Najlepszy Sobieski w historii kina!

Mariusz Dmochowski miał władczą posturę i mocny głos, reżyserzy obsadzali go więc w rolach silnych postaci: wojskowych, dygnitarzy, arystokratów i polityków. Hetmana Sobieskiego, a także późniejszego króla Jana III, zagrał w sumie czterokrotnie.

Publikacja: 29.05.2025 21:00

Mariusz Dmochowski jako hetman Jan Sobieski w „Panu Wołodyjowskim” (1969 r.)

Mariusz Dmochowski jako hetman Jan Sobieski w „Panu Wołodyjowskim” (1969 r.)

Foto: EAST NEWS

Mimo że wystąpił w dziesiątkach ról teatralnych i filmowych, to dla mojego pokolenia już zawsze będzie Janem III Sobieskim. W zależności od granej sceny jego żelazne spojrzenie spod chmurnego czoła budziło respekt, kiedy indziej zaś łagodniało, ukazując szlachetność postaci. Do tego Dmochowski dołączał władczą prezencję, dostojny gest i barytonowy głos – natura predestynowała go do ról wielkich postaci. Królewski dystans, jaki wokół siebie roztaczał, był efektem nie tylko fizyczności aktora, ale też jego introwertycznej osobowości.

Baryton operowy

Ten wybitny aktor, reżyser i dyrektor teatrów urodził się 29 października 1930 r. w Piotrkowie Trybunalskim. Początkowo nic nie wskazywało na jego przyszłą drogę zawodową. Przeciwnie – obdarzony barytonem o cenionej barwie szykował się na śpiewaka operowego. Miał wykształcenie muzyczne, m.in. grał na fortepianie. Na przeszkodzie stanęły jednak względy zdrowotne – intensywne ćwiczenia wokalne i skłonność do angin uniemożliwiły mu budowanie kariery solisty.

Mariusz Dmochowski rozpoczął więc studia na wydziale aktorskim warszawskiej Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej, gdzie zetknął się z wybitnymi osobowościami tamtych czasów, m.in. Janem Kreczmarem i Aleksandrem Zelwerowiczem. Jego talent i fizyczne predyspozycje szybko zauważono i doceniono. Pierwszą rolę otrzymał jeszcze w czasie studiów: zagrał Tezeusza w „Śnie nocy letniej” Williama Szekspira, spektaklu wyreżyserowanym przez Jana Kreczmara w teatrze PWST w styczniu 1953 r. Będąc na ostatnim roku studiów, znalazł się w zespole zawodowego teatru (PWST ukończył w 1955 r.).

Pierwszy sezon swojej kariery spędził w Teatrze Młodej Warszawy, a jego charakterystyczne sceniczne warunki sprawiły, że pomimo młodego wieku debiutował rolą człowieka dojrzałego – profesora Sonnenbrucha w „Niemcach” Leona Kruczkowskiego, w przedstawieniu wyreżyserowanym przez Jerzego Rakowieckiego. Wkrótce tę charakterystyczną fizyczność młodego aktora wykorzystał Jan Świderski, obsadzając go w roli Miedwiediewa w inscenizacji „Na dnie” Maksyma Gorkiego (1955 r.).

Kolejną dekadę Dmochowski spędził na deskach warszawskiego Teatru Polskiego. Jego pierwszą rolą na tej scenie był hrabia Almaviva w wyreżyserowanym przez Janinę Romanównę „Weselu Figara” Beaumarchais’go. Kilka miesięcy później wystąpił w przedstawieniu „Dziadów” w reżyserii Aleksandra Bardiniego (premiera: 26 listopada 1955 r.) przywracającym arcydramat Mickiewicza polskim scenom. Zagrał w tej inscenizacji dwie role: księdza Lwowicza oraz myśliwego Czarnego.

Jego największe osiągnięcia tej pierwszej aktorskiej dekady to: książę Alba w „Don Karlosie” Schillera (1960 r.) w reżyserii Władysława Hańczy, graf Szeliga w „Pierścieniu wielkiej damy” Norwida – legendarnej inscenizacji Kazimierza Brauna (1962 r.), kniaź Szujski w „Borysie Godunowie” Puszkina w reżyserii Henryka Szletyńskiego oraz kozak Sawa ze „Snu srebrnego Salomei” Słowackiego w reżyserii Krystyny Skuszanki (obie role z 1963 r.). To były wybitne kreacje; aktor w pierwszym dziesięcioleciu swojej pracy pokazał, że porusza się swobodnie w bardzo szerokim repertuarze (dane za: www.culture.pl). Dmochowski, grając arystokratów czy generałów, swoją osobą uwiarygadniał ich władzę i hardość, ale też wzniosłość i szlachetność.

Przez trzy sezony (w latach 1965–1968) pozostawał aktorem warszawskiego Teatru Powszechnego. Na tej scenie zagrał m.in. tytułową rolę w „Koriolanie” Szekspira oraz Geniusza i Szlachcica w „Wyzwoleniu” Wyspiańskiego – przedstawieniach wyreżyserowanych przez Adama Hanuszkiewicza. Na deskach Teatru Powszechnego Dmochowski stworzył też wybitną kreację Stanisława Wokulskiego w adaptacji „Lalki” Bolesława Prusa (premiera w 1967 r., w reżyserii Hanuszkiewicza), która stała się zapowiedzią wielkiej filmowej roli aktora w powstałym rok później obrazie Wojciecha Jerzego Hasa.

Czytaj więcej

„Moda i kino" w Pawilonie Czterech Kopuł: prezentacja kostiumów filmowych

Wokulski, August II, Sobieski

Jak pisze Magda Sendecka na stronie akademiapolskiegofilmu.pl, Dmochowski w kinie „zadebiutował świetnie: rolą porucznika Korwin-Makowskiego w noweli »Ostinato lugubre« w »Eroice« Andrzeja Munka. Ale kino nie od razu go pokochało. Po kilku rolach dalszoplanowych zdobył rozgłos i serca publiczności nieoczywistą kreacją Wokulskiego w »Lalce« Wojciecha Jerzego Hasa według arcydzielnej powieści Bolesława Prusa. Obsadzając go w tej roli, Has szedł pod prąd wyobrażeń czytelniczych o Wokulskim jako mężczyźnie słabym, romantyku, nieszczęśliwym kochanku. Ciężki, zwalisty, stanowczy, obdarzony wewnętrzną siłą Wokulski to w interpretacji Hasa i Dmochowskiego człowiek czynu, który nie umie się odnaleźć w świecie romantycznych czy raczej sentymentalnych konwencji”.

Dmochowski zapisał się w pamięci widzów nieoczywistą rolą Stanisława Wokulskiego w „Lalce” (1968 r.)

Dmochowski zapisał się w pamięci widzów nieoczywistą rolą Stanisława Wokulskiego w „Lalce” (1968 r.) w reż. Wojciecha J. Hasa – zamiast nieszczęśliwego romantyka pokazał stanowczego człowieka czynu

Foto: EAST NEWS

W jednej ze swych wypowiedzi Dmochowski podkreślał: „Większość moich ról stanowili bohaterowie skomplikowani psychicznie, trudni, z kompleksami. Starałem się zawsze dotrzeć do pobudek, jakie nimi kierowały, rozszyfrować przyczyny, dla których byli właśnie tacy. (...) Siłą rzeczy aktor nie może przedstawiać postaci, określając tylko jej zewnętrzne cechy. Musi zrozumieć ją i pogłębić od strony psychologicznej. Aktor powinien przekonać widza o słuszności takiego, a nie innego działania na scenie czy ekranie. Najpierw sam jednak musi być o tym przekonany”.

