Pod tym względem warto choćby przypomnieć poglądy innego ojca niepodległej amerykańskiej republiki, wielkiego myśliciela Thomasa Jeffersona.
Thomas Jefferson był synem bogatego plantatora tytoniu, którego ród pochodził z Walii, a po matce miał w sobie krew szkocką i angielską. Jak na swoje czasy był człowiekiem niezwykle postępowym i wszechstronnie wykształconym. Już w wieku siedmiu lat uczył się łaciny, greki i języka francuskiego pod surowym okiem nauczyciela Williama Douglasa, a pastor James Maury wprowadził młodzieńca z Wirginii w tajemnice filozofii i geologii.
Czytaj więcej
4 lutego 1789 r. kolegium elektorskie jednomyślnie wybrało Jerzego Waszyngtona na pierwszego prezydenta Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej. Głosowanie to było pierwszym historycznym sprawdzianem działania uchwalonej 17 września 1787 r. Konstytucji USA.
Te przedmioty nie wyczerpały jego ciekawości świata. Przyszły prezydent Stanów Zjednoczonych przejawiał od najmłodszych lat niemal wilczy głód wiedzy. Interesował się m.in. fizyką i matematyką, obserwował pogodę i zbierał informacje o zwierzętach, kochał botanikę, prowadził obserwacje astronomiczne, a nawet studiował reguły gramatyki czy obyczaje mieszkańców niektórych karaibskich wysp. Był zarówno archeologiem, jak i filozofem, inżynierem i wielkim humanistą. Innymi słowy, Jefferson był prawdziwym geniuszem swoich czasów, amerykańskim myślicielem pokroju Leonarda da Vinci czy Izaaka Newtona. Jego fascynacja wiedzą i nauką wzbudzała jednak podejrzenia otoczenia. Krytycy widzieli w nim dyletanta, francuskiego szpiega, ateistę i „przeklętego liberała”. Ale czy „liberał” i „wielki humanista” mógł być jednocześnie zwolennikiem niewolnictwa?
Od najmłodszych lat Jeffersona pociągała działalność publiczna i spory polityczne. Używając dużego uproszczenia, można powiedzieć, że lubił zwracać na siebie uwagę, wyrażając odmienne od większości stanowisko i zgłaszając dość kontrowersyjne jak na owe czasy pomysły. Jednym z nich był zaproponowany przez Jeffersona już w 1768 r. projekt ustawy o przyznaniu właścicielom niewolników przywileju nadawania im wolności. Prawo Wirginii nie pozwalało na taką praktykę. Uważano, że wielu mężczyzn ulegnie wdziękom ciemnoskórych kobiet i wyzwoli je jako swoje żony. Dlatego utrzymywano okrutną zasadę, że niewolnika można sprzedać, ale właściciel nie może go wyzwolić. Niewolnik mógł się stać wolnym człowiekiem jedynie po śmierci swojego pana, jeżeli ten wyraził takie życzenie w testamencie. Projekt Jeffersona przepadł, ale wskazywał na pewien charakterystyczny dla tego człowieka sposób myślenia. Jefferson wierzył w system niewolniczy Południa, ale jednocześnie uważał, że niewolnicy powinni mieć prawo zasłużyć sobie na wolność.