedyną resztką Świątyni Salomona, tańczyli i płakali. Po sześciu dniach Izrael panował już nad terytorium trzykrotnie większym. Izraelska armia przepędziła na trzech frontach: Syrię ze Wzgórz Golan, Egipt z półwyspu Synaj i Jordanię z Zachodniego Brzegu. Ten ostatni niemal w całości był zamieszkany przez Palestyńczyków. Naród żydowski, który przez 2 tys. lat doświadczył wyjątkowego cierpienia i prześladowań, wszedł w rolę najeźdźcy. A w przypadku Zachodniego Brzegu i Strefy Gazy – okupanta.