Na pewno owego przekonania nie zabrakło mu przy okazji ekranizacji „Lalki” (1968 r.), gdzie partnerowała mu – w roli hrabianki Izabeli Łęckiej – Beata Tyszkiewicz. Docenili go zarówno widzowie, jak i krytycy filmowi (choć ci już w opiniach na temat samego filmu byli podzieleni). Jeden z nich, Stanisław Grzelecki, tak pisał na łamach „Życia Warszawy”: „Z żywą przyjemnością patrzyłem na Mariusza Dmochowskiego. Tak, to na pewno Stanisław Wokulski! Ta mina, panie, ten byczy kark, panie, ten jeż na głowie, to, panie, wypisz wymaluj pan Stanisław, krociowy kupiec, obywatel miasta Warszawy, a przy tym filantrop i uczony”.

Czytaj więcej

Piotr Zaremba: Czy faktycznie potrzebujemy nowej adaptacji „Lalki”?

To był w ogóle dobry filmowo rok dla aktora. Wtedy bowiem wystąpił u boku Jadwigi Barańskiej w kinowej i serialowej wersji „Hrabiny Cosel” (na podstawie powieści historycznej Józefa Ignacego Kraszewskiego w reżyserii Jerzego Antczaka) w roli króla Augusta II Mocnego.

Rok później premierę miał „Pan Wołodyjowski” – film Jerzego Hoffmana znają i uwielbiają kolejne pokolenia polskich widzów. Warto dodać, że równolegle do wersji kinowej powstał czarno-biały serial „Przygody pana Michała”. I chociaż Tadeusz Łomnicki w tytułowej roli przyćmił wszystkich, to dostrzeżono także Mariusza Dmochowskiego, który wcielił się w hetmana Jana Sobieskiego. Któż nie zadrżał i się nie wzruszył, gdy Dmochowski jako Sobieski w końcowej scenie wkracza wraz z oddziałem husarii do kościoła, gdzie odbywał się pogrzeb Wołodyjowskiego, i unosi nad głową złamaną szablę Małego Rycerza? Sobieskiego zagrał Dmochowski jeszcze dwukrotnie: w serialu „Czarne chmury” (1973 r.) oraz w filmie „Ojciec królowej” (1979 r.).

Spośród kilkudziesięciu kinowo-telewizyjnych ról trzeba jeszcze wymienić jedną – bo i film jest tego wart. Chodzi o „Zazdrość i medycynę” (reż. Janusz Majewski, 1973 r.) – dramat psychologiczny na podstawie powieści Michała Choromańskiego. To wybitna kreacja, jakże różna od dotychczasowych dokonań aktora. Mając tego świadomość, Dmochowski o swej roli przemysłowca Widmara mówił w jednym z wywiadów: „Jest to pierwsza tego rodzaju rola w moim życiorysie aktorskim. Dotychczas wcielałem się w postaci mężczyzn władczych, mocnych, wymagających, świadomych własnej wartości. Taki był August II Mocny, Jan III Sobieski, a nawet Stanisław Wokulski. Widmar jest zupełnie inny – wydawałoby się, iż jest to człowiek silny, niezależny, odporny. Widmar jednak uwikłany jest bez reszty w sprawy uczuciowe. To one absorbują go i pochłaniają całkowicie. Nie widzimy go przy pracy. Nie mamy żadnej skali porównawczej” (za: Marek Różycki jr, „Geniusz tajonej wrażliwości”).

