Czego nie wiemy o pontyfikacie Jana Pawła II?

Kiedy przed 44 laty Karol Wojtyła został papieżem, jego przeskok z przaśnego PRL jawił się Polakom jako awans na parnas światowego establishmentu. W kraju nikt pojęcia nie miał, jakie brzemię spoczęło na barkach rodaka, który jako outsider spoza Kurii Rzymskiej wszedł w sam środek gwałtownego sporu w centrali Kościoła.

Publikacja: 20.10.2022 21:00

Jan Paweł II w towarzystwie arcybiskupa Paula Marcinkusa podczas pielgrzymki do Afryki w lutym 1982

Jan Paweł II w towarzystwie arcybiskupa Paula Marcinkusa podczas pielgrzymki do Afryki w lutym 1982 r.

Foto: Francois LOCHON/Gamma-Rapho via Getty Images

Początki sporu sięgały II soboru watykańskiego (1962–1965). To wtedy liberalni hierarchowie dopasowali Kościół katolicki do społecznych przemian XX wieku. Dalsze reformy dzieliły jednak watykańskich dostojników na zwolenników i przeciwników unowocześnienia Kościoła. Papież Paweł VI, pierwotnie zwolennik skrzydła liberalnego, pociągnął za hamulec. Przerażała go coraz większa sekularyzacja i spadek powołań. Księża sutanny wieszali na kołku, katolicka biedota w Ameryce Południowej zatknęła Chrystusa na karabinie, a teologowie z bogatej północy krytykowali naukę Kościoła, ba, samego papieża, zwłaszcza za encyklikę „Humanae vitae”, m.in. zabraniającą pigułki antykoncepcyjnej.

Śledztwo w sprawie powiązań z masonerią

W czerwcu 1972 r. Paweł VI uznał, że sprawy idą w złym kierunku. W jednej z homilii wydobył z siebie wiele mówiące westchnienie: „W Kościele pojawił się swąd szatana”. Szara eminencja w Watykanie, biskup Giovanni Benelli (w latach 1977–1982 arcybiskup Florencji), podszepnął naprawczą myśl: „Trzeba prześwietlić czołowych kurialistów”. Zdaniem Benellego źródło „swądu” biło na szczytach watykańskiej drabiny władzy, powiązanej, o zgrozo, z wrogą Kościołowi masonerią. Benelli ucieleśniał skrajnie nieufnego zwolennika teorii spiskowych. Na przykład drzwi do jego gabinetu były zabezpieczone elektrycznym zamkiem – nikt, także bliscy współpracownicy Benellego, nie mógł wejść do gabinetu, dopóki przebywający wewnątrz biskup nie wcisnął odpowiedniego przycisku... Jednocześnie jako wyborny strateg i dyplomata mógłby w dowolnym rządzie pełnić rolę jego mózgu. Koneksje Benellego sięgały połowy światowego establishmentu; z tak wysoko postawionymi ludźmi na święta wymieniał się życzeniami. A Paweł VI przygotowywał go sekretnie na swojego następcę. Benelli szepnął mu, że do prześwietlenia wielebnych kolegów ma już właściwego człowieka: kanadyjskiego biskupa Édouarda Gagnona. Paweł VI dał Benellemu swoje błogosławieństwo.

W 1975 r. Gagnon rozpoczął utajnione śledztwo, które prowadził przez trzy lata. Przesłuchiwał w Watykanie wszystkich, jak leci, łącznie z gwardzistami szwajcarskimi trzymającymi wartę przed gabinetami kardynałów. Jak ryzykownego podjął się przedsięwzięcia, świadczy fakt, że otrzymywał anonimy, w których grożono mu śmiercią. Włamywano się do jego rzymskiego mieszkania i plądrowano je. Przeprowadził się więc do kolegium libańskiego w rzymskim Monteverde Vecchio. Wybór jeszcze bardziej ilustrujący napiętą atmosferę w Watykanie.

