Drogi w Albanii są kiepskie. Autostrady przypominają naszą gierkówkę w latach 90. i jest ich około 192 km; drogi ekspresowe, których jest 715 km, nie przypominają europejskiego standardu jezdni, a o tych „trzeciej kolejności odśnieżania” lepiej nie wspominać. Na drogach Albańczycy największym zaufaniem darzą mercedesy i zapewne dlatego gros poruszających się w tym kraju aut jest właśnie tej marki. Są to samochody zarówno nowe, jak i „wiekowe”. Sporo jeździ rowerów. Na autostradach zwykle pod prąd.
Kierowcy zazwyczaj przestrzegają limitów prędkości. Gorzej jest, gdy przychodzi pokonać ronda, które są główną formą skrzyżowań na „dużych” drogach – miejscowi kierowcy z fantazją wykorzystują każdą lukę w sznurze aut, aby się na nie dostać. Nie ma znaczenia pierwszeństwo przejazdu – byle do przodu. Kiedy już pojemność ronda zostanie wykorzystana, a ruch zatrzyma się, między auta wchodzą piesi, wjeżdżają rowery, a czasem motocykl lub skuter. Wówczas z absolutnym spokojem i zaskakująco sprawnie Albańczycy zaczynają opuszczać skrzyżowanie. Liczy się spryt i zdrowy rozsądek. Uszkodzonych aut jeździ mało, mniej niż w Grecji czy Włoszech. Tamtejsza policja ostrzega, że już wkrótce zacznie wymagać respektowania przepisów ruchu drogowego.
Można się zastanawiać, czemu w kraju, który aspiruje do bycia członkiem Unii Europejskiej, jest tak mało dróg, a kierowcy jeżdżą tak ekspresyjnie? Odpowiedź jest zaskakująco prosta. Pierwsze prywatne auto w Albanii zarejestrowano w 1991 r. Wcześniej było ich zaledwie 5–7 tys. i wszystkie były państwowe. Przy tej ilości aut rozwinięta sieć dróg nie była potrzebna. Dziś praktycznie wszyscy albańscy kierowcy, właściciele 450 tys. zarejestrowanych w Albanii pojazdów czterokołowych, powinni mieć na szybie „zielony listek”, jaki do niedawna przyklejali sobie w Polsce początkujący użytkownicy aut...
Trudne początki
W 1920 r. konferencja ambasadorów w Londynie zatwierdziła niepodległość Albanii, która kształtowała się w atmosferze sporów religijnych, walki o władzę i żądań reformy rolnej. Dopiero po czterech latach powstał rząd liberalny, a jego premier Fan Stilian Noli zapowiedział demokratyzację kraju. Jednak już po sześciu miesiącach został obalony przez Ahmeda Zogu, który najpierw pełnił funkcję prezydenta, by po chwili ogłosić się królem. Wiąże on Albanię wojskowo, politycznie i gospodarczo z Włochami Benita Mussoliniego. W kwietniu 1939 r. Włosi łamią swoje zobowiązania i zajmują Albanię. Zogu zostaje usunięty, a jego miejsce zajmuje Wiktor Emanuel III, król Włoch. Po kapitulacji Włoch kraj trafia pod okupację niemiecką.
Albańczycy jednak nie są zadowoleni z niewoli. Tworzy się silna partyzantka skupiająca się wokół Frontu Wyzwolenia Narodowego. Skupia on siły antyfaszystowskie. Choć dominują komuniści, to klasa, pochodzenie ani ideologia nie są ważne. Najsilniejszą siłą polityczną i wojskową kraju jest Armia Narodowo-Wyzwoleńcza i to ona staje się skrzydłem militarnym Frontu. Na jej czele stanął przedwojenny oficer Spiro Moisiu. Jednak niekwestionowanym przywódcą ruchu oporu był Enver Hoxha (czyt. Hodża), późniejszy dyktator i bóg Albanii. Ponieważ Albania (jako jedyny kraj na świecie) wyzwoliła się sama, jej niezależność po II wojnie światowej nie była zagrożona przez żadne mocarstwa. Kraj dostał szansę rozwoju bez obcych wpływów.