Posiadając już ugruntowaną pozycję (a być może dzięki legitymacji partyjnej), Dmochowski otrzymał stanowisko dyrektora Teatru Ziemi Opolskiej, które piastował przez dwa sezony, w latach 1973–1975. W tym czasie w mniejszym stopniu udzielał się artystycznie – jego pracą na tej scenie była reżyseria „Rachunku nieprawdopodobieństwa” Jerzego Jurandota. Po powrocie do Warszawy rozpoczął dyrekcję w Teatrze Nowym (dawniej Ludowym). Na tej nieistniejącej już dziś scenie Mariusz Dmochowski gospodarzył do 1982 r. Swoje dyrektorowanie rozpoczął ciekawą kreacją księcia Adama Czartoryskiego w „Lelewelu” Wyspiańskiego we własnej reżyserii; w czasie władania Teatrem Nowym dbał o szeroki, wręcz eklektyczny repertuar. Obok Wyspiańskiego i Słowackiego pojawiły się również inscenizacje: „Niedźwiedzia” Czechowa, „Domu kobiet” Nałkowskiej, a ponadto współczesne sztuki – „»Fermentacja« Albina Siekierskiego, »Pułapka« Andrzeja Wydrzyńskiego czy wyreżyserowana już w okresie tzw. karnawału Solidarności »A deszcz wciąż pada« Józefa Kuśmierka (1981 r.). Przedstawienia tej nowej dramaturgii pojawiły się w repertuarze Nowego jako osobny rozdział jego działalności – »Scena propozycji«. Ten ważny artystycznie okres dobiegł końca w dramatycznych okolicznościach historycznych” (cyt. za: www.culture.pl).

Gdy 13 grudnia 1981 r. generał Jaruzelski wprowadził stan wojenny, internowano wielu działaczy Solidarności, również z kręgów aktorskich. Na znak protestu Mariusz Dmochowski oddał legitymację partyjną i tym samym zerwał swoje kontakty z PZPR. Nie dziwi więc, że w 1982 r. stracił stanowisko dyrektora Teatru Nowego.

Działalność w solidarnościowym podziemiu

W czasie stanu wojennego Mariusz Dmochowski – niczym Mickiewiczowski Gustaw – przeszedł wewnętrzną przemianę. Zaangażował się w tajną działalność solidarnościowego podziemia. Na jego podwarszawskiej działce działała konspiracyjna drukarnia, z której schodziły publikacje ukazujące się poza komunistyczną cenzurą.

Podobnie jak dla wielu warszawskich artystów aktorskim schronieniem dla Dmochowskiego stał się Teatr Polski prowadzony od 1981 r. przez Kazimierza Dejmka. Na tej scenie wystąpił m.in. jako Karmazyn w „Wyzwoleniu” Wyspiańskiego czy Federico Gomez w „Lordzie Claverton” Eliota (w reżyserii Andrzeja Łapickiego, 1985 r.). W tym też czasie wraz z żoną Aleksandrą zaangażował się w niezależną kulturę rozkwitającą w stanie wojennym pod opieką Kościoła katolickiego.

Kilka lat później tak wspominał ówczesne tajne występy: „Czasem dla gromadki w salce parafialnej, czasem dla tłumu wiernych w bardzo dużym kościele. Kiedyś w Białymstoku ksiądz Giształowicz z parafii św. Rocha prosił mnie o przedstawienie wyboru z »Pana Tadeusza«. Zrobiłem godzinny recital, przyszło osiem tysięcy ludzi, którzy stojąc po mszy słuchali Mickiewicza. (...) Ludzie zbierali się w większych mieszkaniach, domach, często otwierano drzwi z pokoju do pokoju, aby powiększyć przestrzeń. Młodzież i dzieci sadzano na podłodze. Na tego typu działania było duże zapotrzebowanie. Kiedy jeszcze nie działały telefony, ludzie odnajdywali nas, przyjeżdżali i zapraszali do siebie” (za: www.culture.pl). Taka postawa Dmochowskiego spotkała się z reakcją komunistycznych władz.

Nachodzono go w domu, rewidowano mieszkanie w poszukiwaniu podziemnej prasy, szykanowano na łamach gazet. Zwłaszcza w jednym z tekstów w „Szpilkach” Jerzy Urban, podpisujący się jako „Klakson”, „wypominał Dmochowskiemu minione zaangażowanie w »budowę socjalizmu« i gwałtowną zmianę przekonań, która miała być wynikiem nie wewnętrznego przełomu, lecz koniunkturalizmu” (cyt. j.w.). Mimo to teatralna publiczność i środowisko aktorskie doceniło postawę aktora.