W kolegium libańskim mieszkał abp Hilarion Capucci, co rezydencję czyniło jednym z najbezpieczniejszych miejsc w Rzymie. Capucci, rodowity Syryjczyk, sprawował godność melchickiego wikariusza apostolskiego Jerozolimy. W połowie lat 70. XX w. Izrael oskarżył go o przemyt broni dla Palestyńczyków i uwięził. Został wypuszczony do Watykanu – pod jednym wszakże warunkiem: nigdy więcej nie wróci na Bliski Wschód. Kiedy w kolegium zamieszkał Gagnon, przed wejściem 24 godziny na dobę stały zaparkowane dwie furgonetki: jedna z uzbrojonymi po zęby izraelskimi agentami, druga – z syryjskimi. Nawet przysłowiowa kościelna mysz nie prześlizgnęłaby się niezauważona do libańskiej rezydencji. Odwiedzających zatrzymywano, przesłuchiwano, kontrolowano, a możliwość włamania czy zamordowania Gagnona spadła do zera (a jednak nie przeszkodziło to we włamaniu się do jego biura). Biskup posiadał najlepszy bank informacji, na co wielu dostojnikom kościelnym cierpła skóra. Po watykańskich korytarzach krążyło powiedzenie: „Tylko ta dwójka wie wszystko – Duch Święty i Gagnon!”. Świadome ostatecznego celu śledztwa, opakowanego w niewinną „wizytację apostolską”, były tylko trzy osoby: papież, Benelli i Gagnon.  

Dowody przeciwko dostojnikom z Kurii Rzymskiej

Po trzech latach, w maju 1978 r., arcybiskup (mianowany w czerwcu 1977 r.) zamknął dochodzenie. Zgromadzone materiały dowodowe skradziono z sejfu Kongregacji ds. Duchowieństwa. Gagnon miał jednak duplikat. Dossier zawierało dowody przeciwko trzem kluczowym osobistościom Kurii Rzymskiej. Byli to: prefekt Kongregacji ds. Biskupów kardynał Sebastiano Baggio, szef Banku Watykańskiego abp Paul Marcinkus i abp Annibale Bugnini. Trójca ta, konkludował Gagnon, stała na czele spisku masońskiego mającego zniszczyć w Kościele najistotniejsze elementy tradycji.

Baggio jako ostateczna instancja zatwierdzał nominacje biskupie na całym świecie, forsując liberalnych duchownych. Dekret z 1975 r. o przejściu 75-letnich biskupów na emeryturę był dla niego jak piłka smeczowa. Seria wakatów otworzyła możliwość obsadzania biskupich stolic liberałami. Bugnini z kolei łaciński ryt mszy zastąpił formułą w języku narodowym. Dotychczasowa pionowa oś mszy (Bóg z góry karze i nagradza) otrzymała wymiar poziomy (Chrystus jako kumpel niemal poklepuje przybyłych po plecach). Odprawiający mszę ksiądz nie stał już przodem do ołtarza, tylko do ludzi. A komunia na rękę wyparła tę na klęczkach. Konserwatyści w Watykanie zgrzytali zębami.

Kard. Édouard Gagnon dokonuje konsekracji kościoła w Le Barroux (Prowansja), 2 października 1989 r.

Kard. Édouard Gagnon dokonuje konsekracji kościoła w Le Barroux (Prowansja), 2 października 1989 r.

Foto: Raphael GAILLARDE/Gamma-Rapho via Getty Images

Marcinkus z kolei, zapalony gracz w golfa, który zamiast Biblii czytywał chętnie amerykańskie kryminały, trzymał sztamę z dwójką bankierów Cosa Nostry, Roberto Calvim i Michelem Sindoną, oraz Licio Gellim, mistrzem nielegalnej loży masońskiej Propaganda Due (P2), skupiającej w swoich szeregach śmietankę towarzyską Italii. W takim gronie Marcinkus pomnażał skarbiec Watykanu (włącznie z praniem brudnych pieniędzy). Lista kurialistów z watykańskich szczytów powiązana z masonerią na tym się nie kończyła. Obejmowała przede wszystkim pierwszego po papieżu, watykańskiego sekretarza stanu (premiera) kardynała Jeana-Marię Villota – protektora Baggio, Bugniniego i Marcinkusa. Ze ścisłego kierownictwa Watykanu na liście figurowali jeszcze kardynałowie: Ugo Poletti i Salvatore Pappalardo.

Dossier z dowodami trafia do papieża

16 maja 1978 r. Gagnon udał się do papieża, by przedstawić mu trzytomowy raport. Arcybiskupowi towarzyszył jego asystent, ks. Charles Murr, jedyny żyjący dziś świadek tamtych wydarzeń. To jego pamiętniki, wydane w tym roku, wyjawiły na światło dzienne śledztwo pryncypała. „Wiozłem arcybiskupa na najważniejsze spotkanie w jego życiu, być może najważniejsze w całym 15-letnim pontyfikacie Pawła VI”, zapisał Murr. W początku rozmowy uczestniczył kardynał Villot, później papież wyprosił go z gabinetu. Paweł VI przeglądnął dossier, ale zwrócił go Gagnonowi. Schorowany i silnie przygnębiony mordem z rąk terrorystów włoskiego premiera, a swojego przyjaciela Aldo Moro, lekturę wraz z podjęciem stosownych kroków zostawił w spadku następcy. 50 dni później Paweł VI istotnie na wieki zamknął oczy (6 sierpnia 1978 r.).

