Nasza najstarsza towarzyszka

"Wojna” to najczęściej wymawiany wyraz w historii. Jego znaczenie rozumieją wszystkie ludy świata, niezależnie od stopnia rozwoju cywilizacyjnego.

Publikacja: 31.03.2022 21:00

„Gassed” – obraz olejny Johna Singera Sargenta z 1919 r. przedstawiający młodych brytyjskich żołnier

„Gassed” – obraz olejny Johna Singera Sargenta z 1919 r. przedstawiający młodych brytyjskich żołnierzy oślepionych po niemieckim ataku gazowym w czasie I wojny światowej

Foto: IMPERIAL WAR MUSEUM LONDON/WIKIMEDIA COMMON

Tylko Rosja i jej chińscy sojusznicy definiują ten wyraz inaczej niż reszta świata. Przekonują resztę ludzkości, że nie opisuje on napaści na Ukrainę. Jest to nonsens zaprzeczający oczywistym faktom i łacińskiej zasadzie sformułowanej przez „ojca prawa międzynarodowego”, XVII-wiecznego holenderskiego prawnika Hugo Grocjusza, że wojna to „stan, w jakim znajdują się ludzie toczący spór przy użyciu siły”.

Wbrew pozorom ten stan wcale nie wymaga spełnienia jakichś rygorystycznych warunków. Wręcz przeciwnie – to wojna jest całkowitym odrzuceniem wszystkich warunków i reguł współżycia. Trafnie podsumował ostateczny wymiar tego zjawiska pruski generał Carl Phillip Gottlieb von Clausewitz: „Wojna jest jedynie kontynuacją polityki innymi środkami”, a „pokój to jedynie zawieszenie broni pomiędzy dwiema wojnami”. W myśl tej zasady gatunku homo sapiens to nieustanna wojna, przerywana mniej lub bardziej regularnymi interwałami pokojowej egzystencji.

Nie wiemy, czy rosyjska napaść na Ukrainę to już początek kolejnej wojny światowej. To będą mogły zdefiniować dopiero następne pokolenia. Pod warunkiem oczywiście, że w ogóle będą istnieć.

Wojna to nie tylko konflikt państw. Gdyby tak było, to nie istniałyby pojęcia wojen plemiennych, religijnych czy domowych. Antagonistami wcale nie muszą być regularne siły zbrojne, inaczej nie byłoby wojen partyzanckich, insurekcji czy wojen hybrydowych. Wojna to nie jest także żaden uregulowany prawnie konflikt. Przyjmuje się, że tylko wojna totalna nie uwzględnia jakichkolwiek praw chroniących przeciwników, ale tak naprawdę sama koncepcja masowego zabijania nieznanych sobie ludzi już sama w sobie ma wymiar ostateczny.

Czy wojna musi być wielkim konfliktem dużych społeczności? Też nie. Przecież na podstawie 27 szkieletów odkrytych w kenijskim Nataruk niedaleko Jeziora Turkana archeolodzy z Cambridge University ustalili, że miejsce to było polem pierwszej bitwy w dziejach ludzkości, a więc także zwieńczeniem najstarszej, naukowo potwierdzonej wojny między dużymi grupami ludzi.

Przed napisaniem tego artykułu próbowałem policzyć wszystkie wojny w znanych nam dziejach świata, ale doszedłem do przekonania, że to zadanie mnie przerasta. A już całkowicie się poddałem, próbując oszacować straty ludzkie podczas wszystkich wojen. Zastanawiam się jedynie: jakim cudem jako gatunek w ogóle przetrwaliśmy? Liczby wychodzą bowiem zawrotne, choć naszą uwagę zazwyczaj skupiamy głównie na dwóch największych wojnach nazywanych „światowymi”. Skąd w ogóle ta nazwa się wzięła?

Przed 1939 r. konflikt, który dzisiaj znamy jako „I wojnę światową”, nazywano Wielką Wojną. Nazwy „pierwsza i druga wojna światowa” narodziły się 11 września 1939 r., kiedy Ernest Hamlin Baker, publicysta i ilustrator magazynu „Time”, swój artykuł zaczął od zdania: „II wojna światowa rozpoczęła się w zeszłym tygodniu (...), w piątek, 1 września, kiedy niemiecki bombowiec zrzucił pocisk na Puck, wioskę rybacką i bazę lotniczą koło Półwyspu Helskiego”. Od tej pory tak nazywamy te dwa wielkie XX-wieczne konflikty. Ale czy słusznie? Amerykański historyk Richard F. Hamilton i kanadyjski profesor Holger H. Herwig uważają, że było osiem wojen światowych, począwszy od wojny dziewięcioletniej w 1688 r. Zaliczają do nich m.in. wojny o sukcesję hiszpańską i o sukcesję austriacką oraz wojnę siedmioletnią, które swoim zasięgiem objęły ogromne obszary Europy i terytoriów zamorskich. A czy wszystkie kampanie Napoleona razem wzięte z historią jego ostatecznego upadku nie wyczerpują znamion definicji wojny światowej? Tego typu konflikt ma to do siebie, że z początku wspaniale maskuje się pod płaszczykiem lokalnej konfrontacji. Niczym w porę niewykryty guz rakowy podstępnie rozrasta się w postępie geometrycznym i jak wielki pożar lasu coraz bardziej łapczywie wchłania wszystkie jego fragmenty.

Nie wiemy, czy rosyjska napaść na Ukrainę to już początek kolejnej wojny światowej. To będą mogły zdefiniować dopiero następne pokolenia. Pod warunkiem oczywiście, że w ogóle będą istnieć. Jeżeli bowiem naprawdę teraz rozwija się wojna światowa, to następny taki konflikt w odległej przyszłości będzie przypominał ten z Nataruk nad Jeziorem Turkana.

Historia świata
Wspomnienie o wyjątkowej arystokratce
Historia świata
„Do Domu Ojca” – śmierć i pogrzeb papieża Polaka
Historia świata
Gdy odchodzi najwyższy pasterz
Historia świata
„Dziennik lat trwogi”. Jak Friedrich Reck-Malleczewen opisywał upadek narodu niemieckiego
Materiał Partnera
Konieczność transformacji energetycznej i rola samorządów
Historia świata
Skąd do Argentyny przybyła rodzina Bergoglio?