Czytaj więcej

Aktorski bojkot

Od 1986 r. Dmochowski występował na scenie warszawskiego Teatru Współczesnego. To tutaj zagrał jedną z najlepszych ról: Jana Sebastiana Bacha w „Kolacji na cztery ręce” Paula Barza, spektaklu w reżyserii Macieja Englerta. Partnerowali mu Czesław Wołłejko (jako Händel) i Henryk Borowski (Schmidt). Choć w rzeczywistości do spotkania dwóch wielkich kompozytorów nigdy nie doszło, to Barzowi udało się doskonale uchwycić zawiłości psychologiczne obu geniuszy. Oto bowiem z pozoru będący na przegranej pozycji skromny Bach, zaproszony przez bogatego i zadufanego w sobie Händla na wystawną kolację, koncertowo zwycięża w tym pojedynku. I podobnie rzecz się miała na scenie: „Dmochowski grający Bacha, zrazu wycofany, mrukliwy, onieśmielony bufonadą wołłejkowego Händla przystępował do swoistego kontrataku. W momencie zdjęcia barokowej peruki, psychologicznego rozluźnienia Bacha, Mariusz Dmochowski przejmował kontrolę nad całą sceniczną sytuacją, nabierał pewności siebie. To on stawał się gospodarzem tego – wymyślonego przez dramatopisarza – spotkania dwóch wielkości” (cyt. j.w.).

Swoją wielkość i aktorski kunszt Dmochowski potwierdził ostatnimi rolami: Rejenta Milczka w „Zemście” Fredry oraz de Sade’a w „Męczeństwie i śmierci J.P. Marata” Petera Weissa. Jednak na srebrnym ekranie już na zawsze pozostanie władcą, królem Janem III Sobieskim.

Jedną z najciekawszych kreacji aktorskich Mariusza Dmochowskiego była rola Jana Sebastiana Bacha w s

Jedną z najciekawszych kreacji aktorskich Mariusza Dmochowskiego była rola Jana Sebastiana Bacha w sztuce „Kolacja na cztery ręce”, którą dla warszawskiego Teatru Współczesnego wyreżyserował Maciej Englert. Dmochowskiemu partnerowali Czesław Wołłejko (jako Händel) i Henryk Borowski (Schmidt)

Foto: JACEK ŁOMNICKI, PAWEŁ KWIEK / TEATR WSPÓŁCZESNY

Mimo że wystąpił w dziesiątkach ról teatralnych i filmowych, to dla mojego pokolenia już zawsze będzie Janem III Sobieskim. W zależności od granej sceny jego żelazne spojrzenie spod chmurnego czoła budziło respekt, kiedy indziej zaś łagodniało, ukazując szlachetność postaci. Do tego Dmochowski dołączał władczą prezencję, dostojny gest i barytonowy głos – natura predestynowała go do ról wielkich postaci. Królewski dystans, jaki wokół siebie roztaczał, był efektem nie tylko fizyczności aktora, ale też jego introwertycznej osobowości.

Pozostało jeszcze 96% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Historia Polski
Niezwykła wystawa o Hołdzie Pruskim na Zamku w Malborku
Materiał Promocyjny
VI Krajowe Dni Pola Bratoszewice 2025
Historia Polski
Leopold Tyrmand: wielbiciel kobiet, jazzu i sportu
Historia Polski
Jakie tajemnice kryje Las Szpęgawski. Znaleziono ślady Akcji 1005
Historia Polski
Jak zabito ludzi „Bartka”?
Materiał Promocyjny
Cyberprzestępczy biznes coraz bardziej profesjonalny. Jak ochronić firmę
Historia Polski
Stosunki polsko-ukraińskie: protokół rozbieżności
Materiał Promocyjny
Pogodny dzień. Wiatr we włosach. Dookoła woda po horyzont