Nowy pontifeks, Jan Paweł I, kilka dni po elekcji przyjął Gagnona. Ten przedłożył mu raport i zaproponował wymianę masońskich kurialistów – nowy papież dał swoje błogosławieństwo. Villota postanowił zastąpić Benellim – w rocznej perspektywie. Gagnon i watykańscy tradycjonaliści po trzech latach niebezpiecznej pracy dobrnęli do celu: odsunięcia powiązanych z masonerią kardynałów od zarządzania Kurią i wyrzucenia modernizmu z Kościoła na śmietnik historii.

Ale po zaledwie 33 dniach urzędowania papież nagle zmarł. Sensacyjny zgon wprawił Watykan w zakłopotanie. Bo jeśli papieża wybiera Duch Święty, to centrala Kościoła znalazła się w teologicznej defensywie, by wytłumaczyć sens 33-dniowego pontyfikatu. Zgon nakręcił spiralę pogłosek, że to nikczemnicy w sutannach: Villot, Marcinkus i Baggio, wywarem z naparstnicy otruli papieża, który w noc śmierci studiował dossier o poczynaniach masońskich kardynałów. Dobrze sprzedająca się w mediach sensacja, w istocie zaś papierek lakmusowy iskrzącego starcia w Watykanie progresistów z tradycjonalistami.

Wydarzenia musiały raczej biec odwrotnie. Jana Pawła I wybrała wypływowa frakcja Villota. Patriarcha Wenecji Albino Luciani – spoza Kurii Rzymskiej, niezaznajomiony z watykańskimi grami, ponadto intelektualny średniak, który pisał literackie listy do Pinokia – byłby idealną plasteliną w rękach wytrawnego gracza Villota. Możliwe też, jak to sugeruje Murr, że Jan Paweł I pierwotnie uległ naciskom Gagnona, ale im silniej na jego szyi zaciskały się kleszcze Villota, tym bardziej poddawał się presji Francuza. Tkwiąc w konflikcie lojalności wobec sprzecznych oczekiwań obydwu frakcji, chory na serce i mało odporny Jan Paweł I zmarł (28 września 1978 r.). Jest mało prawdopodobne, by liderzy Kurii Rzymskiej otwarcie przystąpili do rozgrywki z Janem Pawłem I.

Początek pontyfikatu Jana Pawła II

I wtedy na czele Kurii stanął Karol Wojtyła. Tym razem z odległego Krakowa – i tak jak Luciani niezaznajomiony z wojną domową włoskich kurialistów. Relewantna okoliczność w splocie motywów, które zadecydowały o sensacyjnej elekcji – pierwszego od 455 lat nie-Włocha? Z „odprysków” po konklawe wiadomo, że rozdający tam karty, a zarazem mentor elekcji Polaka, wiedeński kardynał Franz König należał do grupy Villota.

Z nierozwiązanym problemem do drzwi Jana Pawła II zapukał Gagnon. I nalegał, by usunąć Villota, Baggio i Marcinkusa. Gagnon ostrzegał, że jeśli papież radykalnie nie zreformuje centrali Kościoła, ta wyrządzi mu szkody, a on sam poniesie konsekwencje. „Może cię to kosztować nawet życie”, rzucił na odchodnym – cytuje ks. Murr pryncypała. Prorocze słowa w kontekście zamachu z 13 maja 1981 r.? Wiadomo wszak, że „ślad bułgarski”, prowadzący do KGB i Kremla nigdy nie został potwierdzony. A pierwsze słowa papieża na łóżku szpitalnym, skierowane tuż po operacji do sekretarza ks. Dziwisza, jak przytacza Murr, brzmiały: „Znajdź Gagnona”. Zignorowany przed trzema laty arcybiskup wyjechał z Watykanu, ale na wyzwanie papieża Polaka powrócił.

