Nawet jeśli ktoś nie jest koneserem sztuki, a jedynie odbiorcą popkultury, z pewnością kojarzy ten obraz. Oto gdzieś „przy nowojorskiej Greenwich Avenue, gdzie spotykają się dwie ulice” – jak powiedział sam autor dzieła – nocą obserwujemy nielicznych gości narożnego baru, zwykłych przedstawicieli amerykańskiej klasy średniej pogrążonych we własnych myślach. Początkowo Hopper zarzekał się, że nie było jego zamysłem ukazywanie „samotności w wielkim mieście” i lęków wywołanych wydarzeniami z 7 grudnia 1941 r., kiedy to Japonia brutalnie zaatakowała Pearl Harbor, tym samym rozpoczynając wojnę z USA. Obraz powstał jednak w kilka tygodni po ataku… a publiczność i krytycy obstawali przy swoim, podkreślając, że ową restauracyjkę artysta przedstawił bez głównych drzwi, zatem także w wymiarze symbolicznym nie ma z niej wyjścia… Hopper przekonywał, że „nie maluje smutku i samotności, stara się tylko namalować światło na ścianie”. Mimo to zarówno już za życia Hoppera, jak i współcześnie właśnie za tę umiejętność przekazania uczucia dojmującej samotności człowieka w świecie obrazy amerykańskiego artysty były i są cenione. Gdy w styczniu 1942 r. Edward Hopper kończył „Nocne marki”, miał już ugruntowaną pozycję modnego malarza realisty.
Chłopak z prowincji
Hopper urodził się 22 lipca 1882 r. w Nyack – niewielkiej miejscowości ok. 30 km na północ od Manhattanu (obecnie należy ona do rozległych przedmieść Nowego Jorku). Jego rodzina miała holenderskie korzenie i zaliczała się do dobrze sytuowanej materialnie klasy średniej. Od najmłodszych lat Edward interesował się rysunkiem, a jego artystyczne pasje ugruntowywała w nim matka. To rodzice zapewnili mu naukę w Correspondence School of Illustrating w Nowym Jorku (1899–1900), a następnie w New York School of Art (1900–1906). Jednakże nawet najlepsze przygotowanie techniczne jeszcze nie czyni nikogo artystą – trzeba poszukać własnej drogi twórczej.
Warto jeszcze podkreślić, że przyszły wybitny przedstawiciel XX-wiecznego amerykańskiego realizmu początkowo fascynował się impresjonizmem – nawet malował w tym stylu wiejskie i nadmorskie krajobrazy. Nie obeszło się bez inspiracji: Hopper wysoko cenił dokonania Edgara Degasa, francuskiego impresjonisty. Na pewno przyczyniły się do tego podróże młodego Hoppera do Europy: przyszły artysta zwiedził muzea i galerie m.in. w Paryżu, Berlinie, Brukseli, Amsterdamie i Londynie. W tym kontekście nie zaskakuje jego podziw także dla dokonań Rembrandta – XVII-wiecznego geniusza pędzla z Holandii – czy Turnera, wybitnego przedstawiciela XIX-wiecznego angielskiego romantyzmu. Choć przywołanych wyżej malarzy tak wiele różni, to łączy ich jedno: niesamowita umiejętność operowania światłocieniem. A gra światłem okaże się kluczowa dla przyszłej twórczości Hoppera.
Zaczynał skromnie. W roku 1908 zamieszkał na stałe w Nowym Jorku. Miał pracownię przy Washington Square North 3, gdzie malował przez całe życie. Ale początkowo zarabiał, rysując ilustracje do książek i prasy czy współpracując z reklamą. W 1913 r. wziął udział w wystawie sztuki nowoczesnej Armory Show, gdzie zaprezentował obraz „Żeglowanie”. Na dobre zajął się malarstwem na początku lat 20. XX stulecia. Niestety, jego pierwsza indywidualna wystawa w Whitney Studio Club przeszła jednak bez echa. Wszystko się zmieniło, gdy poznał pewną początkującą malarkę.
Dziewczyna z Manhattanu
Josephine Nivison była niespełna rok młodsza od Hoppera. Pochodziła z artystycznej rodziny – jej ojciec był wziętym pianistą i nauczycielem gry na fortepianie. Przede wszystkim jednak Jo, jak powszechnie ją nazywano, była całkowitym przeciwieństwem Hoppera, a jak wiadomo, przeciwieństwa się przyciągają. On – introwertyczny, skryty, małomówny. Ona – pełna energii, otwarta na ludzi, żądna przygód i podróży. I to Jo odmieniła karierę Hoppera.