Prezydent i niewolnica

Niedawno dość krytycznie wyraziłem się na tych łamach o Jerzym Waszyngtonie i jego stosunku do niewolnictwa. Muszę jednak podkreślić, że Jerzy Waszyngton nie był jedynym prezydentem w pełni popierającym ten nieludzki system.

Publikacja: 02.03.2023 22:00

Jakże symboliczne dla amerykańskiej historii jest to, że waszyngtońskie mauzoleum wielkiego zwolenni

Jakże symboliczne dla amerykańskiej historii jest to, że waszyngtońskie mauzoleum wielkiego zwolennika niewolnictwa Thomasa Jeffersona znajduje się zaledwie kilkaset metrów od mauzoleum Abrahama Lincolna, który nadał niewolnikom prawa obywatelskie

Foto: Wikipedia/Domena Publiczna

 Pod tym względem warto choćby przypomnieć poglądy innego ojca niepodległej amerykańskiej republiki, wielkiego myśliciela Thomasa Jeffersona.

Thomas Jefferson był synem bogatego plantatora tytoniu, którego ród pochodził z Walii, a po matce miał w sobie krew szkocką i angielską. Jak na swoje czasy był człowiekiem niezwykle postępowym i wszechstronnie wykształconym. Już w wieku siedmiu lat uczył się łaciny, greki i języka francuskiego pod surowym okiem nauczyciela Williama Douglasa, a pastor James Maury wprowadził młodzieńca z Wirginii w tajemnice filozofii i geologii.

Czytaj więcej

Jerzy Waszyngton. Ojciec nie wszystkich Amerykanów

Te przedmioty nie wyczerpały jego ciekawości świata. Przyszły prezydent Stanów Zjednoczonych przejawiał od najmłodszych lat niemal wilczy głód wiedzy. Interesował się m.in. fizyką i matematyką, obserwował pogodę i zbierał informacje o zwierzętach, kochał botanikę, prowadził obserwacje astronomiczne, a nawet studiował reguły gramatyki czy obyczaje mieszkańców niektórych karaibskich wysp. Był zarówno archeologiem, jak i filozofem, inżynierem i wielkim humanistą. Innymi słowy, Jefferson był prawdziwym geniuszem swoich czasów, amerykańskim myślicielem pokroju Leonarda da Vinci czy Izaaka Newtona. Jego fascynacja wiedzą i nauką wzbudzała jednak podejrzenia otoczenia. Krytycy widzieli w nim dyletanta, francuskiego szpiega, ateistę i „przeklętego liberała”. Ale czy „liberał” i „wielki humanista” mógł być jednocześnie zwolennikiem niewolnictwa?

Od najmłodszych lat Jeffersona pociągała działalność publiczna i spory polityczne. Używając dużego uproszczenia, można powiedzieć, że lubił zwracać na siebie uwagę, wyrażając odmienne od większości stanowisko i zgłaszając dość kontrowersyjne jak na owe czasy pomysły. Jednym z nich był zaproponowany przez Jeffersona już w 1768 r. projekt ustawy o przyznaniu właścicielom niewolników przywileju nadawania im wolności. Prawo Wirginii nie pozwalało na taką praktykę. Uważano, że wielu mężczyzn ulegnie wdziękom ciemnoskórych kobiet i wyzwoli je jako swoje żony. Dlatego utrzymywano okrutną zasadę, że niewolnika można sprzedać, ale właściciel nie może go wyzwolić. Niewolnik mógł się stać wolnym człowiekiem jedynie po śmierci swojego pana, jeżeli ten wyraził takie życzenie w testamencie. Projekt Jeffersona przepadł, ale wskazywał na pewien charakterystyczny dla tego człowieka sposób myślenia. Jefferson wierzył w system niewolniczy Południa, ale jednocześnie uważał, że niewolnicy powinni mieć prawo zasłużyć sobie na wolność.

Ciekawe, że już jako prezydent nigdy nie wrócił do tej inicjatywy, mimo że miał ku temu osobiste powody. Już bowiem w 1802 r. na łamach wydawanego w Richmond dziennika „Recorder” ukazał się artykuł niejakiego Jamesa Thomasa Callendera, który sugerował, że prezydent Stanów Zjednoczonych współżyje ze swoją służącą i niewolnicą Sally Hemings. „Jest sprawą szeroko znaną, że powszechnie szanowany przez ludzi człowiek od wielu lat utrzymuje jako swoją konkubinę jedną ze swych niewolnic – pisał Callender. – Ma ona na imię Sally. Jej najstarszy syn ma na imię Tom. Bardzo podobny jest do prezydenta...”.

Callender nie należał jednak do grona ludzi o niepodważalnej uczciwości i wiarygodności. Był politycznym pamflecistą i dziennikarzem, którego dzisiaj nazwalibyśmy tabloidowym prześmiewcą. Uwielbiał grzebać się w prywatnym życiu najważniejszych osób w państwie. Choć należy także podkreślić, że ta fatalna reputacja Callendera jako „skandalisty” przyćmiła jego spostrzegawcze analizy bieżących wydarzeń. Czy jednak rewelacje dotyczące współżycia prezydenta i niewolnicy były prawdziwe? W przeciwieństwie do oficjalnych potomków Thomasa Jeffersona, potomkowie Sally Hemings uważają, że Callender nie kłamał.

Tym bardziej jest coś przygnębiającego w fakcie, że z grona kilkuset swoich niewolników Jefferson zapisał w testamencie wolność jedynie pięciu mężczyznom. Sally do końca życia pozostała niewolnicą.

Historia świata
Angkor – skarb światowej kultury
Historia świata
Niemieckie zbrodnie na ludności cywilnej w Belgii
Historia świata
Ameryka i Kanada: miłość na zawsze?
Historia świata
Baszar Al-Asad – zbrodniarz wojenny
Historia świata
Milion grobów nad Orontesem