Po zamachu Jan Paweł II postanowił powołać Benellego na sekretarza stanu. Ale 14 dni przed objęciem urzędu Benelli zmarł na zawał (26 października 1982 r. we Florencji). „Nieoczekiwanie, jako młody 61-latek”, podkreśla ks. Murr.

Kardynał Sebastiano Baggio. Bazylika św. Piotra, 25 sierpnia 1978 r.

Kardynał Sebastiano Baggio. Bazylika św. Piotra, 25 sierpnia 1978 r.

Foto: Francois LOCHON/Gamma-Rapho via Getty Images

Jan Paweł II, jak wcześniej Paweł VI, zignorował ostrzeżenie Gagnona. Miał już gotową wizję swojego pontyfikatu – pielgrzymki dookoła globu. Wzięcie w karby Kurii Rzymskiej, tonącej w oparach zasadzek i zwalczających się frakcji, nie interesowało go. Villot, Baggio i Marcinkus ewangeliczne ideały papieża Polaka przyjęli z zachwytem, a zapowiedź każdej nowej podróży witali wręcz frenetycznie.

A może papież z Polski rzeczonej trójki nie mógł usunąć? Villot, Baggio i Marcinkus pozostali na stanowiskach. Baggio aż do regularnego przejścia na emeryturę, Marcinkus, który „czarnymi” kontami zasilał fundusz papieski dla podziemnej Solidarności aż do momentu, kiedy FBI zaczęło go ścigać za przestępstwa finansowe. Jeśli zaś idzie o Villota, to niespełna pół roku po elekcji papieżowi jakby Opatrzność nadeszła z pomocą – w postaci nagłego zgonu sekretarza stanu, nałogowego palacza (9 marca 1979 r.). Wówczas wybór Jana Pawła II padł na Agostino Casarolego, którego Villot desygnował na swojego następcę. Casarolego zasugerował papieżowi sam prymas Stefan Wyszyński, mimo że Casaroli za pontyfikatu Pawła VI – ku irytacji prymasa – forsował negocjacje z komunistycznymi reżimami zza żelaznej kurtyny.

Jan Paweł II rozpoczął podwójną grę. Casaroli kontynuował politykę „odprężenia”, papież zawarł sojusz z prezydentem USA Ronaldem Reaganem, nakierowany na wsparcie Solidarności w Polsce. Uwikłanie finansowe Watykanu w to przedsięwzięcie, przy równoczesnych powiązaniach Kurii Rzymskiej z antykomunistyczną lożą P2 oraz skorumpowaną i staczającą się w przepaść włoską chadecją, a Banku Watykańskiego Marcinkusa z mafią sycylijską, doprowadziło w latach 80. do serii niewyjaśnionych wydarzeń: watykańskiego tropu w zamachu na papieża, uprowadzenia nigdy nieodnalezionych nastoletnich obywatelek Watykanu Emanueli Orlandi i Mirelli Gregori, śmierci powieszonego na londyńskim moście Roberto Calviego – bankiera katolickiego Banco Ambrosiano, jak i dowódcy papieskiej Gwardii Szwajcarskiej pułkownika Aloisa Estermanna. Niedyskrecje, które ujawnił prałat Luigi Marinelli („Przeminęło z wiatrem w Watykanie”, 1999), przez 35 lat wysoki pracownik Stolicy Apostolskiej, przedstawiały dwór papieski jako gniazdo intryg, mrocznych powiązań, karierowiczostwa, a Casarolego i dwóch jego podopiecznych, kardynałów Achille Silvestriniego i Gianfranco Ravasiego, jako duchowych sukcesorów Villota. I to pomimo tego, że papież Polak oparł się na ludziach z konserwatywnej Opus Dei. Prałatowi wytoczono proces, ale nim doszło do konfrontacji stanowisk, oskarżony zmarł. Niemożliwa weryfikacja rewelacji Marinellego snop wiarygodności zyskała w podobnej krytyce, ale z ust szanowanego w Watykanie egzorcysty Gabriele’a Amortha (1925–2016). W istocie jednak to, co faktycznie działo się na papieskim dworze Jana Pawła II, na tyłach jego tronu, pozostaje białą plamą pontyfikatu.

Historia świata
Ojcowie wielkiej rewolucji naukowej.
Historia świata
Ameryce naprawdę zagrażał komunizm
Historia świata
Przewodnik średniowiecznego obieżyświata: zwiedzanie Jerozolimy
Historia świata
Tysiąc kilometrów adrenaliny na Karakorum Highway
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Historia świata
Chiński smok w złotych kajdanach partii