Reklama

Sztuka mięsa była zawsze

W okresach świątecznych raptownie rośnie aktywność autorów zajmujących się kulinariami. Kulebiak, karp w galarecie, barszcz z uszkami, zrazy zawijane, gęś na czerwonej kapuście, makowiec... nie schodzą ze szpalt.

Publikacja: 29.12.2022 21:00

Sztuka mięsa była zawsze

Foto: Stock Adobe

No cóż, siła wyższa, trzeba płynąć z prądem, ale jeśli już, to przynajmniej choć trochę oryginalnie, bez oklepanego, powtarzającego się do znudzenia przywoływania kuchni staropolskiej. Nie przypadkiem właśnie teraz, w okresie noworocznym, gdy o kuchni i jedzeniu mówi się i pisze dużo, w paryskim liceum Jean Drouant kształcącym przyszłych hotelarzy i restauratorów, jeden z pedagogów – Nicolas  Poilevey – przygotował wraz z uczniami bankiet na 60 osób. Poilevey wykłada historię kucharstwa i gastronomii w prestiżowej Ecole Hôtelière Médéric, toteż nic dziwnego, że skorzystał ze swojej wiedzy i przygotował ucztę na sposób prehistoryczny.

Uczniowie mieli okazję przekonać się, jak to jest kroić mięso bez stalowego czy ceramicznego noża, przypiekać je bez patelni i używać tylko takich warzyw, jakie mieli do dyspozycji ludzie prehistoryczni. Zamiast garnków użyto rozgrzanych kamieni. Menu było następujące: ślimaki tłuczone ze skorupkami na sałatce z czyśćca bulwiastego, kawał sarniny upieczony na kamieniu, pieczone kasztany, borowiki, gruszki w miodzie i napar z rumianku.

Pomysł nie jest nowy, ale skopiowany właśnie ze wspomnianej Ecole Hôtelière Médéric. Kilka lat wcześniej, tuż przed Nowym Rokiem, prof. Antoine Balzeau z paryskiego Muséum National d’Histoire Naturelle również z pomocą studentów przygotował prehistoryczna ucztę. Tu też obyło się bez patelni, produkty krojono krzemiennymi, nie zaś współczesnymi nożami. Do stołu nie podano, ponieważ w epoce kamienia ten sprzęt nie był jeszcze znany, toteż biesiadnicy mieli do dyspozycji rozesłane na ziemi skóry i maty z włókien roślinnych. Podano: bulion z kurek (grzybki) i pokrzyw, połeć z dzika na leszczynowym rożnie oraz napar z tymianku i rozmarynu osłodzony miodem.

Prehistoryczne dania nie są wysysane z palca. Archeolodzy gromadzą coraz więcej informacji o pradawnej kuchni. Na przykład w Alacahöyük w Turcji odkopano osadę sprzed 4 tys. lat. Dr Omur Akkor przygotował prehistoryczne menu w oparciu o to, co ujawniła tam ziemia. Zachowały się w niej pozostałości po mięsie (kości), nasiona zbóż i warzyw, pestki owoców. Archeolodzy ustalili, że placki wypiekano bez drożdży, z mąki nieprzesiewanej, dlatego zgrzytały w zębach. I takie właśnie placki upiekł dr Akkor. Ze stanowiska tego pochodzą także gliniane tabliczki z pismem hetyckim (Hetyci w XVII wieku p.n.e. stworzyli państwo w Anatolii). Tabliczki informują, że jadano m.in. zimne mięsiwa, cebulę (gotowaną i pieczoną). Jeśli po kuchni pętało się jakieś zwierzę (najczęściej koza), a do tego kucharz miał brudną brodę, ręce i włosy, to na pewno brał w skórę, a bywało, że był skracany o głowę.

Lista produktów spożywanych obecnie ustaliła się pod koniec epoki kamienia, wraz z nastaniem rolnictwa. Na terenie dzisiejszej Polski miało to miejsce ok. 7000–6000 lat temu. Na owej liście są: baranina, wieprzowina, wołowina, zboże, soczewica, groch, cebula, por, czosnek, itp. Konserwowanie żywności poprzez suszenie i wędzenie znane było już jaskiniowcom. Istotnego gastronomicznego wynalazku – kiszenia – dokonano przed dwoma tysiącami lat na terenach Słowiańszczyzny. Jak przedstawiały się te pionierskie kiszonki, pojęcie daje nam Adam Maurizio, profesor Politechniki Lwowskiej, autor niesłusznie zapomnianej i niewznawianej książki „Pożywienie roślinne i rolnictwo w rozwoju dziejowym” (Warszawa 1926): „Chłopi z guberni wiackiej za Wołgą kwaszą różny materiał roślinny w pierwotny sposób. Beczka na ten cel przeznaczona stoi pod ściekiem z dachu chałupy, kładą do niej różne odpadki jedzenia jak ziemniaki, kapustę, buraki, różne jarzyny i owoce. Pod jesień odstawia się tę beczkę, do której lała się woda z dachu; zawartość to marznie, to taje i kiśnie. Jedzą chłopi tę kiszonkę na wiosnę i w lecie, zabierają pewną część z sobą, idąc na pole do pracy, w worku skórzanym, który zawiązują sznurkiem. Worki, leżąc na słońcu, rozdymają się i przewracają z boku na bok...”.

Reklama
Reklama

Było, ale na szczęście minęło. A okazjonalny felieton o kulinariach, wpisany w okres świąteczny, związany z bardziej niż zazwyczaj intensywnym ucztowaniem oraz bywaniem w gościach i przyjmowaniem gości, warto zakończyć cytatem z książki wybitnego niemieckiego historyka Ernsta Schuberta „Jedzenie i picie w średniowieczu”: „W perspektywie porządku życia święta mają swoje stałe miejsce, dowodząc nieodzowności współistnienia ludzi w ramach wspólnej radości życia, mimo wszystkich codziennych konfliktów”. Jednym słowem: ważniejsze od tego, co jest na stole, jest to, kto przy nim zasiada.

Historia świata
Okręty podwodne z napędem mechanicznym
Historia świata
Tajemnica Bafometa wyjaśniona
Historia świata
Pierwszy sobór Kościoła
Historia świata
Zabytkowy złom sprzed 114 lat
Historia świata
Zabójcza londyńska mgła
Materiał Promocyjny
Lojalność, która naprawdę się opłaca. Skorzystaj z Circle K extra
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama